12 maja 2020

Ciche ofiary koronawirusa. Strach przed zakażeniem może kosztować nas życie

Sposób prowadzenia przez władze publiczne i media polityki informacyjnej w sprawie koronawirusa sprawił, że wielu z nas boi się go bardziej niż „tradycyjnych” przyczyn powikłań zdrowotnych i zgonów. Czy słusznie?

 

Kilka dni temu dziennikarz Maciej Orłoś na portalu społecznościowym podzielił się refleksjami po analizie oficjalnych danych (WHO i worldometers.com) dotyczących COVID-19 i innych chorób, w tym będących przyczynami zgonów. Wnioski raczej nie uzasadniają reżimu sanitarnego wprowadzonego w skali globalnej przez rządy poszczególnych państw.

Wesprzyj nas już teraz!

 

„W skali świata zaledwie 0,9% zgonów związanych z Covid-19 nie wynika z istniejących chorób towarzyszących; u osób w przedziale wiekowym 0-39 lat szansa na wyzdrowienie po zakażeniu koronawirusem wynosi 99,8%, w przedziale wiekowym 40-49 lat – 99,6%, w przedziale 50-59 – 98,7%, 60-69 – 96,4%, 70-79% – 92%, powyżej 80 lat – 85,2%, a według obliczeń dotyczących potwierdzonych przypadków – 78,1%” – napisał autor.

 

Orłoś wyliczył informacje dotyczące umieralności. Z oficjalnych rejestrów wynika, że od początku roku choroby zakaźne kosztowały życie już niemal 4,2 miliona osób. Wiele ponad 500 tysięcy zgonów nastąpiło z powodu na HIV/AIDS, 2,6 miliona ludzi zmarło na raka. Z powodu sezonowej grypy – aż 157 tysięcy ludzi.

 

Spośród zaś 1 950 tysięcy zakażonych koronawirusem (stan na 28 kwietnia) ponad 1 894 tys. przechodziło chorobę lekko, zaś 56 tysięcy wykazywało stan poważny lub krytyczny. Zatem duże problemy z powodu SARS-CoV-2 ma… 3 procent zarażonych.

 

Dziennikarz zadaje pytania odnoszące się do różnego rodzaju kosztów społecznych związanych z zamrożeniem życia publicznego. Niektóre kwestie dotyczą służby zdrowia:

 

„Ludzie umierają z wielu powodów, dlaczego od tygodni jesteśmy informowani tylko o zgonach spowodowanych koronawirusem? Czy są lub będą prowadzone statystyki dotyczące zgonów wynikających z braku opieki medycznej, zabiegów, operacji podczas pandemii? To samo pytanie dotyczy zgonów w wyniku stresu związanego z pandemią (utrata pracy, zarobków, bankructwo etc.)” – pisze Orłoś.

 

To nie bezpodstawne obawy. Głosy niepokoju dochodzą bowiem nie tylko ze strony dziennikarzy czy też tak zwanych anonimowych internautów, lecz także z samych środowisk lekarskich. Takich sygnałów jest coraz więcej. Przybierają coraz bardziej alarmujący ton.

 

„Zostań w domu, lecz nie z zawałem”

Profesor Piotr Ponikowski, dyrektor Centrum Chorób Serca Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu, poinformował portal wyborcza.pl, że jego jednostka przyjmuje aż trzy razy mniej pacjentów zgłaszających się po nagłą pomoc medyczną niż przed krajowym „alarmem koronawirusowym”.

 

Z kolei Wrocławski Szpital im. Marciniaka w marcu zanotował 40-procentowy spadek liczby chorych z zawałem serca w porównaniu z analogicznym okresem 2019 roku. Aż o 80 procent spadła natomiast liczba wszczepianych rozruszników. Pacjenci nie kryją, że przed zgłoszeniem się do szpitala powstrzymuje ich lęk przed koronawirusem.

 

„(…) od czasu rozpoczęcia epidemii COVID-19 obserwujemy w Europie i w Polsce niepokojącą tendencję spadku wykonywanych w trybie pilnym procedur ratujących życie, takich jak zabiegi przezskórnej angioplastyki wieńcowej u pacjentów z ostrym zawałem serca. Przyczyny tego zjawiska nie są do końca jasne, mogą być m.in. spowodowane lękiem osób z silnym bólem w klatce piersiowej przed hospitalizacją z powodu możliwej infekcji wirusowej” – pisze w kwietniowym oświadczeniu Polskie Towarzystwo Kardiologiczne. Apeluje ono o przeprowadzenie kampanii społecznej zachęcającej do bezzwłocznego wzywania pogotowia ratunkowego w przypadku wystąpienia silnych bólów w klatce piersiowej.

 

W ramach Europejskiego Towarzystwa Kardiologicznego na przełomie marca i kwietnia 2020 roku przeprowadziliśmy ankietę w ponad 600 europejskich ośrodkach, realizujących terapię zawału serca. (…) liczba procedur kardiologii interwencyjnej podejmowana w terapii zawału serca STEMI spadła o około 20 procent, a w zawale serca NSTEMI nawet o 30 procent. To sytuacja niezwykle groźna dla życia i zdrowia pacjentów – mówi profesor Dariusz Dudek, cytowany przez portal rmf24.pl.

Naukowiec ocenia, że koronawirus cofnął kardiologię o 20 lat, ze względu na drastyczny spadek liczby wykonywanych procedur. Z europejskich badań wynika też, że od początku epidemii liczba zabiegów w ramach kardiologii interwencyjnej spadła o jedną piątą. W Polsce regres szacowany jest na 13 procent.

 

Przed nami wzrost liczby chorych z cięższymi postaciami zawału serca – szacują naukowcy, gdyż osoby odczuwające pierwsze objawy próbują je przeczekać i zgłaszają się po fachową pomoc dopiero gdy dolegliwości się nasilą. – W czasie epidemii zostań w domu, ale nie z atakiem serca! – apeluje profesor Dudek.

 

Śmiertelność w wyniku zawału leczonego szybko, sprawnie i nowocześnie, jest najczęściej rzędu 3-4 procent, natomiast w przypadku pacjentów z chorobami serca, którzy nie są odpowiednio leczeni albo leczenie jest wdrożone za późno, ryzyko zgonu wynosi nawet 40 procent, czyli jest dziesięciokrotnie wyższe – mówi profesor Piotr Jankowski z Instytutu Kardiologii Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego, w rozmowie z witryną StronaZdrowia.pl. Czytamy tam: „Według obecnych statystyk, w Polsce odsetek pacjentów zarażonych koronawirusem SARS-CoV-2 w stanie ciężkim i krytycznym to zaledwie 2 procent, a tylko 19 proc. przypadków zamkniętych kończy się zgonem. Całkowita śmiertelność spowodowana zakażeniem koronawirusem wynosi kilka procent”.

 

Oczywiście należy zachować ostrożność i zdrowy rozsądek i nie narażać się niepotrzebnie na zarażenie, ale przy obecnej sytuacji epidemiologicznej w Polsce o wiele większe zagrożenie [niż zakażenie koronawirusem – red.] stanowi zgon w przebiegu zawału serca, udaru mózgu czy zaostrzeniu się niewydolności serca – dodaje kardiolog.

 

Lekarze zwracają uwagę na niepokojące objawy towarzyszące poważnym zaburzeniom naszego zdrowia.

 

Zawał serca często charakteryzuje się bólem za mostkiem albo w lewym barku, w postaci ucisku lub pieczenia. Niekiedy promieniuje, na przykład do gardła, żuchwy i lewego ramienia. Może łączyć się też z kłuciem, uczuciem ciężaru czy dusznością w klatce piersiowej.

 

Zator tętnicy płucnej odznacza się ostrym bólem w klatce piersiowej.

 

W przypadku udaru zaobserwować możemy z kolei osłabienie kończyn, opadające powieki i kąciki ust, bełkotliwą mowę, utratę przytomności bądź omdlenie.

 

Ostrzeżenia dotyczą nie tylko stanów i dolegliwości poważnych. Lekarze zwracają też uwagę chorym, by nie rezygnowali z umówionych wcześniej wizyt kontrolnych.

 

– Pacjenci unikają konsultacji planowych. Można je przesuwać o tydzień czy dwa tygodnie, ale w szczególności w zakresie onkologii i kardiologii nie powinno się czekać dłużej, bo są to choroby, które postępują i grożą nie tylko pogorszeniem zdrowia, ale i śmiercią pacjenta – podkreśla profesor Jankowski.

 

Roman Motoła

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie