2 listopada 2020

Redaktor naczelny deon.pl jest przeciwko zabijaniu dzieci, ale popiera „kompromis aborcyjny”

(fot. Forum)

„Rzecznik Episkopatu mówi, że chodzenie na protesty związane z orzeczeniem TK ws. aborcji jest grzechem. Czy na pewno? Mam ogromne wątpliwości”, czytamy na profilu Piotra Żyłki (redaktora naczelnego deon.pl) na Facebooku.

 

Redaktor Żyłka – jak rozumiemy – występuje w swoim imieniu, gdyż nie zamieścił swoich przemyśleń i opinii na portalu deon.pl, który jest prowadzony przez jezuitów i chętnie używa przymiotnika „katolicki”, tylko opublikował je w mediach społecznościowych. Nie jest to więc stanowisko Piotra Żyłki jako redaktora naczelnego, tylko Piotra Żyłki jako przeciętnego użytkownika Internetu, który ma swoje zdanie, niekoniecznie zgodne z tym co mówią polscy biskupi oraz ich rzecznik, i się nim dzieli.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Zostawiając jednak na boku kwestie techniczne warto przytoczyć „argumenty” Żyłki przeciwko wspomnianym, dość oczywistym, słowom rzecznika KEP. Na początku oczywiście redaktor kilkukrotnie zaznacza, że on sam jest przeciwnikiem aborcji, bo wierzy, że „powinniśmy chronić i troszczyć się o każde życie od samego początku do samego końca”. Potem jednak przedstawia, jak sam to nazwał „szczegóły”, które „potrafią wszystko zmienić” i które przemawiają za tym, że protestujący którzy domagają się, aby w Polsce istniało prawo zezwalające na zabijanie dzieci w łonach matek nie popełniają grzechu (SIC!).

 

„Byłem i jestem zwolennikiem tzw. kompromisu aborcyjnego”, pisze na wstępie Żyłka. Czyli co? Jest przeciwnikiem aborcji jako takiej, ale nie jest np. przeciwnikiem aborcji eugenicznej? Wydawałoby się, że tak. Na wszelki wypadek redaktor naczelny deon.pl jeszcze raz podkreśla, że „nie jest za zabijaniem dzieci”. Rozumiecie coś Państwo z tego?

 

Jeszcze raz! Piotr Żyłka pisze: Jestem przeciwnikiem aborcji, ale jestem zwolennikiem tzw. kompromisu aborcyjnego, co nie oznacza, że popieram zabijanie dzieci. Czyli co? Dziennikarz zna jakąś inną formę aborcji, w której nie dochodzi do zabicia dziecka w łonie matki?

 

Dalej jest jeszcze lepiej (czytaj: gorzej). Żyłka „dziękuje Bogu”, że „Polska nie jest państwem wyznaniowym”, a co za tym idzie „Kościół nie może i nie powinien oczekiwać, że całe społeczeństwo będzie godzić się na prawo wynikające z naszego sposobu patrzenia na świat”. Znowu – czyli co? Kościół powinien rzucić za Jurkiem Owsiakiem – róbta, co chceta? A może powinien otworzyć swoje własne kliniki aborcyjne, żeby „nikogo nie wykluczyć”?

 

Następnie naczelny deon.pl zwraca uwagę, że „już dawno skończyły się czasy, kiedy byliśmy (prawdopodobnie chodzi o katolików – red.) w tym kraju większością”, a w związku z tym „nie możemy więc niczego większości narzucać”, tylko co najwyżej „oczekiwać, że większość będzie nas szanować i nie będzie łamać naszych praw, ale nic więcej”. Warto w tym miejscy zapytać: ilu Apostołów chodziło po świecie już po śmierci i zmartwychwstaniu Pana Jezusa? Idąc bowiem logiką Żyłki powinni oni zamknąć na zawsze swoje buzie, nie mówić o grzechu, nie głosić Ewangelii i Chrystusa ukrzyżowanego, który jest zgorszeniem dla Żydów i głupstwem dla pogan. Nie – powinni jedynie oczekiwać, że „większość będzie ich szanować” i nie ukrzyżuje, nie ukamienuje, nie odetnie głowy etc.

 

To był pierwszy argument sugerujący, że „protestujący nie grzeszą”. Drugi też jest oklepany, ale z czysto dziennikarskich formalności wypada go przytoczyć, mianowicie: Piotr Żyłka zastanawia się „do czego może doprowadzić naruszenie funkcjonującego przez wiele lat kompromisu?”.

 

„Za kilka lat może z dużym prawdopodobieństwem dojść do sytuacji, w której prawo aborcyjne zostanie bardzo mocno zliberalizowane i szerzej – przyzwolenie na aborcję w społeczeństwie znacznie wzrośnie. Dzisiejsze rzekome zwycięstwo życia odbije nam się bardzo nieprzyjemną czkawką i znajdziemy się w o wiele gorszej sytuacji niż przed naruszeniem kompromisu”, pisze dziennikarz. Żyłka tym samym wpisuje się w grono ludzi, którzy twierdzą, że ostateczne zwycięstwo lewicy spod znaku sierpa i młota jest tylko kwestią czasu. Dlaczego zakłada najczarniejszy scenariusz zamiast zastanowić się nad dobrem, jakie może płynąć z faktu, że POLSKA KONSTYTUCJA (!) zabrania zabijania w łonach matek dzieci podejrzanych o chorobę? Dlaczego w ogóle nie podnosi tego argumentu, tylko pisze o upolitycznionym Trybunale Konstytucyjnym? Można tutaj nawiązać do poprzedniego „argumentu” Żyłki o większości. Konstytucja RP została poparta przez obywateli w referendum, więc chyba trzeba się do niej stosować, prawda redaktorze? Jeśli polska ustawa zasadnicza nie chroni życia i zezwala na zabijanie, to może warto wskazać jej punkt, w którym to zapisano, a nie pisać o jakiejś „większości” i o tym, co będzie? Już w poprzednich wyborach parlamentarnych i prezydenckich mieliśmy doświadczyć zmian i co? Swoją drogą, jeśli redaktor zna przyszłość, to może warto zagrać w Totolotka, a wygraną przeznaczyć na potrzebujące matki i potrzebujące dzieci? Nie mówiąc już o tym, że liczenie na to, iż jeśli lewica dojdzie do władzy i uszanuje kompromis bo prawica go nie ruszała, zakrawa na skrajną naiwność.

 

Proszę zwrócić również uwagę na frazę „rzekome zwycięstwo życia”… Jeśli nie wygrało życie, to co wygrało? Śmierć? Przecież Piotr Żyłka jest przeciwnikiem zabijania… A może jednak nie, skoro popiera kompromis aborcyjny…

 

„Do tego dochodzi – można to chyba tak nazwać – szeroka i skuteczna kampania promocyjna tzw. Aborcyjnego Dream Teamu, do którego w tych dniach numer telefonu był malowany sprayem na ścianach w miastach całej Polski (jest to numer pod którym kobiety chcące dokonać aborcji mogą uzyskać wszystkie potrzebne informacje i uzyskać wsparcie). Czy biorąc to wszystko pod uwagę możemy być pewni, że naruszenie kompromisu na prawdę doprowadzi do większej ochrony życia?”, pyta dalej Piotr Żyłka. Odpowiedź brzmi: TAK – możemy być pewni, ponieważ nie będą w Polsce zabijane w majestacie prawa i państwa dzieci podejrzane o chorobę! Koniec, kropka! Jeśli nie jest to większa ochrona życia, to co nią jest? Aborcja na życzenie? Przypomnę również, że we Francji wprowadzono prawo, które zakazuje pokazywania w mediach i na billboardach dzieci z zespołem Downa, żeby „nie wywoływać poczucia winy u matek, które je usunęły”. Może więc w Polsce powinno się zakazać reklamowania Aborcyjnego Dream Teamu? Obawiam się jednak, że Piotrowi Żyłce bliżej do rozwiązania francuskiego, gdzie również katolicy nie są już większością…

 

Można by się jeszcze długo rozpisywać nad tym, co wypisał Piotr Żyłka. Na przykład na argument w stylu: „Katoliczki i katolicy, z którymi rozmawiam, którzy biorą udział w protestach (a jest ich naprawdę wielu) mówią o szacunku dla wolności wyboru kobiet. Szczególnie kobiet, które mogą być postawione w dramatycznej sytuacji, która – w przypadku, kiedy decydują się na urodzenie dziecka – może się wiązać z heroizmem, cierpieniem i bólem. Jest w nich niezgoda na prawne wymuszanie heroizmu”. Aż dziwne, że nie zacytował „badań Gazety Wyborczej”, z których jednoznacznie wynika, że sam poród jest kilkadziesiąt razy bardziej niebezpieczny niż aborcja. W związku z tym logicznym byłoby wprowadzenie przymusowej aborcji dla wszystkich jak leci. W tej sposób zdejmiemy z innych ewentualny heroizm…

 

Idźmy dalej. „Załóżmy, że ktoś z protestujących wierzących jest za prawem, które pozostawia kobiecie wybór. Czy możliwość wyboru sama w sobie jest czymś złym? Nie, złem może być konsekwencja wyboru, a nie sama jego możliwość. Sama możliwość wyboru nie jest grzechem”, pisze Żyłka. Cóż, abstrahując od tego, że dziennikarz nie pisze między czym a czym wybieramy zapytam brutalnie: gdyby wszem i wobec ogłosił, że wybrałem, a moim wyborem jest zabójstwo z zimną krwią poprzez rozszarpanie innej osoby na kawałeczki a następnie spuszczenie kawałków jej ciała w toalecie, to też nie popełniłbym grzechu? Stałoby się to dopiero, gdybym tego dokonał? Druga sprawa – jeśli rzekomy „wybór”, jakim ma być prawo do aborcji nie jest grzechem, to wychodzi na to, że sprzeciw wobec owego „wyboru” jest grzechem, czy nie?

 

„Oczywiście rozumiem, że ktoś może myśleć inaczej”, pisze wspaniałomyślnie na koniec Żyłka, a następnie powołując się na papieża Franciszka pisze o rozeznawaniu. Ciekawe dlaczego nie wspomniał, że papież popiera wyrok polskiego Trybunału Konstytucyjnego? Bo nie pasowałoby to do narracji? Bo wyszłoby, że papież jest jednak katolickim radykałem i nie chce dać ludziom prawa „wyboru”, albo co gorsza uważa demonstracje za „grzech”?

 

„Może lepiej skupmy się na tym, co przed nami i jak budować Kościół od nowa, a nie na wytykaniu ludziom wątpliwej  i dyskusyjnej grzeszności?”, podsumowuje Żyłka. No cóż… Sobór Watykański II przypomniał, że nie wolno potępiać grzesznika, ale należy potępiać grzech. Redaktor naczelny deon.pl nie chce nawet tego przestrzegać, tylko chce „budować Kościół od nowa”. Jaki to będzie Kościół? Zdecydowanie będzie to „Kościół wyboru i rozeznania”, reszta jak widać jest nieistotna…

 

TK

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie