22 stycznia 2014

Prawo jazdy dla niewidomych, czyli precz z dyskryminacją!

(Fot. Reuters/Forum)

Strategii emancypacji krok drugi. Kiedy przekonamy już opinię społeczną, że jesteśmy poszkodowani i dzieje nam się krzywda, czas upomnieć się głośno o rzekomo należne prawa. Na początek te podstawowe, w kolejnych fazach – o idące coraz dalej.

 

Nawet gdy w ramach społeczeństwa formalnie wszyscy cieszą się takimi samymi prawami, niektóre jednostki czy grupy czują się nadal poszkodowane. Najczęściej źródłem takiego stanu jest niezrozumienie czy też brak akceptacji dla naturalnych różnic istniejących między ludźmi. Wówczas, w imię zasad demokracji, „dyskryminowani” domagają się wyrównania szans. Taki mechanizm w naukach filozoficznych nazywany jest resentymentem.  

Wesprzyj nas już teraz!

 

Godność w krzywym zwierciadle

Resentyment pojawia się w sytuacji, kiedy człowiek poddając kontroli i ograniczeniu swoje odruchy i namiętności zaczyna odczuwać żal. Poszczególne fazy tego stanu (opisane szczegółowo przez Maxa Schelera w dziele Resentyment a moralność) są napędzane pragnieniem dobra nieosiągalnego lub dostępnego tylko przy wielkim nakładzie pracy. Rozczarowanie z powodu niemożności zdobycia go prowadzi często do frustracji, której jednym z przejawów może stać się zafałszowanie tego, co jest wartościowe i przedstawianie go jako rzeczy niegodnej wysiłku. Uczucie resentymentu skierowane jest przeciwko tej części społeczeństwa, w której człowiek ogarnięty mściwą niechęcią wypatruje strażnika określającego, które zachowania są dobre, a które złe. Społeczeństwo posługuje się jednak pewnymi instytucjami działającymi w jego ramach (szkoła, policja, rząd, sąd) i to one stają się głównymi adresatami roszczeń rzekomo pokrzywdzonych mniejszości.

 

Mamy więc z jednej strony społeczeństwo, które ustala „za trudne normy”, z drugiej zaś pewne mniejszości, które są „nienormatywne” (więc z zasady norm respektować nie chcą), a którym rzekomo odbiera się przez to prawo do godnego życia. W świecie walki ideologicznej pojęcie godnego życia zostało zafałszowane. Godność rozumiana jest jedynie jako świadomość własnej wartości, honor, duma. Od starożytności uważano jednak, że godność jest kwestią pochodzenia. W chrześcijaństwie istnieje niezmiennie takie pojmowanie godności, które streszcza się w prostej prawdzie, iż ze względu na pochodzenie wszystkich ludzi od Boga każdy człowiek ma jednakową i niezbywalną godność, której gwarantem jest Stwórca. Współcześnie mówi się o godności jako o dobru osobistym, które, jak  wiele innych dóbr można utracić, w związku z czym musi być ono chronione przez prawo.

 

Cui bono…

Godność wielokrotnie staje się synonimem fałszywie rozumianej sprawiedliwości. W dialektyce ideologicznej, której dziś doświadczamy, godne życie zatem to takie, w którym każdemu należy się to, co w przybliżeniu odpowiada jego aspiracjom i oczekiwaniom. Nie mają tu większego znaczenia zdolności, wysiłek, praca, zaangażowanie. W tak rozumianej rzeczywistości, brak takiej czy innej rzeczy lub prawa to poniżenie i jakby odczłowieczenie. Stąd ciągle nowe roszczenia i pretensje pod adresem społeczeństwa. A czego oczekują nienormatywne mniejszości doskonale już wiemy, gdyż ten proces nasze społeczeństwo ma już w dużej mierze za sobą.

 

Kampania walki o „godne życie” budowana jest na jednym fałszywym założeniu, że prawa i przywileje wszystkich ludzi, niezależnie od ich predyspozycji, cech czy umiejętności, są jednakowe. Co więcej, bardzo często różnorodność rozumiana tu jest jako nierówność, a nierówność jako niesprawiedliwość. Propagatorzy tej teorii zdają się nie rozumieć i nie przyjmować do wiadomości faktu istnienia obiektywnych, naturalnych, niezależnych od człowieka różnic. Teza ta podbudowana jest „prawem” do nieograniczonej wolności każdej jednostki jako najważniejszej wartości. Skoro bowiem „każdy” człowiek jest bezwzględnie, na wszystkich płaszczyznach równy, „każdy” ma prawo do szczęścia, to i „każdy” zdolny jest do słusznych czynów i „każdy” powinien otrzymać pakiet wszystkich możliwych praw. Niestety, w rzeczywistości, powyższe cechy wcale z siebie nie wynikają. Brak pewnych praw, to według emancypujących się mniejszości synonim opresyjnego społeczeństwa. Gdyby tak było w rzeczywistości, to jak pisze Peter Schwartz, „zawody sportowe nie powinny być dostępne tylko dla fizycznie sprawnych, a dyplomy college’ów tylko dla zdolnych. Nie można by wtedy stosować żadnych dyskryminacyjnych standardów. (…) praw jazdy nie powinno się wydawać wyłącznie widzącym, kwatery cmentarne nie powinny przysługiwać jedynie zmarłym”.

 

Zrównanie wszystkich ludzi w przywilejach, niezależnie od predyspozycji czy możliwości oznacza opuszczenie poprzeczki do najniższego wspólnego mianownika. Wszechobecny, wrogi prawdzie i dążący do ściągnięcia wszystkich w dół egalitaryzm, przejawia się zawiścią wobec wszystkiego, co ponad ten najniższy wspólny mianownik ośmiela się wyrastać. Jak pisze Ayn Rand, w książce Powrót człowieka pierwotnego, dziś równość zamieniona jest w antypojęcie używane tak, „by oznaczało nie polityczną, ale metafizyczną równość – równość osobistych przymiotów i cnót, bez względu na naturalne wyposażenie czy na osobiste wybory, postępowanie lub charakter”.

 

Pojęcia godnego życia, równości, szczęścia i wolności stanowią wspólną przestrzeń łączącą mniejszość i „wroga” – większość. Właśnie dlatego większość nie dostrzega powolnych przekształceń na polu moralnym, a tym bardziej antropologicznym, których dokonuje mniejszość. Zamiast prawdy o rzeczywistości pojawia się tolerancja dla różnego jej postrzegania, zamiast dobra człowieka akceptacja, a z czasem równość w traktowaniu orientacji seksualnych. Ponadto przyjmuje się, że większość powinna nie tylko pochylić się nad problemami mniejszości, ale w sobie zobaczyć źródło zła, które polega na wąskim widzeniu świata. W ten właśnie sposób przesuwa się horyzont etyczny społeczeństwa.

 

Na koniec raz jeszcze Ayn Rand: „dziś żyjemy w wieku zawiści (…). Dziś ta emocja stanowi motyw przewodni, źródło życia naszej kultury.(…) Tą emocją jest nienawiść do dobra za to, że jest dobrem”.

 

Monika Kacprzak

 

Przeczytaj także: Chcesz przywilejów? Zrób z siebie ofiarę!

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie