11 lutego 2021

Zima powiedziała „sprawdzam”. Zielone źródła energii oblały egzamin ze sprawności

(źródło: pixabay.com)

Tegoroczna zima – normalna w tej strefie klimatycznej, choć różniąca się od wcześniejszych – boleśnie udowodniła, że „zielona energetyka” może być traktowana jako dodatek do konwencjonalnej, bo nie jest w stanie zastąpić tradycyjnych źródeł energii. Wydajność odnawialnych źródeł, wraz z temperaturą, mocno spadła.

 

Przekonali się o tym m.in. Niemcy, którzy tej zimy korzystają z energii produkowanej z tradycyjnych źródeł. Podczas mrozów niezawodne są elektrownie węglowe, gazowe – instalacje, które mają stać się ofiarą zielonej transformacji energetycznej. Bez zakłóceń funkcjonuje również energetyka jądrowa – także mocno krytykowana za Odrą.

Wesprzyj nas już teraz!

 

A jak spisują się alternatywne, zielone sposoby wytwarzania energii? I tu powstaje kłopot. Bowiem panele słoneczne pod gęstą pierzyną chmur, nierzadko zasypywane śniegiem, nie dają prądu. Zaś wiatraki stoją, bo tak się złożyło, że nie ma odpowiednich ruchów powietrza.

 

W efekcie w czasie całkiem normalnej zimy, Niemcy zawdzięczają dostawy energii przede wszystkim elektrowniom węglowym, które pracują pełną mocą. – Mamy zupełnie normalną zimę, z którą sobie radzimy. W pełni uzupełniamy zapotrzebowanie, którego nie są w stanie zaspokoić słońce i wiatr – powiedział Rundfunk Berlin-Brandenburg dyrektor położonej kilka kilometrów od granicy z Polską elektrowni w Jänschwalde, Thomas Hörtinger. Rozgłośnia konkluduje, że rezygnacja z węgla oznacza konieczność nie tylko rozbudowy energetyki odnawialnej, ale i ciągłej kontroli bezpieczeństwa. W razie niedoborów, system miałyby zasilać zakłady z… Polski lub Francji.

 

Problemy z dostawami energii ma też „zielona” Szwecja, która po wyłączeniu części reaktorów jądrowych i zainwestowaniu w fermy wiatrowe musi ratować się importem. Przyjęty schemat zielonego działania sprawdza się latem (i to z nadwyżką). Zimą jednak siłownie wiatrowe produkują za mało energii. W efekcie Szwedzi stali się bardziej zależni od paliw kopalnych. Uruchomiono również rezerwową elektrownię na olej opałowy w Karlshamn oraz podjęto decyzję o imporcie energii „z węgla”.

 

„Zeroemisyjność” uderzyła też w komunikację. Z powodu mrozów w Berlinie dziesiątki autobusów nie wyjechało na trasę. Podobne kłopoty zgłaszały władze Warszawy, gdzie aby „utrzymać ciągłość kursowania linii, bez konieczności ładowania, część autobusów elektrycznych została zamieniona na spalinowe”.

 

Sytuacja ta nie dziwi, bowiem wedle badań przeprowadzonych jeszcze w 2019 roku przez amerykańską branżową organizację Center for transportation and the Environment, autobusy elektryczne wraz ze spadkiem temperatury, mocno tracą możliwe zasięgi. Badacze porównali parametry pojazdów w warunkach mrozu do -5 stopni Celsjusza do wyników przy temperaturze 10 – 15 stopni poniżej zera. Okazało się, że autobusy bateryjne przy większym mrozie mogły przejechać o… 38 proc. trasy mniej.

 

Źródło: tvp.info, wpolityce.pl, transport-publiczny.pl

MA

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(19)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 127 624 zł cel: 300 000 zł
43%
wybierz kwotę:
Wspieram