31 stycznia 2020

Czy Japonia może zostać nawrócona? Prof. Jakub Polit dla PCh24

(Kadr z filmu „Milczenie” (fot. materiały prasowe))

W XIX wieku, kiedy w Japonii zakończyła się era izolacjonizmu przybywający tam Europejczycy nie szukali chrześcijan i było dla nich ogromnym szokiem, kiedy się okazało, że w tym kraju chrześcijanie jednak są. W pewnym momencie okazało się, że do Europejczyków podchodzą jacyś ludzie, którzy pytają ich czy mają figurę Matki Bożej, albo czy są posłuszni wobec Ojca Świętego w Rzymie. Chodziły też pogłoski, że była spora część chrześcijan w Japonii, którzy nie uwierzyli w przybycie Europejczyków i nadal czekali w ukryciu na jakiś inny, bardziej przekonujący znak do wyjścia z podziemia – mówi w rozmowie z PCh24.pl prof. Jakub Polit.

 

Przez ponad 250 lat chrześcijanie w Japonii byli wyszydzani i mordowani. W połowie XIX wieku era prześladowań wyznawców Chrystusa w „kraju kwitnącej wiśni” zakończyła się. Czym było to spowodowane? Dlaczego chrześcijanie przestali być wrogami numer jeden?

Wesprzyj nas już teraz!

Stało się to z co najmniej dwóch powodów. Po pierwsze: Japonia była niemal totalnie odizolowana od świata i nie docierały do niej żadne nowe idee z zewnątrz. Uznano więc, że chrześcijanie zostali wyeliminowani bądź przynajmniej spacyfikowani. Po drugie: w pewnym momencie władza czuła się niezagrożona.

 

Przekonanie władzy o usunięciu z Japonii wyznawców Chrystusa było jednak błędne.

 

Pozwolę sobie na ciekawe, w mojej ocenie porównanie: Kiedy w drugiej połowie XV wieku do Indii przybyli Portugalczycy Vasco da Gama usłyszał pytanie „Po jakiego diabła do nas przypłynęliście?”. Żeglarz odpowiedział: „Przybyliśmy, aby szukać chrześcijan”.

 

W XIX wieku, kiedy w Japonii zakończyła się era izolacjonizmu przybywający tam Europejczycy nie szukali chrześcijan i było dla nich ogromnym szokiem, kiedy się okazało, że w tym kraju chrześcijanie jednak są. W pewnym momencie okazało się, że do Europejczyków podchodzą jacyś ludzie, którzy pytają ich czy mają figurę Matki Bożej, czy są posłuszni wobec Ojca Świętego w Rzymie i tak dalej.

 

Chodziły też pogłoski, że była spora część chrześcijan w Japonii, którzy nie uwierzyli w przybycie Europejczyków i nadal czekali w ukryciu na jakiś inny, bardziej przekonujący znak do wyjścia z podziemia.

 

Jak japońscy chrześcijanie reagowali na koniec izolacjonizmu? Czy znane są ich relacje jak reagowali oni na przykład na odprawienie przez księży Mszy Świętej?

Z jednej strony pozwolono na funkcjonowanie obcych placówek dyplomatycznych m.in. francuskiej. Pamiętać należy, że była to Francja Drugiego Cesarstwa, uważana za kraj przyjazny chrześcijanom. Zresztą sam Napoleon III uważał, że jest sukcesorem uprawnień datujących się od czasów Walezjuszy, czyli że jest protektorem katolików na enigmatycznie rozumianym Wschodzie, a więc także w Japonii. Dzięki podejmowanych przez Francuzów działaniom japońscy chrześcijanie zaczęli wychodzić z podziemia.

 

Istniało jednak ogromne niebezpieczeństwo z tym związane, ponieważ zarządzenia antychrześcijańskie nie zostały zniesione. Mimo że chrześcijan w XIX-wiecznej Japonii raczej nie mordowano, to dalej nawrócenie na chrześcijaństwo uważano za zbrodnię stanu. Powstał więc swego czasu osobliwy klincz. Elity japońskie postanowiły więc przeprowadzić rewolucję mentalną i wyruszyły wielkim poselstwem do Stanów Zjednoczonych i Europy.

 

Na Zachodzie często pytano ich właśnie o traktowanie chrześcijan w Japonii. W pewnym momencie zorientowali się, że prześladowanie chrześcijan jest złą reklamą dla ich kraju. I tak oto w roku 1873 zarządzenia antychrześcijańskie w zasadzie zostały odwołane. Mówię w zasadzie, ponieważ nie sposób odpowiedzieć na pytanie, jak pogodzić chrześcijaństwo z czcią oddawaną cesarzowi i czym ta cześć jest. Czy jest to cześć dla urzędu, czy jest to cześć dla systemu monarchicznego, czy może jest to kult o charakterze religijnym. Wyjaśniło się to dopiero w roku 1945.

 

Była jeszcze jedna sprawa. Nastąpił szalony pęd modernizacji Japonii. Pojawiły się skrajne pomysły, na przykład takie, żeby porzucić język japoński i wprowadzić język angielski, bo w ten sposób kraj stanie się nowoczesny. Chciano też porzucić znaki chińskie i wprowadzić alfabet łaciński. Chciano zrezygnować z ryżu i zajadać się chlebem nie dlatego że jest smaczniejszy, tylko dlatego, że ludzie cywilizowani żywią się chlebem. W pewnym momencie pojawił się również pomysł, żeby przyjąć chrześcijaństwo i uczynić je religią państwową.

 

Dlaczego ten ostatni postulat nie został zrealizowany?

Z bardzo smutnego powodu. Japońskie elity podróżujące po świecie przekonały się, że elity państw zachodnich przestały być tak naprawdę chrześcijańskie i że w gruncie rzeczy modne jest wśród zachodnich intelektualistów wyszydzanie wierzących w Chrystusa, a już zwłaszcza z papistów, jako ludzi „niewłaściwie zakręconych”.

 

Co prawda mimo to niektórzy z przebywających na Zachodzie przedstawicieli japońskich elit przyjęli chrześcijaństwo, ale bardzo szybko zorientowali się, że w świecie mogą funkcjonować bez niego. Natomiast jeśli ktoś powie, że został chrześcijaninem z przekonania, no to patrzono na niego w gruncie rzeczy jak na dziwaka.

 

Japończycy doszli więc do wniosku, że w takim razie chrześcijaństwo jest im niepotrzebne.

 

Czy mimo tej haniebnej sytuacji chrześcijaństwo w drugiej połowie XIX wieku i później miało szansę rozwijać się w Japonii?

Rozwijało się w tym sensie, że wyszło z podziemia. Chrześcijanie mogli jawnie się modlić, pojawiły się parafie, Japończycy byli wyświęcani na księży a nawet biskupów.

 

Papież Pius IX beatyfikował i kanonizował pierwszych japońskich męczenników, m.in. świętego Pawła Miki i jego towarzyszy. Szkoda, że nie nastąpiło to wcześniej, chociaż nie wiadomo czy przy hermetyczności świata japońskiego byłoby to w ogóle możliwe. Informacja, że japońscy męczennicy są kanonizowani, że oddaje się im cześć w całym chrześcijańskim świecie mogłaby mieć spore znaczenie dla japońskiego Kościoła podziemnego.

 

Pod wyżej wymienionymi względami Kościół w Japonii rzeczywiście się rozwijał. Nie sposób jednak nie odnieść wrażenia, że najlepsza chwila na chrystianizację Japonii przeminęła razem z XVI wiekiem. W drugiej połowie XIX wieku stworzono w Japonii państwo scentralizowane i okazało się, że można małpować Europę bez chrześcijaństwa. Za zwornik przyjęto wówczas kult cesarza. Wprowadzono na przykład obowiązek oddawania pokłonu portretowi cesarza Meiji podczas recytowania jego dzieła „O wychowaniu”. Byli chrześcijanie, którzy odmawiali tego gestu, za co z miejsca byli wyrzucani z pracy.

 

Pojawili się też misjonarze Europejczycy, którzy twierdzili, że można, a nawet należy takie pokłony oddawać nie tyle na cześć samego cesarza, co na cześć wzniosłej literatury moralnej, jakim było przywołane dzieło.

 

Tak więc najlepszy moment na chrystianizację Japonii przeminął i nawrócenia najważniejszych japońskich osobistości, a nawet przedstawicieli rodziny cesarskiej nie robiły na nikim większego wrażenia. Inaczej mówiąc: wszystko jedno czy były one prawdziwe czy były to szalone pogłoski. Najlepiej oddaje to osobisty dramat cesarza Hirohito, dziadka obecnie panującego cesarza, który ponoć rozważał nawrócenie na chrześcijaństwo. Nawet gdyby tak się stało, to czy miałoby to jakieś znaczenie przełomowe? Dla duszy Hirohito niewątpliwie tak. A dla świata? Być może byłby to jakiś news, ale czy wstrząsnęło by to Japonią, tak jak Polską w 966 roku wstrząsnął chrzest przyjęty przez Mieszka I?

 

Kim jest dla Japończyków cesarz? Bogiem? Urzędnikiem? Panem Życia i Śmierci?

Konstytucja Japonii powiada, że cesarz jest głównym źródłem władzy w państwie i w zasadzie wszystko, co się dzieje w państwie dzieje się przez niego. Istnieje natomiast przepaść między zapisami konstytucji a praktyką polityczną.

 

Gdyby Pan poczytał na przykład osobliwą Konstytucję Wielkiej Brytanii, bo ten kraj wbrew powszechnej opinii ma Konstytucję, tylko nie w formie książeczki, ale biblioteki, to dowiedziałby się Pan, że główną władzę w państwie sprawuje Królowa, że to ona mianuje na urząd premiera kogo chce, że jest naczelnym wodzem armii etc. Brytyjska rzeczywistość polityczna jest jednak zupełnie inna.

 

Czy cesarz jest dla Japończyków bogiem? Najpierw należałoby rozstrzygnąć samo pojęcie bóstwa. Nie na darmo, o czym już wspominałem, pierwsi misjonarze zestawiali religię japońską z religią starożytnych Rzymian, zwłaszcza z tą „prawdziwą” religią starożytnych Rzymian, zanim została ona podciągnięta do wzorca starożytnych Greków.

 

Cóż mogę powiedzieć – był to ogromny problem zwłaszcza dla chrześcijan, którzy nie wiedzieli, jak się do tego ustosunkować. W roku 1921 następca tronu Hirohito był przedstawiony papieżowi Benedyktowi XV i wówczas wyszła sprawa boskości cesarza. Hirohito powiedział wówczas, że w gruncie rzeczy wiadomo, że w sensie europejskim jest to nonsens, ale nie można tego zdementować, żeby nie urazić prostego ludu japońskiego.

 

Czyli już wtedy mieliśmy ekumenizm pełną parą?

Nie, proszę Pana. Benedykt XV był człowiekiem starej daty i jako plan minimum postawił sobie za zadanie nie zaszkodzić chrześcijanom w Japonii. Dlatego zaakceptował tę figurę retoryczną.

 

Papież liczył ponadto, że tego typu gestami uda mu się dotrzeć z Dobrą Nowiną do członków cesarskiej rodziny i nawrócić ich na chrześcijaństwo. Problem okazał się bardziej skomplikowany, gdy ludzie z otoczenia Hirohito zapytali czy cesarz-chrześcijanin mógłby dokonywać szintoistycznych rytów.

 

Tutaj należy zadać pytanie: kim tak naprawdę jest władca? Jak doskonale wiadomo nie istnieje ktoś taki jak król świecki, bo jeżeli ktoś tytułuje się królem świeckim, jak ma to miejsce chociażby w Skandynawii, to nie jest to król tylko pajac, który najprawdopodobniej sam nie wierzy w to, że jest królem. Szwedzi przynajmniej są konsekwentni i zakazano tam odbywania koronacji, bo to na pewno nie jest uroczystość świecka.

 

W Japonii z kolei jest zgoła inaczej. Podczas intronizacji, bo na pewno nie koronacji, ma miejsce szereg rytualnych czynności.

 

Dlaczego intronizacji a nie koronacji?

Ponieważ władca Japonii nie posiada diademu. Zamiast tego ma trzy rodzaje nakryć głowy i innych insygniów. Powstaje więc pytanie: czy chrześcijanin może brać w takim czymś udział i co właściwie to wszystko by dla niego znaczyło. Odpowiedź nie jest prosta.

 

Różne osoby z rodziny cesarskiej podejrzewano, bo nigdy to nie było oficjalnie ogłoszone, o konwersję na chrześcijaństwo, ale zawsze albo dotyczyło to tzw. dalszej rodziny, albo dotyczyło to cesarzowych – ale nie panujących władczyń – albo cesarskich małżonek.

 

Dobrym przykładem jest cesarzowa Michiko, która abdykowała 30 kwietnia 2019 roku wraz ze swoim mężem. Warto zwrócić uwagę, że jest ona wychowanką szkoły Najświętszego Serca Pana Jezusa. Kiedy jeszcze była panną to reprezentowała swoją uczelnię na zjazdach szkół chrześcijańskich w Europie. Czy jednak sama była chrześcijanką? Tego pytania się w Japonii oficjalnie nie zadaje.

 

Przeszkodą dla chrześcijaństwa w Japonii jest to, co podobnie zresztą jak na Zachodzie jest przeszkodą w ogóle dla religii, czyli coraz większa obojętność.

 

Kiedyś czytałem na jednym z orientalnych portali, że jeden z cesarzy powiedział otwarcie, że nawrócił się na chrześcijaństwo. Japońskie media miały wytłumaczyć ludowi, że to tak naprawdę nic nie znaczy, ponieważ cesarz jest bogiem i może mówić, i nawracać się na co chce…

Do takiej sytuacji nigdy nie doszło, ponieważ żaden cesarz, nawet jeśli nawrócił się na chrześcijaństwo, głośno tego nie powiedział i nikt go o to nie pytał.

 

Ale czy były tego typu pogłoski?

Jak najbardziej. Pogłoski powtarzały się regularnie w różnych okresach i dotyczyły co najmniej dwóch władców i co najmniej jednej cesarzowej.

 

Zacznijmy od Hirohito – najbardziej znanego władcy Japonii. Twierdzono, że jego matka, ale dowody w tej sprawie są pośrednie i nieprzekonujące, była chrześcijanką. Oczywiście miała się nią stać długo po urodzinach Hirohito i po śmierci swojego męża cesarza Taisho, który zmarł w roku 1926. Wydaje się jednak, że te rzekome dowody to po prostu wielka życzliwość dla misjonarzy.

 

Jeśli zaś chodzi o samego Hirohito to za jego nawróceniem przemawiać miały wydarzenia z czasów okupacji amerykańskiej. Wtedy to na skutek, że tak powiem, powodów osobistych, m.in. wstrząsu spowodowanego klęską w czasie wojny a następnie egzekucją znacznej części ministrów cesarskich jako zbrodniarzy wojennych cesarz miał zainteresować się nawróceniem.

 

Kolejne pogłoski dotyczyły następcy Hirohito – cesarza Akihito. Jego stosunki z człowiekiem głęboko, aczkolwiek specyficznie religijnym, jakim był amerykański wielkorządca gen. MacArthur były co najmniej skomplikowane. Faktem jest, że Akihito był pod opieką amerykańskiej wychowawczyni – protestantki wywodzącej się z grupy kwakrów – osoby głęboko religijnej.

 

Nawet jeśli jednak tak się stało, to nigdy jednak oficjalnie nie ogłoszono nawrócenia na chrześcijaństwo ani Hirohito ani Akihito.

 

Dlaczego?

Zazwyczaj podaje się dwa powody negatywnej decyzji japońskich władców. Pierwszy jest taki, że gdyby cesarz to uczynił, to ogłoszono by, że uczynił to ze strachu i że jest to rekord kolaboracyjnego upodlenia. Wychwalał demokrację, wychwalał okupację, teraz wychwala chrześcijaństwo.

 

Drugi powód jest taki, że pozycja tronu z racji przegranej wojny była mocno zachwiana. Gdyby tron objął cesarz konwertyta, to wstrząs mógł być za wielki dla samej instytucji japońskiej monarchii.

 

Wiadomo, że Hirohito wymieniał korespondencję z papieżem Piusem XII, co dawało paliwo to tworzenia kolejnych szalonych pogłosek na jego temat. Wiadomo, że odwiedził Nagasaki – centrum japońskiego chrześcijaństwa i jednocześnie miasto zniszczone atakiem nuklearnym. Wiadomo, że na spotkaniach z chrześcijańską nauczycielką swojego syna proponował, żeby się wspólnie pomodlili, ale czy się nawrócił? Tego nie wiemy. Raczej nie.

 

A co wiemy, Panie profesorze?

Hirohito miał dwóch synów – Akihito, który niedawno abdykował i księcia Masahito. Co do tego drugiego są pewne dowody, ale niestety nie rozstrzygające, że podczas swojego pobytu za granicą został chrześcijaninem i regularnie praktykował. W Japonii jednak nigdy nie ogłoszono tego ex cathedra.

 

Na szczęście, bądź na nieszczęście dla systemu w Japonii religia jest zepchnięta na drugi plan, zupełnie inaczej niż np. w brytyjskiej rodzinie królewskiej. Tam jest jasne, że nawracając się na katolicyzm jednocześnie pozbawia się praw do tronu, co zresztą jest dość zabawne, ponieważ trwają dyskusje na temat tego czy ateista może być głową Kościoła anglikańskiego. Biorąc jednak pod uwagę to, czym jest współczesny protestantyzm coraz częściej można usłyszeć odpowiedź: „A czemu właściwie nie?”.

 

Pewne jest również to, że cesarz Akihito ożenił się bez wątpienia z chrześcijanką, mimo że próbuje się to zdezawuować.

 

Co ma Pan na myśli?

W 1959 roku Akihito ożenił się z osobą pochodzącą z ludu. Przyszła cesarzowa Michiko wprawdzie pochodziła z bardzo bogatej rodziny, ale była to rodzina bez tytułów arystokratycznych, a w dodatku rodzina, o zgrozo, chrześcijańska. Był to pierwszy taki przypadek w historii Japonii.

 

Roztrząsano w parlamencie jak to jest możliwe, ale wówczas przedstawiciel Agencji Dworu Cesarskiego powiedział, że nie ma problemu, bo mimo że jej rodzice są chrześcijanami, to Michiko nie została ochrzczona, co zamyka sprawę.

 

Jest jednak czymś absolutnie nieprawdopodobnym, że chrześcijańscy rodzice w latach trzydziestych, kiedy przyszła cesarzowa przyszła na świat, nie ochrzcili córki. Dlaczego mieli tego nie zrobić? Czyżby już wtedy liczyli, że zostanie narzeczoną następcy tronu? Rzecz zupełnie nieprawdopodobna w tamtejszych realiach!

 

O jej przynależności do wyznawców Chrystusa świadczy wiele dowodów pośrednich np. audiencja u Jana Pawła II, kiedy cesarzowa klęka i całuje go w pierścień, czyli wykonuje gest, przed którym papież Franciszek ostatnio się wzdragał ze względów higienicznych.

 

Ponadto Michiko zapytana, jakie jest najważniejsze wydarzenie w dziejach Japonii odpowiedziała bez wahania: Przybycie Ojca Świętego do naszego kraju.

 

Czy możemy w związku z tym podejrzewać, że cesarzowa nawróciła swojego męża – cesarza Akihito?

Nawet jeśli tak się stało, to powtarzam: takich pytań nikt w Japonii nie zadaje. Dramat polega na tym, że nawet jeśli cesarz (były cesarz!) Akihito stał się chrześcijaninem, to na nikim nie zrobiłoby to większego wrażenia. Na pewno byłby to ogromny kłopot dla japońskiego rządu, dla agencji dworu, ale nic poza tym.

 

Ale przecież obecny rząd japoński łamie tematy tabu. Jakiś czas temu przegłosowano przecież ustawę, że japońskie siły zbrojne mogą brać udział w misjach zagranicznych, co wywołało bijatykę w tamtejszym parlamencie, ponieważ oznacza to zmianę obowiązującego od ponad 50 lat zakazu…

To nie są żadne tematy tabu, tylko kwestie politycznie drażliwe. Tematem tabu jest np. próba odpowiedzi na pytanie czy Japonia dopuściła się agresji w II Wojnie Światowej albo czy w świątyni Yasukuni oddaje się cześć wojennym zbrodniarzom.

 

To o czym Pan mówi, to polityczne gesty, które mogą być opłacalne albo nieopłacalne.

 

Jak Pana zdaniem zareagowałby japoński rząd, gdyby przyszły cesarz Naruhito powiedział: „Jestem katolikiem”?

Byłby to dla nich na pewno problem. Przede wszystkim dlatego, że znaczna część polityków tzw. klasy dyskutującej postawiałaby na porządku dziennym pytania: kim jest cesarz, czym jest monarchia i czym jest państwo?

 

Obecna Konstytucja Japonii nigdzie nie mówi jasno, że cesarz jest głową państwa. Można nawet wywnioskować, przy odrobinie złej woli, że w gruncie rzeczy tak nie jest. Jest tam wprawdzie napisane, że cesarz jest symbolem państwa i jedności narodu, ale powstały na przykład takie problemy, czy cesarz ma prawo przyjmować listy uwierzytelniające od ambasadorów (a przyjmuje…), skoro w gruncie rzeczy głową państwa w sensie technicznym nie jest.

 

Na pewno zastanawiano by się, czy cesarz-chrześcijanin mógłby dokonywać wszystkich obrzędów szintoizmu. I tak mamy problem, to w czyim robi to imieniu? Czy są to uroczystości państwowe czy też jego prywatna działalność?

 

Ale dlaczego jest to aż tak ważne? Przecież można odnieść wrażenie, że Japonia w zasadzie jest państwem świeckim…

Szwecja też jest państwem świeckim, ale tamtejszy król jest głową lokalnego kościoła. Wprawdzie kościół ten ogranicza się do pobierania podatków, ale wyobraźmy sobie, że w Szwecji królem zostaje katolik albo monarcha nawraca się na katolicyzm. Czy wówczas byłby jednocześnie głową kościoła luterańskiego czy też musiałby go zastąpić w tej roli jakiś państwowy urzędnik? Czy katolicki król Szwecji nadal mianowałby biskupki, arcybiskupki i pastorki? System w Szwecji woli nie stawiać czoła takim pytaniom. System japoński także nie. Jeżeli cesarz jest katolikiem to powinien to zachować dla siebie. Jeżeli nie wierzy w obrzędy szintoistyczne to niech nie wierzy, ale niech o tym głośno nie mówi.

 

Proszę sobie wyobrazić, że 1 stycznia 1946 roku na polecenie gen. McArthura cesarz Hirohito powiedział, że niesłusznie jest uważany za boga. „Jestem człowiekiem jak każdy z was”, tłumaczył. Jak to zinterpretowano? Zagorzali japońscy tradycjonaliści powiedzieli, że po pierwsze – cesarz nigdy nie powiedział, że nie jest potomkiem bogów, tylko że osobiście nim nie jest. Po drugie – cesarz może się mylić, bo to tylko jego prywatna opinia.

 

Myśli Pan, że są jeszcze szanse na nawrócenie Japonii? Co Pana zdaniem mogą zrobić w tej sprawie hierarchowie? Co może zrobić Kościół?

Na pewno należy robić coś innego niż obecnie. Trzeba odejść od mówienia ludziom pustych sloganów w stylu: „W zasadzie wszyscy wierzymy w tego samego Boga, więc nie musisz być chrześcijaninem, żeby zostać zbawionym. Dlatego nie przychodź do mnie z prośbą o chrzest, bo nie dość że nie jestem godzien ci go udzielać, to w dodatku wygląda na to, że zrobiłem coś niewłaściwego, że cię nawróciłem”.

 

Tak postępuje wielu kapłanów i hierarchów wobec muzułmanów, którzy chcą się nawrócić we Francji i w związku z tym podążają do kościołów. Znane są dziesiątki relacji wystraszonych księży, którzy pytają ich „Dlaczego nie odpowiada wam prorok Mahomet, który był wspaniałym człowiekiem? A w ogóle wasze pomysły mogą zaszkodzić dialogowi ekumenicznemu…”.

 

To samo jest w Japonii.

 

Co jednak będzie dalej? Tego nie wiem. Fortuna jest zmienną a Bóg jest Miłością. W wieku XVI były obiecujące perspektywy dla chrześcijaństwa w Japonii, a wszystko skończyło się prześladowaniami, pogromami, apostazją i zejściem na kilkaset lat do podziemia.

 

W latach 20. XX wieku były niezłe perspektywy dla chrześcijaństwa w Chinach, ale pojawili się komuniści… Nigdy jednak nie można wykluczyć, że w ciągu dnia, godziny czy nawet minuty wszystko się diametralnie nie zmieni i Niepokalane Serce Maryi ostatecznie zatriumfuje.

 

Wydaje się, że najlepszym rozwiązaniem byłoby trzymanie się słów z Pisma Świętego abyśmy byli zimni bądź gorący, ale nigdy letni. Jeśli uznamy, że zbawienie Japonii to nie nasz interes, a jedynym co nas łączy to ochrona krajobrazu i środowiska naturalnego. to daleko nie zajedziemy, zwłaszcza że Japończycy jako jedyni obok Norwegów zabijają „dla celów naukowych”  wieloryby, a to bardzo obniżyło ich notowania w oczach papieża Franciszka.

 

Bóg zapłać za rozmowę.

Tomasz D. Kolanek

 

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie