15 maja 2018

Znowu Kościół jako „ten zły”. Komu nie podobają się katolicy w szkołach?

(Fot. Daniel Dmitriew / FORUM)

Byłem na zakupach i jak zwykle zainteresowałem się działem z prasą. Choć od kilku lat nie kupuję „Newsweeka” ze względu na jego antykościelny charakter, tym razem zainteresowałem się tytułem artykułu i zdjęciem do niego przypisanym. „Szkoła w służbie Kościoła”. Tak podpisano artykuł na tle zdjęcia ze szkoły, na którym ze złożonymi rękoma, klęczy chłopiec i dziewczyna, wpatrując się w Niebo i odmawiający Różaniec. Przyznam, że zdjęcie jest dość sympatyczne, choć tytuł artykułu już nie.

 

Autorki Renata Kim i Anna Szulc wymieniają szereg przykładów naruszania autonomii szkoły w stosunku do religii katolickiej. Przywołują wypowiedzi rodziców, byłego katechety, pani psycholog, aby zilustrować panoszenie się Kościoła w szkołach w Polsce. Niestety rodzic, który nie posyła dziecka na lekcje religii, może w tym tekście zobaczyć potwierdzenie dla swojej areligijnej postawy.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Autorki artykułu, umiejętnie „podkręcają emocje” ludzi, którym Kościół jest nie po drodze. Wspomniane są tutaj np.: „Fundacja Wolność od Religii” czy facebookowa grupa „Nasze dzieci nie chodzą na religię”, aby udowodnić, że większej grupie ludzi nie podoba się obecność Kościoła w szkołach. Można więc postawić pytanie, co takiego przeszkadza tym ludziom? Lista jest dość długa.

 

Zacznijmy od rekolekcji prowadzonych w niektórych szkołach, apeli organizowanych z okazji świąt religijnych, z okazji wyboru papieża na Stolicę Piotrową. Dalsze pretensje dotyczą tego, że kapłani w niektórych szkołach zabierają publicznie głos. Z zarzutem spotyka się fakt wieszania krzyży we wszystkich pomieszczeniach szkoły, także w stołówce „nad okienkiem”. Umieszczenie na jednej ze szkolnych stron internetowych informacji, że uczennica dotarła do finału Wojewódzkiego Konkursu Biblijnego, było także źródłem niezadowolenia przeciwników obecności Kościoła w szkole.

 

Nie będę wymieniał wszystkich zastrzeżeń autorek omawianego tekstu lub ich rozmówców, ale chciałbym zwrócić na jedno szczególnie. Okazuje się, że do „szewskiej pasji” doprowadza przeciwników katechezy w szkole fakt, że katecheci mogą zostać wychowawcą klasy. Zarzut dotyczy rzekomej indoktrynacji. A ja się pytam, czy inny przedmiot prowadzony przez nauczyciela nie indoktrynuje dzieci? Przecież są programy nauczania, które nie są a priori, tylko są wynikiem solidnej pracy sporej grupy specjalistów (dotyczy to także religii). Przecież każde dziecko, które staje się uczniem ma się podporządkować tym programom nauczania. Nauczyciel ma obowiązek pracować zgodnie ze Ramą Programową danego przedmiotu.

 

Stawiam kolejne pytanie. Czy owe kontestatorki obecności Kościoła w szkole myślą, że wyznawane przez nauczycieli (innych przedmiotów) zasady, nie mają żadnego wpływu na uczniów i uczennice? A jeśli ktoś wierzy w UFO? Czy nie będzie miało to wpływu na edukację dzieci? Katecheza szkolna to wynik wielu dziesiątków lat pracy dużej grupy katechetów. Nad przebiegiem lekcji religii w szkole czuwa dyrekcja, jak również Wydział Katechetyczny danej Kurii, gdzie odpowiednio przygotowani ludzie nadzorują pracę katechetów (wizytatorzy lekcji religii jeżdżą do szkół i sprawdzają dokumentację nauczyciela religii, czy systematycznie się doszkala – dla katechetów są także organizowane zajęcia podnoszące kwalifikacje zawodowe), sposób prowadzenia zajęć.

 

Od nauczycieli lekcji religii wymaga się uczestniczenia w spotkaniach dla katechetów, które organizuje Wydział Katechetyczny. Ponadto raz na jakiś czas każdy nauczyciel religii ma obowiązek jechać na specjalne rekolekcje. Dlaczego zważywszy na choćby przytoczone sprawy, traktować katechetów, lekcje religii, jak „śmieci”, albo nawet zagrożenie dla ludzi bezwyznaniowych.

 

Przecież dobrze wyedukowany religijnie uczeń, będzie mógł budować zdrowe, oparte na uniwersalnych wartościach społeczeństwo. Nawet w laickiej Francji obecny prezydent powiedział o miejscu Kościoła w jego Państwie jako instytucji dbającej o społeczeństwo.

 

Kościół ma wiele zasług w budowaniu społeczeństwa w rożnych miejscach świata. Dlaczego jako Polacy mamy się od tego Kościoła odwracać, usuwając go z przestrzeni szkolnej. Przecież edukacja dzieci i młodzieży polega na pokazywaniu różnych dróg i sposobów osiągania prawdziwej dojrzałości nie tylko fizycznej i intelektualnej, ale przede wszystkim ludzkiej. We wszystkich tych płaszczyznach edukacji/wychowania Kościół ma wiele do zaoferowania. Historia pokazuje, jak wielu ludzi dzięki Kościołowi uzyskało wykształcenie, a szczególnie wychowanie.

 

Dlatego apeluję do osób, którym przeszkadza Kościół, aby nas wyznawców Chrystusa nie dyskryminowały ze względu na naszą wiarę. Opisywane w artykule zastrzeżenia, uwagi, nie zawsze mają pokrycie w rzeczywistości, jak na przykład opisywany fakt nieposyłania jednego dziecka w szkole na etykę, ze względu na dyrektora szkoły, który odmawiał zorganizowania takich zajęć. Tymczasem każdy dyrektor szkoły ma obowiązek, powtarzam obowiązek, zorganizowania lekcji etyki nawet dla jednego ucznia. Jeśli nie jest to możliwe w jego szkole, to ma obowiązek posłania tego dziecka na lekcję etyki do innej szkoły.

 

Mam nadzieję, że artykuł Pań: Renaty Kim i Anny Szulc nie zniechęcą Rodziców i ich dzieci do korzystania z udziału Kościoła w budowaniu zdrowego społeczeństwa w oparciu o uniwersalne wartości, które są dziedzictwem Europy od najwcześniejszych czasów.

 

Ks. Krzysztof Spławiński

 

Tekst Czytelnika nadesłany na [email protected]

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 127 364 zł cel: 300 000 zł
42%
wybierz kwotę:
Wspieram