11 grudnia 2015

Zoologiczny antykomunisto wróć!

(fot. FORUM)

W kolejną rocznicę wprowadzenia stanu wojennego warto wyrazić nadzieje, że zapowiadana przez nową władzę „dobra zmiana” będzie oznacza także ostateczne rozliczenie z komunistyczną przeszłością. To niełatwe zadanie będzie wymagało podjęcia wielu niepopularnych kroków. Bez wątpienia także wewnątrz obozu rządzącego będą pojawiały się głosy sprzeciwu, nie mówiąc już o salonowych mediach, skąd z pewnością popłynie fala tzw. hejtu.


Środowiska salonowo-liberalne mają w utyskiwaniu na „zoologicznych” antykomunistów nie lada wprawę. Niemal każde działania zmierzające do przewietrzenia III RP z „ludowego” zaduchu spotykały się z wściekłą reakcją salonowych polityków i mediów. Wystrzeliwane w stronę „chorych z nienawiści” pociski niestety trafiały na stosunkowo podatny grunt. Po mistrzowsku przeprowadzona operacja „Jaruzelski” sprawiła, że z osoby dość powszechnie znienawidzonej generał awansował na żyjącego w trudnych czasach „bohatera”. Powtarzane po wielokroć kłamstwo o sowieckim zagrożeniu – mimo, że w konfrontacji ze źródłami historycznymi okazywało się blagą – trwale zagościło w dyskursie publicznym. Trudno przejść obojętnym nad faktem, że tak wielu ludzi uwierzyło w krętactwa głoszone przez Jaruzelskiego, oraz co ważniejsze wzmacniane przez „michnikowszyznę”. Słynny bon mot guru z Czerskiej, nakazujący – mówiąc eufemistycznie – zostawienie „generała” w spokoju, stanowi kwintesencję i najlepsze podsumowanie salonowego myślenia o ewentualnych próbach dekomunizacji i lustracji.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Niestety trzeba ze smutkiem skonstatować, że pewnym sukcesem zakończyły się także działania wymierzone w koncepcję radykalnej dekomunizacji przestrzeni publicznej. Oczywiście wiele z miejsc gloryfikujących komunistycznych zdrajców zniknęło, jednak wciąż po 25 latach trwania tzw. wolnej Polski można odnaleźć na mapach miast i miasteczek ulicę, którym patronują różnego autoramentu czerwoni pachołkowie. To status quo najlepiej opisuje słowo – wstyd! Jest on tym bardziej dojmujący, że wielu przedstawicielom lokalnej społeczności obecność dziedzictwa komunistycznego nie przeszkadza. Pojawiające się zazwyczaj w takiej sytuacji argumenty o kosztach operacji, czy „przyzwyczajeniu się” mieszkańców są żywcem wyjęte z medialnej nagonki rozpętanej przez „Wyborczą” jeszcze w latach 90. Pewnym optymizmem napawają organizowane oddolnie akcje „czyszczące” przestrzeń publiczną tj. Goń z pomnik bolszewika, czy Czerwone Gliwice.

 

Zdecydowanie ważniejsze pozostaje zadanie, które można określić mianem spóźnionej dekomunizacji. Czas najwyższy i ostateczny na antykomunistyczny audyt! Oczywiście, że zadanie to nie będzie łatwe – słuchając słów pełniącego funkcję przewodniczącego sejmowej komisji sprawiedliwości i praw człowieka posła Stanisława Piotrowicza tłumaczącego swą partyjną przynależność – można nawet powątpiewać w jego podjęcie, tym niemniej warto o podjęcie tego kroku apelować. Oby przejmowanie władzy oznaczało również zmianę polityki kadrowej promującej kompetencję, a nie obecność w „układzie”. Wszelkie wątpliwości, co do wpływu historii na otaczającą nas rzeczywistość może rozwiać na przykład historia opowiedziana w filmie „Układ zamknięty”. Brak systemowej lustracji i dekomunizacji wielu opiniotwórczych środowisk jeszcze długo będzie odbijać się dotkliwą czkawką… Obserwując błyskotliwe kariery wielu przedstawicieli establishmentu można odnieść wrażenie, że w naszym kraju nie ma ludzi przypadkowych. Salonowa progenitura z dumą obnosi się ze swymi instalującymi nad Wisłą „najlepszy z ustrojów” antenatami.

 

Podczas tegorocznego Marszu Niepodległości pojawiło się m. in. hasło będące parafrazą wiersza ks. Twardowskiego: spieszmy się osądzać komunistów, tak szybko odchodzą. W mijającym roku śmierć zabrała dwóch twórców stanu wojennego. Jeden z nich nieomal całkowicie wymknął się wymiarowi sprawiedliwości, drugi został przezeń tylko muśnięty. Taka sytuacja nie byłaby możliwa bez szkodliwych i tamujących osądzenie komunistycznych generałów działań wspomnianego wymiaru sprawiedliwości. Zasadne wydaje się postawienie pytania o zależność między brakiem lustracji tej grupy społecznej a ślimaczym tempem podobnych spraw.

 

Z kolejną porcję kpienia z ofiar oraz poszkodowanych przez PRL będziemy mogli obserwować już wkrótce. W dniach 12-13 grudnia pojawią się na ulicach polskich miast „obrońcy demokracji”. Do udziału w manifestacjach entuzjastycznie zachęca „Gazeta Wyborcza”. Te same „łżeautorytety”, które gardłowały w obronie okrągłostołowego dogadania się z czerwonymi, i namaszczały Jaruzelskiego na „ratującego Polskę patriotę” nie maja oporów przed wykorzystywaniem tragicznej rocznicy do swoich partykularnych celów. Tokujące o zagrożonej demokracji gadające głowy, jeszcze niedawno przecież broniły dobrego imienia generałów Kiszczaka i Jaruzelskiego! Kto jak kto, ale wspomniani panowie z pewnością na miano obrońców wolności nie zasługiwali.

 

Oczywiście, że lustracja i dekomunizacja nie okażą się cudownym lekarstwem na trapiące III RP dolegliwości. Wiele z nich wynika z jej „grzechu pierworodnego” stojącego u jej genezy – zawarcia dealu z komunistami. Tym bardziej zatem warto podjąć taką kurację. Nie stoi ona z pewnością w sprzeczności z realizacją skutecznej polityki, może natomiast podnieść jej jakość i – w dalszej perspektywie – utrwalić jej efekty. Oczyszczenie Polski ze złogów komunistycznego dziedzictwa z pewnością wyjdzie naszej Ojczyźnie na dobre.

 

 

Łukasz Karpiel




Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie