Przedstawiciele ministerstw i szefowie instytucji będą mogli blokować Polakom dostęp do określonych stron internetowych. Wszystko w „trosce” o obywateli i – może nawet przede wszystkim – budżet państwa. Na celowniku władzy znalazła się bowiem przede wszystkim gospodarcza „szara” i „czarna” strefa. Pornografia nie zostanie zablokowana – dostęp do niej zostanie co najwyżej nieco utrudniony.
Jak informuje „Dziennik Gazeta Prawna”, istnieje już kierunkowa zgoda rządu na zmiany popierane przez resorty: cyfryzacji, infrastruktury i finansów. W myśl nowych przepisów powstanie „centralny rejestr domen internetowych służących do oferowania towarów i usług niezgodnie z przepisami prawa”.
Wesprzyj nas już teraz!
Trafią tam strony, na których oferowane są nielegalne produkty i usługi. Nielegalne, czyli takie, nad którymi kontroli lub nadzoru nie sprawuje państwo, w tym przewozy osób bez odpowiedniej licencji (np. Uber) czy oferowanie nielegalnych zakładów bukmacherskich. Lista stron do zablokowania zawiera również serwisy oferujące dopalacze oraz lekarstwa niezarejestrowane w Polsce. Problemów mogą spodziewać się także nieuczciwe sklepy internetowe oraz usługi finansowe uznane za nieuczciwe przez Komisję Nadzoru Finansowego.
Blokować serwisy internetowe będą mogli ministrowie finansów, infrastruktury, zdrowia oraz cyfryzacji, a także prezes UOKiK oraz szefowie KNP i sanepidu.
„Zasady działania centralnego rejestru mają być analogiczne do tych występujących już w rejestrze domen służących do oferowania gier hazardowych niezgodnie z ustawą. Urzędnicy wpisują do niego domeny internetowe, które przedsiębiorcy telekomunikacyjni mają obowiązek zablokować. Jeśli tego nie uczynią, narażą się na kary idące w setki tysięcy złotych. W efekcie internauta, wchodząc na stronę uznaną przez władzę za służącą świadczeniu usług niezgodnie z prawem, zostaje przekierowany na stronę Ministerstwa Finansów” – czytamy w serwisie gazetaprawna.pl, który zauważa, że zapędy do blokowania określonych stron pojawiły się już przy ustawie antyterrorystycznej z roku 2016. Wtedy chodziło o blokowanie serwisów groźnych dla bezpieczeństwa publicznego, a politycy zapewniali, że to rozwiązanie nadzwyczajne.
Co natomiast z niezwykle niebezpiecznymi dla ludzkiej psychiki treściami pornograficznymi? Tutaj władza zdaje się nie wykazywać podobnej determinacji co w przypadku „nielegalnych” usług. I to pomimo faktu, że będąc w opozycji część obecnych posłów i ministrów apelowała do rządzącej wtedy koalicji PO-PSL o walkę z pornografią. Dziś, w blisko 3 lata po objęciu władzy przez PiS, tamte pomysły wciąż nie doczekały się realizacji.
– Dziś za wcześnie, by mówić, czy dostęp do stron pornograficznych powinien być ograniczony. Ale jeśli projekt centralnego rejestru trafi do sejmowej komisji, prawdopodobnie zgłoszę stosowną poprawkę – powiedział „DGP” jeden z posłów. Polityk zaznacza jednak, że o zakazie pornografii nie ma w ogóle mowy. Treści pozostaną dostępne dla osób, które poinformują dostawcę internetu o swoim zainteresowaniu.
Źródło: gazetaprawna.pl
MWł