1 stycznia 2013

Dla komunistów był wrogiem numer jeden

(Fot. Ł. Solski/Fotorzepa/Forum)

Biskup Tokarczuk nie miał żadnej broni, tylko prawdę, godność i ambonę oraz kapłanów i wiernych, którzy szli za swym pasterzem. Druga strona dysponowała bardziej wyrafinowanymi metodami, a biskup świadomie podjął tę walkę wiedząc, że prędzej, czy później zwycięży. Często powtarzał: „Jeżeli raz zawierzysz komunistom, jesteś na całe życie stracony” – mówi w rozmowie z PCh24.pl ks. prof. Józef Marecki, historyk, współautor wydawanego przez IPN cyklu „Niezłomni. Nigdy przeciw Bogu. Komunistyczna bezpieka wobec biskupów polskich”.

 

Badał Ksiądz Profesor życiorys śp. arcybiskupa Ignacego Tokarczuka. Wiele faktów z jego biografii jest znanych dość dobrze, ale i całkiem sporo wciąż skrytych, a również świadczących o jego wielkości.

Wesprzyj nas już teraz!

 

To była postać nietuzinkowa. Pierwszorzędna jest kwestia jego wielkości jako człowieka. Znany był z tego, że przebaczał wszystkim swoim wrogom. Drugi aspekt to zwrócenie uwagi na szerokie, masowe duszpasterstwo. Traktował parafie jako miejsca, gdzie należy sprawować posługę duszpasterską, podkreślał znaczenie formacji młodzieży. Równie ważna dla abp. Tokarczuka była praca społeczna, organiczna. Już w 1966 roku rozpoczął wspieranie inicjatyw, których wspólnym  celem było coraz większe upodmiotowienie społeczeństwa w realiach systemu komunistycznego. Miało się to dokonywać w oparciu o pracę w parafiach, przez kazania, wystąpienia, przybliżanie katolickiej nauki społecznej, encyklik papieskich. Zawsze głosił prawo każdego do godziwego życia, godziwych zarobków, do stanowienia o samym sobie. Przez to stał się niewygodnym dla władz komunistycznych, gdyż jego wizja społeczeństwa odbiegała całkowicie od modelu wprowadzanego przez reżim w PRL.  Przez swą aktywność zaczął się więc narażać decydentom, tym bardziej, że jego publiczne wystąpienia były bardzo mocne, ostre. Warto przy czym podkreślić, że biskup Tokarczuk nie piętnował człowieka, ale system. Na komunistów, zwłaszcza znanych sobie działaczy lokalnych partii, czy funkcjonariuszy aparatu PRL patrzył, rzec można pobłażliwie.  

 

W latach 70. i 80. popierał rozmaite działania zmierzające do uświadomienia dużych grup społecznych, że władza postępuje źle wprzęgając ludzi w swoją machinę, w kierat komunistycznego materializmu. Wspierał więc wszystkie grupy typu KOR, ROPCiO, komitety samoobrony chłopskiej, a później, oczywiście, także Solidarność i Solidarność Rolników Indywidualnych. Wspierał je nie tylko moralnie, ale i materialnie, co miało dla nich bardzo duże znaczenie.

 

Arcybiskup Tokarczuk, co często umyka badaczom  jego działalności, podkreślał, że Kościół trzeba budować w dwóch wymiarach. Materialnym, w rozumieniu świątyń, i duchowym, czyli poprzez wiernych. Oblicza się, że od 1966 roku aż do końca lat 80. na terenie jego diecezji wzniesiono (w większości nielegalnie) ponad czterysta świątyń i kaplic! Władze państwowe pod różnymi pozorami nie zezwalały na ich budowę, starały się jak mogły ograniczać udział wiernych w nabożeństwach czy katechezie, zaś ordynariusz, aktywizując różne środowiska i grupy, rozmaitymi sposobami sprawiał, że miejsca kultu jednak powstawały, biorąc za to odpowiedzialność. Oczywiście, spotykały go za to liczne represje, także wiernych i duchownych karano sankcjami administracyjnymi, grzywnami, kolegiami, sądami. A biskup Tokarczuk nakazywał dalej budować ów Kościół materialny po to, by ten niematerialny, duchowy miał swoje miejsce.

 

Był to człowiek, który szanował drugiego bez względu na jego przekonania i zawsze mówił, że trzeba wszystko budować na prawdzie. Przed kilkoma laty, wraz ze współpracownikami wręczaliśmy mu pierwszy tom serii „Niezłomni”, w której opisaliśmy m.in. jego sylwetkę ukazaną poprzez dokumenty zgromadzone przez SB. Powiedział wówczas: Z prawdą się zgadzam, a wszystkim, którzy na mnie donosili i działali przeciwko mnie przebaczam. Już kiedy podejmował posługę ordynariusza diecezji przemyskiej mocno postanowił całą swą działalność oprzeć na prawdzie, bez żadnych nadużyć, kłamstw, niesprawiedliwości, i tego samego uczyć innych. To pokazywał przez swoje całe życie.

 

Jak Ksiądz wspomniał, śp. arcybiskup był przez władze wiele razy poddawany rozmaitym naciskom i represjom.

 

Dzisiaj wielu historyków spiera się o to, kto był w Polsce największym wrogiem komunizmu. Oczywiście, trudno tworzyć tu jakieś rankingi. Jeśli ten, przyniesiony na sowieckich bagnetach system – ateistyczny, odzierający człowieka z wszelkiej godności padł w naszym kraju, to wydaje się, że jednym z głównych liderów tej bezkrwawej z nim walki był śp. arcybiskup Tokarczuk. Władza komunistyczna widziała w nim wroga numer jeden. W Urzędzie do spraw Wyznań , w Wydziale do spraw Wyznań w Rzeszowie, w SB, postrzegany był jako wróg. Podejmowano wiele działań, aby go zniszczyć, skompromitować. Biskup Tokarczuk nie miał żadnej broni, tylko prawdę, godność i ambonę oraz kapłanów i wiernych, którzy szli za swym pasterzem. Druga strona dysponowała bardziej wyrafinowanymi metodami, a biskup świadomie podjął tę walkę wiedząc, że prędzej, czy później zwycięży. Często powtarzał: „Jeżeli raz zawierzysz komunistom, jesteś na całe życie stracony”.

 

Stosowano wobec niego rutynowe metody podejmowane wobec każdego duchownego w latach 60., 70. i 80. Przede wszystkim, założono mu teczkę ewidencji operacyjnej, gdzie według przyjętego schematu gromadzono wszelkie wiadomości związane z samym biskupem, z jego rodziną, przeszłością, wykształceniem, szkołą, współpracownikami. Z tej jego teczki, bardzo obszernej, zachował się tylko niewielki fragment.

 

Druga rzecz – biskup Tokarczuk otoczony był dużym wianuszkiem konfidentów, tajnych współpracowników SB usytuowanych w kurii, w seminarium duchownym, również takich, którzy byli, na przykład dziekanami czy pracowali w kapitule. Chodziło o zbieranie informacji na temat zamierzeń biskupa, a także o wywieranie wpływu na jego decyzje poprzez tzw. agenturę wpływu, choćby ukazywanie mu jakichś zjawisk społecznych w fałszywym świetle czy inspirowanie decyzji personalnych.

 

W warszawskim Urzędzie ds. wyznań, Wydziale ds. spraw wyznań w Rzeszowie, a także w przemyskiej i rzeszowskiej SB  istniały specjalne komórki zajmujące się wyłącznie arcybiskupem. Apogeum zaś działań przeciwko niemu, rzadko w ogóle stosowanym wobec hierarchów było założenie podsłuchów. Działały one przez kilka lat, rejestrowano rozmowy prowadzone z urzędnikami kurii, kapłanami, wiernymi. Zanim jeszcze powstała samodzielna grupa „D” (jak „dezintegracja” Kościoła, 1973 rok) działali na terenie Przemyśla czy Rzeszowa funkcjonariusze, którzy dopuszczali się podpaleń świątyń czy plebanii, ale i – jak możemy domniemywać – były przygotowywane działania wobec samego biskupa Tokarczuka, żeby spowodować jego wypadek albo śmiertelną chorobę. Możemy przypuszczać, bo zachowały się jedynie fragmenty materiałów, które na to wskazują. Były próby zamachu, na przykład drogę, którą miał przejeżdżać polewano olejem bądź obrzucano samochód kamieniami, podcinano drzewa, które miały spaść na drogę. Ciekawa rzecz, żadna z tych prób nie zakończyła się powodzeniem, najwyraźniej nad biskupem czuwała Opatrzność…

 

Przeciwko biskupowi zmobilizowano też potężny aparat propagandowy. Aktywne były zwłaszcza wspomniane komórki SB, wypuszczające rozmaite fałszywe informacje na temat ordynariusza. Propagowano ulotki, rozpowszechnione od lat 60. po lata 80., wydawano nawet specjalną broszurę ukazującą go jako konfidenta kolaborującego z Niemcami czy Ukraińca, wykorzystując fakt, że często przejmował i brał w opiekę kościoły grekokatolickie i cerkwie unickie, by ratować je przed zniszczeniem. Pisywano, że jest człowiekiem niegodnym zaufania, kłamcą, oszustem, materialistą. Przez długi czas pozbawiano go możliwości wyjazdów zagranicznych, choćby na wizyty ad limina apostolorum do Rzymu, a kiedy w 1977 roku mógł tam się wreszcie udać, agentura I departamentu, czyli wywiad zagraniczny doprowadził do udzielenia mu bardzo mocnej reprymendy ze strony hierarchów watykańskich za rzekome utrudnianie normalizacji stosunków państwo-Kościół w Polsce. Bp Tokarczuk tłumaczył Pawłowi VI, że te zarzuty są bezpodstawne i oddał się do dyspozycji papieża. Po kilku latach, już w okresie pontyfikatu Jana Pawła II został przeproszony za te oskarżenia przez dostojników Stolicy Apostolskiej.

 

Bodaj ostatnim akordem owych działań zniesławiających były oskarżenia o okupacyjną współpracę z Niemcami, wysunięte przez jednego z sądzonych w procesie toruńskim za morderstwo na błogosławionym księdzu Jerzym Popiełuszce.

 

Arcybiskup Ignacy Tokarczuk nigdy nie dał się złamać, chociaż na wiele sposobów próbowano go skłonić do współpracy. Mówimy tu o okresie, gdy był już hierarchą, ale mało kto wie, że już w 1952 roku odszedł z KUL, gdzie był asystentem, po tym, jak władze katolickiej uczelni ugięły się pod presją władz komunistycznych i zainstalowały tam propartyjne ugrupowanie młodzieżowe. To postawa niezwykła, nie chciał robić kariery za cenę ustępstw wobec systemu zniewalającego naród. Jego niezłomność nie była przypadkowa. Wynikała z przekonania, że tak właśnie należy robić.

 

Jak ks. arcybiskup odnosił się do tak zwanych demokratycznych przemian w Polsce i do sytuacji po 1989 roku?

 

Bardzo ostrożnie. Kilka miesięcy temu rozmawiałem z panem Mariuszem Krzysztofińskim, który w ostatnich kilku latach przeprowadził szereg wywiadów z arcybiskupem. Podkreślał on w rozmowach, że przemiany muszą zajść, człowiek nie może być zniewolony przez komunizm. Ale przestrzegał, że na miejsce starego systemu może przyjść liberalizm. W miejsce ateizacji – laicyzacja. Podkreślał, iż wszystkie przemiany muszą być dokonywane w oparciu o katolicką naukę społeczną, na Ewangelii.  Kiedy pytano go przed wyborami na kogo powinni głosować katolicy, odpowiadał: na tych, którzy przestrzegają przykazań. Do końca powtarzał, że wszystko musi opierać się na Dekalogu i podobnie jak Jan Paweł II przestrzegał przed złym zagospodarowaniem wolności. Uważał, że ciągle jest zaniedbywany człowiek, że demokracja nie może degradować człowieka do roli trybika w maszynie.

 

Dziękuję za rozmowę.

 

Rozmawiał Roman Motoła

 

Czytaj także: http://www.pch24.pl/non-omnis-moriar,11126,i.html

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie