24 lutego 2019

Milczenie o homoseksualizmie, ustawki w Polsce i… nadzieja

Dobiegł końca szczyt przeciwko nadużyciom seksualnym kleru. Najważniejszego problemu w oficjalnych wystąpieniach nie zauważono. Sam szczyt zostanie zaś wykorzystany przez media do rozpoczęcia kolejnego etapu walki z Kościołem – bo przecież nie z pedofilią. Bardzo wyraźnie widać to w Polsce, gdzie do „przyłożenia klerowi” wykorzystano grubymi nićmi szyte ustawki.

 

Watykańskim szczytem bardzo ekscytowały się liberalne media – ich redaktorzy mieli bowiem świetną okazję to przypomnienia światu swojej wizji „złego i zdeprawowanego” katolicyzmu. Nie oszukujmy się bowiem – jeśli ktoś sądzi, że ateistycznym mediom chodzi o „oczyszczenie się Kościoła” ze zdegenerowanych jednostek, wykazuje się daleko idącą naiwnością. Obrazy z papieżem i biskupami kajającymi się za ohydne grzechy zwyrodnialców długo będą jeszcze wykorzystywane do walki z Kościołem.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Nie znaczy to oczywiście, że problemu nie ma, wręcz przeciwnie, problem jest, bardzo głęboki, niezwykle gorszący i nadzwyczaj poważny. Szkoda tylko, że niewielu chce zauważyć jego prawdziwe korzenie. A tkwią one wcale nie w klerykalizmie rozumianym jako nadużywanie pozycji przedstawicieli kleru, a z pewnością nie przede wszystkim w nim, albo nie wyłącznie w nim. Warto nadmienić przy okazji, że sam klerykalizm, pojmowany jako zbyt wielka rola kleru w społeczeństwie, za ogromnego wroga uznawali również radykalni francuscy laicyzatorzy („Oto wróg: klerykalizm” – mówił w 1876 roku deputowany Leon Gambetta, lider Wielkiego Wschodu Francji), a walkę z nim prowadzono poprzez usunięcie księży ze szkół, kasatę klasztorów, zerwanie konkordatu itp.  

 

Wielki kryzys moralnego upadku

Plaga nadużyć seksualnych stanowi jednak efekt czegoś zgoła innego – ogromnego kryzysu wywołanego zmianami, które dokonały się w strukturach kościelnych w ostatnich dziesięcioleciach. To decyzja o „uświatowieniu” Kościoła podjęta w przededniu rewolucji seksualnej roku 1968 jest jedną z głównych przyczyn dzisiejszego żałosnego stanu moralnego całych społeczeństw – w tym również niektórych spośród kapłanów czy kandydatów do kapłaństwa. Kościół otwierając się szeroko na świat przeżywający akurat wielki odwrót od tradycyjnej moralności otworzył się przy okazji na rewolucję seksualną.

 

Jak zauważa profesor Roberto de Mattei, ów proces nabrał rozpędu po Soborze Watykańskim II, będąc konsekwencją przyjęcia nowej teologii moralnej zaprzeczającej absolutnym normom etycznym, za to opierającej się na przekonaniu o roli seksualności (zarówno homoseksualnej, jak i heteroseksualnej) jako czynniku rozwoju i realizacji osoby ludzkiej. Już w latach siedemdziesiątych, po radykalnym zerwaniu z odwiecznymi naukami moralnymi, rozpoczął się proces seksualizacji Kościoła (zarówno jego nauczania, postaw jak i… przedstawicieli), a więc z oczywistych przyczyn również homoseksualizacji stanu kapłańskiego. Proces ten został opisany już stosunkowo dawno – chociażby w 1982 roku szeroko przedstawiała go skrupulatnie udokumentowana książka księdza Enrique Ruedy: „Sieć homoseksualna: życie prywatne i polityka publiczna”.

 

W czasach bliższych pontyfikatowi Franciszka problem szeroko opisał również ksiądz Dariusz Oko, a jego praca komentowana była na wszystkich kontynentach. Niestety – była również zwalczana lub zamilczana przez tych, którym przeszkadzała, oraz zbagatelizowana przez tych, do których przemówiła. Wydaje się jednak, że wśród biskupów tych ostatnich było zdecydowanie mniej.

O homoseksualnym podtekście straszliwych nadużyć świadczą również liczne statystyki – jak choćby 300-stronnicowy raport Johna Jaya, dokument przygotowany na wniosek amerykańskiej Konferencji Episkopatu w 2004 roku pokazujący, że około 90 procent księży skazanych za wykorzystywanie seksualne nieletnich to księża homoseksualni. Innym źródłem potwierdzającym tę tezę jest niedawny raport Wielkiej Ławy Przysięgłych stanu Pensylwania, z którego wynika, iż 74 proc. sprawców czynów pedofilskich wśród duchownych było homoseksualistami. Wśród nich oczywiście były już kardynał Theodor McCarrick – nazywany „homoseskualnym drapieżnikiem”. Ksiądz Donald Cozzens, rektor seminarium w amerykańskim Cleveland, napisał książkę pod tytułem „Zmieniające się oblicze kapłaństwa: refleksja o kryzysie duszy kapłanów”, w której twierdzi, że począwszy od XXI stulecia, kapłaństwo w USA stało się „profesją” wykonywaną głównie przez homoseksualistów i że można nawet mówić o „heteroseksualnym odejściu z kapłaństwa”.

 

Wszystkie te wiadomości (a przykładów takich raportów jest przecież więcej) pozwalają już średnio zorientowanemu człowiekowi wyciągnąć wnioski co do głównych przyczyn wielkich skandali. Ale z jakichś przyczyn nie chcą dostrzec tego dzisiejsi włodarze Kościoła – mur hipokryzji mogło przebić w końcu wstrząsające świadectwo arcybiskupa Vigano, w którym ujawnił przerażającą skalę działalności homoseksualnego lobby. Niestety jego list również postanowiono przemilczeć.

 

Zmowa milczenia

Podczas zakończonego właśnie watykańskiego szczytu kontynuowano politykę przemilczenia tej tematyki. Tuż przed rozpoczęciem spotkania zdecydowano nawet, że – mimo pierwotnych planów – biskupi rozmawiać będą wyłącznie o nadużyciach wobec nieletnich, wykluczając z grona pokrzywdzonych np. seminarzystów, którzy doświadczali molestowania seksualnego. Podczas przemówień używano sformułowań typu „dzieci” i „nieletni” właśnie, tak jakby obawiano się powiedzieć „dziewczynki i chłopcy”, nie mówiąc już o tym, że według licznych źródeł większość udokumentowanych faktów nadużyć w stosunku do nieletnich dotyczyła chłopców powyżej czternastego roku życia.

 

Przeciw tej zmowie milczenia od miesięcy protestuje – wciąż pozostający w ukryciu w obawie o własne życie – arcybiskup Vigano. Przeciwko tej zmowie milczenia zaprotestowali również świeccy katolicy w Rzymie, na dwa dni przed rozpoczęciem szczytu. Na placu świętego Sylwestra ustawili się w rzędach na kształt szyku bojowego i swym milczeniem oraz niemą modlitwą próbowali skruszyć mur milczenia watykańskich dostojników. Podczas konferencji prasowej podsumowującej milczącą manifestacje przedstawiciele katolików z kilku państw świata apelowali do biskupów o podjęcie kroków przeciwko homo-mafii i homo-herezji w Kościele.

 

Tego samego dnia ukazało się poruszające oświadczenie dwóch kardynałów – sygnatariuszy słynny dubiów. Autorzy listu mówią wprost: „Plaga homoseksualnej agendy została rozpowszechniona w Kościele, promowana przez zorganizowane sieci i chroniona przez klimat współsprawstwa i spisek milczenia. Korzenie tego zjawiska wyraźnie widać w atmosferze materializmu, relatywizmu i hedonizmu, w którym otwarcie poddawane w wątpliwość jest istnienie bezwzględnego, czyli pozbawionego wyjątków prawa moralnego (…) Winnym wykorzystywania seksualnego ma być klerykalizm. Ale pierwsza i główna wina kleru nie polega na nadużyciu władzy, lecz na oddaleniu się od prawdy Ewangelii. Nawet publiczne zaprzeczanie, słowami i czynami, Boskiemu i naturalnego prawu, jest źródłem zła, które psuje pewne kręgi w Kościele. Wobec tej sytuacji kardynałowie i biskupi milczą. Czy będziecie również milczeć podczas spotkania w Watykanie 21 lutego?” – zapytali współbraci w kapłaństwie.

 

Ci jednak zdecydowali się wciąż milczeć na ten temat.

 

Zaklinanie rzeczywistości

Papież nakazał biskupom realizację 21 punktów mających ukrócić skandale. Na konferencji prasowej w trzecim dniu watykańskiego szczytu padły zaś stanowcze słowa: „Kto zagraża małoletnim, nie może pełnić posługi w Kościele”. Czy dotyczy to również (dopuszczających się grzechu wołającego o pomstę do nieba) ukrywających swe homoseksualne praktyki mężczyzn? Czy doprawdy trudno uznać, że mogą oni stanowić zagrożenie dla nieletnich mężczyzn i chłopców? Dlaczego więc na ten temat nie rozmawiano? Papież Franciszek na zakończenie szczytu wygłosił bardzo mocne przemówienie. Nazwał w nim księży i ludzi wierzących, którzy molestują niewinne dzieci narzędziami szatana. Porównał też pedofilię do pogańskich obrzędów składania dzieci w ofierze.

 

W sobotę w Watykanie odbyło się nabożeństwo pokutne – nastąpiło wyznanie grzechów i win, w tym przestępstwa wobec nieletnich, ich ukrywanie, zaniedbania a także inne braki. Proszono też o łaskę odnowy. Modlitwę zakończyło odśpiewanie „Ojcze nasz”, przekazania sobie znaku pokoju, śpiew hymnu Magnificat oraz papieskie błogosławieństwo. Miejmy nadzieję, że te modlitwy zostaną wysłuchane, i że spotkanie przyczyni się do poprawy sytuacji. 

 

Niestety jednak o homoseksualnej pajęczynie, głównym grzechu i źródle skandali, mowy nie było, ale Niebo – co oczywiste – może zainterweniować również i w tej sprawie.

 

Świeccy nie są jednak w stanie dłużej spokojnie obserwować tego zagłuszania faktów, unikania nazywania po imieniu wniosków dotyczących homo-mafii – dlatego wyszli na ulice w Rzymie, dlatego portal PCh24.pl opublikował wszystkie listy arcybiskupa Vigano, dlatego też sprawy w swoje ręce wzięli watykaniści nieobawiający się represji za łamanie politycznej poprawności na konferencjach prasowych.

 

To oni pytali kardynała Cupicha – wyznaczonego przez papieża do zorganizowania i prowadzenia tego watykańskiego spotkania – o związki między kryzysem w Kościele a plagą homoseksualizmu. Duchowny oczywiście stanowczo zaprzeczał, nie widział również potrzeby wypowiadania się na temat instrukcji Benedykta XVI, która zakazywała przyjmowania do seminariów mężczyzn wykazujących tendencje homoseksualne.

 

Ale czemu się dziwić, skoro kardynał Blase Cupich, wyznaczony przez papieża Franciszka w 2014 roku na pasterza diecezji Chicago, w jednym z wywiadów przyznawał, że w jego diecezji „nie prowadzi się polityki odmawiania sakramentów czy pogrzebów ludziom żyjącym w jawnych związkach homoseksualnych”. Biskup ów od dłuższego czasu oskarżany jest o przychylność wobec „lawendowej mafii” w Kościele – w jednym przypadku posunął się nawet do skierowania na badania psychiatryczne kapłana, który spalił tęczową flagę.

 

Innymi spośród organizatorów spotkania byli kardynał Marx – zatrudniający w swej diecezji homoseksualistów, oraz kardynał Tagle – który nie miał nic przeciwko temu, by w dokumencie końcowym synodu biskupów znalazł się paragraf o „osobach LGBT”, które uznał za „mile widziane w Kościele”. 

 

Podczas jednej z watykańskich konferencji prasowych inny organizator spotkania, arcybiskup archidiecezji maltańskiej Charles Scicluna, powiedział, że aktywny homoseksualizm w seminariach „nie ma nic wspólnego z wykorzystaniem seksualnym nieletnich”, a podczas wszystkich wypowiedzi unikał terminu „homoseksualizm” i zastępował je określeniem: „niewłaściwe postępowanie”. Arcybiskup Scicluna dwa lata temu stanowczo odciął się od oświadczenia świeckich katolików z Malty, którzy wykupili w prasie ogłoszenie sprzeciwiając się legalizacji „homo-małżeństw” w ich kraju.

 

Polska i antykatolickie ustawki

Ale na Malcie antychrześcijańska rewolucja już zwyciężyła, w Polsce zaś ostatnie bastiony katolicyzmu jeszcze się bronią. Dlatego też watykański szczyt planowano wykorzystać do partykularnych celów również nad Wisłą. Z tego właśnie powodu byliśmy świadkami dwóch spektakularnych ustawek.

 

Pierwszą z nich było rzecz jasna spotkanie skrajnie antyklerykalnej posłanki z Ojcem Świętym, komentowane w polskich mediach z taką co najmniej mocą, jakby pani poseł sama została papieżem. Usłużne organy prasowe, telewizyjne i internetowe z lubością komentowały listę nazwisk polskich biskupów, mających mieć związek z ukrywaniem nadużyć – mimo iż wyroki sądów w bardzo wielu z opisywanych przez autorów raportu sprawach nie zapadły.

 

Drugą odsłoną medialnej nawalanki w polski Kościół, również zorganizowaną zupełnie przypadkowo w przeddzień rozpoczęcia spotkania w Watykanie, było powalenie pomnika księdza Jankowskiego w Gdańsku. Obraz upadającego pomnika kapłana, nagrany profesjonalnym sprzętem przez dziennikarza pojawiającego się w mediach tylko po to by przypomnieć, że tworzy film o nadużyciach wśród kleru, miał stać się symbolem rozpoczęcia ostatecznego etapu rozwiązania kwestii katolickiej w Polsce. Tak też, z nieskrywaną euforią, przedstawiali go lewicowi komentatorzy.

 

Wszystko po to, by móc zrealizować w Polsce scenariusz irlandzki, gdzie kraj do niedawna arcykatolicki przemieniono w duchową pustynię, niestety – przy walnym współudziale kleru. A ów scenariusz nad Wisłą wcale nie jest niemożliwy, przeciwnie – jeśli nie dojdzie do uświadomienia sobie przez biskupów realnego zagrożenia, nie stojącego już u bram ale czyhającego wewnątrz, możemy stać się kolejną zdobyczą antykatolickiej rewolucji.

 

To jednak nie koniec

Ale nie musi tak się stać, bo Kościół nie jest zwykła instytucją poddającą się wyłącznie prawom socjologicznym, które w podobnych społeczeństwach muszą przebiegać podobnie. Kościół jest Owczarnią Chrystusa i zawsze może liczyć na Jego wsparcie.

 

Musimy jednak o to wsparcie prosić i odpowiadać na nie poprzez oczekiwane przez Chrystusa czyny – zarówno w życiu indywidualnym, zbiorowym, jak i w zarządzaniu Kościołem. Pan bowiem wielokrotnie w historii dopuszczał już wielkie kryzysy, ale pozwalał wiernym sobie wyprowadzić Kościół z ogromnych tarapatów. Tak też może być i tym razem.

 

Największym sukcesem wrogów Kościoła będzie odebranie nam nadziei – a przyznają Państwo, że w dobie skandali seksualnych i faktów opisywanych również i w tym tekście, nie jest o to trudno. Zdajmy więc sobie sprawę, że działanie rewolucji – istniejącej zarówno poza Kościołem jak i w jego wnętrzu – ma na celu właśnie wywołanie w nas poczucia beznadziei i zachwiania naszej Wiary.

 

Ale nasza Wiara jest święta i nie pozwolimy jej sobie odebrać. Skandale i nadużycia, zarówno te związane z pedofilią wobec dziewczynek jak i te znacznie częstsze, związane z pedofilią homoseksualną, zarówno nadużycia w seminariach jak i inne ohydne grzechy niektórych kapłanów nie mogą przesłonić nam Chrystusa – Boga, który obiecał że nigdy nie opuści swego Kościoła.

 

Na obrazie, którego wygląd Chrystus podyktował siostrze Faustynie, mowa jest właśnie o nadziei: biorącej się z zaufania do Niego. Czytając napis „Jezu, ufam Tobie” patrzymy na obraz przedstawiający Boskiego Zbawiciela na tle całkowitej czerni. To obraz na nasze czasy – liczy się bowiem tylko nasze zaufanie do Niego, zwłaszcza wtedy, gdy wszystko inne wydaje się być spowite ciemnością.

 

 

 

Krystian Kratiuk

 

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 105 295 zł cel: 300 000 zł
35%
wybierz kwotę:
Wspieram