11 maja 2020

Zielony Ład – remedium polityków na wszystkie problemy

Niezależnie od tego, kiedy dokładnie odbędą się wybory prezydenckie, Polacy powinni być świadomi, jaka czeka ich rewolucja, i to nie tylko w najbliższej dekadzie, ale w ciągu kilku dziesięcioleci.

 

Wesprzyj nas już teraz!

 

W związku z wielką transformacją, realizowaną przez globalne elity, które za pośrednictwem struktur międzynarodowych wydają konkretne wytyczne zarządzającej klasie politycznej w poszczególnych krajach, przypominamy, czym jest plan Europejskiego Zielonego Ładu i tzw. zielona gospodarka, do której odwołują się kandydaci na stanowisko prezydenta RP.

 

Komisja Europejska na swojej oficjalnej witrynie wskazuje, że „zmiana klimatu i degradacja środowiska stanowią zagrożenie dla kontynentu i reszty świata. Aby sprostać tym wyzwaniom, Europa potrzebuje nowej strategii na rzecz wzrostu – służącej przekształceniu Unii w nowoczesną, oszczędną i konkurencyjną gospodarkę, która w 2050 roku osiągnie zerowy poziom emisji gazów cieplarnianych netto; w której nastąpi oddzielenie wzrostu gospodarczego od zużywania zasobów; w której żadna osoba ani żaden region nie pozostaną w tyle”.

 

I dalej: „Europejski Zielony Ład to nasz plan działania na rzecz zrównoważonej gospodarki UE. Można to osiągnąć poprzez przekształcenie wyzwań związanych z klimatem i środowiskiem w nowe możliwości we wszystkich obszarach polityki, a także zadbanie o to, by transformacja była sprawiedliwa i sprzyjała włączeniu społecznemu”.

 

Europejski Zielony Ład przewiduje przejście na gospodarkę o obiegu zamkniętym, neutralną dla klimatu do 2050 r. Stąd zaproponowano przyjęcie kontynentalnego prawa o klimacie, by deklaracje polityczne przekształcić w zobowiązanie prawne i pobudzić inwestycje w tzw. zielony sektor, który de facto może jeszcze bardziej szkodzić ludziom i przyrodzie (m.in. energia odnawialna – farmy wiatrowe i fotowoltaika, termomodernizacja, samochody elektryczne, sektor biotechnologii, GMO II generacji, rozwój Internetu Rzeczy IoT i smart cities dzięki technologii 5G, sztuczna inteligencja, wytwarzanie na skalę przemysłową biomasy itp.).

 

Osiągnięcie tego celu będzie wymagało ogromnych nakładów środków w produkcję szkodliwych dla środowiska baterii litowo-jonowych, w cyfryzację i zmian struktur własnościowych ziemi, a nade wszystko stałego zwiększania wszelakich podatków ekologicznych i ograniczania autonomii obywateli.

 

Zmiana, która już się dokonuje, jest koordynowana globalnie, regionalnie i lokalnie. Polega ona m.in. na przetransferowaniu oszczędności obywateli na inwestycje w wątpliwe technologie oraz usługi. W związku z planowanymi działaniami i spodziewanymi buntami ubożejącego społeczeństwa, konieczne jest zwiększanie roli państwa – wszechwładzy urzędników i polityków – oraz tworzenie bardziej wyrafinowanych systemów nadzoru.

 

Dekarbonizacja gospodarki przewidziana w Zielonym Ładzie Europejskim zakłada całkowitą rezygnację z ropy, węgla i docelowo także gazu na rzecz OZE. Gaz jest traktowany na razie jako paliwo przejściowe, a niektóre kraje UE zabiegają również o to, by energetykę jądrową zaliczyć do tzw. zielonej energii.

 

Pewne sektory gospodarki muszą ulec likwidacji, a osobom tracącym pracę obiecuje się przejściową pomoc i przekwalifikowanie, np. górnicy mieliby znaleźć zatrudnienie przy produkcji OZE czy termomodernizacji budynków.

 

Proponowany plan wymaga w ciągu najbliższej dekady nakładów w wysokości 1 biliona euro. Ekonomiści bardzo przychylni UE przyznają, że do 2027 roku potrzeba co najmniej trzykrotnie większej kwoty.

 

Główne środki mają pochodzić z wpłat państw członkowskich do wspólnego budżetu, część od prywatnych inwestorów, tworzących partnerstwa publiczno-prywatne z KE. Resztę państwa bloku muszą zabezpieczyć w swoich budżetach.

 

By zniwelować negatywne skutki przekształceń oferuje się zaledwie 100 miliardów euro na otarcie łez dla ludzi, przedsiębiorstw i regionów, które najbardziej ucierpią z powodu transformacji i przejścia na tzw. gospodarkę ekologiczną. Obecnie państwa targują się, kto otrzyma największe dotacje.

Po raz pierwszy program Europejskiego Zielonego Ładu unijni politycy przedstawili 11 grudnia 2019 roku, chociaż „zielona transformacja” trwa od dekady. Ostatnio nabiera jednak przyspieszenia (szczyt Rio+20 z 2012 roku, program UNEP).

 

14 stycznia br. unijni biurokraci przedstawili plan inwestycyjny na rzecz Europejskiego Ładu i mechanizmu sprawiedliwej transformacji. 4 marca zaś pojawił się wniosek ustawodawczy w sprawie prawa o klimacie, zakładający osiągnięcie przez UE neutralności klimatycznej do 2050 r. Do 27 maja br. przewidziano zakończenie konsultacji publicznych na temat Europejskiego Paktu na rzecz Klimatu.

 

Ekologiczny ład „nie pozostawi nikogo w tyle”

Szefowa KE Ursula von der Leyen, prezentując w grudniu ubiegłego roku założenia Zielonego Ładu przypomniała, że osiągnięcie neutralności pod względem emisji dwutlenku węgla do 2050 r. będzie wymagało szybkiego odejścia od wysoko zanieczyszczających gałęzi przemysłu i technologii. Obiecała, że Europejski Zielony Ład „nie pozostawi nikogo w tyle”.

 

Porównała transformację do epokowego wydarzenia lądowania na Księżycu. – Naszym celem jest pogodzenie gospodarki z naszą planetą – zaznaczyła, wskazując, że Europa chce być liderem w dziedzinie przyjaznych dla klimatu gałęzi przemysłu i  tak zwanych czystych technologii. Unia „neutralna dla klimatu” to nadrzędny cel EZŁ, co zostanie zapisane w prawie klimatycznym.

Oznacza to aktualizację ambicji wspólnoty w zakresie klimatu już do 2030 roku – redukcję emisji CO2 o 50–55 procent, aby zastąpić obecny, 40-procentowy cel. Wymaga to przeglądu i dostosowania wszystkich regulacji, począwszy od dyrektywy w sprawie odnawialnych źródeł energii i efektywności energetycznej, przez handel emisjami CO2 i podział wysiłków, a także niesławną dyrektywę LULUCF, dotyczącą zmiany użytkowania gruntów. Przewiduje się „inteligentną integrację sektora”, łączącego obszary energii elektrycznej, gazu i ciepłownictwa w jednym systemie.

 

Szereg gruntownych zmian musi nastąpić do 2030 roku, ponieważ jest to ostatni cykl inwestycyjny, jeśli Unia chce osiągnąć cel „czystego przemysłu” w 2050 roku – jak sugerują urzędnicy.

 

„Zielona gospodarka” w praktyce

Zielony Ład przewiduje pobudzenie inwestycji poprzez powszechną termomodernizację budynków. To jeden z flagowych programów. Mamy także sadzić więcej drzew, by móc też więcej ich zużywać do produkcji biomasy, budowy domów itp. Obowiązujące normy emisji CO2 dla samochodów, które miały spaść do 2021 r. do poziomu 95 g CO2 / km, ostatecznie powinny wynieść zero. Środki publiczne wspomogą przemysł samochodów elektrycznych, stacji ładowania w całej Europie i produkcję baterii. Komisarze chcą całkowitej likwidacji samochodów na ropę i benzynę, zmiany zasad podróżowania na bardziej ekologiczne: pieszo, rowerem lub komunikacją publiczną i tzw. car sharing (ekonomia współdzielenia, zamiast własności).

 

Duże dofinansowanie ma trafić do inwestorów farm wiatrowych i słonecznych, a także na biopaliwa. Duże nadzieje wiąże się z wodorem jako paliwem przyszłości promowanym w lotnictwie, żegludze i ciężkim transporcie drogowym.

 

Aby „nie pozostawić nikogo w tyle”, Komisja proponuje mechanizm Just Transition (obiecuje, ale wciąż nie ma 100 miliardów euro na pomoc dla regionów, które najbardziej odczują przemiany).

Pieniądze podatników wesprą innowacyjny biznes biotechnologii, koncentrujący się na manipulacji genomem ludzkim i zwierzęcym (szczepionki, nowej generacji leki, GMO II generacji wykorzystywane w agrobiznesie itp.) oraz w technologie teleinformatyczne (biometryka, tzw. inteligentne miasta, szeroko pojmowany nadzór, IoT).

 

Jednym z celów Europejskiego Zielonego Ładu jest zwiększenie obrotu emisjami dwutlenku węgla (ceny emisji mają drastycznie rosnąć) i wprowadzenie podatku węglowego na granicy od towarów spoza UE.

 

Europejski Zielony Ład – jak przekonują politycy – ma umożliwić przekształcenie wspólnotowej gospodarki w niskoemisyjną, bez zmniejszania dobrobytu i przy jednoczesnej poprawie jakości życia ludzi poprzez czystsze powietrze i wodę, lepsze zdrowie i kwitnący świat przyrody. To bardzo ambitny plan i nigdy wcześniej nie próbowano robić podobnych rzeczy.

 

Rewolucja, która dotknie każdej dziedziny

Transformacja dotknie każdego aspektu europejskiej gospodarki, a w przypadku Polski uderzy w transport, górnictwo i praktycznie cały sektor energetyczny, który będzie musiał ponosić wysokie koszty dostosowania się do wymogów unijnych.

 

Koszty te będą uspołecznione, czyli przerzucone na obywateli. Z tego m.in. powodu protestowały „żółte kamizelki” we Francji (władze wpisały w plany gospodarcze coroczne sztuczne podnoszenie cen paliwa, by zyskać środki na transformację energetyczną).

 

Cały budżet UE zostanie poddany kontroli, aby przekierować dotacje do wybranych gałęzi przemysłu. Komisja uważa, że ​​zostaną utworzone miejsca pracy w nowych branżach zaawansowanych technologii, od energii odnawialnej po produkcję pojazdów elektrycznych i zrównoważone budownictwo, a dzięki efektywnie wykorzystywanym zasobom, zwrócą się koszty poniesione na transformację. – Europejski Zielony Ład jest naszą nową strategią wzrostu – strategią wzrostu, która daje więcej, niż odbiera – przekonuje szefowa KE, von der Leyen.

 

W tym czasie, gdy Europa chce się dekarbonizować, upatrując szansy w nowej transformacji energetycznej, mającej pozwolić jej dotrzymać kroku w rywalizacji z krajami wschodzącymi, kraje te ani myślą ograniczyć swojego wzrostu poprzez ponoszenie kosztów tej operacji. Chiny – największy emitent gazów cieplarnianych, Brazylia, Indie, Rosja, Arabia Saudyjska, a także USA wciąż inwestują w paliwa kopalne.

 

Zielona agenda spotka się z coraz większym sprzeciwem, gdy wyborcy zaczną zdawać sobie sprawę, iż wpłynie na ich styl życia i staną się biedniejsi. Będą się martwić, że Europa staje się mniej konkurencyjna niż, powiedzmy Indie czy Chiny, które nie zamierzają być neutralne – komentuje Charles Grant z Center for European Reform.

 

Nowy Zielony Ład w USA

Podobny Nowy Zielony Ład zaproponowali amerykańscy Demokraci. Filantrokapitaliści od Gatesa przez Bloomberga i Rockefellerów po Rotschildów wiążą duże nadzieje z europejską wersją Zielonego Ładu, bo w ich kraju przeciwstawia mu się część administracji prezydenta Donalda Trumpa. Wskazują, że Europejski Zielony Ład jest ambitny: ma na celu dekarbonizację drugiej co do wielkości gospodarki światowej w ciągu trzech dekad. Jednak długi, wciąż widoczny horyzont planu – nieco dłuższy niż jedno pokolenie – oznacza, że ​​cel ten może być osiągalny.

 

Amerykański plan „zielonej transformacji” zaproponowany przez Alexandrię Ocasio-Cortez i senatora Eda Markeya, przewiduje całkowitą dekarbonizację gospodarki USA w ciągu 10 lat, co jest absolutnie niemożliwe do realizacji.

 

Mieszkańcy UE mogli już częściowo poznać, z czym wiąże się „zielona transformacja”. Obejmuje ona m.in. uelastycznienie taryf za energię elektryczną, by zmienić nawyki konsumpcyjne. Monique Goyens – szefowa Europejskiej Organizacji Konsumenckiej (BEUC), wyjaśniała kilka lat temu, że na rynku pojawią się nowe technologie, które „pozwolą sprowadzić naszą konsumpcję do umiarkowanej wielkości niemal w czasie rzeczywistym”. – W teorii system działa w ten sposób. Kiedy zapotrzebowanie na energię elektryczną stanie się niskie, dostawca będzie pobierał mniej za każde zużycie. Kiedy zapotrzebowanie na energię będzie wysokie, energia elektryczna byłaby znacznie droższa – stwierdziła.

 

Dyrektor generalny BEUC dodała, że ze względu na konieczność wprowadzenia na rynek znacznej liczby samochodów elektrycznych, ustalenie elastycznych cen energii staje się priorytetem. Dlatego osoby korzystające obecnie z różnych urządzeń elektrycznych – wskutek podniesienia cen energii w pewnych godzinach – będą zmuszone ich nie używać albo korzystać z nich rzadko, i to na najniższych obrotach, by nie odczuć tego w portfelu.

 

W UE w latach 2008-2015 ceny prądu wzrosły średnio o około 25 procent. Pakiet „Czysta Energia dla Wszystkich Europejczyków” określa nowe reguły rynku energetycznego. Bruksela pracuje nad tym, by dostawcy jak najszybciej „uelastycznili” ofertę.

 

Czyste technologie

„Czyste technologie”, w które chce inwestować KE, związane są z tzw. czwartą rewolucją przemysłową (szybkopasmowy internet, technologia 5G, Internet Rzeczy – IoT, blockchain), która będzie dosłownie pożerać prąd. Apple i Google miały problemy, żeby przekonać władze Dublina do swoich inwestycji, to jest do budowy centrów danych (przechowywanie w chmurze), bo mieszkańcom groziły przerwy w dostawach prądu, a sama Irlandia będzie musiała więcej wpłacić do Zielonego Funduszu Klimatycznego z tytułu przekroczenia emisji CO2.

 

Firmy telekomunikacyjne wskutek digitalizacji (miliardy urządzeń podłączonych do Internetu) – mają do 2025 roku zużywać piątą część światowej energii, znacznie obciążając sieci przesyłowe. Dużo energii pochłaniać będą farmy serwerów przechowujących dane cyfrowe z miliardów smartfonów, tabletów i innych urządzeń podłączonych do sieci.

 

Recenzując badanie z 2016 roku szwedzki badacz Anders Andrae przekonywał, że ​​bez dramatycznego wzrostu wydajności przemysł telekomunikacyjny może pochłaniać 20 procent globalnej energii elektrycznej i „emitować do 5,5 proc. światowej emisji dwutlenku węgla do roku 2025”. Amerykańscy naukowcy spodziewali się, że zużycie energii potroi się, gdy dodatkowy miliard osób zostanie podłączony do sieci w krajach rozwijających się, a także wskutek ekspansji technologii Internetu Rzeczy w bogatych krajach.

 

Trzy lata temu na świecie podłączonych było do sieci około 8,4 miliarda urządzeń IoT. W obecnym ma być ich już 20,4 mld – podaje wiodąca firma analityczna Gartner.

Raport Berkeley z 2016 roku dla rządu USA szacował, że krajowe centra danych do 2020 roku będą potrzebować tyle prądu, ile wytwarza 10 dużych elektrowni jądrowych.

 

Korporacja Eirgird szacuje w prognozie na lata 2017-2026, że jeśli zostaną wdrożone wszystkie projekty, które już przedstawiono zakładom energetycznym, to w samej tylko Irlandii zapotrzebowanie na energię do obsługi dużych centrów danych wzrośnie o 20 procent. Ogromny popyt na energię centrów danych wpłynie na jej cenę i przerwy w dostawach.

 

Wysoka cena nowoczesności

Rządy państw członkowskich UE uzgodniły, że technologia 5G powinna być dostępna do komercyjnego wykorzystania w całej unii do 2025 roku. Ma być jednym z głównych filarów innowacyjnej gospodarki, jest jednak groźna dla zdrowia.

 

W 2015 roku ponad 230 naukowców w specjalnym liście do przedstawicieli ONZ ostrzegało przed szkodliwym promieniowaniem pola elektromagnetycznego. List w sprawie 5G do przedstawicieli KE wysłali także w 2017 r. uczeni europejscy i lekarze z 36 państw. Domagali się oni wprowadzenia moratorium na technologię 5G, ze względu na jej szkodliwy wpływ na środowisko i nasze zdrowie. 5G istotnie zwiększy naszą ekspozycję na pole elektromagnetyczne o częstotliwości radiowej (tzw. RF-EMF), już teraz emitowane przez sieci: 2G, 3G, 4G i Wi-Fi. Szkodliwość RF-EMF została dowiedziona w licznych publikacjach naukowych.

 

„Przesył informacji w sieci 5G odbywa się prawidłowo tylko na niewielkich odległościach. Ponadto jej sygnał z trudem przechodzi przez ciała stałe. Stąd, w celu jej uruchomienia, trzeba będzie wybudować wiele nowych anten, jedna powinna przypadać przynajmniej na 10 – 12 domów. W takich warunkach niemożliwym będzie uniknięcie ekspozycji na jej promieniowanie. Przy zwiększonej ilości przekaźników 5G, lwia część połączeń, tj. 10 do 20 mld, przypadnie na Internet Rzeczy (m.in. lodówki, pralki, kamery do monitoringu, autonomiczne pojazdy). W związku z tym przeciętny obywatel UE będzie znacznie bardziej narażony na zwiększoną i długoterminową ekspozycję na RF-EMF” – czytamy w liście.

 

Uczeni wskazali, że „jeszcze zanim zrobiło się głośno o 5G, w 2015, w liście skierowanym do ONZ i WHO ponad 230 naukowców z ponad 40 krajów wyraziło zaniepokojenie w związku z coraz bardziej powszechną ekspozycją na pole elektromagnetyczne emitowane przez urządzenia elektryczne i bezprzewodowe”. Kluczowym argumentem w tej sprawie był fakt, że: „w ostatnim czasie ukazało się wiele publikacji naukowych o szkodliwym wpływie pola elektromagnetycznego na organizmy żywe w dawkach dużo niższych niż zalecane przez międzynarodowe i krajowe wytyczne”.

 

W 2016 Europejska Akademia EUROPAEM stwierdziła, że „istnieją silne dowody na to, że długoterminowa ekspozycja na pole elektromagnetyczne może powodować wzrost zachorowań na nowotwory, Alzheimera i bezpłodność. Częściej jednak mamy do czynienia z objawami nadwrażliwości na EMF, m.in. bólami głowy, trudnościami z koncentracją, problemami ze snem, depresją, brakiem energii, zmęczeniem i symptomami grypopodobnymi”.

 

„Czysta” technologia, jak się przedstawia fotowoltaikę, energię wiatrową, samochody elektryczne – tania ani czysta nie jest. Co więcej – bardziej szkodzi niż „wrogi” dwutlenek węgla.

 

Pozostaje wciąż otwarte pytanie, w jaki sposób zutylizuje się wiele ton baterii litowo-jonowych. Na razie nie ma taniego i bezpiecznego sposobu ich recyklingu (nikt na świecie nie przewiduje całkowitego odzyskiwania litu, bardzo szkodliwego dla środowiska, bo jest to po prostu zbyt drogie). Podobna sytuacja ma się z panelami słonecznymi czy wiatrakami, które zawierają szkodliwe pierwiastki.

 

Przepisy klimatyczne spowodują poważne zakłócenia dla gospodarki. Williama Nordhaus, zdobywca Nagrody Nobla w 2018 r. za modelowanie ekonomiki zmian klimatu, wyraźnie wskazuje, że programy Zielonego Ładu bardzo obciążą obecne pokolenie i sam zasugerował, by nie odchodzić w takim szybkim tempie od paliw kopalnych. Ocenił, że jeśli nawet wzrosłaby temperatura na świecie o ponad 3 stopnie C, to i tak nie będzie oznaczało to tragedii.

 

Scenariusz, który przewiduje całkowite poleganie na odnawialnych źródłach energii, wymaga ogromnej ilości miejsc do jej magazynowania (obecnie są to baterie litowo-jonowe). Jednak możliwe do odzyskania rezerwy litu na całym świecie wynoszą zaledwie 13,5 miliona ton (dane USGS). Tymczasem potrzeba 26 mln ton litu, by zasilić przewidywane 2 miliardy samochodów do 2035 roku. Ponad dwukrotnie więcej niż jest to dostępne.

 

Nordhaus opowiada się za wprowadzeniem powszechnego podatku od emisji dwutlenku węgla z tytułu zużycia energii, aby sztucznie zachęcać do zmiany paliwa. Ci, którzy chcą szybkiej dekarbonizacji gospodarki, powinni zadać sobie pytanie, czy są gotowi ponieść ogromne koszty epokowej transformacji.

 

Agnieszka Stelmach

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie