17 czerwca 2016

Polska i świat nie znają prawdy o Jedwabnem

(fot. DANIEL PACH/FORUM)

Polacy żyjący w kraju wciąż nie do końca zdają sobie sprawę, że za granicą jesteśmy postrzegani jako naród morderców. Nie Niemcy, ale właśnie my – mówią w rozmowie z PCh24.pl Elżbieta i Wacław Kujbidowie, autorzy filmu dokumentalnego, pt. Jedwabne. Świadkowie – Świadectwa – Fakty.

 

„Polacy są sprawcami mordu w Jedwabnem” – taki przekaz przeważa zdecydowanie nie tylko w systematycznie oczerniających nasz naród publikacjach zagranicznych, ale i tutaj, w Polsce. Państwo poświęcili sporo czasu na poznanie świadectw i dokumentów dotyczących zbrodni z 10 lipca 1941 roku. Czy ta dominująca, niemal wszechobecna wersja wydarzeń jest prawdziwa?

Wesprzyj nas już teraz!

Wacław Kujbida: Jest całkowicie fałszywa. Możemy to stwierdzić w oparciu o materiały: między innymi zeznania świadków, do których sami dotarliśmy, w tym żyjących jeszcze świadków naocznych, a także w oparciu o pamiętniki dwóch Polaków żydowskiego pochodzenia, wywodzących się z tamtych ziem.

 

Elżbieta Kujbida: Autorzy tych wspomnień opisali swoje historie w dwóch książkach wydanych w języku angielskim: Warriors Harolda Zysmana (Syracuse University, 2005) oraz Deliverance. The Diary of Michael Maik (Keterpress Enterprises, 2004). Przetłumaczyliśmy ich fragmenty dotyczące Jedwabnego. Obydwie pozycje zawierają relacje żydowskich świadków – ludzi, którym udało się uratować z Jedwabnego i okolic samodzielnie bądź których ocalili Polacy. Jeden z autorów pisze, iż Niemcy otoczyli Żydów, zapędzili ich do stodoły i spalili. Drugi, że przy pomocy okolicznych rolników okupanci zebrali Żydów w Jedwabnem, a potem zapędzili do stodoły i spalili.

 

WK: Film powstał też na podstawie prowadzonych przez nas badań. Pracowaliśmy nad nim przez 1,5 roku. Byliśmy na miejscu, analizowaliśmy bardzo dużo materiałów na temat tej sprawy. Tak rozpowszechniona obecnie propaganda dotycząca mordu w Jedwabnem kompletnie wyrywa tamto zdarzenie z kontekstu, który my ukazujemy. Prezentujemy szesnaście faktów, które umiejscawiają tę okropną zbrodnię w określonym czasie i przestrzeni, w panujących wówczas warunkach. Była ona tylko jedną z całej serii takich samych, popełnionych wówczas po wkroczeniu Niemców i przepędzeniu Sowietów. Generalnie Polacy nie byli sprawcami tych okrutnych czynów, brali w nich udział tylko i wyłącznie przymuszani groźbą utraty życia.

 

EK: Udział Polaków polegał na wskazywaniu, gdzie mieszkali Polacy żydowskiego pochodzenia („Jak nie pokażesz, kula w łeb!”) i pilnowaniu ich po zapędzeniu nieszczęśników do Jedwabnego. To jest całe polskie sprawstwo.

 

Kim są świadkowie występujący w filmie?

WK: Pierwszy spośród świadków, o których wspomnieliśmy na wstępie to Hieronima Wilczewska – kobieta dzisiaj ponad 80-letnia. Trafiliśmy na jej ślad w Nowym Jorku, przy okazji wystawy „Katyń – Smoleńsk” w 2013 roku. Nagraliśmy z nią wywiad i wydawało nam się wówczas, że ta pani opowiada zupełnie nieprawdopodobne historie. Zaczęliśmy je badać i w ten sposób dotarliśmy do drugiego świadka, pana Stefana Boczkowskiego. Ściślej mówiąc, po publikacji w internecie roboczej wersji wywiadu z p. Wilczewską („Ostatni świadek”) zgłosiła się do nas jego córka i powiedziała, że nasza rozmówczyni nie jest jednak ostatnim żyjącym świadkiem zbrodni w Jedwabnem.

 

Relacje obydwojga tych świadków w wielu punktach pokrywały się. Zaczęliśmy coraz dokładniej zgłębiać temat, badać źródła historyczne. Okazało się, że wspomnienia pani Boczkowskiej – wówczas ośmioletniej dziewczynki – są zgodne z faktami, na które natrafiliśmy gdzie indziej.

 

Dotarliśmy też między innymi do przedmiotów wykopanych w trakcie niedokończonej ekshumacji w Jedwabnem. W filmie pokazujemy fotografie przedmiotów pozostałych po ofiarach.

 

Jakie są, Państwa zdaniem, najbardziej przekłamane elementy „obowiązującej” do dzisiaj wersji zbrodni w Jedwabnem?

WK: Przede wszystkim liczba ofiar. Na pewno nie było tam 1 600 ludzi, jak powszechnie się przyjmuje. Według naszych badań, trzysta zamordowanych osób to liczba i tak zawyżona. Po drugie, kłamstwem jest twierdzenie, że zabicie Żydów było efektem inicjatywy Polaków. Trzecia kwestia, bardzo uderzająca, to fakt, że całe tamto tragiczne wydarzenie ukazuje się w całkowitym oderwaniu od rzeczywistości, od kontekstu historycznego. Nie mówi się, w jakiej sytuacji znajdowała się wówczas Polska, nie wspomina o terrorze panującym na okupowanych przez Niemców terenach i o tym, że nasi rodacy masowo wówczas ginęli. Świat słyszy wciąż o holokauście obywateli naszego państwa pochodzenia żydowskiego, a nie wie o większej jeszcze liczbie rdzennych Polaków wymordowanych podczas II wojny.

 

Typowym przykładem propagandy krzewionej w odniesieniu do tamtych czasów jest wystawa prezentowana tutaj, w Ottawie przed trzema laty, a zorganizowana przez muzeum żydowskie z Warszawy, we współpracy z ambasadą polską i Instytutem Yad Vashem. Ekspozycja poświęcona była Janowi Karskiemu, ale jej wymowę podsumować można by w słowach: „dlaczego tak niewielu pomagało Żydom?”. Nie wspominało się o tym, że aby jego misja mogła dojść do skutku, musiała jej towarzyszyć zorganizowana na szeroką skalę akcja polskiego państwa podziemnego z udziałem tysięcy ludzi. W jej trakcie wielu anonimowych dziś ludzi straciło życie.

 

Gdybyśmy chcieli opowiedzieć w filmie wszystkie historie, które poznaliśmy w trakcie prac nad nim, powstałby dziesięciogodzinny serial. Ci „wstrętni” Polacy, którzy mieli być sprawcami zagłady miejscowych Żydów, w rzeczywistości dokonywali niesamowitych wręcz czynów, by ich ocalać. W zagrodzie opodal Jedwabnego przez blisko cztery lata przetrzymywana była w jamie ziemnej czteroosobowa rodzina. I to pomimo, że w tych samych zabudowaniach swoją kwaterę umieścił oficer Wehrmachtu. Mało tego, o fakcie, że ukrywani są tam Żydzi wiedziała cała wieś!

 

Niestety, antypolska propaganda celowo szerzona jest przez określone środowiska. Daleki jestem od generalnego stwierdzenia, że Żydzi oczerniają Polaków. Z historii znamy wielu Żydów, którzy zginęli za Polskę, również w czasie ostatniej wojny. Istnieją jednak wpływowe koła, szerzące kłamliwą propagandę z premedytacją.

 

Jaki jest cel takich zabiegów wobec Polski?

Myślę, że cel jest taki sam, jaki przyświecał już Bismarckowi. Polska jeszcze w czasach I Rzeczypospolitej, nawet jeszcze wcześniej, była pionierem pokojowego współistnienia wielu różnych narodów. W ciągu setek lat stworzyliśmy coś w rodzaju „raju dla imigrantów” różnych narodowości, włącznie z żydowską. Od setek lat obaj nasi potężni sąsiedzi działają na rzecz skłócania tych narodów, nastawiania obywateli Rzeczypospolitej przeciwko sobie nawzajem. To samo zresztą odbywa się przecież i dzisiaj. Chodzi o to, żeby osłabić nasze państwo. Istnienie Polski chrześcijańskiej i narodowej nie jest, niestety w interesie sąsiadów.

 

Czy widzowie w Polsce – po zorganizowanych dotychczas dwóch pokazach – mają w niedługim czasie szansę by obejrzeć film Państwa autorstwa?

EK: Wciąż jeszcze pracujemy nad filmem, dopracowujemy go. Ostatnio, przed prapremierą kanadyjską znowu dokonaliśmy pewnych zmian. Dodaliśmy ujęcia ukazujące materiały, które dotyczą czasów niemieckiej okupacji w Jedwabnem. 

 

Otrzymujemy z Polski bardzo wiele zapytań, kiedy i gdzie będzie można obejrzeć Jedwabne…, a także prośby o udostępnienie filmu na płytach CD. Oczywiście, planujemy w przyszłości zarówno publiczne pokazy, jak i wydanie płyt. Póki co jednak czynimy wiele starań aby film został zaprezentowany w telewizji publicznej, i to jeszcze przed 10 lipca br., czyli przed rocznicą masakry. Jeżeli na antenie TVP znalazło się miejsce dla produkcji w rodzaju niemieckiego serialu Nasze matki, nasi ojcowie, to ten film również powinien tam się znaleźć. Zgłosiliśmy się do jednej z film dystrybucyjnych z zapytaniem o możliwość rozpowszechniania Jedwabnego w kinach. Na razie nie mamy ani pozytywnych, ani żadnych innych odpowiedzi.

 

WK: Apelujemy do Państwa, którzy będą czytać tę rozmowę: dobijajcie się o to. TVP jest publiczną telewizją, Państwo płacą abonament. Nasz film zrobiliśmy nie dla siebie, ale dla wszystkich. Dla Polaków, ale również i dla Żydów. Po to aby pokazać prawdę. Wbrew pozorom, fałszowanie historii nie jest dobre dla nikogo. Dokąd będzie ona manipulowana, nie będzie w świecie spokoju.

 

Polacy żyjący w kraju wciąż nie zdają sobie często sprawy z tego, że jesteśmy postrzegani za granicą jako naród morderców. Nie Niemcy, tylko my. Ta sytuacja pogłębia się coraz bardziej, między innymi dzięki panu Grossowi i niektórym działaniom naszych placówek dyplomatycznych.

 

 

Rozmawiał Roman Motoła

 

 

 

 

 

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie