23 listopada 2016

Irlandzkie światło na morzu barbarzyństwa

Trudno uwierzyć, że tysiąc pięćset lat temu mieszkańcy ówczesnej Irlandii ocalili niemal całe dziedzictwo piśmiennicze cywilizacji łacińskiej, która narodziła się na drugim końcu wielkiego imperium. Wydaje się to tym bardziej dziwne, gdy uświadomimy sobie, że ów dziki lud Celtów składający krwawe ofiary z ludzi, żyjący z handlu niewolnikami i z rabunkowych napadów na sąsiednich Brytów, nie został w ogóle podbity przez Rzymian, a tym samym zromanizowany i schrystianizowany, czyli ucywilizowany. Cały dorobek kulturowy i umysłowy Rzymian i Greków był im zupełnie obcy. Jak to się więc stało, że w ciągu kilkudziesięciu lat z barbarzyńców zamienili się w gorliwych katolików, którzy uchronili od zagłady dziedzictwo wielkiej cywilizacji?

 

Najwcześniej skutki rozpadu Imperium Rzymskiego odczuły, co w pełni zrozumiałe, terytoria przygraniczne. To właśnie je najboleśniej dotknął proces anihilacji wielkiego cesarstwa i to na nie w pierwszej kolejności spadł ostateczny, śmiertelny cios w postaci najazdów barbarzyńców bez przeszkód przekraczających w tym czasie rzymski limes. W ciągu jednego stulecia hordy dzikich plemion rozlały się po kontynencie, nieodwracalnie zmieniając strukturę Europy.

Wesprzyj nas już teraz!

Około roku 401 zachodnie wybrzeże Brytanii zostało splądrowane przez Irlandczyków, którzy wyruszyli na kolejną wyprawę po żywy towar. Jak podają naoczni świadkowie, pojmano wówczas wiele tysięcy kobiet i mężczyzn, którzy zostali sprzedani na targach niewolników. Wśród nich znalazł się szesnastoletni Patryk pochodzący ze średniozamożnej rodziny zromanizowanych i ochrzczonych Brytów. Przez sześć lat, w głodzie i chłodzie, miesiącami pozbawiony obecności drugiego człowieka, wypasał bydło lokalnego władcy. W jego Wyznaniu czytamy: Moim codziennym zajęciem było doglądanie stada, i modliłem się bez przerwy od świtu do zmierzchu. Umiłowanie Boga i bojaźń Boża otaczały mnie coraz silniej, a we mnie rosła wiara i budził się duch. Po sześciu latach niewoli udało mu się uciec i wrócić w rodzinne strony. Jednakże czas spędzony w zupełnej samotności i skrajnych warunkach całkowicie zmienił Patryka – z beztroskiego młodzieńca w twardego mężczyznę o silnej wierze.

Którejś nocy w rodzinnym domu doznał on widzenia: zobaczył tłum, który płacząc, wzywał go, by znów do nich powrócił, a stojąca obok postać poznanego w czasie niewoli Irlandczyka trzymała w ręku plik listów. Na jednym z nich Patryk zobaczył napis: vox Hiberionacum (głos Irlandczyków). Przyszły święty nie miał żadnych wątpliwości, że Bóg powołuje go do misji nawrócenia tego ludu i w roku 431 wyruszył z powrotem do Irlandii.

 

Zielone męczeństwo

Patryk był pierwszym misjonarzem w historii chrześcijaństwa, który głosił Dobrą Nowinę barbarzyńcom żyjącym poza granicami oikumene (terytoriów ucywilizowanych). Jak sam zanotował: Głosiłem Ewangelię aż do punktu, poza którym nie ma nikogo. W ciągu trzydziestu lat pracy misyjnej udało mu się dokonać rzeczy teoretycznie niemożliwej. Gdy teren Imperium Rzymskiego pod naporem barbarzyńców ulegał coraz gwałtowniejszej destabilizacji i chaosowi, na Zielonej Wyspie zachodził proces zupełnie odwrotny. Irlandczycy przyjęli chrzest i nowej religii nadali swój własny, niezromanizowany charakter. Przy czym proces chrystianizacji odbył się tam bez rozlewu krwi – ówczesna Irlandia nie posiada żadnej krwawej martyrologii, żadnych wyznawców Chrystusa oddających swe życie z powodu przyjęcia i głoszenia Dobrej Nowiny.

Rozczytani w życiorysach męczenników pierwszych wieków chrześcijaństwa, a nie mając sposobności, by je naśladować, stworzyli „zielone męczeństwo” (glasmartre). Polegało ono na pustelniczym życiu w odosobnieniu i samotnym oddawaniu się medytacjom oraz religijnym praktykom. Wkrótce jednak ta forma życia przeistoczyła się w zalążki małych wspólnot zakonnych liczących po trzynaście osób (na wzór Jezusa i Jego apostołów). Początkowo mnisi mieszkali w jednoosobowych domkach o kształcie ula, wybudowanych wokół niewielkiego kościółka, później te miniaturowe zgromadzenia coraz intensywniej się rozrastały.

Ponieważ Irlandia była w owym czasie całkowicie pozbawiona miast, pierwsze opactwa na wyspie stały się jedynymi dużymi skupiskami ludzkimi, w których prężnie rozwijała się nauka, szkolnictwo i życie gospodarcze. W celu zdobycia wiedzy przybywali do nich tłumnie mieszkańcy całej Irlandii, Anglii, a potem także uciekinierzy z ogarniętej pożogą Europy, a nawet z Bliskiego Wschodu (zwyczaj zdobienia czerwonymi kropkami inicjałów irlandzkich rękopisów pochodzi wprost z ksiąg przywiezionych na wyspę przez Koptów). Wszyscy uczeni mężowie po tej stronie morza zbiegli do zamorskich krain, takich jak Irlandia, przynosząc ze sobą ogromny zapas wiedzy do mieszkańców tego regionu – taki oto wpis znajduje się na jednym z rękopisów z Lejdy. Przybysze przywozili ze sobą literaturę rzymską i grecką, a gospodarze, dysponując owym zasobem mądrości antycznej, ochoczo gromadzili i przepisywali starożytne rękopisy.

W ciągu jednego pokolenia Irlandczycy opanowali grekę i łacinę (próbowali sił nawet w języku hebrajskim) oraz spisali swoje sagi i legendy, które do tej pory przekazywane były ustnie. Stworzyli irlandzką gramatykę i specyficzną odmianę łaciny zwaną Hisperica Famina, którą posługiwano się na wyspie w VI–X wieku, a także dwa rodzaje pisma – irlandzki półuncjał oraz irlandzką minuskułę, bardziej okrągłą i łatwiejszą w czytaniu. Krój pisma rozprzestrzenił się daleko poza granice Irlandii, dając podstawy średniowiecznej kaligrafii. W ten oto sposób powstawały bogato zdobione kodeksy irlandzkie, w których litery przeplatały się z przepiękną ornamentyką zaczerpniętą z rodzimych motywów dekoracyjnych.

Księga z Kells, Księga z Durrow, Ewangeliarz z Lindisfarne – to tylko kilka przykładów z ogromnego bogactwa irlandzkich zabytków piśmienniczych. Wkrótce kodeksy całkowicie wyparły zwoje. Kształt współczesnej książki zawdzięczamy irlandzkim mnichom, którzy wykorzystując w optymalny sposób rozmiar skóry baraniej, cięli ją w taki sposób, by po złożeniu dawała kształt prostokąta.

 

Archipelag opactw

Drugą po świętym Patryku ważną osobą w historii Irlandii był Columcille (Kolumban Starszy), książę klanu Conaill, urodzony w roku 521. Wybrawszy powołanie zakonne, z zapałem zaczął zakładać liczne zakony, wymagając od mnichów pilnego studiowania Biblii i literatury klasycznej. Opuszczając Irlandię w roku 563, nie przypuszczał, jak doniosłe konsekwencje pociągnął za sobą ten wyjazd. Po osiedleniu się na wyspie Iona (Hy) u południowych wybrzeży Szkocji założył opactwo – jeden z najważniejszych ośrodków intelektualnych Europy zachodniej wczesnego średniowiecza – z którego chrześcijaństwo rozprzestrzeniło się na teren Szkocji. Wkrótce i tam zaczęli tłumnie napływać Brytowie, Piktowie, Szkoci, Irlandczycy i Anglosaksonowie. Sześćdziesiąt zakonów założonych przez Kolumbana uczyniło z Piktów i Szkotów społeczeństwo piśmienne i schrystianizowane.

Z Iony wyszedł święty Aidan – fundator kolejnego klasztoru o doniosłym znaczeniu, w Lindisfarne na północno‑wschodnim krańcu Anglii. Przez ponad sto pięćdziesiąt lat opactwo to odgrywało niezwykle ważną rolę w cywilizowaniu i chrystianizowaniu Northumbrii (dopiero najazd Wikingów w roku 793 zadał mu śmiertelny cios).

Śladem Kolumbana Starszego i Aidana we wszystkich kierunkach szli kolejni mnisi iroszkoccy, niosąc ze sobą nie tylko Dobrą Nowinę i irlandzką tradycję monastyczną, lecz także przywracając Europie jej bezpowrotnie, zdawałoby się, utraconą cywilizację. Jednym z owych „Bożych szaleńców” był Columbanus (Kolumban Młodszy) urodzony w roku 540 w prowincji Leinster we wschodniej Irlandii. Około roku 590 wraz z kilkoma innymi mnichami wyruszył do Burgundii, gdzie założył trzy zakony: Annegray, Fontaines i Luxeuil, a następnie udał się do Bobbio w Lombardii. Mimo podeszłego wieku zdążył jeszcze zbudować pierwszy irlandzko‑włoski klasztor, w którym zmarł w roku 615.

W czasie podróży na Półwysep Apeniński towarzyszący Kolumbanowi mnich, święty Gall, osiadł nieopodal Jeziora Bodeńskiego, dając początek opactwu Sankt Gallen – jednemu z najważniejszych centrów kultury i sztuki w Europie w wiekach IX–XI. To właśnie tam w roku 612 za sprawą innego irlandzkiego mnicha Otmara powstała jedna z najstarszych i największych bibliotek klasztornych (istniejąca po dziś dzień). Tak więc, za sprawą iroszkockiego ducha misyjnego, również Alemanowie stali się społecznością ochrzczoną i ucywilizowaną.

 

Niezniszczalny dorobek

Reichenau i Trewir, Liège i Salzburg, Bobbio i Laon, Würzburg i Wiedeń, Peronne (Peronne Scottorum) i Fiesole, Modra na Morawach i niewykluczone że również Kijów – to tylko niektóre miasta założone jako opactwa przez irlandzkich mnichów lub ich bezpośrednich duchowych spadkobierców. Niestrudzenie nieśli oni barbarzyńskim plemionom Ewangelię i wiedzę zgromadzoną w przytwierdzonych do pasa książkach niewidzianych w Europie często od kilkuset lat. Bez mnichów z Zielonej Wyspy nie byłoby renesansu karolińskiego, a bez niego – kulturowego odrodzenia Europy.

Wspaniały rozwój kultury iroszkockiej brutalnie przerwały w VII wieku najazdy Wikingów. Wielokrotnie napadane i niszczone przez nich opactwa – choć z mozołem odbudowywane – ostatecznie popadły w ruinę, a mnisi zostali zabici bądź rozproszeni, lecz ich dorobku nie udało się zniszczyć. Zdołali ocalić i przekazać swym następcom myśl i naukę starożytną, która legła u podstaw średniowiecznej Europy i powoli odradzała się na kontynencie.

 

Joanna Babiarz – historyk kultury, autorka książek: Encyklopedia młodego artysty i Skarby malarstwa.

ARTYKUŁ UKAZAŁ SIĘ W 51. NUMERZE MAGAZYNU „POLONIA CHRISTIANA”



Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie