21 listopada 2013

Futurystyczne deja vu

(Fot. Polwen)

Jest rok 2112. Istnieje jedno państwo – Stany Zjednoczone Świata ze stolicą w Nowym Jorku i o ustroju zwanym demokracją konsumencką. Światem rządzi pieniądz i wszystkie decyzje podejmowane na szczeblach władzy są mu podporządkowane. Rozpusta moralna w niczym nie ustępuje tej, która panowała za czasów cesarza Nerona w Imperium Rzymskim. Chrześcijanie zostają zepchnięci do katakumb, a ostatecznie skazani na śmierć jako winni wybuchu kryzysu gospodarczego. Oto tło wydarzeń opisanych na kartach powieści science fiction „Quo vadis trzecie tysiąclecie”.

 

Jak sugeruje tytuł książki Martina Abrama, autor w bezpośredni sposób odnosi się do powieści Henryka Sienkiewicza. Zasadnicza część „Quo vadis trzecie tysiąclecie” istotnie opiera się na XIX-wiecznym „Quo vadis”. Jest okrutny i nieobliczalny władca John Garison, który w celu rozwiązaniu problemów z koniunkturą postanawia rozpętać wojnę, a winą za kryzys gospodarczy obarczyć chrześcijan. Jest arbiter elegancji Petroniusz, przyboczny prezydenta Stanów Zjednoczonych Świata, czy detektyw John Smith, niezwykle przypominający w swych postawach pozbawionego zasad moralnych Chilona Chilonidesa. Osią fabuły jest zaś na początku niemożliwa, trudna, a ostatecznie spełniona miłość Szymona i Angel, należących – podobnie jak Sienkiewiczowscy Winicjusz i Ligia – do dwóch odrębnych światów. Szymon tak jak jego pierwowzór literacki wiedziony miłością do chrześcijanki doświadcza przemiany, nawraca się i przyjmuje chrzest. I wreszcie są stanowiący zaledwie kilka procent światowej populacji wyznawcy Chrystusa, którym zostaje postawiony zarzut „podpalenia” gospodarki.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Poza tym jest już świat wybiegający daleko w przyszłość, niekiedy irytujący w swej infantylności, być może przerysowany, ale też przerażający w swojej esktrapolacji. Nie ma już nacji, nie ma obywateli, są tylko konsumenci pozbawieni umiejętności rozróżniania dobra i zła. Światem rządzi Rada Dwunastu, złożona z najbogatszych przedstawicieli gatunku, skupiających 80 procent światowego kapitału. Globalny Wskaźnik Konsumpcji, Średnia Światowa Oglądalność i Dow Nasq to najważniejsze wskaźniki gospodarcze.

 

Największy sukces finansowy państwa to program „Wolni od dwunastki”, w ramach którego dzieci po skończeniu 11 lat przenoszą się do własnych mieszkań (gdyż „oddzielenie od rodziców przyspiesza rozwój emocjonalny dziecka, uczy je pokonywania trudności, pozwala też na świadome samookreślenie seksualne”), a który ożywia m.in. rynki wydawnicze i muzyczne, przemysł filmowy i odzieżowy. Sztuka pozbawiona jest smaku i piękna (wystawa George’a Pitagorasa, na której przedstawił kolekcję swoich, zbieranych od miesięcy, odchodów; czy inna o znamiennym tytule „Oczekujące ciało”, na której przedstawił sztucznie wyhodowane części swojego ciała). I w tym wszystkim Kościół, ze swoim niezmiennym od stuleci nauczaniem o miłości bliźniego. Kościół, którego katechizm można nabyć jedynie w antykwariacie, którego działalność uznawana jest za zagrożenie dla każdego konsumenta, zostaje zepchnięty do katakumb. „Kościół jest nieproduktywny, przejada tylko pieniądze wiernych i pozostaje jedyną niedemokratyczną instytucją we współczesnym świecie” – czytamy w powieści. Inaczej mówiąc – Kościół nie pasuje do czasów będących tłem opowieści Abrama i dlatego trzeba się go pozbyć.

 

Książka Martina Abrama wpisuje się w nurt literatury futurologicznej, a za sprawą licznych rozważań teologicznych także fikcji religijnej, a tym samym staje się wezwaniem do refleksji nad kondycją współczesnego świata i chrześcijaństwa. To niezwykle aktualny głos, jeśli weźmie się pod uwagę zmasowane w ostatnim czasie ataki na Kościół katolicki i jego przedstawicieli, na podstawowe wartości, które przez wieki uznawane były powszechnie za fundament człowieczeństwa. Dosłownie kilka dni temu świat obiegła informacja, że w „tolerancyjnej” Norwegii popularna prezenterka wiadomości Siv Kristin Sællmann została zwolniona z pracy, gdyż podczas nagrywania programu miała na szyi krzyżyk. W ubiegłym roku australijski obrońca życia Graham Preston, ojciec siedmiorga dzieci, został skazany na osiem miesięcy więzienia za pokojowe blokowanie klinik aborcyjnych. Widowiskowe egzekucje chrześcijan opisane w powieści przypominają w swym rozmachu współczesne – choćby niedawną egzekucję ok. 80 osób w Korei Północnej, również chrześcijan, przeprowadzoną w obecności tysięcy osób, także dzieci. Prezentowana wiosną tego roku w Gdańsku wystawa „The Human Body”, na której demonstrowano wypreparowane organy ciała ludzkiego, nazywana sztuką, a nawet nauką, czy wygwizdane ostatnio przedstawienie Jana Klaty „Do Damaszku” w krakowskim Teatrze Starym to „atrakcje” kulturalne w rodzaju tej, jaką zaoferował swoim widzom powieściowy Pitagoras.

 

Powieść Martina Abrama to wreszcie smutna wizja tego, jaką siłę ma komercja i do czego może prowadzić odhumanizowana globalizacja. Autor nie daje wprawdzie gotowej recepty, jak zmienić bieg historii, ale za pomocą literackiej fikcji skłania do refleksji i ukazuje grozę rzeczywistości, w której konsumpcja i hedonizm są bogiem, a człowiek służy mamonie.

 

Renata Ziomek

 

Martin Abram, QUO VADIS trzecie tysiąclecie, wyd. Polwen, Radom 2013



Książkę w promocyjnej cenie można zamówić w księgarni XLM.pl:  

 

{galeria}

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 127 724 zł cel: 300 000 zł
43%
wybierz kwotę:
Wspieram