Ponad 2 tysiące szczątków nienarodzonych dzieci znaleziono w domu zmarłego na początku września amerykańskiego aborcjonisty, dr Ulricha Klopfera.
Amerykanin prowadził „ośrodek dla kobiet” w South Bend (Indiana), gdzie przeprowadzał aborcje. W 2016 roku stracił prawo do wykonywania zawodu z powodu licznych nieprawidłowości i ciążących na nim oskarżeń. Klopfer miał nie prowadzić w odpowiedni sposób rejestru pacjentek, a wymiar sprawiedliwości ścigał go za dokonanie niezarejestrowanej aborcji na dziecku 13-letniej dziewczynki.
Wesprzyj nas już teraz!
Dr Klopfer, który zmarł 3 września 2019 r., był podejrzewany o prowadzenie niezarejestrowanej działalności w swoim domu. Policja przeszukując mieszkanie, natrafiła na 2246 szczątków nienarodzonych dzieci.
Na razie brak dowodów na to, że Klopfer przeprowadzał aborcje w swoim mieszkaniu. Postępowanie w tej sprawie prowadzi obecnie policja, która zabezpieczyła znalezione szczątki. Sprawa dr Ulricha Klopfera do złudzenia przypomina działalność innego amerykańskiego aborcjonisty, Kermita Gosnella, który w zagrażających życiu, niesterylnych warunkach przeprowadzał aborcje, a w domu trzymał fragmenty ludzkich płodów. Ostatecznie Gosnell został skazany na dożywocie za zabójstwo pierwszego stopnia trzech noworodków (miał zwyczaj doprowadzać do przedwczesnego porodu i zabijać dzieci przecinając rdzeń kręgowy nożyczkami) oraz nieumyślne spowodowanie śmierci jednej z pacjentek.
Gosnella skazano także za 21 nielegalnych aborcji dokonanych w trzecim trymestrze. Jego historię opisuje film „Gosnell”, pokazującym także realia przemysłu aborcyjnego. Okazuje się, że dzisiaj w niektórych stanach, które zalegalizowały aborcję do 9 miesiąca ciąży, działalność Gosnella byłaby całkowicie legalna. Zastanawia, ilu „Gosnellów” w USA nadal zabija nienarodzone dzieci pod płaszczykiem ochrony prawnej?
Źródło: dorzeczy.pl / własne PCh24.pl
PR