12 czerwca 2018

Wątpliwości wciąż nierozwiane. Co nam mówią „Wytyczne” polskich biskupów?

(Fot. Paulina Przepiora / FORUM )

Zapowiadany od dawna i długo wyczekiwany przez zaniepokojonych wiernych dokument polskich biskupów na temat posynodalnej adhortacji o rodzinie, nie wyjaśnia, niestety, wątpliwości, które od ponad dwóch lat wstrząsają Kościołem powszechnym. Wytyczne pastoralne do adhortacji Amoris laetitia oparte są głównie na dokumentach papieża Franciszka i stąd – utrzymane w przyjętej przezeń i konsekwentnie realizowanej konwencji stosowania bardzo ogólnych sformułowań. Otwierają one pole do rozmaitych interpretacji – zarówno zgodnych z nauczaniem Kościoła katolickiego, jak i od niego bardzo odległych.

 

„Dokument nie podejmuje kwestii komunii świętej dla osób żyjących w związkach niesakramentalnych” – zastrzegał już we wstępie niedzielny (10 czerwca 2018) komunikat Biura Prasowego Konferencji Episkopatu Polski. I rzeczywiście, Wytyczne… nie zawierają bezpośrednich odniesień do sprawy prowokującej wciąż tak wiele pytań, wyrażonych chociażby w Dubia autorstwa czterech kardynałów: Carla Caffarry, Raymonda Burke, Waltera Brandmüllera i Joachima Meisnera. Opracowanie polskich biskupów w kilku miejscach zawiera jednak fragmenty Amoris laetitia oraz innych dokumentów Franciszka, które hierarchowie m.in. z Argentyny, Niemiec i Malty uznali za otwarcie drogi do udzielania Najświętszego Sakramentu rozwodnikom żyjącym w ponownych związkach – a zatem w grzechu ciężkim.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Jedność czy decentralizacja?

Czytamy w Wytycznych…: „(…) Amoris laetitia nie tylko uwzględnia, ale nade wszystko dopełnia i aktualizuje wcześniejsze wypowiedzi Magisterium Kościoła na temat małżeństwa i rodziny. Wśród wcześniejszych dokumentów programowych należy wymienić Humanae vitae Pawła VI, Familiaris consortio, Reconcilliatio et poenitentia, Veritatis splendor Jana Pawła II oraz Deus caritas est i Sacramentum caritatis Benedykta XVI. Nie ulega więc wątpliwości, że papież Franciszek w adhortacji Amoris laetitia w żaden sposób nie podważa nauczania swych Poprzedników. Wyraźnie uznaje konieczność istnienia w Kościele jedności doktryny i działania, która jednak nie wyklucza istnienia „różnych sposobów interpretowania pewnych aspektów nauczania lub niektórych wynikających z niego konsekwencji” (AL 3)”.

 

Możemy jednak nabrać wątpliwości co do „jedności doktryny i działania” gdy biskupi z Malty, w analogicznej instrukcji dla duchownych i wiernych napisali przed 1,5 roku, w kontekście kwestii udzielania Najświętszego Sakramentu cudzołożnikom: „(…) istnieją skomplikowane sytuacje, w których wybór życia jak brat i siostra staje się po ludzku niemożliwy i prowadzi do większej szkody” – zupełnie wbrew warunkowi jasno postawionemu w Familiaris consortio, i tak wyrozumiale traktującej zawieranie ponownych związków (w pewnych okolicznościach). „Przymus” współżycia zadekretowany przez hierarchów – lokalnego co prawda – Kościoła? To przecież była – zamiast obrony wiernych – kompletna kapitulacja przed trwającym od dziesięcioleci naporem rewolucji seksualnej.

 

Podobnie jak maltańscy hierarchowie, postąpiła m.in. Rada Stała Episkopatu Niemiec i diecezja rzymska. Z kolei liberalna interpretacja Amoris laetitia, sformułowana przez biskupów z Buenos Aires, wraz z aprobującym ją listem Franciszka, trafiła do oficjalnego wykazu dokumentów Stolicy Apostolskiej – Acta Apostolicae Sedis (AAS).

 

Jak w tym kontekście odczytać inny fragment Wytycznych…, również nawiązujący bezpośrednio do nauczania Franciszka, tym razem adhortacji Evangelii gaudium? Czytamy w nim: „(…) nie można oczekiwać od papieskiego nauczania definitywnego lub wyczerpującego słowa na temat wszystkich spraw dotyczących Kościoła i świata. Nie powinno się też zastępować lokalnych episkopatów w rozeznaniu problemów wyłaniających się na ich terytoriach i stąd mowa papieża o potrzebie „decentralizacji” w Kościele (por. EG 16)”.

 

Niestety, owa decentralizacja – co wyraźnie widać po zróżnicowanych i wzajemnie sprzecznych interpretacjach Amoris laetitia – sprzyja podziałom. To co jest grzechem nad Wisłą, „nie jest” nim już za Odrą – nie przestają alarmować ci spośród wierzących, którzy troszczą się o jedność katolickiej wspólnoty i zachowanie zdrowej nauki Kościoła, nazywanego przez nas przecież w Credo „jednym, świętym, powszechnym i apostolskim”. Czy nie przypomina to sytuacji znanej nam doskonale z dziejów rozwoju protestantyzmu?

 

Towarzyszenie w grzechu czy wezwanie do nawrócenia?

Tekst wskazówek dla polskich duszpasterzy i wiernych mocno akcentuje pojęcia kluczowe dla nauczania papieża Franciszka o rodzinie: przyjęcie, towarzyszenie, rozeznawanie i integracja. Gęsto przywoływane przez księży biskupów fragmenty odnoszące się do reguł postępowania wobec małżonków trafnie ukazują ducha promowanego dziś duszpasterstwa. Trudno, niestety znaleźć w przytaczanych tekstach jednoznacznego wezwania do nawrócenia, które Kościół przez wieki kierował do osób trwających w permanentnym grzechu ciężkim. To raczej od duchownych oczekuje się tutaj „duszpasterskiego i misyjnego nawrócenia”. Tak jak gdyby to nie grzesznik miał dla ocalenia własnej duszy zerwać ze stanem duchowej śmierci i powrócić na łono Kościoła, lecz Kościół „powinien” towarzyszyć cudzołożnikowi na jego drodze, dbać o jego dobre samopoczucie, a nawet poszukiwać sposobów na stwierdzenie nieważności jego ślubu.

 

Wytycznym… zawdzięczamy więc wypunktowanie kluczowych dla zrozumienia zamierzonego sensu Amoris laetitia kwestii. Choćby takich:

 

„Papież podkreśla, że duszpasterskie i misyjne nawrócenie w promowaniu małżeństwa i rodziny nie może pomijać osób potrzebujących i żyjących w sytuacjach trudnych: (…) Kościół musi zachować szczególną uwagę, aby zrozumieć, pocieszyć, włączyć, unikając narzucania im zestawu norm, jakby były ze skały, zyskując w ten sposób efekt, że czują się osądzone i porzucone przez tę Matkę, która jest powołana, by nieść im Boże miłosierdzie (AL 49). Kościół jest ojcowskim domem, gdzie jest miejsce dla każdego z jego niełatwym życiem (EG 47). Takie traktowanie najbardziej delikatnych kwestii ludzkiej egzystencji stawia nas raczej w kontekście rozeznania duszpasterskiego, pełnego miłości miłosiernej, która zawsze gotowa jest zrozumieć, przebaczyć, towarzyszyć, czekać, a przede wszystkim włączać (AL 312)”.

 

Czyżby zatem rolą biskupów i księży nie było już wskazywanie Dekalogu jako powołania każdego człowieka i jedynej drogi do zbawienia? Czy Kościół miałby zrezygnować z zaszczytnej misji prowadzenia dusz według wymagań jasno określonych przez Pana Jezusa i Apostołów? Co oznacza sformułowanie: włączyć, unikając narzucania im zestawu norm, jakby były ze skały? Czy to nie otwarcie drogi do ignorowania warunków ważnej spowiedzi, w tym konieczności zerwania z grzechem – tym bardziej permanentnym, takim jak choćby życie w cudzołożnym związku? Takie pytania wciąż nie doczekały się odpowiedzi. Jeszcze dwa-trzy lata temu mogły być łatwiej uznane za przejaw nadwrażliwości i nadinterpretację „nieprecyzyjnych” sformułowań. Dzisiaj patrzymy na skutki wprowadzania w życie w kolejnych krajach założeń Amoris laetitia i czarno na białym obserwujemy realizację najbardziej pesymistycznych przypuszczeń przez „progresywistów”, którzy –  nawiasem mówiąc – ze swoimi zamiarami nigdy się przecież nie kryli (na przykład hierarchowie niemieccy).

 

Tymczasem bez nawrócenia nie możemy mówić o prawdziwym miłosierdziu. Człowiek może bowiem spotkać się z Bożą łaską wyłącznie w sakramencie spowiedzi i – przypomnijmy – po wypełnieniu wszystkich jej warunków. „Miłosierdzie” bez prawdy i uczynienia zadość sprawiedliwości staje się zwykłą pobłażliwością i utwierdzaniem w grzechu – to fundamentalne zastrzeżenie, którego brak w przytaczanych na kartach Wytycznych… fragmentach Amoris laetitia, Evangelii gaudium i innych dokumentów papieża Franciszka.

 

Uzasadnione pytania budzi również następująca część dokumentu KEP: „W realizacji trudnego dzieła towarzyszenia i rozeznawania bardzo pomocne jest prawo stopniowości, na które zwrócił uwagę św. Jan Paweł II w Familiaris consortio. Prawo to zakłada, że człowiek poznaje, miłuje i czyni dobro moralne, odpowiednio do etapów swego rozwoju (FC 34, AL 295). Franciszek uzupełnia myśl stwierdzeniem Katechizmu Kościoła Katolickiego o warunkach, pod jakimi poczytalność i odpowiedzialność mogą zostać zmniejszone, czy wręcz zniesione [11]. Mówi również o okolicznościach zmniejszających odpowiedzialność moralną [12]. Z tego powodu negatywny osąd odnośnie do sytuacji obiektywnej nie oznacza orzeczenia o odpowiedzialności lub winie danej osoby (AL 302)”.

 

Czy więc mamy tu do czynienia z koncepcją złagodzenia odpowiedzialności moralnej za cudzołóstwo ze względu na ograniczoną poczytalność bądź jakieś inne szczególne warunki? Założenie takie potwierdzał już kardynał Christoph Schönborn, wskazywany przez papieża Franciszka jako wybitny interpretator jego intencji: – Sądzę, że spór wokół Amoris Laetitia byłby znacznie bardziej pokojowy, gdyby jej krytycy przestudiowali fundamenty Katechizmu, oparte bezpośrednio na Tomaszu z Akwinu. Chodzi o passusy wskazujące, że każde moralne działanie dokonuje się w ramach pewnej narracji, w historii konkretnych bytów ludzkich, z ich uwarunkowaniami, możliwościami, warunkami, okolicznościami życia i ograniczeniami oraz szansami wolności – mówił austriacki hierarcha jeszcze w 2016 roku.

 

Owszem, fragment o „prawie stopniowości” nie został w Wytycznych… jednoznacznie użyty w kontekście dopuszczenia do Stołu Pańskiego rozwodników trwających w grzesznych związkach. Jednak również i on może łatwo posłużyć – i służy! – w narracji otwarcia się na pragnienia osób wprawdzie niezdolnych do porzucenia grzechu, lecz niemogących także obyć się bez przyjmowania Komunii świętej.

 

Instrukcja Konferencji Episkopatu Polski przypomina nam także kolejny fragment Amoris laetitia, który budzi poważne wątpliwości. Papież napisał nam o osobach „które zawarły małżeństwo cywilne, rozwiedzionych żyjących w nowych związkach lub które jedynie mieszkają razem” (AL 297)”. „Oni nie tylko nie muszą czuć się ekskomunikowani, ale mogą żyć i rozwijać się jako żywe członki Kościoła, odczuwając, że jest on matką, która ich zawsze przyjmuje, troszczy się o nich z miłością i wspiera ich na drodze życia i Ewangelii”” – czytamy w adhortacji (AL 299). Mamy tu więc do czynienia z niekompletnym stopniowaniem stanów duszy człowieka, co może łatwo wprowadzić w błąd. Po pierwsze bowiem, grzech ciężki oznacza duchową śmierć i nie można w poprawny teologicznie sposób nazwać osób w nim trwających „żywymi członkami Kościoła, które mogą żyć i rozwijać się”. Pisze bowiem o poważnej winie Katechizm Kościoła Katolickiego: „Pociąga (…) za sobą utratę miłości i pozbawienie łaski uświęcającej, to znaczy stanu łaski. Jeśli nie zostanie wynagrodzony [grzech – red.] przez żal i Boże przebaczenie, powoduje wykluczenie z Królestwa Chrystusa i wieczną śmierć w piekle; nasza wolność ma bowiem moc dokonywania wyborów nieodwracalnych, na zawsze (KKK 1861)”.

 

Po drugie, stan grzechu śmiertelnego to jednak nie to samo co ekskomunika. Owszem, można w przypadku niektórych wykroczeń przeciw Dekalogowi zaciągnąć ją nawet automatycznie, lecz nie dotyczy to cudzołóstwa.

 

W stronę „katolickiego rozwodu”?

Skoro duszpasterstwo ma dzisiaj w dużej mierze oznaczać podążanie za człowiekiem, jego oczekiwaniami i stanami emocjonalnymi, zmienia swój kontekst także instytucja stwierdzania nieważności małżeństwa. Taki wniosek można przynajmniej wyciągnąć, po odpowiednim rozeznaniu,  z następującego fragmentu Wytycznych…: „Mając na uwadze złożoność sytuacji duszpasterskiej wiernych związanych węzłem małżeńskim i nie mogących z tego powodu – pomimo ogromnego pragnienia – zawrzeć małżeństwa sakramentalnego z osobą, z którą pozostają w związku pozasakramentalnym, należałoby rozważyć w poszczególnych przypadkach możliwość wnikliwego rozeznania ich sytuacji. To rozeznanie powinno najpierw prowadzić do udzielenia na drodze kościelnego procesu sądowego odpowiedzi na pytanie, czy można stwierdzić nieważność pierwszego związku małżeńskiego”.

 

Warto zwrócić uwagę: wniosek o orzeczenie, że sakramentalny związek małżeński faktycznie nie zaistniał, może zostać zdeterminowany przez „ogromne pragnienie” zawarcia kolejnego. Stwierdzenie nieważności jest tu w jakimś sensie celem dążenia osoby zaangażowanej, m.in. emocjonalnie w kolejną relację. Staje się sposobem na rozwiązanie niewygodnej sytuacji. Oczywiście, takie sytuacje, z wielu względów zdarzają się i dzisiaj, ale czy to nie furtka do „katolickiego rozwodu”? Czy Kościół powinien takie sytuacje ułatwiać i uprawniać, sprzyjając kształtowaniu się wśród katolików „mentalności rozwodowej” – jakby zbyt mało jeszcze rozpanoszonej?

 

„Nieregularny związek”, czytaj: cudzołóstwo!

Czytając Wytyczne… niejeden katolik zwróci uwagę na charakterystyczny język, który od pewnego czasu zdominował wypowiedzi hierarchów Kościoła. Niestety, nie sprzyja on klarowności i jednoznaczności, których oczekują od pasterzy wierni, jest jednak poniekąd logiczny. Jak bowiem brzmiałoby poniższe zdanie, gdyby „sytuację nieregularną” zastąpić tradycyjnym „cudzołóstwem”?

Czytamy w opracowaniu KEP: „W duszpasterstwie osób, które znalazły się w sytuacjach trudnych (np. śmierć współmałżonka) i nieregularnych, duszpasterze i ich współpracownicy winni nade wszystko oferować wiernym światło wiary oraz współczującą i delikatną obecność (por. AL 253–258)”.

 

Jeśli już mowa o języku, Amoris laetitia wprowadza mocno zastanawiającą kategorię, którą można by nazwać „wiernością w zdradzie”. Nie chce się wierzyć, że zadaniem duszpasterzy miałoby być utwierdzanie cudzołożników w ich wyborach, jednak co powiedzieć o takim stwierdzeniu, zaakcentowanie którego zawdzięczamy Wytycznym…?:

 

„Trzeba bowiem rozeznać, czy osoby żyjące w nieuregulowanych związkach zachowują wierność, poświęcają się dla dzieci, angażują się w życiu chrześcijańskim, świadome są nieprawidłowości swego związku i życia w grzechu, pragnęłyby zmienić sytuację, w której się znajdują, lecz nie mogą tego uczynić bez zaciągnięcia kolejnej winy (np. kwestia odpowiedzialności za wychowanie dzieci, por. AL 298)”.

 

Wprawdzie więc tutaj uświadamiamy cudzołożnikowi jego grzech, ale zaraz sprawdzamy, czy nie będzie kolejną, większą winą powrót do prawowitego małżonka? Jeśli zatem Wytyczne… doczekają się swoich własnych Dubiów, zapewne nie zabraknie tam i takiego pytania.

 

W którą stronę pójdzie polski Kościół?

Trudno, niestety, zgodzić się z zawartym w zakończeniu Wytycznych pastoralnych do adhortacji Amoris laetitia stwierdzeniem, że „Papieżowi Franciszkowi zawdzięczamy jasne wskazanie i określenie” zadań wynikających ze współczesnej kondycji rodziny, małżeństwa i młodego pokolenia. Powyżej wymienione wątpliwości nie wyczerpują, rzecz jasna, zastrzeżeń omówionych w takich wystąpieniach katolików jak wspomniane Dubia, list kardynałów z Kazachstanu czy – w szczególnie radykalnej formie – na kartach Correctio Filialis de Haeresibus Propagatis. Czy musimy więc z niepokojem oczekiwać zapowiedzianego w dokumencie nowego Dyrektorium Duszpasterstwa Rodzin dla Kościoła w Polsce? Skoro czytamy, że „pasterską posługę musimy naznaczyć bliskością, spojrzeniem pełnym szacunku i współczucia, które jednocześnie leczą, wyzwalają i zachęcają do dojrzewania w życiu chrześcijańskim” to warto pamiętać, że empatia i inne przyrodzone środki nie wystarczą do wyzwolenia ludzi zatwardziałych w grzechu. Aby skutecznie pomóc w ocaleniu ich dusz nie obejdzie się bez jasnego wskazania drogi życia wiecznego dzięki Bożej łasce i sakramentom, dostęp do których uwarunkowany jest pełnym nawróceniem.

 

Trudno będzie też mówić o skutecznym leczeniu bez napiętnowania przyczyn choroby, która toczy dzisiejszy świat, a więc: plagi pornografii, uzależnień seksualnych, promocji egoistycznego życia w samotności, homoseksualizmu i gender, mentalności antykoncepcyjnej i aborcyjnej. Nie będzie też rzeczywistym wyzwolenie, jeśli „towarzysząc” grzesznikowi zepchniemy na dalszy plan bądź wręcz całkiem zamkniemy oczy na porzuconych małżonków i dzieci – największe ofiary cudzołóstwa.

Może powinniśmy oczekiwać też jasnego wskazania, że stworzona przez Pana Boga natura ludzka, jest niezmienna i stanowi fundament ludzkich działań, które dzięki temu mogą podlegać obiektywniej ocenie moralnej. Historyczne uwarunkowania, trudności i niedoskonałe realizacje są okolicznościami, które nie mogą neutralizować obiektywnej sytuacji życia w grzechu czyli popełniania moralnego zła.

 

Wreszcie, na koniec akcent optymistyczny. Piszą bowiem księża biskupi: „Papież apeluje o głoszenie Ewangelii w nowy sposób. Ma na myśli zaangażowanie wszystkich chrześcijan, celem dawania świadectwa o swojej wierze z jeszcze większym entuzjazmem i przekonaniem (por. MV 4). Przypomina, że Kościół jest wezwany do misyjnego wyjścia, aby dotrzeć na wszystkie peryferia świata potrzebujące światła Ewangelii (EG 20). W realizacji zadania nie może zabraknąć odnowionego dialogu pomiędzy duszpasterzami i wiernymi”.

 

To bardzo budująca deklaracja, którą przyjmą na pewno z wdzięcznością polscy wierni, wypatrujący pośród trwającego zamętu jasnych wskazań od swoich pasterzy. Wśród nich jest ponad 145-tysięczna rzesza sygnatariuszy apelu „Polonia Semper Fidelis”, zagrzewających polski Episkopat do potwierdzenia prawdziwej nauki Kościoła o Dekalogu oraz sakramentach – małżeństwie, spowiedzi i Komunii świętej. Są w tym gronie też wierni popierający List Wątpliwości rodzin i wielu innych katolików, którzy zwracają się ze swymi pytaniami bezpośrednio do duchownych.

 

Roman Motoła

 

 

Czytaj również: Między rozeznawaniem a tradycją. Media o wytycznych do „Amoris laetitia”

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 95 133 zł cel: 300 000 zł
32%
wybierz kwotę:
Wspieram