6 maja 2014

Zrozumieć tradycyjnego katolika, zwięzły przewodnik

Po raz pierwszy miałam okazję „tłumaczyć się” z sympatii wobec Mszy w nadzwyczajnej formie rytu rzymskiego w czasie wizytacji biskupa w parafii, kilka lat temu. Ksiądz Proboszcz przedstawił mnie jako „przedstawicielkę tradycjonalistów”, ponieważ zbierałam podpisy, by nasz duszpasterz mógł w końcu zacząć odprawiać tridentinę (mimo teoretycznej niczym nieskrępowanej możliwości po „Summorum Pontificum” z 2007). Biskup z lekkim przekąsem zapytał wtedy: „czy nie jest pani za młoda, by być przywiązaną do dawnego rytu?” Były to czasy, gdy moje zainteresowanie tridentiną było zasadniczo lekkie i natury estetycznej, a reakcja biskupa wydała mi się dziwna.

 

Od tego czasu dużo się zmieniło. Między innymi to, że zaczęłam zauważać jak niezwykłe teorie mają ludzie na temat mszy trydenckiej. Można się dowiedzieć, że jest się schizmatykiem rozbijającym jedność Kościoła przez „upieranie się przy łacinie”,  że jest się faryzeuszem, rubrycystą zabijającym ducha i skupionym obsesyjnie na przepisach, a nawet kimś, kto się wywyższa i „szpanuje chorałem”.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Ksiądz Grzegorz Śniadoch zebrał niemal wszystkie pokutujące mity na temat Mszy świętej trydenckiej i systematycznie je obalił. Ogromną zaletą książki jest nie tylko jej wysoki poziom merytoryczny, ale fakt, że autor szeroko cytuje wypowiedzi różnych osób, zarówno świeckich, jak i księży, a nawet papieży. Wprowadza to interesującą różnorodność stylu, dzięki czemu książkę „Msza święta trydencka. Mity i prawda” czyta się doskonale.

 

Niezależnie od tego, czy ktoś jest zaprawionym w bojach „tradsem” czyli uznaje określenie „tradycyjny katolik” za część swojej tożsamości, czy też jest zwyczajnie osobą, która lubi czasem chadzać na tridentiny, znajdzie w tej książce przydatny materiał do dyskusji. Mam wrażenie, że naprawdę niewiele trzeba, by zostać znienacka zaatakowanym przez osoby podejrzliwie nastawione do wszystkiego, co nawiązuje do okresu między Dziejami Apostolskimi a Soborem Watykańskim II.

 

Inna sprawa, że słysząc ten sam absurdalny argument po raz setny, człowiek zaczyna się zastanawiać, czy nie ma w nim ziarnka prawdy. Dlatego to, co pisze ksiądz Śniadoch jest ogromną pociechą, upewnieniem, że Msza Święta Wszechczasów w pełni zasługuje na swą nazwę.  Książka jest przydatna też dla każdego, kto spotkał się kiedykolwiek z tzw. tradycyjnymi katolikami, czy mszą trydencką i nie do końca wie, co o tym sądzić. Lub też przez lata nabrał wobec tradycjonalizmu katolickiego uprzedzeń. Przeczytajcie, warto.

 

Istnieje jednak jeden mit, z którym osobiście spotkałam się wielokrotnie, a którego Autor książki nie uwzględnił. Podobno przed Soborem Watykańskim II setki (jeśli nie tysiące) księży nie było w stanie dokończyć Mszy św. bo tak bardzo się bało popełnienia grzechu śmiertelnego, jakim by była najlżejsza pomyłka w wymowie czy gestach. Jakoś nikt do tej pory nie był w stanie podać mi choćby jednego nazwiska, ale jednak „wszyscy wiedzą”, że tak było. No, ale zakładając, że owszem, znaleźli się tacy, którzy mieli takie straszne problemy… Z jednej strony to nawet miło słyszeć, że kiedyś księża przejmowali się przepisami liturgicznymi, z drugiej – to nie problem rytu a osobowości obsesyjno-kompulsywnej. Dziś ksiądz, który w przeszłości zacinałby się na każdym zdaniu czy geście, będzie po sto razy poprawiał fałdki na swym  poliestrowym ornacie, czy robił awanturę, że szaty liturgiczne zostały nieprawidłowo odwieszone.

Lista mitów dotyczących Mszy trydenckiej, jakie zebrał i obalił ksiądz Grzegorz Śniadoch IBP, jest imponująca. Szczerze polecam nowe, poprawione i poszerzone wydanie „Msza Św Trydencka. Mity i prawda”, Centrum Kultury i Tradycji Wiedeń 1683, 2014.

Bogna Białecka

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie