21 listopada 2018

Ziomber: mogło być gorzej. Zamiast atakować, mogliby Polaków chwalić!

(FOT.Chris Niedenthal/FORUM)

Świat nie przestaje zaskakiwać. Nie dość, że zaskakuje coraz bardziej, to jeszcze coraz trudniej za nim nadążyć. I na tym pewnie nie koniec, bo granicę możliwości wyznacza dziś wyobraźnia, a tej współczesnym ludziom nie brakuje.

 

Zachodni dziennikarze i „eksperci” – jak to mają już od paru lat w zwyczaju – znów postanowili przekonać lokalnych lemingów, że w dalekim kraju na dzikim wschodzie Europy Polacy urządzili sobie festyn nacjonalizmu i wszelkich innych „-izmów”, dla niepoznaki tłumacząc to niepodległością i patriotyzmem. Że między Niemcami a Rosją żyją „faszyści” i „rasiści” i same są z nimi problemy, a każdy światły i postępowy człowiek, gdy tylko słyszy „Polska” albo „Polacy”, powinien mieć wyrobione zdanie i pałać słusznym, demokratyczno-liberalnym oburzeniem. Oczywiście, nie zawiodły niemieckie media i ich klony, także te polskojęzyczne. Najwyraźniej postępowi Niemcy lubią takie wyimaginowane historie, choć trochę to dziwne, bo co jak co, ale o neonazistach – tych prawdziwych, a nie urojonych – powinni coś wiedzieć. W końcu mają ich u siebie.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Głos zabrali jednak nie tylko Niemcy. Niejaki Jonny Daniels – podobno przedstawiony jako „konserwatywny doradca” partii Jarosława Kaczyńskiego, i to wybitny! – naopowiadał Amerykanom z „Wall Street Journal”, że z tym marszem i nacjonalizmem to samiuśka prawda, bo ludzie ze strachu pouciekali ze stolicy. No i że źle się stało z tymi obchodami niepodległości, powinno być inaczej. Najwyraźniej postępowi Amerykanie takie historie lubią i to bardzo. Trochę to też dziwna sprawa, bo Jankesi lubią też porządne succes story, a to pewnie mogłaby być bardzo motywująca opowieść, a może i materiał na hollywoodzki scenariusz, gdyż parę lat temu w Polsce o Danielsie nikt nie słyszał, a dziś – proszę bardzo – ważna persona, spotkania na najwyższych szczeblach i wywiady dla poważnych amerykańskich gazet.

 

O tym, że źle się dzieje w kraju Polan w październiku przekonywała też Anne Applebaum, wspominając przy okazji, że drzewiej to było o wiele lepiej: jakoś tak bardziej europejsko, demokratycznie i w ogóle, były wtedy rządy prawa. A teraz wiadomo: skrajna prawica, autorytaryzm i polaryzacja. Jankeska lewica, dla niepoznaki nazywająca się „demokratami”, takie historie lubi – i to bardzo. Żonie Radosława Sikorskiego podziękował nawet sam Barack Obama. W sumie, nie ma się co dziwić. W końcu Francis Fukuyama, człowiek przecież postępowy i w świecie poważany, ze zgrozą odkrył, że w Warszawie w „marszu faszystów” udział wzięły nawet władze państwowe.

 

I tak to o nas piszą i mówią na tym całym Zachodzie. Wiadomo, z rozmachem: od zwyczajnych kłamstw i pomówień, aż po dobrze znane utyskiwania, że z demokracją w Polsce na bakier i ogólnie: wstyd, Węgry i autorytaryzm. Marsz minął, a co poszło w eter, to poszło i wcale tak szybko nie przeminie. Bo o to właśnie chodzi. Ale – zawsze mogłoby być gorzej. Naprawdę źle to by było, gdyby ci sami ludzie Polskę i Polaków… chwalili. A nie daj Boże, gdyby w niedalekiej przyszłości stawiali za przykład!

 

 

Mateusz Ziomber

 

  

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie