30 stycznia 2014

Forbes: trzeba stanąć do walki z Rosją, która jest w przedsionku Europy

(fot.REUTERS/Sergei Karpukhin/Forum)

Magazyn „Forbes” zastanawia się, dlaczego nikt nie mówi wprost, że to Putin destabilizuje Ukrainę. Gazeta winą za trwające od piętnastu lat „zakłócenia” w Europie Wschodniej i na Bliskim Wschodzie obarcza rosyjskiego przywódcę. Zdaniem „Forbesa,” czas przyznać, że ponownie zaczęła się zimna wojna. Zachód musi podjąć walkę w obronie „cywilizacji zachodniej”.


Komentator gazety Melik Kaylan zauważa, że to co ostatnio stało się na Ukrainie, to skutek przyjęcia przez Janukowycza prawa zakazującego m.in. demonstracji i wolności słowa. Prezydent Ukrainy zdecydował się przeforsować surowe przepisy, by uniknąć powtórki z I rundy destabilizacji kraju, to jest z czasów Pomarańczowej Rewolucji. Zdaniem Kaylana, do pierwszej rundy demonstracji doprowadził nie kto inny jak Władimir Putin.

Wesprzyj nas już teraz!

 

„Putin przez ostatnie 15 lat – pisze – bezwstydnie krytykuje Amerykę za destabilizujące interwencje na całym świecie. Tymczasem spójrzcie na jego imponujące dokonania: Czeczenia, Gruzja, Mołdawia , Ukraina, Syria. Spójrzcie na wszystkich przeciwnych jego władzy rosyjskich dziennikarzy, którzy stracili życie. Z jakiegoś powodu nikt nie chce rozliczyć Putina z tych skumulowanych za jego rządów okropieństw. Tymczasem amerykański prezydent z takimi osiągnieciami byłby został  doprowadzony do rozstroju nerwowego dociekaniami mediów, nie mówiąc już o reakcji światowej opinii”.

 

Komentator „Forbesa” powołał się na ostatni tekst napisany przez jego kolegę pod znamiennym tytułem „Putin pociąga za wszystkie sznurki, a Obama mu na to pozwala”. Przedstawił w nim serię triumfów rosyjskiego prezydenta. Wspomniał o Syrii, mistrzowskiej rozgrywce kwestii Iranu, o aferze ze Snowdenem, wyciekiem informacji wywiadowczych itp. Krótko skonkludował, że Putin rządzi po mistrzowsku policzkując Amerykanów.

 

Kaylan zadaje pytanie, dlaczego Rosjanie pozwalają Putinowi popełniać te „występki”. Jego zdaniem, powinni się co najmniej wstydzić za nie. Dziennikarz uważa, że brak reakcji społeczeństwa rosyjskiego wobec agresywnej polityki prezydenta Putina wynika m.in. z tego, że nie mają oni innego powodu do dumy. Upajają się sukcesami Rosji na arenie międzynarodowej. Cieszą się, gdy rosyjskim władzom uda się „przytrzeć nosa Europejczykom czy Amerykanom”.

 

Putin spodziewała się gwałtownych rozruchów na Ukrainie 

Komentator „Forbesa” odnosząc się do sytuacji na Ukrainie zauważył, że Putin – jako doskonały strateg, co do tego nikt nie ma wątpliwości – na pewno przewidział gwałtowną reakcję części ukraińskiego społeczeństwa, jaka nastąpiła w efekcie zwrócenia się Janukowycza w kierunku unii euroazjatyckiej. Putin, zdaniem Kaylana musiał się spodziewać gwałtownych rozruchów, destabilizujących Ukrainę. Ale celowo brnął dalej. Rosja chce, by Ukraina pozostała satelitą Moskwy. Ostatnie rozruchy miały posłużyć do rozprawienia się ze swobodami obywatelskimi i opozycją. Dziennikarz insynuuje, iż Putin musiał szczegółowo instruować Janukowycza, co ma robić.

 

Kaylan zaznacza, że chociaż są to daleko idące insynuacje, to jednak trzeba zdawać sobie sprawę, iż Putin to makiawelista, który ma swoją wizję Europy i Bliskiego Wschodu. Skrupulatnie realizuje własną strategię. Zastanawia się też, dlaczego w tej sytuacji Ameryka pozwala mu na decydowanie o losie broni nuklearnej Iranu i broni chemicznej w Syrii.

 

Odpowiada, że Ameryka nie ma innego wyjścia. Wojny już doprowadziły Waszyngton do stanu bezsilności. Dodaje, że teoretycznie Putin jest sojusznikiem Ameryki przeciwko Al. Kaidzie. Chociaż, dodaje, iż rosyjski prezydent oraz syryjski przywódca Baszar Al-Assad wykorzystują  ludzi Al. Kaidy do manipulowania opinią publiczną.

 

Kaylan powołuje się na ostatnie dane wywiadowcze, z których wynika, iż Assad wypuścił z więzienia cześć członków Al-Kaidy, by przyłączyli się do opozycji. Miało to zrazić światową opinię publiczną do rebeliantów  walczących z jego reżimem.

 

Komentator dodaje, że podobna sytuacja miała miejsce podczas drugiej wojny czeczeńskiej, którą ostatecznie wygrał Putin organizując „naloty dywanowe na terrorystów” w Groznym całkowicie rujnując stolicę Czeczenii i zabijając dziesiątki tysięcy niewinnych ludzi.  Tłumaczył on wówczas, że naloty były konieczne, bo rejon opanowali terroryści z Al-Kaidy.

 

„Zachód nie zareagował – zauważa Kaylan. – Nikt nie dociekał, skąd się tam wzięli ludzie Al-Kaidy”. Dodał: „Byli przepuszczani przez granicę przez rosyjskich żołnierzy”.

 

Dziennikarz pisze, że konserwatyści zarzucają Obamie niezwykłą niemoc wobec poczynań Putina. Przypomina jednak, że gdy ważyła się przyszłość Gruzji, władzę w USA sprawował konserwatysta George Bush, który nie zareagował na poczynania Kremla. Putin widząc brak reperkusji robił więc swoje.

 

Większość zachodnich mediów winę za rosyjską interwencję zrzuciła na proamerykańskiego gruzińskiego prezydenta Saakaszwilego, bo zaatakował on  pierwszy. Kaylan zauważa jednak, że nikt nie brał pod uwagę faktu, iż gruzińscy żołnierze byli regularnie ostrzeliwani z separatystycznej enklawy. Konkluduje więc: „Najwyraźniej Rosji zezwolono na wojnę z separatystami, ale nie Gruzji”.

 

Rosjanie, by włączyć Gruzję w swoją sferę odcięli ją od dostaw paliwa,  nałożyli embargo handlowe, nieustannie prowokowali itp. Środki te przyniosły swoje żniwo.

 

Ameryka musi zewrzeć szeregi z Europą i stanąć w obronie „cywilizacji zachodniej”

Komentator „Forbesa” dodaje, że polityka prezydenta Obamy na pewno nie poprawiła sytuacji USA względem Moskwy. Pisze: „I teraz, kiedy Ukraina płonie, co możemy zrobić?…Możemy zacząć od zerwania ze sobą i uznania, że jesteśmy ponownie w stanie zimnej wojny. Przynajmniej druga strona jest, a my powinniśmy na to zareagować”.

 

Kaylan postuluje, by Ameryka na nowo zwarła szeregi z sojusznikami z Europy, by walczyć w obronie „cywilizacji zachodniej”. Dziennikarz zdaje sobie sprawę, że jest to termin „niemodny” dzisiaj, wręcz niepożądany. Zdaje sobie sprawę również z tego, że Amerykanie nie czują już takiej więzi z Europejczykami jak kiedyś, ale jego zdaniem konieczne jest odbudowanie tożsamości i dawnego sojuszu. „Rosjanie wiedzą kim są. Znowu są w przedsionku Europy. I my też tam musimy być” – konkluduje dziennikarz.   

 

 

Źródło: forbes.com., Agnieszka Stelmach.

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 104 515 zł cel: 300 000 zł
35%
wybierz kwotę:
Wspieram