22 grudnia 2017

Minął rok trwogi i nadziei

(fot. REUTERS/Jonathan Bachman/File/FORUM)

Za nami kolejny rok chrześcijaństwa. Z jednej strony był to czas pogłębienia kryzysu Kościoła, z drugiej zaś – w ubiegłych dwunastu miesiącach dostaliśmy niejedną okazję by przypomnieć sobie o istniejących, a wciąż nie dość wykorzystywanych możliwościach jego odnowy.

 

Anno Domini 2017 pozostanie w pamięci komentatorów życia kościelnego rokiem trzech wielkich tematów. Po pierwsze – dyskusji wokół adhortacji Amoris laetitia. Po drugie – rocznicy reformacji, w której uroczyste świętowanie włączyło się, o zgrozo, wielu katolickich hierarchów. Po trzecie zaś, jubileuszu Fatimy. Co w nas pozostanie?

Wesprzyj nas już teraz!

 

Amoris laetitia

Gdy papież pytany jest przez kardynałów, o co mu chodzi, gdy Watykan dość pokątnie decyduje o podniesieniu kontrowersyjnych dokumentów do rangi oficjalnego Magisterium, gdy wreszcie Ojca Świętego wierni obwiniają o szerzenie herezji – trudno przejść wokół tego do porządku dziennego. Ale niektórym się udaje – istnieją bowiem takie media katolickie, które spraw tego typu po prostu nie zauważają, być może nie chcąc gorszyć swych pobożnych czytelników. Jednak wymienione tu niektóre spośród następstw wydania adhortacji Amoris laetitia zostaną zapisane przez historyków Kościoła jako jedne z najważniejszych wydarzeń, nie tylko minionego roku.

 

Wiele napisaliśmy już o dyskusji toczącej się wokół tego dokumentu – to sprawa nie mająca precedensu we współczesnej historii Kościoła. O ile bowiem dyskusje toczyły się również wokół np. encykliki Humanae Vitae, o tyle wówczas papieża oskarżano o niedostateczne, a nie nadmierne dostosowywanie się do świata.

 

Dziś mamy w Kościele do czynienia z pęknięciem na niespotykaną wręcz skalę. Progresiści triumfują i – by nikt nie zakłócał ich radości – karzą za jakikolwiek sprzeciw. Katolicy pragnący by Kościół pozostał wierny Chrystusowi, organizują się – stąd „synowskie napomnienie” czy niedawna deklaracja wiary światowych liderów ruchu pro-life.

 

Zapał reformatorski

Pytanie o przyszłość w czasach chaosu nasuwa się samo. Tym bardziej, że – jak doskonale wiemy – zapał reformatorski nie ustaje. W mijającym roku dowiedzieliśmy się bowiem również, że teraz to nie Watykan, ale poszczególne konferencje episkopatów będą miały ostateczne zdanie na temat brzmienia tekstów liturgicznych. Czyżbyśmy więc mieli doczekać czasów, w których podczas Mszy Świętej po dwóch stronach Odry kapłani mówić będą nie tylko w innym języku, ale również coś zupełnie innego?

 

Przy okazji znów przekonaliśmy się, iż każdy, kto zechce interpretować niejednokrotnie zaskakujące decyzje Ojca Świętego, musi liczyć się z publicznym upomnieniem. Nawet, jeśli jest prominentnym hierarchą i szefem dykasterii, która zajmuje się omawianą dziedziną. Spotkało to wszak kardynała Roberta Saraha.

 

A reforma Kościoła obejmuje oczywiście znacznie szersze spektrum spraw. Przez ostatnie dwanaście miesięcy totalnie odwrócono przecież bieguny zainteresowań Papieskiej Akademii Życia. Obecnie, zamiast prawem nienarodzonych do przyjścia na świat, czy też sytuacją osób stających na granicy ziemskiej wędrówki oraz śmierci, ma stawiać sobie ona jako priorytet troskę o imigrantów oraz „dekarbonizację systemu energetycznego”. Poglądy nowych członków tej dotąd szacownej instytucji wzbudzają natomiast – wybaczą Państwo eufemizm – olbrzymie kontrowersje.

 

Podobne, bo fundamentalne zmiany, wprowadzono w dotychczasowym Papieskim Instytucie Jana Pawła II dla Studiów nad Małżeństwem i Rodziną. Nowa instytucja, Papieski Instytut Teologiczny Jana Pawła II dla Nauk o Małżeństwie i Rodzinie, również zapewne zmieni spektrum zainteresowań. Na jej czele stoi bowiem arcybiskup Vincenzo Paglia, zwolennik udzielania Komunii świętej osobom trwającym w grzesznych związkach konkubenckich, hierarcha odpowiedzialny m.in. za zaproszenie par homoseksualnych na Światowe Spotkanie Rodzin. Wyjaśniając zmianę nazwy podległej sobie jednostki (już nie „studia” nad rodziną i małżeństwem, ale „nauki” o nich) powiedział, że „jest to wyraz otwarcia na bardziej rozległy dialog z wielkimi wyzwaniami współczesnego świata” (czytaj: aggiornamento).

 

Jakby tych zmian było mało, w ostatnich tygodniach roku otrzymaliśmy jeszcze informację o możliwej interwencji w wielowiekowy tekst modlitwy „Ojcze Nasz”...

 

Zapał reformacyjny

Podsumowując rok 2017 trudno byłoby nie wspomnieć o uroczystych obchodach pięćsetlecia buntu Marcina Lutra. Ktoś mógłby rzec – po co? Przecież to nie nasze, katolików, święto. Jeżeli wspominamy tamto wystąpienie, to w kategoriach dramatu, jaki spotkał wówczas Kościół. Otóż nie – okazało się bowiem, że okrągła rocznica tragicznego w skutkach wyłomu w jedności chrześcijan może być okazją do świętowania także dla niektórych katolickich hierarchów.

 

Znaleźli się bowiem biskupi – skrupulatnie określający mianem herezji np. nacjonalizm – którzy wraz z „braćmi odłączonymi” wzięli udział w radosnych celebrach upamiętniających pięćsetlecie antykościelnego buntu.

 

Smutne to były obrazki. Autorowi niniejszego tekstu przypomniały wydarzenie sprzed kilku lat – pogrzeb Wojciecha Jaruzelskiego i przemówienie ówczesnego prezydenta, oddającego cześć dowódcy junty wojskowej topiącej niegdyś kraj w terrorze i krwi. Wszystko to odbyło się, rzecz jasna, w imię założenia, że „przecież wszyscy jesteśmy Polakami”.

 

Festiwal hołdów dla dzieł Lutra odbywał się pod podobnym hasłem: „wszyscy jesteśmy chrześcijanami”. Prym wiedli, rzecz jasna, biskupi z Niemiec, którzy – jak choćby kardynał Marx – potrafili wyznać, że są wdzięczni za „niektóre osiągnięcia” reformacji. Ale i w tej dziedzinie nie mogło zabraknąć postaci nawołujących do przyspieszenia. I tak na przykład kardynał Walter Kasper wyraził nadzieję, że w niedługim czasie usankcjonowana zostanie interkomunia katolików i luteranów, a kardynał Kurt Koch ogłosił, że czas już na wspólną z luteranami deklarację o Eucharystii.

 

Dla porządku trzeba jednak dodać, że istnieją jeszcze trzeźwo myślący Niemcy. Luterański pastor Jochen Teuffel przyznał bowiem, że przed rodzimym protestantyzmem nie ma już przyszłości, a oprócz podatku kościelnego członków owej wspólnoty nie łączy już zupełnie nic. W Niemczech ma bowiem miejsce „samosekularyzacja” ewangelickich wspólnot. Czyżby więc niektórzy katoliccy hierarchowie chcieli je ratować?

 

W Polsce nie mieszka wielu protestantów, więc i temat reformacji nie zajmował naszych mediów w szczególny sposób. Muszą nas jednak cieszyć stanowcze słowa metropolity krakowskiego, arcybiskupa Marka Jędraszewskiego, odważnie przypominającego, że reformacja zapoczątkowała proces prowadzący do degrengolady człowieka, a więc „nie ma czego świętować”.

 

O ile Polaków w ogólności temat reformacji zbyt mocno nie obchodził, o tyle powinien zainteresować świadomych polskich katolików. Znaczący ruch w tym kierunku wykonał Grzegorz Braun, autor dokumentalnego obrazu o Marcinie Lutrze. Choć film ukazuje wstrząsającą prawdę o niewiernym zakonniku i jego niezbożnym dziele, polskie media solidarnie ów obraz przemilczały. Komu ma to służyć?

 

Nadzieja w czasach chaosu

Ale rok 2017 to nie tylko czas potęgowania się kryzysu. To również próba przywrócenia nadziei. Tym przecież były huczne obchody stulecia objawień Matki Bożej w Fatimie.

 

Wiele razy w tym czasie cytowaliśmy słowa Najświętszej Maryi Panny, próbując je zrozumieć i odpowiedzieć na nie. To przecież kochająca Matka, która przestrzega swoje dzieci przed grzechem i wynikającą z niego surową Bożą karą.

 

Przypomnienie Jej orędzia okazało się niezwykle istotne dla świeckich katolików. To oni wielokrotnie organizowali wieczory poświęcone przesłaniu z Fatimy, kultywowali nabożeństwo pierwszych sobót, brali udział w procesjach fatimskich, wspólnie oglądali film „Fatima. Orędzie wciąż aktualne” (wyprodukowany zresztą także przez świeckich), wreszcie tłumnie wyszli na place, ulice i granice, by nie pozostawić bez reakcji prośby Maryi o modlitwę różańcową.

 

To wielka nadzieja dla Kościoła w trudnych czasach – pobożni świeccy oddani Matce Bożej. Bo zwycięstwo, również to odniesione nad chaosem, przyjdzie przez Maryję. Wiemy to na pewno, wszak Ona sama mówiła: „sprawiedliwi będą umęczeni, Ojciec Święty będzie bardzo cierpieć, wiele narodów zostanie zniszczonych, na koniec zatriumfuje Moje Niepokalane Serce”.

 

Tej myśli należy się trzymać. Nie poddawać się, nawet jeśli w kolejnych miesiącach docierać będzie do nas jeszcze więcej informacji zadających naszym sercom ból, wywołujących konsternację i potęgujących zamieszanie.

 

Każdego dnia wciąż przecież odprawiana jest Najświętsza Ofiara – w setkach tysięcy miejsc na całym świecie. Nie poddawajmy się zatem, bo nie tego oczekuje od nas Maryja Panna i Jej Najświętszy Syn.

 

Krystian Kratiuk

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie