21 sierpnia 2012

Św. Augustyn: trofeum Chrystusa

W chwili, gdy z hukiem upadało zachodnie imperium rzymskie, w paradoksalny sposób trwał jeden z najwyższych i najsilniejszych filarów Kościoła i cywilizacji zachodniej: Augustyn z Hippony. Jego nauczanie jest dzisiaj bardziej aktualne niż kiedykolwiek.

 

Augustyn urodził się w Tagaście, niewielkim mieście Północnej Afryki, w roku 354, jako syn poganina Patrycjusza i chrześcijanki Moniki. Poznał wiarę katolicką, lecz nie został ochrzczony. Sam mówił o sobie, że był kłamcą, zapalonym wielbicielem gier i przedstawień cyrkowych.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Człowiek zniewolony

Trzy potężne więzy krępowały Augustyna: pragnienie ludzkich zaszczytów, błędy manichejskie i żądze cielesne. Czegóż więc – sądząc po ludzku – można się było spodziewać po Aureliuszu Augustynie? Niewiele.

 

Dlaczego więc przypadek Augustyna okazał się nadzwyczaj chwalebny? To proste: czekała nań łaska Boża, ponieważ Bóg wybrał go, aby pokazać moc swojej łaski zdolnej rozjaśniać nawet najgłębsze ciemności i przemieniać najbardziej nawet łasą na pochlebstwa próżność w pokorę oraz oczyszczać ciała i dusze splamione lubieżnością.

 

Historia Augustyna w oczywisty sposób pokazuje prawdę słów Pisma, iż z tych kamieni może Bóg wzbudzić dzieci Abrahamowi (Mt 3, 9). To dlatego późniejszy Augustyn tyle razy, tak przekonująco i poruszająco mówił o łasce Bożej.

 

Przykład ważniejszy od słów

Na proces powrotu Augustyna do Boga wpłynęły liczne i zróżnicowane czynniki. Nigdy nie zarzucił on intelektualnych poszukiwań prawdy. Poddawał surowej krytyce różne punkty widzenia, uczciwie oceniając własne odkrycia i odrzucając wszystko, co okazywało się nieprawdą lub błędem. Nie znał jeszcze prawdy, nie wiedział, gdzie ją znaleźć, ale pilnie poszukiwał.

 

Cieszył się przyjaźnią dobrych ludzi, mniej odeń utalentowanych, ale znacznie lepiej się prowadzących. To ich przykład, bardziej niż słowa, przekonał go w końcu o pustocie jego własnych zamiłowań.

 

Gdy przebywał w Mediolanie, wielkie wrażenie wywarł na nim tamtejszy biskup – św. Ambroży – wykształcony i elokwentny, wspaniały mówca, co Augustyn, profesor literatury i retoryki, z miejsca docenił. Ale nie doskonałość łaciny Ambrożego najmocniej zachwyciła Augustyna, lecz pasterska posługa biskupa w pełni oddanego swej misji kapłańskiej, głęboko zatroskanego o potrzeby duchowe wiernych i oddanego nieprzerwanej lekturze Pisma Świętego, by móc tłumaczyć ludowi chrześcijańskiemu jego życiodajne słowa.

 

Syn matczynych łez

Jednak nie sama lektura św. Pawła polecona przez Ambrożego przemieniła Augustyna. Kluczowym czynnikiem w procesie nawrócenia niespokojnego ducha okazała się jego matka.

 

Ta godna podziwu kobieta zdołała już skłonić do nawrócenia przed śmiercią swego pogańskiego męża. Kiedy więc Augustyn wyjechał z Afryki do Italii, Monika podążyła za nim, srodze cierpiąc na duszy z powodu stylu życia syna. Jako chrześcijance nie wystarczały jej sukcesy, jakie odnosił, i zaszczyty, jakie nań spadały, skoro pozostawał z dala od Boga. Każdego dnia, a czasem nawet dwa razy dziennie Monika udawała się do świątyni, aby błagać Boga o nawrócenie Augustyna. Gdy kiedyś zwierzyła się ze swej zgryzoty pewnemu biskupowi, ten wysłuchawszy jej, wyrzekł prorocze słowa: Niemożliwe, by zatracił się syn, nad którym tyle łez wylano!

 

Ukojenie serca

Łaska działała powoli, lecz nieodwracalnie. Augustyn w końcu porzucił grzeszne życie i z zaangażowaniem przygotowywał się do chrztu – głęboko odczuł to, co później przekuje w nieśmiertelne zdanie: Stworzyłeś nas dla siebie, Panie, i niespokojne jest serce nasze, dopóki w Tobie nie spocznie.

 

Wraz z Augustynem ochrzczony został także jego syn Hadeodat, chłopiec bystry i spragniony Boga, o którym ojciec z pokorą mówił, że nie włożył weń nic oprócz własnego grzechu. W rzeczywistości jednak bardzo się przejmował jego chrześcijańskim wychowaniem i starał się naprawić swój grzech, pomagając synowi odrodzić się do życia wiecznego w Duchu Świętym. Niedługo potem Hadeodat zmarł, a jego ojciec stawił czoła temu doświadczeniu z wiarą, odnajdując pociechę w dziele Bożym, które się w nim dokonało.

 

Wzór chrześcijańskiej matki

Wkrótce po chrzcie Augustyna zmarła też jego święta matka. Przed śmiercią powiedziała do Augustyna: Synu, mnie już nic nie cieszy w tym życiu. Niczego już się po nim nie spodziewam, więc nie wiem, co ja tu jeszcze robię i po co tu jestem. Jedno było tylko życzenie, dla którego chciałam trochę dłużej pozostać na tym świecie: aby przed śmiercią ujrzeć ciebie chrześcijaninem katolikiem. Obdarzył mnie Bóg ponad moje życzenie, bo widzę, jak wzgardziwszy szczęściem doczesnym, stałeś się Jego sługą. Co ja tu robię jeszcze? (Wyznania, IX, 10).

 

Oto prawdziwa matka, która martwi się przede wszystkim o zbawienie syna, a nie o jego sukcesy zawodowe i finansowe! Czymże bowiem są sukcesy tego świata wobec tego, co ma wartość najwyższą: łaski życia w Bogu?

Jakież to smutne widzieć dzisiaj chrześcijańskich rodziców, którzy czynią tyle wysiłków dla zapewnienia powodzenia swoim dzieciom, jednocześnie zaniedbując ich wychowanie chrześcijańskie i wcale nie dbając o to, by służyć im przykładem własnego życia i chrześcijańskiej moralności, a czasem wręcz przecząc nauczaniu Chrystusa i Kościoła!

 

Imperia upadają, Boże dzieło trwa

Już jako katolik, Augustyn powrócił do rodzinnej Afryki, gdzie został mnichem i kapłanem, a niedługo później biskupem Hippony, niewielkiego portu w Numidii, niezbyt ludnej diecezji o drugorzędnym znaczeniu. Otrzymawszy sakrę biskupią, nadal żył jako mnich w swojej wspólnocie.

 

Życie episkopalne dzielił Augustyn między troskę o powierzoną sobie owczarnię i powołanie pisarskie. Nieprzerwanie pisał nocami, ponieważ obowiązki pasterskie nie zostawiały mu czasu w dzień. Przez dobre dwanaście lat z okładem pisał po nocach Miasto Boga, a przez osiemnaście lat Traktaty o Najświętszej Trójcy. Był wielkim bojownikiem o czystość wiary katolickiej. Wiele lat życia poświęcił walce z herezją manichejską (tą samą, do której dołączył za młodu), podobnie jak obronie wiary przed donatystami i zwalczaniu rodzącej się herezji pelagiańskiej.

 

Ten mistrz wiary, trofeum Chrystusa, Doktor Kościoła zmarł w roku 430 w Hipponie oblężonej przez Wandalów, gdy nieuchronnie zbliżał się koniec Imperium Romanum. Imperium wkrótce upadło, pozostało jednak dzieło Boże i Boży człowiek, którego słowa i przykład wciąż pomagają i dopingują do poszukiwania Boga.

 

Jeśli za mało miłuję, spraw, abym mocniej miłował. Nie potrafię zmierzyć miłości, nie wiem, o ile bardziej powinienem Cię kochać, by życie moje pobiegło w Twoje objęcia i już nigdy się od Ciebie nie odwróciło aż do chwili, gdy się na zawsze ukryje w świątyni Twej obecności. To jedno tylko wiem, że źle mi jest bez Ciebie, źle nie tylko wokół mnie, lecz i we mnie samym, a wszelkie bogactwo, które nie jest moim Bogiem, to nędza (Wyznania, XIII, 8).

 

Kardynał Jorge Arturo Medina Estévez (Chile) – były prefekt Kongregacji ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów.

 

 

Artykuł Kardynała Jorge Mediny Estéveza opublikowany został w 27 nr. dwumiesięcznika „Polonia Christiana”. Magazyn jest już dostępny w kioskach, dobrych salonach prasowych oraz na stronach ksiegarnia.piotrskarga.pl i epch.poloniachristiana.pl.

 

 

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 104 290 zł cel: 300 000 zł
35%
wybierz kwotę:
Wspieram