15 maja 2019

Kto może stać się największym wrogiem Konfederacji?

(FOT.Maciek Markowski/FORUM)

Konfederacja ma licznych wrogów i jest medialnie atakowana z wielu stron. Trzeba jednak przyznać, że także liderzy komitetu robią sporo, by wzbudzić u części Polaków sceptycyzm lub przynajmniej podejrzliwość. Wzbudzanie sensacji daje pewne profity – dużo mówi się o nowej sile w polskiej polityce. Problem w tym, że niewyjaśniania aura agenturalności i radykalizm tandetnych sloganów może obrócić się przeciw antysystemowej koalicji, a nawet przeciw Ojczyźnie.

 

Ciężko uznać za poważne argumenty ataki mediów „dobrej zmiany” na lidera listy Konfederacja w Warszawie, Krzysztofa Bosaka, które dotyczą faktu pracy jego brata w firmie należącej do rosyjskiego oligarchy. Jeśli bowiem istnienie owej firmy jest złe, to dlaczego przez 3,5 rządów „dobrej zmiany” nikt z tym niczego nie zrobił?

Wesprzyj nas już teraz!

 

Bardziej problematyczny jest inny fakt dostrzeżony przez serwisy powiązane z władzą: start z list Konfederacji Liliji Moshechkovej (KORWiN). Kobieta nie tylko popierała pomysł wjazdu do Polski gangu motocyklowego Nocne Wilki, ale również – jak podają media – broniła istnienia w naszym kraju… sowieckich pomników. Czyniła to w… rosyjskiej telewizji. Jednoznaczne wyjaśnienie poglądów kandydatki i jej obecności na listach powinno interesować nie tylko potencjalnego wyborcę Konfederacji, ale i sam komitet. Część wyborców może oczywiście uznać, że kandydatka startująca z odległego miejsca i niemająca większych szans na uzyskanie mandatu nie stanowi problemu. Do części trafi pewnie pragmatyczne wyjaśnienie znalezienia się Moshechkovej wśród kandydatów, jakie przez pewien czas widniało na Twitterze Krzysztofa Bosaka – na listach muszą zostać zachowane parytety płci, co dla niektórych komitetów może stanowić trudności. Jednak takie tłumaczenie może nie przekonać wszystkich, szczególnie, że na Moshechkovej nie kończy się lista wschodnich kontrowersji, które nie zostały przez Konfederację wyjaśnione w wystarczającym stopniu.

 

10 maja 2019 roku, w trakcie marszu w skądinąd istotnej i słusznie podnoszonej przez Konfederację sprawie ustawy 447, ze sceny został pochwalony za swoją aktywność twórca portalu eMisjaTV – medium, w którym pojawiają się treści jawnie prorosyjskie oraz tezy mocno kontrowersyjne. To właśnie tam został wypromowany Aleksander Jabłonowski / Wojciech Olszański. A to nie koniec.

 

Chociaż każdy (nawet średnio zorientowany w polskiej polityce) wyborca wie, że media stanowiące zaplecze Prawa i Sprawiedliwości lubują się w rzucaniu cienia agenturalnych podejrzeń na politycznych przeciwników, to dawanie argumentów dla takiej narracji jest co najmniej nieodpowiedzialne. Tymczasem niektórzy politycy Konfederacji postanowili uczynić takie oskarżenia bardziej prawdopodobnymi i… udzielili wywiadu prorosyjskiemu „Sputnikowi”. To paliwo dla tropicieli „ruskich agentów”, szczególnie, że niektóre rozmowy z liderami Konfederacji prowadził podejrzewany o działalność szpiegowską Leonid Swiridow (pod koniec roku 2015 cofnięto mu zezwolenie na pobyt w Polsce).

 

W sprawie tych – niezbyt mocnych, ale jednak dość licznych – kontrowersji prawicowy wyborca ma prawo oczekiwać wyjaśnień. Jeśli nie przedstawią ich politycy Konfederacji, to możemy spodziewać się, że w ostatnich dniach kampanii zrobią to za nich media „dobrej zmiany”. Jest scenariuszem więcej niż prawdopodobnym, że w przedwyborczy piątek w godzinach wieczornych znajdujący się w rękach ludzi władzy ogólnopolski serwis informacyjny poinformuje miliony ludzi o jakiejś „ciekawostce” dotyczącej „koalicji propolskiej”. I nie ważne, że ów „mocny” temat może okazać się „kapiszonem” lub odgrzewanym kotletem. Na wyjaśnienia czy procesy będzie za późno, gdyż po kilku godzinach zapadnie głucha cisza wyborcza.

 

A przecież tematów kłopotliwych dla Konfederacji jest więcej – „kwestia rosyjska” to nie wszystko. Janusz Korwin-Mikke dba o regularne dostarczanie mediom tematów kompromitujących nie tylko jego samego, ale także współpracujących z nim środowisk. A niestety także i w tej sprawie brakuje przynajmniej jednoznacznego podkreślenia, że pewne wypowiedzi to li tylko prywatne poglądy lidera partii KORWiN.

 

Ryzyko politycznej kompromitacji Konfederacji związane jest także z faktem, że owa antysystemowa koalicja postanowiła oprzeć sporą część swojego przekazu na emocjach, o czym powiedział wprost Sławomir Mentzen. Mają być to – zgodnie ze słowami wiceprezesa partii KORWiN – emocje, jakie trafiają do wyborcy. Strategia może okazać się skuteczna, jednak przesadna prostota (czy wręcz prostactwo) przekazu budzi odrazę, bowiem na przedstawioną przez Mentzena „Piątkę Konfederacji” składa się m.in. slogan „nie chcemy Żydów”. O ile sprzeciw dla roszczeń majątkowych brzmi rozsądnie i odwołuje się do realnych zagadnień, o tyle hasło „nie chcemy Żydów” niesie ze sobą fatalne skojarzenia, co rodzi dwojakie skutki. Po pierwsze: może zostać wykorzystane przez politycznych konkurentów Konfederacji do skompromitowania komitetu (a nawet wszystkich sprzeciwiających się roszczeniom). Po drugie: wiąże się z ryzykiem wytworzenia w polskim społeczeństwie negatywnych postaw wobec narodu żydowskiego, postaw, których dziś – poza marginesem – nie ma i nikt normalny nie chce, aby kiedykolwiek zaistniały. Mentzen słusznie zauważył, że bez emocji ciężko w Polsce o sukces polityczny. Problem w tym, że gra na emocjach wiąże się z określonym niebezpieczeństwem.

 

Na finiszu kampanii wyborczej Konfederacja ma więc przed sobą – jeśli chce osiągnąć sukces – kilka wyzwań. Z jednej strony komitet powinien wyjaśnić prawicowemu wyborcy, tak by ten nie mógł mieć wątpliwości, sprawy związane z Rosją, co rozbroiłoby polityczne bomby i zminimalizowało ryzyko zaskoczenia „koalicji propolskiej” przed media „dobrej zmiany” w trakcie ostatnich godzin kampanii wyborczej. Z drugiej natomiast środowiska deklarujące się jako miłujące Polskę powinny opanować emocje i wziąć odpowiedzialność za swój język. Wszak żaden patriota nie chce, aby mówienie o „polskich antysemitach” było zarzutem prawdziwym – szczególnie dziś, w trakcie napięć z Izraelem. Nawet jeśli, a może szczególnie dlatego, że Konfederacja jako jedyna nie boi się o prawdziwych powodach tych napięć mówić głośno i wyraźnie. 

 

 

Michał Wałach

 

  

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie