11 marca 2014

Sataniści z zespołu Behemoth zaglądają pod strzechy. Profanacje, przyjaźń z mordercami ze skandynawskiego black metalu, fascynacja pornografią – oto mroczna siła, która krok po kroku przenika do mainstreamu.

 

Satanizm przenikający do mainstreamu to nic nowego. O praktykowaniu okultyzmu mówiło się już w przypadku takich zespołów i twórców jak The Rolling Stones, Led Zeppelin, AC/DC, Bruce Springsteen, czy Madonna. Jednak zespoły zupełnie jawnie wychwalające szatana, prezentujące w swoich teledyskach elementy demonicznych kultów, epatujące brzydotą i okrucieństwem dotychczas pozostawały na marginesie. Do czasu. Behemoth, dzięki sprytowi swego lidera oraz chłonącym każdy brud mediom, powoli przenika do masowej świadomości jako zwyczajny, choć zapewne nieco ekscentryczny zespół muzyczny.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Ale to co wyprawia Behemoth z pewnością zwyczajną muzyką nie jest. Najnowszemu albumowi zespołu zatytułowanemu po prostu „The Satanist” towarzyszy prowadzona z ogromnym rozmachem promocja. Na muzycznych portalach krążą ordynarne w treści trailery a lider grupy – Adam Darski „Nergal” – udziela wywiadów, w których zapowiada nadchodzący ateizm i zachwyca się pornografią. Krążek promuje ociekający krwią i pełen satanistycznych rytuałów teledysk „Blow your trumpet, Gabriel”.

 

Bluźniercy

 

Behemoth jest rozpoznawalny na świecie przede wszystkim przez publiczność lubującą się w „ciężkim graniu”. Trudno jednak nazywać go zespołem niszowym odkąd prestiżowy amerykański tygodnik muzyczny „Billboard” notuje kolejne płyty satanistycznej grupy na swoich listach przebojów. Kryteria takiego notowania są bowiem następujące: częstotliwość emisji utworów przez amerykańskie stacje radiowe, wyniki sprzedaży singli oraz wyniki cyfrowej sprzedaży utworów.

 

Frontmanem zespołu jest Adam Darski „Nergal”, który nie tylko ryczy na scenie – bo odgłosy, które wydaje trudno nazwać śpiewem – ale pełni funkcję jego menedżera.

 

„Nergal” zyskał w Polsce rozgłos w 2009 roku, gdy związał się z gwiazdką rodzimego show biznesu – Dorotą Rabczewską „Dodą”. Związek ten pomógł mu oswajać szerszą publiczność z jego scenicznymi wyczynami. A te u każdego zdrowo myślącego człowieka powinny budzić dreszcz przerażenia. Podczas koncertów Behemotha roi się bowiem od satanistycznej symboliki, jak na przykład heksagram, symbol systemu religijno-filozoficznego Thelemy wymyślonego przez okultystę Aleistera Crowley’a. Na koncertach Behemotha płoną też krzyże, a członkowie zespołu nakładają na siebie tony makijażu, mającego nadawać im upiorny wygląd. W teledyskach epatują seksem, wulgarnością i krwawą brutalnością. Jawnie też demonstrują pogardę dla chrześcijaństwa.

 

Najgłośniejszym bluźnierstwem „Nergala” i jego kolegów było podarcie Biblii. W Polsce nagłośniono jeden taki przypadek, ale dla Darskiego niszczenie Świętej Księgi to niemal norma – Pismo Święte miał drzeć w sumie dwudziestokrotnie. Chwalił się przy tym, że gdy po raz pierwszy podarł Biblię na scenie w Stanach Zjednoczonych, publiczność „zareagowała ekstatycznie i wpadła w amok”.

 

Wojna z Bogiem

 

Znajomi „Nergala” lubią podkreślać, że jest pracowity, niemal perfekcyjny. Prywatnie ma być człowiekiem pełnym ciepła. Sam Darski lubi kreować się na pracusia troszczącego się o każdy detal swej twórczości. Usiłuje zaprzeczać zarzutom, jakoby popularyzował satanizm. – Nie jesteśmy sektą, a zespoły metalowe nie są orędownikami szatana – mówił w 2009 roku w wywiadzie dla „Newsweeka”. Ale z drugiej strony kilka lat wcześniej, w programie Kuby Wojewódzkiego tłumaczył, czym jest intelektualny satanizm i jak wielką inspirację stanowi dla niego szatan.

 

Skąd się wziął „Nergal”? Z Gdańska, gdzie urodził się w 1977 roku, w – jak sam twierdzi – normalnej, nawet katolickiej rodzinie. Ale w roku 2010 o swoim domu rodzinnym powie już: „To typowa polska rodzina. W domu wiszą jakieś krzyże, ale wątpię, czy ktokolwiek zastanawia się nad ich rolą. W każdym razie przed nimi nie muszę się tłumaczyć ze swojego stosunku do wiary i tradycji”.

 

Ojciec „artysty”, Zenon Darski był szeregowym członkiem PZPR. Wraz z żoną niespecjalnie troszczyli się o duchowość syna, który z czasem, jako nastolatek, przestał chodzić do kościoła. Uwodziła go muzyka. W 1991 roku – czyli w wieku 14 lat – wraz z Adamem Muraszko (znanym dziś jako „Baal” liderem black metalowego zespołu Hell-Born) założył zespół Baphomet. Młodzi ludzie przyjęli ciekawe pseudonimy – Darski nazwał się „Holocausto” a Muraszko „Sodomizer”. Po roku działalności zespół przeszedł kosmetyczną zmianę stając się Behemothem. Adam Darski również zmienił sobie pseudonim – na „Nergal”.

 

W tabloidach o młodości „Nergala” przeczytać można różne rzeczy. Miał podobno w pokoju odwrócone krzyże i czytywał „Biblię Szatana”. Z opowieści samego Darskiego wiadomo na pewno, że fascynował się demonami. W książce „Spowiedź heretyka” pełno jest jego zdjęć z młodości, gdy umalowany na trupiobiały kolor, ubrany w dziwny strój, pozował w mrocznym klimacie. Na innym ze zdjęć pojawił się z częściowo roznegliżowaną kobietą – podobno swoją ówczesną dziewczyną. Darski utrzymuje, że jako nastolatek szedł na wojnę z Bogiem. Stąd zapewne wspomniane barwy wojenne.

 

„Nergal” po dziś dzień przedstawia swoją twórczość jako walkę z „opresją” Kościoła. W młodości fascynował się pogaństwem traktując je jako najlepsze przeciwieństwo dla chrześcijaństwa. Bo walka z tym, co rzekomo narzuca wiernym Kościół, od młodzieńczego wieku była niemal obsesją Darskiego. Także i dziś Kościół porównuje on do sekty, a chrześcijaństwo do komunizmu. „Dla mnie jedno i drugie to totalitaryzm. Tyle, że chrześcijaństwo zagina parol na ducha a komuna na własność” – wyjaśnia. I deklaruje, że walczy z chrześcijaństwem. Katolicy zaś są według niego obłudni – każdego, kto się z nimi nie zgadza mają rzekomo nazywać – jak twierdzi Darski – Żydem lub masonem.

 

Przyjaciele „Nergala”

 

Darski mówi o sobie, że walczy o „wyzwolenie”. Jak wygląda „wolność” według „Nergala”? Najlepiej sprawdzić to kierując się prostą zasadą: „Powiedz mi, z kim się przyjaźnisz, a ja ci powiem, kim jesteś”. Kto zatem fascynuje „Nergala”?

 

Od młodzieńczych lat zajmował go skandynawski black metal. A to środowisko, z którym normalny człowiek raczej nie chciałby mieć wiele wspólnego. Przykłady? Choćby przyjaciel Darskiego, Jon Nödtveidt, lider szwedzkiej grupy Dissection. To kryminalista, który na siedem lat trafił do więzienia za zamordowanie homoseksualisty. W roku 2006 popełnił samobójstwo – strzelił sobie w głowę. W ciemnym pokoju, przy świecach. A na podłodze, na którą upadło bezwładne ciało, narysowany był pentagram.

 

Co o tym mordercy i sataniście mówi Darski? Nazywa go „uprzejmym”, „grzecznym” i „budzącym szacunek”. Behemoth grywał koncerty z Dissection już po wyjściu Nödtveidta z więzienia. Darski spędził z nim nawet Sylwestra. Jak wspomina, ich przyjaźń była „intensywna”.

 

Ale Nödtveidt to wcale nie najbardziej odrażający idol „Nergala”. Znacznie bogatszą biografię ma inny norweski „muzyk” Kristian Vikernes. Ten przedstawiciel black metalu z domu wyniósł neonazistowskie poglądy. Jego ojciec miał trzymać w pokoju flagę ze swastyką. Sam zaś Kristian był skinheadem i jako skinhead zaczynał muzyczną karierę na scenie w norweskim mieście Bergen. Amerykańska publikacja akademicka opisująca ruchy rasistowskie, „Encyklopedia Białej Siły” zamieściła o nim taką oto notkę: „Kiedy był nastolatkiem, angażował się po stronie radykalnej prawicy – narodowo-socjalistycznych skinheadów”. Notka ta wymaga, oczywiście, sprostowania. Narodowy socjalizm nie był bowiem ideologią prawicową, ale postępową doktryną łączącą socjalizm z nacjonalistycznym neopogaństwem.

 

Sam Vikernes zaprzecza, by był narodowym-socjalistą. Faktem jest, że szybko stał się gwiazdą black metalu. Stanął na czele zespołu Burzum, zachwalanego przez „Nergala”. Ale oprócz „działalności artystycznej” Vikernes podpalał kościoły, a w końcu zabił swego kolegę z black metalowej sceny. Gdy opuścił więzienie, wyjechał do Francji, gdzie podejrzewano go o rozboje.

 

Co mówi o nim „Nergal”? Narodowo-socjalistyczne sympatie Vikarnesa są mu obojętne, za to muzykę Burzum uwielbia.  „To jak ze znajomymi. Mam takich, którzy skręcają w prawo i takich, którzy idą w lewo. Przeważnie obywa się bez konfliktów” – komentuje Darski.

 

To osobliwe podsumowanie, zwłaszcza, że – w innym miejscu – ostro atakuje on świętego Wojciecha za to, że rzekomo „wszedł z butami” w życie pogan, oraz świętego Maksymiliana Kolbe za… tropienie żydowskich spisków. Natomiast mordercy, naziści i terroryści to dla „Nergala” ludzie mający swoje poglądy, w dodatku sympatyczni kompani. „Znałem i znam wielu z tych ludzi. Część z nich ma na koncie poważniejsze przestępstwa niż podpalenie kościoła. Byli skazywani za morderstwa. Z niektórymi do dziś się przyjaźnię” – wyznaje.

 

Idol i pornografia

 

Darski to megaloman. Obecność w mediach sprawia mu przyjemność. Lubi wykładać filozofię swojego życia. Jest ona prosta jak drut – punktem odniesienia jest człowiek. Bo człowiek jest wolny, a rzeczywistość płynna, co oznacza – w rozumieniu „Nergala” – że nie ma jednej prawdy. „Nikt nie ma monopolu na uniwersalizm” – powiedział w jednym z wywiadów lider zespołu Behemoth.

 

„Nergal” ma jednak swoje „wartości”. To „wolność, autonomia, wolna wola każdej jednostki, boski charakter każdego człowieka i taki sam potencjał, którego realizacja i ukierunkowanie zależy tylko i wyłącznie od nas samych”.

 

To, że Darski uznaje, iż człowiek ma charakter boski, nie może dziwić, jeśli przyjrzymy się temu, kto go do takich wniosków zainspirował. Jednym z ulubionych filozofów „Nergala” jest bowiem Fryderyk Nietzsche – słynny głosiciel śmierci Boga, której następstwem ma być nadejście nadczłowieka. Nadczłowiek to jednostka bez słabości, zastępująca zabitego Boga. Tezy „Nergala”, jego zapewnienia o dążeniu do perfekcji – to echa fascynacji niemieckim filozofem. Mniej wtajemniczonym warto przypomnieć, że filozofia Nietzschego stała się inspiracją dla liderów innej mrocznej „religii” zrodzonej w Niemczech w latach dwudziestych ubiegłego stulecia, a zbrodniczość systemu, na niej ufundowanego po dziś dzień budzi dreszcz przerażenia.

 

Darski, obok mrocznych inspiracji filozoficznych, posiada jeszcze inne zainteresowania – mianowicie: pornografię. Opowiada o niej bez zażenowania, niczym o zwykłych produkcjach filmowych. Na stronie głównej portalu Onet.pl pojawił się niedawno wywiad z liderem zespołu Behemoth, w którym „Nergal” opowiada o relaksowaniu się przy pornografii. Wylicza przy tym swoje ulubione gwiazdy tego typu produkcji.

 

Satanizm na salonach

 

Adam Darski uważa, że nie jest satanistą. Fascynował się skandynawskim black metalem, ale nie myślał podpalać kościołów. Dlaczego? Bo jak sam mówi, wybrał inną drogę, choć jako nastolatek rzeczywiście chciał podpalić świątynię. Z grupą znajomych opracował nawet plan z którego jednak zrezygnował. Swój bunt przeciwko chrześcijaństwu realizuje inaczej. „Zamiast miecza mam w ręku gitarę. Uderzam w ten sam skostniały świat, ale zamiast koktajli Mołotowa mam komputer. To potężniejsza broń” – opowiada o programie swojej działalności.

 

I choć w teledyskach Behemoth pokazuje demony jako straszliwe istoty tarzające się we krwi i otoczone przez nagie kobiety, to tak naprawdę lider zespołu postrzega szatana inaczej. „Jeśli mam go spersonifikować, to widzę przystojnego dżentelmena w średnim wieku. Świetnie się ubiera, ma nienaganne maniery, mówi wieloma językami. Czarne nie równa się brzydkie” – twierdzi Darski.

 

Oto sedno tego, kim jest „Nergal” i czym jest jego Behemoth. Gdyby użyć literackiej metafory, Darski chciałby się najpewniej jawić, jako Mefistofeles z „Fausta”. Elegancki, dobrze ubrany, z podkręconym wąsikiem – to jego wizerunek. Przyjaciel gwiazd show biznesu, człowiek, który wprowadził niszowy zespół na warszawskie „salony”. Przyjaciel Czesława Mozila, Kuby Wojewódzkiego, Macieja Maleńczuka. W komedii Juliusza Machulskiego „Ambassada” zagrał Joachima von Ribbentropa, a w popularnym programie rozrywkowym bawił się w jurora. Jest na pierwszym froncie w walce o rewolucję obyczajową w Polsce – „tak” dla legalizacji związków homoseksualnych, „tak” dla adopcji dzieci przez pary jednopłciowe. Chwali go ksiądz Adam Boniecki, nazywając obrazoburcę „miłym, mądrym, spokojnym człowiekiem”, oraz „jasełkowym satanistą”. To wypisz, wymaluj stylizacja na szatana z dramatu Goethego. Opisany przez niemieckiego pisarza Mefisto jest postacią w jedwabnym płaszczu, czerwono-złotym stroju, z kogucimi piórami na czapce i szpadą u boku. Elegancja i nienaganny sznyt.

 

Recenzenci płyty „The Satanist” pieją z zachwytu, uważając ją za dzieło wybitne. Pokpiwają przy tym z tego, że „Nergal” budzi w Polsce ogromnie negatywne emocje. W recenzjach pobrzmiewają tony protekcjonalnie traktujące „polski ciemnogród”, który – inaczej niż na Zachodzie – nie przyjmuje Darskiego z otwartymi ramionami. Mefisto wchodzi jednak powoli do naszych domów, patrzy z popularnych stron internetowych i z ekranu telewizorów. „Behemoth” wkracza na „salony”. Jak daleko zajdzie? Wiele wskazuje na to, że bardzo daleko. Jeszcze kilkanaście lat temu sataniści byli ciałem obcym „przeciętnej krajowej”. Dreszcze budziły informacje o popełnianych przez nich morderstwach, zamieszczone w prasowych „kronikach kryminalnych”. Dzisiaj wyznawcy szatana wchodzą pod strzechy. Nie wyglądają jak opętani mordercy, ale jak elegancki Mefisto.

 

 

Tomasz Figura

fot. Krzysztof Wiktor/FORUM, 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 104 515 zł cel: 300 000 zł
35%
wybierz kwotę:
Wspieram