1 lutego 2018

Oby Cesarzowa Chin ochroniła katolików przed zgubną „Ostpolityk” Watykanu

(fot. VATICAN-CHINA/DEAL REUTERS/Kim Kyung-Hoon/File Photo)

Mimo jawnej walki chińskich władz komunistycznych z religią, więzienia i torturowania kapłanów, prześladowania wiernych katolików na tysiące sposobów, łamania sumień, przyjęcia nowego surowszego prawa antyreligijnego, notorycznego wyburzania świątyń, Watykan nie ustaje w dążeniach do zawarcia porozumienia z Pekinem. Niezłomna postawa 86-letniego kardynała Josepha Zen, który niemal w samotności walczy jak lew o to, by uratować wiarę i duszę katolików w Chinach, zasługuje na szczególne wsparcie, a okrutna watykańska Ostpolityk na potępienie.

 

Jeszcze w sierpniu 2016 r. szef watykańskiej dyplomacji kard. Pietro Parolin w wywiadzie dla włoskiego dziennika „Avvenire” podkreślił, że w Chinach nie ma dwóch Kościołów katolickich – jednego wiernego papieżowi, drugiego podporządkowanego władzom. – Twierdzenie, że w Chinach istnieją dwa różne Kościoły nie odpowiada ani rzeczywistości historycznej, ani przeżywaniu wiary przez chińskich katolików. Chodzi raczej o dwie wspólnoty, obie pragnące żyć w pełnej komunii z następcą Piotra. Każda z nich niesie z sobą historyczny bagaż momentów wielkiego świadectwa i cierpienia, co mówi o złożoności i sprzecznościach tego olbrzymiego kraju. Kościół w Chinach ma postacie heroicznych świadków Ewangelii, rzekę świętości, często ukrytą lub wielu nieznaną – mówił hierarcha.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Ujawnił wówczas, że „życzeniem Stolicy Apostolskiej” jest to, aby „w niedalekiej przyszłości obie te wspólnoty pojednały się, zaakceptowały, okazywały i przyjmowały miłosierdzie dla wspólnego głoszenia Ewangelii, które byłoby naprawdę wiarygodne”. – Papieżowi Franciszkowi leży na sercu przezwyciężenie napięć i podziałów z przeszłości, aby można było pisać nową kartę historii Kościoła w Chinach – zaznaczył kard. Parolin. Wyraził nadzieję, że taka droga budowania „przede wszystkim mostów braterstwa i komunii” stałaby się „wymownym przykładem dla całego świata”.

 

Watykański Sekretarz Stanu przyznał wówczas, że „kontakty między Stolicą Apostolską i władzami Chin są kontynuowane w duchu dobrej woli obu stron”. – Stolicy Apostolskiej szczególnie leży na sercu to, by chińscy katolicy mogli przeżywać w sposób pozytywny swą przynależność do Kościoła, a jednocześnie być dobrymi obywatelami i przyczyniać się do umacniania harmonii całego chińskiego społeczeństwa – deklarował.

 

„Dobrzy obywatele” a program dostosowania chrześcijaństwa do komunizmu

 

To ostatnie zdanie w kontekście realizowanego od 2014 r. programu dostosowania do potrzeb komunistycznych chrześcijaństwa – nabiera szczególnej wymowy. Watykański Sekretarz Stanu dodał wówczas bowiem, że „droga wzajemnego poznania i zaufania” wymaga jednak od obydwu stron „czasu, cierpliwości i dalekowzroczności”. – Chodzi o znalezienie realistycznych rozwiązań dla dobra wszystkich – podkreślił.

 

Kard. Zen napisał wtedy przejmujący list otwarty, w którym wyraźnie stwierdził, że „dialog” za wszelką cenę, mimo dobrych intencji, jest nieuczciwy względem działających w chińskim podziemiu rzymskich katolików. Kompromis z ateistycznym rządem o totalitarnych zapędach jest bowiem niemożliwy. Za tę postawę został brutalnie zaatakowany przez watykańskie media. Emerytowany biskup Hong-Kongu napisał, że nie dąży bynajmniej do konfrontacji dla samej konfrontacji, ani tym bardziej do negacji autorytetu papieskiego, ale w pewnych przypadkach katolik musi wyrazić swój sprzeciw, nawet wobec posunięć samego papieża.

 

„Wiemy, że w Chinach ateistyczny reżim zawsze pragnął totalnej kontroli nad religiami. Aż do tej pory znaczne grupy katolików, zarówno podziemne, jak i oficjalne, poprzez wielkie poświęcenia pozostawały wierne Kościołowi zbudowanemu przez Jezusa na Piotrze i Apostołach” – mówił hierarcha. Kardynał wyraził obawę, że wkrótce „to, co uznawano za sprzeczne z doktryną i dyscypliną Kościoła stanie się uzasadnione i normalne. Każdy będzie musiał poddać się państwu rządzącemu Kościołem, każdy będzie musiał być posłuszny biskupom nieprawowitym, a nawet ekskomunikowanym”.

 

W liście zatytułowanym: Uznać Stowarzyszenie Patriotyczne? Non possumuszwrócił uwagę na szereg prześladowań i raporty organizacji Open Doors. Zdaniem kardynała Zena, ryzyko zaakceptowania przez Watykan podporządkowanego państwu Stowarzyszenia Patriotycznego jest bardzo duże. Posłuszeństwo względem tego typu „porozumienia” jest jednak niemożliwe, gdyż kłóciłoby się z posłuszeństwem katolickiej doktrynie.

 

„Będziemy zobowiązani do odmowy postąpienia w ten sposób, po prostu dlatego, że w przeciwnym razie sprzeciwilibyśmy się autorytetowi Piotrowemu”. Tak w omawianym przypadku (choć obecnie nadal mamy nadzieję, że do niego nie dojdzie) będziemy musieli pozostać wierni papieżowi (papiestwu, autorytetowi Wikariusza Chrystusa), pomimo papieża”.

 

Kardynał Zen potwierdził swoją wcześniejszą opinię, że wstępowanie do Stowarzyszenia Patriotycznego jest niedopuszczalne. To element nauczania Benedykta XVI z „Listu do katolików w Chinach” z 2007 r. Wskazał także, że niedopuszczalne jest poświęcanie prawdy i własnej tożsamości na ołtarzu dialogu. Wyjaśniał, że naiwnością jest wiara w możliwość pojednania między Kościołem a ateistycznym rządem o totalitarnych zapędach. „Musimy zdać sobie sprawę, że komunistyczny rząd to prawdziwa dyktatura! Moje porównanie naszego dialogu z władzami komunistycznymi do św. Józefa idącego rozmawiać z Herodem, brzmiało jak żart. Jednak nie jest ono dalekie od prawdy” – zauważył.

 

Niedopuszczalna Ostpolityk

Zdaniem kardynała Zena, dialog chińsko-watykański korzystny jest głównie dla chińskich komunistów. Wykorzystują oni ugodowe stanowisko Watykanu do swoich celów. Owa ugodowość niebezpiecznie przypomina jednak przyjętą za pontyfikatów Jana XXIII i Pawła VI tzw. Ostpolitik. Miała ona oficjalnie na celu poprawę położenia katolików w krajach położonych po wschodniej stronie żelaznej kurtyny. Głównym twórcą „Ostpolitik” był kardynał Agostino Casaroli (1914-1998), mianowany w 1979 r. Sekretarzem Stanu Stolicy Apostolskiej.

 

„Pierwotnie Ostpolitik była kwestią polityczną. Na tym polu miała jakiś sens, gdyż w tej sferze istnieje pole do pewnych umów, na przykład wymiany zysku ekonomicznego za koncesje polityczne. Ale jakże mamy negocjować z tymi, którzy rozumieją wyłącznie rządy pieniędzy i siły? Jak możemy sprzedawać jedyną rzecz, jaką posiadamy – władzę duchową. (…) Czyżby więc konfrontacja była jedyną drogą? Ale jak można konfrontacją nazywać postawę owcy odmawiającej stania się pożywieniem wilków?” – pytał kard. Zen.

 

Skutki polityki wschodniej Watykanu wobec ZSRR okazały się, zdaniem kardynała Zena, opłakane. „Jakie były osiągnięcia Ostpolitik?” – zapytuje duchowny. „Niektórzy mówią o zachowaniu hierarchii kościelnej. Ale jakiej hierarchii? Biskupów marionetek! Nie pasterzy trzody, lecz wygłodniałych wilków, urzędników ateistycznych rządów. Znaleźliśmy modus non moriendi!, mówią apologeci Ostpolitik. Jednak Kościół w tych krajach przetrwał nie dzięki watykańskiej dyplomacji, lecz niezachwianej wierze zwykłych ludzi” – wskazywał dzielny kapłan.

 

Po ostatniej interwencji kardynała Zena, media „katolickie” przepuszczają na niego straszliwy atak, jednocześnie znajdując pokrętne uzasadnienie dla zbliżenia Watykanu z chińskimi władzami.

Portal Cruxnow na przykład twierdzi, że nastąpiła jakaś pozytywna dynamika w relacjach z Chinami, „widoczna odwilż” (np. wzmianki o papieżu w chińskiej prasie, o biskupie wypuszczonym z więzienia).  Chociaż zauważa także, że po jakiejś dobrej informacji jest z kolei wzmianka o nowych aresztowanych kapłanach itp. „Prawda jest taka, że ​​główną przeszkodą w zawarciu porozumienia nigdy nie była strona watykańska, która chce iść naprzód”, ale walka wewnątrz elity rządzącej Chinami – argumentuje autor tekstu.

 

Gdyby to była prawda, w tym gorszym świetle stawiałoby to watykańską dyplomację, która już wykazała swoje zaangażowanie na rzecz pojednania ze zbrodniarzami z Kuby czy Kolumbii.

Dla uzasadnienia dążeń do pojednania z Pekinem podaje się co najmniej cztery przyczyny: chęć dopomożenia katolikom w Chinach (10 -15 milionów), by nie doświadczali prześladowania i nie byli traktowani jako obywatele drugiej kategorii; pęd dyplomatyczny i duszpasterski (Watykan ma własny korpus dyplomatyczny, który chce być „głosem sumienia” na globalnej scenie, zwiększając swój wpływ na kwestie od imigracji i zmian klimatycznych po rozbrojenie nuklearne i niebezpieczeństwa „ideologicznej kolonizacji”); „słabość” Watykanu do Chin (papież Franciszek np. przyznał, że kiedyś bardzo pragnął zostać misjonarzem chińskim); z Chin mieliby pochodzić nowi wierni, nowi misjonarze. Chiny mają stać się „najbardziej chrześcijańskim narodem na świecie” w połowie XXI wieku. Jednak ogromne wpływy zyskują przede wszystkim protestanci.

Watykańska strategia uznawania kontrolowanego przez komunistów Kościoła jednak – jak przestrzega kardynał Zen – nie sprawdzi się. Jacy będą ci przyszli misjonarze? Jaka będzie hierarchia? – dopytuje.

 

Modus vivendi z reżimem komunistycznym nie jest możliwy

Pomijając katastrofalne skutki modus vivendi z reżimem komunistycznym (których my Polacy doświadczamy do dziś na każdym kroku) w sferze społecznej i ekonomicznej, tym bardziej takie porozumienie nie może istnieć w sferze religijnej. Brazylijski myśliciel katolicki Plinio Correa de Oliveira w swojej błyskotliwej analizie: Wolność Kościoła w państwie komunistycznym, która ukazała się w 1963 r. na łamach pisma „Catolicismo” i była żywo dyskutowana wśród katolików współpracujących z władzą komunistyczną za żelazną kurtyną – mówi wprost: jakiekolwiek modus vivendi z reżimem komunistycznym nie jest możliwe:

 

Jest rzeczą oczywistą że zainscenizowana względna tolerancja religijna niektórych rządów komunistycznych jest prostym fortelem, a zatem widoki na jakieś „modus vivendi” między Kościołem a jakimkolwiek reżymem komunistycznym nie mogą być brane na serio. Jakakolwiek ugoda z ludźmi, którzy, jak komuniści nie uznają istnienia Boga i moralności, nie daje gwarancji, że będzie uszanowana. I tak, przyjąwszy nawet, że dziś chcą naprawdę tolerować do pewnego stopnia Religię, jutro, skoro im to będzie odpowiadać, rozpętają przeciw niej najbardziej brutalne prześladowanie.

 

Correa de Oliveira nawiązał do misji, jaką ma do spełnienia Kościół: Misja nauczania Kościoła nie polega jedynie na nauczaniu prawdy, ale również na potępianiu błędu. Żadne nauczanie prawdy nie jest wystarczające jako nauczanie, jeśli nie zawiera wykazania i zbijania błędów wysuwanych przeciw prawdzie, Pius XII powiedział: ‘Kościół zawsze pełen miłości i dobroci dla osób błądzących, jednak zawsze wierny słowom swego Boskiego Założyciela, który rzekł: „Kto nie jest ze Mną, jest przeciwko Mnie” (Mt 12, 30), nie może uchybić swemu obowiązkowi wykazywania błędu i demaskowania siewców kłamstwa’ (Wigilijne Orędzie Radiowe z 1947 – „Discorsi i Radiomessaggi”, tom IX, str.393).

 

Brazylijczyk dodawał: Skoro Kościół zdecyduje się na tolerowanie jakiegoś mniejszego zła, nie znaczy to, że zło takie nie ma być zwalczane z całą skutecznością. Correa de Oliveira już wtedy pisał o fatalnych skutkach kolaborowania w dyktaturą komunistyczną: Pokojowa koegzystencja Kościoła z władzą komunistyczną oddałaby ogromne korzyści komunizmowi: powstałyby bowiem nowe generacje katolików źle przygotowanych, oziębłych, którzy może ustami wypowiadaliby swoje Credo, ale w myśli i w sercu byliby przesiąknięci wszystkimi błędami komunizmu – słowem katolicy z pozoru i powierzchownie, ale komuniści w głębszych i autentycznych pokładach swej umysłowości. Po dwóch czy trzech pokoleniach wychowanych pod wpływem takiej koegzystencji, co pozostałoby jeszcze z katolicyzmu w tych narodach?

 

Jakże aktualne są te słowa, doskonale opisujące sytuację w wielu państwach poddanych niegdyś komunistycznemu reżimowi. Również w naszym kraju.

 

Oliveira zachęcał ludzi wierzących do zdecydowanego zwalczania komunizmu. Mówił: By zniweczyć korzyści, jakie komunizm już osiąga na Zachodzie przez swoje wzmianki o pewnym odprężeniu na polu religijnym i społecznym, jest rzeczą ważną i pilną uświadamiać opinię publiczną co do oszukańczego charakteru tej „wolności”, udzielanej religii i co do niemożliwości koegzystencji między ustrojem komunistycznym – choćby złagodzonym – a Kościołem Katolickim. Nam wszystkim mającym obowiązek walki, niech Nasza Pani Fatimska udzieli odwagi wykrzyknięcia „non possumus” (Dz 4, 20) wobec podstępnych zamiarów międzynarodowego komunizmu.

 

Mając w pamięci także niezwykły cud Cesarzowej Chin, jak wierni katolicy określają Matkę Bożą, miejmy nadzieje, że kraj, który odziedziczył „błędy Rosji” sowieckiej, kiedyś wyzwoli się z odmętów komunizmu. Miejmy nadzieję, że Niepokalana – do której zwracał się wierny lud chiński od XVI wieku – po raz kolejny odpowie na wołanie o pomoc, czyniąc zaskakujące cuda. Maryja Cesarzowa Chin, nazywana czasami Białą Damą, z pewnością nie zapomniała o swoich wiernych dzieciach i jak na przełomie XIX i XX wieku ochraniała je swoim płaszczem przed atakami szatańskiej sekty bokserów, tak uczyni to obecnie i pomoże zachować prawdziwą Wiarę.

 

 

Agnieszka Stelmach

 

Czytaj:

 

Szokujące decyzje Watykanu. Chińscy biskupi wierni papieżowi mają ustąpić na rzecz komunistów

Wielu z nas to przewidywało, ale nikt do końca nie chciał w to uwierzyć. A jednak to prawda. Watykan poprosił biskupów Petera Zhuanga z Shantou i Jospeha Guo Xijina z Mindong o przejście na emeryturę lub rezygnację. 

 

Kardynał Zen: Czy watykańscy dyplomaci sprzedają Kościół w Chinach?

Emerytowany biskup Hong Kongu potwierdza informację opublikowaną w ostatnich dniach przez AsiaNews i odsłania szczegóły swojej rozmowy z papieżem Franciszkiem na temat Kościoła w Chinach.

 

Dokąd doprowadzi ustępstwo na rzecz Czerwonego Smoka?

Porozumienie z Chinami byłoby bardziej uzasadnione, gdyby w Państwie Środka następowało znaczące uczłowieczenie reżimu. Jednak niewiele na to wskazuje.

 

Oglądaj:

 

Ostatnie decyzje dyplomacji Stolicy Apostolskiej w sprawie biskupów i wiernych Kościoła Katolickiego w Chinach budzą ogromny niepokój. Komunistyczne władze Państwa Środka dopięły swego i przekonały do swoich „racji” władze Watykanu, w efekcie czego dokonano pro-państwowych zmian w chińskim Episkopacie. Czy oznacza to, że Kościół w Chinach został pozostawiony samemu sobie, a duchowni i ich owce zdradzeni? Publikujemy kolejny odcinek programu „Ja, katolik”, w którym redaktor Krystian Kratiuk próbuje odpowiadać na związane z tym pytania i wątpliwości.

 

 

 

Emerytowany biskup Hongkongu udzielił ekskluzywnego wywiadu portalowi PCh24.pl. Mówi w nim między innymi o tym, dlaczego chińscy komuniści boją się Matki Bożej Fatimskiej, a także dlaczego ci sami komuniści nie boją się negocjacji z Watykanem. A wręcz przeciwnie – dlaczego naciskają na kuriozalne porozumienie z Rzymem. Rozmowę prowadził Krystian Kratiuk. 

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 105 665 zł cel: 300 000 zł
35%
wybierz kwotę:
Wspieram