2 sierpnia 2016

Muzułmanie w kościołach to zaklinanie rzeczywistości. Żaden z nich się tam nie modlił

(REUTERS / FORUM)

W minioną niedzielę zorganizowano na szeroką skalę we Francji akcję wspólnego bratania się – jedności muzułmanów i katolików w obliczu aktów terroryzmu, zwłaszcza okrutnego morderstwa księdza Jacquesa Hamela, dokonanego przez islamistów w kościele w Normandii. Przejawem tego zbratania było przybycie do katolickich świątyń wyznawców Allacha. W tym też czasie na muzułmańskich portalach internetowych deklarowano, że muzułmanin może wejść do kościoła, ale nie może się wspólnie modlić z katolikami.

 

Francuskie środki masowego przekazu niedzielne Msze święte z udziałem muzułmanów  uznawały nieomal  za wydarzenie historyczne, a reportaże z kościołów z muzułmanami należały do najważniejszych wiadomości dzienników telewizyjnych i radiowych. Komentatorzy (zapominając, że terroryści wyznawali też islam) stwierdzali, jakoby wszyscy muzułmanie Francji łączą się w bólu z  katolikami, nie mają nic wspólnego z terrorem,  bo „islam jest religią pokoju i pojednania”.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Co można było zobaczyć w emitowanych materiałach? Przede wszystkim szokowało to, że wszyscy muzułmanie przyszli do katolickich świątyń w swoich tradycyjnych islamskich, świątecznych ubiorach – mężczyźni, dokonując profanacji, mieli na głowach tradycyjne, religijne nakrycia głowy (nie zdjęli ich na wzór chrześcijan, którzy ściągają buty wchodząc do meczetów), a kobiety, zwłaszcza młode, ubrane były w czarne szaty zakrywające całe ciało i głowę. O dziwo, przedstawiano je jako muzułmańskie niewiasty świetnie zintegrowane, wyemancypowane, tolerancyjne, respektujący wartości Republiki. To one zabierały głos, starając się przekonywać, że mordercy księdza nie byli prawdziwym muzułmanami, nie znali Koranu, nie chodzili do meczetów.

 

Halima, młoda pracownica socjalna zapewniała, że „islam jest przede wszystkim słowami pokoju, solidarności i miłości”. Jej dwie koleżanki twierdziły, że chodzą do meczetu w Saint-Etienne-du Rouvray, w którym Adel Kermiche, jeden z morderców, „nigdy nie postawił nogi”. Kobiety mówiły, że to rodzice nauczyli je wartości islamu, a potem przeszły „formację w meczecie”.

 

Dla 19-letniej studentki, Shaïmy, „Te dzieci, które dokonują zamachów nie znają nic z religii, którą używają tylko jako pretekstu do zabijania, pretekstu do obwiniania innych, tworząc przepaść między religiami”. Shaïma zapewniała, że muzułmanie są tak samo dotknięci jak chrześcijanie, bo nie są wspólnikami osób wykorzystujących religię do dokonywania zamachów.

 

W telewizji pokazano też m.in. 18-letniego muzułmanina, Moussę, który deklarował: „w islamie, mówi się, że nie można dotknąć nawet muchy, a moje praktykowanie religii polega na poście, modlitwie i jałmużnie.”

 

Tego typu tkliwych deklaracji było znacznie więcej. Akcja wprowadzenia muzułmanów na niedzielne Msze święte, w którą niestety dał się wciągnąć francuski Kościół, miała przede wszystkim cele propagandowe – ukazania muzułmanów za tak samo wartościowych obywateli jak rdzenni Francuzi, kochających demokrację i Republikę.

 

Nie przez przypadek zabrał w tym samym czasie głos premier Emanuel Valls potwierdzając po raz kolejny, że „islam znalazł swoje miejsce w Republice”. Przyznał jednak, że w „obliczu terroryzmu jest pilna potrzeba zawarcia nowego paktu z drugą religią Francji, utworzenia francuskiego islamu”. Valls, korzystając z okazji, nie omieszkał, zgodnie z socjalistycznym pojmowaniem rzeczywistości, skrytykować prawicę, zarzucając jej „populizm i ekstremizm”. Jego zdaniem prawica (czytaj Front Narodowy)  „umieściła w sercu swojej retoryki islam, czyniąc z niego kozła ofiarnego”. Premier deklarował, że Francja musi wykazać całemu światu, że „islam jest kompatybilny z Republiką”.

 

W obliczu tak „tolerancyjnej i kompatybilnej religii z Republiką”, premier, dla jeszcze większego ukazania „całemu światu”,  jej religijnego, pokojowego przesłania, zapowiedział wprowadzenie tymczasowego zakazu finansowania meczetów ze środków zagranicznych i stworzenie możliwości ich budowy z budżetu. Zdaniem premiera trzeba też w tej akcji,  „pomóc francuskiemu islamowi pozbyć się tych, którzy minują go od wewnątrz”. A jednak!

 

Premier chciałby też szkolić imamów we Francji, by pewnie jeszcze bardziej niż dotychczas kochali Republikę i jej wartości. Chociaż nie bardzo wiadomo kto miałby to robić, jak i za jakie pieniądze? Z deklaracji premiera wynika, że spalił na panewce plan szkolenia imamów w Maroku. Umowę w tej sprawie podpisano rok temu. Imami mieli być kształceni w Instytucie Mahommeda VI w Rabacie, który planował  przyjąć tysiąc studentów, kandydatów na imamów w Malii, Gwinei, ale też w Tunezji, Emiratach Arabskich, czy Kuwejcie. Decyzję o edukacji imamów w Maroku uzasadniano zapewnieniem składanym przez władze tego kraju, że Instytut będzie propagował wyważony „środkowy islam”.

 

Unia Meczetów Francji (UMF) twierdziła, że w 2015 r. otrzymała 50 podań o przyjęcie na studia, wskazując jednak, że program formacji nie uwzględnia francuskiej specyfiki, ale miał być to dopiero pierwszy etap dłuższej współpracy. Jak widać niewiele z tego wyszło, bo islam jest islamem i nie ma szans na to, by imami głosili te same wartości co katoliccy księża, niezależnie gdzie byliby szkoleni mimo, że są wśród nich bardziej lub mniej zaangażowani obrońcy dosłownej interpretacji Koranu, twierdzącego m.in., że trzeba porywać niewierzących, bić ich, żądać okupów lub też pozbyć się ich (sura XLVII).

 

Mimo całej szerokiej propagandy o pokojowym islamie, faktów nie da się ukryć. Już w poniedziałek, minister spraw wewnętrznych, Bernard Cazeneuve poinformował, że od grudnia 2015 r. zamknięto 20 meczetów i sal modlitw.

 

Minister zapewniał, że „nie ma miejsca we Francji dla tych, którzy w salach modlitw lub w meczetach apelują o nienawiść lub ją prowokują i nie respektują pewnej ilości zasad republikańskich, myślę głównie o równości między kobietami i mężczyznami”. Bernard Cazeneuve sprecyzował, że około 120 meczetów jest traktowanych przez władze jako propagujących fundamentalistyczną ideologię selafistów.

 

Minister powiedział też, że od 2012 r. wydalono z Francji 80 osób za sianie islamskiej, ekstremistycznej propagandy, a kilkadziesiąt wniosków o wydalenie jest w trakcie studiowania.

 

Franciszek L. Ćwik

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 104 515 zł cel: 300 000 zł
35%
wybierz kwotę:
Wspieram