Jeśli warunki by na to pozwoliły, papież Franciszek od razu pojechałby do Syrii i Iraku. On nie obawia się o swoje życie, tylko myśli o innych. Wizyta bez spotkań z miejscowymi ludźmi byłaby tylko teatralnym gestem – wskazuje kard. Leonardo Sandri, który na prośbę Ojca Świętego organizuje w Bari na południu Włoch ekumeniczną modlitwę o pokój na Bliskim Wschodzie.
Papież bardzo przeżywa cierpienia mieszkańców Bliskiego Wschodu. Leży mu na sercu to, by świat nie zapominał o ich sytuacji i był z nimi solidarny – przypomina prefekt Kongregacji dla Kościołów Wschodnich, podkreślając, że właśnie z tej troski Papieża zrodziła się inicjatywa modlitwy w Bari. Odbędzie się ona 7 lipca. – Ważne jest to, że spotkanie będzie ekumeniczne i że Franciszek zaprosił na nie przedstawicieli wszystkich Kościołów tego zapalnego regionu – mówi kard. Sandri.
Wesprzyj nas już teraz!
– Widzę, jak Papież żyje cierpieniami świata od początku swego pontyfikatu. To zaproszenie do Bari Patriarchów Kościołów katolickich i prawosławnych Bliskiego Wschodu jest gestem wielkiej wrażliwości, znakiem dźwigania cierpienia świata na własnych barkach – zauważa w rozmowie z Radiem Watykańskim kardynał.
– Franciszek chce, by towarzyszyli mu w tym przedstawiciele Kościoła, aby wspólnie modlić się do Pana, a jednocześnie, by pokazać to cierpienie światu. Chce wezwać wszystkich do budowania sprawiedliwości, pokoju, do poszanowania godności człowieka, a szczególnie do obrony chrześcijan, którzy są prześladowani i wszystkich ludzi, którzy żyją w strasznych warunkach codziennych bombardowań, zabójstw, terroru, zemsty i podziałów – stwierdza hierarcha.
Kard. Sandri podkreśla, że Papież chciałby pojechać do Syrii i Iraku. Wskazuje jednak, że trzeba jednak zobaczyć, kiedy pozwolą na to warunki. – Organizowanie papieskich ceremonii bez ludzi, byłoby tylko teatralnym gestem, który nie przyniósłby oczekiwanych owoców dla tych narodów – podkreśla prefekt Kongregacji dla Kościołów Wschodnich.
KAI
MWł