6 maja 2017

Wszystkich nas zamknijcie

(Mateusz Wlodarczyk/NurPhoto via ZUMA Press)

Przyzwoity antypisowski opozycjonista, jak każdy czekista, wie, że logika zdobywania władzy polega na karaniu poprzedników. Boi się, że posadzą go w więzieniu? Owszem, wszak sam chętnie posadziłby za kratkami tego czy tamtego.

Guru piewców III RP – a przy tym jej wielki budowniczy – Jacek Kuroń, opisał w autobiografii znamienną dla początków współczesnej Polski scenkę. Oto „hałastra” młodzieży spod znaku KPN czy innej organizacji z wpisanym w program jaskiniowym antykomunizmem, okupuje siedzibę KC PZPR w Warszawie. Impulsywny Kuroń, wówczas już minister w rządzie Mazowieckiego, uznaje to, rzecz jasna, za przejaw anarchii i smarkaterii. Chwyta więc za telefon i, jak na weterana walki z komuną przystało, wykręca numer do Czesława Kiszczaka, ówczesnego szefa MSW w tym samym, niekomunistycznym przecież, rządzie. Zażądał od niego, by ten posłał policję na miejsce i wyrzucił oszołomów z budynku. Kiszczak jednak odmówił, tłumacząc się bólem gardła lub czymś w tym rodzaju. W istocie jednak, nauczony gangsterskich wojenek podjazdowych z czasów świetności PZPR, obawiał się po prostu, że Kuroń chce go wystawić. „Ja naślę policję na tych chłopaków, a oni później obwieszczą moją dymisję lub wsadzą mnie do więzienia” – myślał zapewne.

Wesprzyj nas już teraz!

Jaki z tej historii jest morał? Zapewne jest ich wiele, lecz jeden najprostszy: kiedy ktoś zjadł zęby na wsadzaniu ludzi do więzienia, będzie na koniec drżał, że i jego wsadzą. Pełni podobnych fobii byli bolszewicy, którzy denuncjowali się wzajemnie na potęgę, pisali listy ze skargami, co śmielsi i ważniejsi zaglądali do samego Stalina, by to i owo powiedzieć o jednym lub drugim towarzyszu, a na koniec dnia i tak zasypiali drżąc jak galareta, czy aby do drzwi ich mieszkania nie załomoczą czekiści.

Przykłady te stanowią kwintesencję rewolucyjnej logiki: albo ja wsadzę ciebie, albo ty mnie. Kompromisów nie uznajemy, jeńców nie bierzemy. W ostatnich miesiącach podobny schemat myślenia eksplodował wśród polityków, publicystów, profesorów i innych osobistości, którzy od półtora roku drżą o przyszłość polskiej demokracji. Można sobie z tej grupy dworować do woli, zarzucać kulawe wywody, czy zgoła prymitywne skojarzenia z okresem PRL, ale nie można odmówić jednego: konsekwentnego obrazu polityki, rozumianego na bolszewicką modłę – wróg dorwał się do władzy, a więc będą czystki, kajdany, pokazowe procesy, łamanie ludzkich sumień i wreszcie rozstrzeliwania, albo przynajmniej zsyłki na zimny Sybir. Ewentualnie, jak kto woli, na chłodne Podlasie.

Takim obawom dała wyraz chociażby Hanna Gronkiewicz-Waltz, która przerażona aferami reprywatyzacyjnymi we własnymi ratuszu, jęła gardłować, że pisowska władza zacznie lada moment wsadzać do więzień w świetle kamer. Podobny pogląd wyraził pewien poseł PO – spuśćmy zasłonę milczenia na jego nazwisko – wieszcząc, iż nowa władza na pewno zacznie wsadzać za kraty. Gotowość na przeżycie prześladowań, których po prostu nie ma i na horyzoncie nie widać, to także znak firmowy KOD. Ileż to protestów obrońców demokracji, zdaniem ich organizatorów, władza miała zamiar rozbijać, iluż uczestników podobnych zbiegowisk układało już w głowach dramatyczne mowy obronne, które miały być wygłaszane przed partyjnymi sądami, obawiając się zapewne, czy aby zdołają je wygłosić czy też zawczasu złamani, będą musieli seplenić bezzębna buzią własne akty oskarżenia. Jeden nawet – to już słynny przypadek – zdołał podczas jednej z demonstracji położyć się na ulicy, uznając pewnie, że oto nadchodzi rychła pacyfikacja, a wówczas lepiej udawać martwego, bo takich, jak wiadomo z wojennych filmów, wróg nie rusza, a co najwyżej trąci niemrawo bagnetem.

O dziwo jednak nic z tragedii wieszczonych przez polityków, publicystów i wszelkiej maści mądre autorytety, dotąd się nie wydarzyło. Trudno im zapewne pojąć czemu. Przecież zmiana u władzy wymaga rozprawienia z wrogami. To takie oczywiste. Pytanie o ową rozprawę zawiesił nawet niedawno w powietrzu pewien publicysta „Gazety Wyborczej”, pytając nieśmiało na łamach czy wszystkie zamachy na demokrację, jakich rzekomo dopuszcza się PiS, usprawiedliwią solenne wymierzenie mu kary, gdy nadejdzie nowa, postępowa i rządząca zgodnie z unijnymi wytycznymi, władza. No bo też który naiwniak nie wsadziłby do więzienia wroga? Wiedział o tym Czesław Kiszczak, wiedzą o tym wszyscy zawiedzeni współczesną Polską – uwstecznioną, jaskiniową i pełną mroku. A jakże!

 

 

Tomasz Figura

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie