29 września 2015

Grzech pierworodny Unii Europejskiej

(fot.REUTERS/Laszlo Balogh/FORUM)

Narastający problem imigracyjny ukazuje, podobnie jak to było w przypadku ostatnich kryzysów na Starym Kontynencie, grzech pierworodny Unii Europejskiej. Jest nim fakt istnienia jednego ośrodka decyzyjnego i kilkudziesięciu krajów o różnych, sprzecznych ze sobą interesach.


Nim doszło do wybuchu kwestii imigranckiej, ów grzech szczególnie wyraźnie widoczny był w kontekście funkcjonowania strefy euro. Unijna waluta, jak każda inna, posiada jeden kurs wymiany w przeliczeniu na inne, np. dolara czy franka szwajcarskiego. Obowiązuje on jednakowo wszystkie kraje strefy, bez względu na ich strukturę gospodarczą, sytuację ekonomiczną, fazę cyklu koniunkturalnego, etc. Jak wiadomo, niski kurs danej waluty promuje eksporterów i na odwrót. Zła sytuacja gospodarcza czy polityczna w danym kraju z reguły powoduje odwrót inwestorów od działań w tym miejscu i, co za tym idzie, zmniejszony popyt na taką walutę (a więc presję deprecjacyjną). Kraje o gospodarkach rosnących w podręcznikowym modelu będą miały waluty z tendencją aprecjacyjną, kraje o gospodarkach pikujących doznają redukcji kursów swojego pieniądza w przeliczeniu na inne waluty.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Sytuacja poszczególnych członków strefy euro jest inna. Strefa składa się bowiem zarówno z gospodarek świetnie prosperujących (jak niemiecka), gospodarczych trupów, jak gospodarka grecka, czy pół-trupów, jak gospodarka hiszpańska. Świetne wyniki gospodarki niemieckiej rodzą presję aprecjacyjną dla euro, hamowaną przez fatalną kondycję gospodarek południowych. Kurs waluty, którą posługują się dziś Niemcy jest więc istotnie niższy, niż miałoby to miejsce, gdyby one, i tylko one, trwały przy marce. Ten prosty mechanizm umożliwia Niemcom eksport na poziomie połowy swojego PKB i czyni z nich drugiego eksportera na świecie. To powód, dla którego nie pozwolą, jak długo to możliwe, na rozpad strefy euro, nawet jeśli Grekom, Hiszpanom, Portugalczykom czy Włochom taka sytuacja szykuje grunt pod wewnętrzną rewolucję. Tak więc ten sam kurs walutowy i ta sama stopa procentowa rodzą zupełnie odmienne implikacje w różnych częściach kontynentu. Nic to nowego. Ot, grzech pierworodny Unii Europejskiej w praktyce – jeden ośrodek decyzyjny, różne partykularyzmy lokalne.

 

Podobnie rzecz ma się w kwestii uchodźców. Skądinąd, wygląda na to, że Niemcy świetnie potrafią imigracyjny wiatr zaprząc do pracy swych żagli, wziąwszy pod uwagę powszechnie znane problemy demograficzne tego kraju. Według danych ONZ (World Population Prospects), mediana wieku w Niemczech to w 2015 r. 46,2 lat, w czym nasi zachodni sąsiedzi ustępują na świecie tylko Japonii. Dzietność Niemek porównywalna jest z dzietnością Polek, a jeśli obecne trendy zostaną podtrzymane, to przed 2050 r. spodziewany jest w niemieckiej populacji ubytek o skali ponad 6 mln osób. Starzejące się społeczeństwo jest problemem już teraz i woła o wsparcie przy liniach produkcyjnych. Wsparcie rodem z Syrii i Afganistanu właśnie nadchodzi; przyjmowane jest obficie i z otwartymi ramionami, tym bardziej, że wiadomym jest, że ten, kto zalicytuje najwyżej, będzie miał prawo w pierwszej kolejności wyselekcjonować sobie przyszłych obywateli z największym potencjałem. Zagrożenie islamizacją zdaje się być, według Niemiec bolesnym, ale koniecznym skutkiem ubocznym chęci podtrzymania poziomu emerytur lub, niepotrzebne skreślić, przedłużenia gospodarczej dominacji w Europie. Protesty? Psy szczekają, karawana jedzie dalej. Na otarcie łez murowany nowy rekord poparcia dla eurosceptyków w następnych eurowyborach.

 

Jakkolwiek skonstruowany zostanie mechanizm umożliwiający migrantom podróż po Europie i osiedlenie się w niej, każde państwo członkowskie będzie musiało w nim partycypować na podobnych zasadach i ponosić tego skutki. Podobnie, jak w przypadku uczestnictwa w strefie euro, niektóre państwa być może na tym skorzystają, inne nie. W taki się, niestety, wpisaliśmy paradygmat. Jak dotąd, niewiele wskazuje na to, byśmy mieli poważny zamiar go zmienić. Pozostaje nam zatem tu, w Polsce mieć nadzieję, że za klika dekad nie znajdziemy się pod względem etniczno-społecznym tam, gdzie dziś Grecja znajduje się pod względem finansowym, ani nigdzie blisko

 

 

 

Ksawery Jankowski



 

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie