18 lipca 2018

Władza chce cenzurować internet. Względy gospodarcze ważniejsze niż walka z pornografią

(źródło: pixabay.com)

Przedstawiciele ministerstw i szefowie instytucji będą mogli blokować Polakom dostęp do określonych stron internetowych. Wszystko w „trosce” o obywateli i – może nawet przede wszystkim – budżet państwa. Na celowniku władzy znalazła się bowiem przede wszystkim gospodarcza „szara” i „czarna” strefa. Pornografia nie zostanie zablokowana – dostęp do niej zostanie co najwyżej nieco utrudniony.

 

Jak informuje „Dziennik Gazeta Prawna”, istnieje już kierunkowa zgoda rządu na zmiany popierane przez resorty: cyfryzacji, infrastruktury i finansów. W myśl nowych przepisów powstanie „centralny rejestr domen internetowych służących do oferowania towarów i usług niezgodnie z przepisami prawa”.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Trafią tam strony, na których oferowane są nielegalne produkty i usługi. Nielegalne, czyli takie, nad którymi kontroli lub nadzoru nie sprawuje państwo, w tym przewozy osób bez odpowiedniej licencji (np. Uber) czy oferowanie nielegalnych zakładów bukmacherskich. Lista stron do zablokowania zawiera również serwisy oferujące dopalacze oraz lekarstwa niezarejestrowane w Polsce. Problemów mogą spodziewać się także nieuczciwe sklepy internetowe oraz usługi finansowe uznane za nieuczciwe przez Komisję Nadzoru Finansowego.

 

Blokować serwisy internetowe będą mogli ministrowie finansów, infrastruktury, zdrowia oraz cyfryzacji, a także prezes UOKiK oraz szefowie KNP i sanepidu.

 

„Zasady działania centralnego rejestru mają być analogiczne do tych występujących już w rejestrze domen służących do oferowania gier hazardowych niezgodnie z ustawą. Urzędnicy wpisują do niego domeny internetowe, które przedsiębiorcy telekomunikacyjni mają obowiązek zablokować. Jeśli tego nie uczynią, narażą się na kary idące w setki tysięcy złotych. W efekcie internauta, wchodząc na stronę uznaną przez władzę za służącą świadczeniu usług niezgodnie z prawem, zostaje przekierowany na stronę Ministerstwa Finansów” – czytamy w serwisie gazetaprawna.pl, który zauważa, że zapędy do blokowania określonych stron pojawiły się już przy ustawie antyterrorystycznej z roku 2016. Wtedy chodziło o blokowanie serwisów groźnych dla bezpieczeństwa publicznego, a politycy zapewniali, że to rozwiązanie nadzwyczajne.

 

Co natomiast z niezwykle niebezpiecznymi dla ludzkiej psychiki treściami pornograficznymi? Tutaj władza zdaje się nie wykazywać podobnej determinacji co w przypadku „nielegalnych” usług. I to pomimo faktu, że będąc w opozycji część obecnych posłów i ministrów apelowała do rządzącej wtedy koalicji PO-PSL o walkę z pornografią. Dziś, w blisko 3 lata po objęciu władzy przez PiS, tamte pomysły wciąż nie doczekały się realizacji.

 

Dziś za wcześnie, by mówić, czy dostęp do stron pornograficznych powinien być ograniczony. Ale jeśli projekt centralnego rejestru trafi do sejmowej komisji, prawdopodobnie zgłoszę stosowną poprawkę – powiedział „DGP” jeden z posłów. Polityk zaznacza jednak, że o zakazie pornografii nie ma w ogóle mowy. Treści pozostaną dostępne dla osób, które poinformują dostawcę internetu o swoim zainteresowaniu.

 

Źródło: gazetaprawna.pl

MWł

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 95 133 zł cel: 300 000 zł
32%
wybierz kwotę:
Wspieram