7 sierpnia 2018

Zatrważające dane! Ponad 60 proc. dwunastolatków miało kontakt z pornografią

(źródło: pixabay.com)

Rewolucja seksualna z 1968 roku umożliwiła pornografii wejść na salony. Rok później, Dania, jako pierwszy kraj na świecie ją zalegalizowała. W ślad za Danią poszły inne kraje. Dzisiaj pornografia jest dostępna prawie we wszystkich krajach Europy i obu Ameryk.

 

Polskie prawo reguluje przepisy dotyczące treści pornograficznych w art. 202 kodeksu karnego. W pięciu paragrafach zapisane jest kilka restrykcji – zabronione jest publiczne prezentowanie tego rodzaju materiałów, szczególnie małoletnim do lat 15, a także rozpowszechnianie i posiadanie filmów pedofilskich i zoofilskich. Poza tym, nie ma żadnej wzmianki, która zakazywała pracować i zarabiać w przemyśle porno.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Rok 1997, w którym wszedł życie art. 202, zbiega się z datą 2 października 1997 roku, kiedy to Unia Europejska podpisała traktat amsterdamski, według, którego polityka gender mainstreaming, stała się wyznacznikiem wszystkich państw członkowskich. Gender, jak dobrze wiemy, ma bardzo pobłażliwy stosunek do pornografii.

 

Rewolucja seksualna dała przyzwolenie na coraz to większe dewiacje. To, co jeszcze do niedawna było powszechnie uważane za niemoralne czy obsceniczne, w przeciągu lat stawało się najpierw tolerowane, a później akceptowane. Lata 70’ dały na przykład początek nowemu gatunkowi porno. Słowo „hardcore” – bo o nim mowa – oznacza coś brutalnego, ekstremalnego. W Polsce mówi się na ten rodzaj filmów – twarda pornografia. Wtedy była to pornografia uznawana za naprawdę wulgarną. Jednak Gail Dines, feministyczna badaczka wpływu pornografii na naszą codzienność, zauważa, że w dzisiejszych czasach prawie każdy film zawiera agresywne praktyki wobec kobiet.

 

Nie oznacza to, że „łagodne porno” jest dobre, bo nie jest. Problem polega też na tym, że gdy jeszcze kilkadziesiąt lat temu odbiorcom treści erotycznych wystarczały kolorowe pisma, teraz dostają oni do rąk filmy wysokiej jakości. Ma to jeszcze bardziej druzgocący wpływ na mózg człowieka, bo ilość bodźców w jednostce czasu jest nieporównywalnie większa. W konsekwencji stan sztucznie wywołanego podniecenia można osiągać coraz częściej i znacznie skuteczniej. A to często prowadzi to do uzależnień.

 

Destrukcyjny wpływ pornografii

Podczas oglądania filmów dla dorosłych (co łączy się zwykle z masturbacją) poziom dopaminy wzrasta nawet dwukrotnie. Jest to porównywalne z podaniem morfiny. Z czasem mózg zaczyna bronić się przed zbyt dużymi dawkami tego hormonu, zmniejszając ilość receptorów dopaminowych. Przez to ten sam film pornograficzny powoduje mniejsze podniecenie niż wcześniej. Odbiorca musi więc sięgnąć po coś mocniejszego, aby uzyskać ten sam efekt przyjemności.

 

Nazywa się to procesem eskalacji. Jest to bardzo niebezpieczny proces, który przebiega podobnie jak u narkomana, poszukującego coraz to silniejszych środków. Człowiek uzależniony przyzwyczaja się do wcześniej oglądanych scen i poszukuje czegoś bardziej obscenicznego. W ten sposób wiele osób, które wcześniej nie miały do tego skłonności, sięga po pornografię z udziałem zwierząt, a nawet po pornografię dziecięcą.

 

Naukowcy udowodnili, że nagminne korzystanie z pornografii zmienia mózg na poziomie biologicznym i strukturalnym. Niemieccy badacze z berlińskiego instytutu Maxa Plancka stwierdzili, że u osób uzależnionych od filmów erotycznych, obserwuje się zmniejszenie substancji szarej w płatach czołowych mózgu, odpowiedzialnej za nasze zachowanie i myślenie. Badania pokazują także, że zarówno u osób uzależnionych od środków psychoaktywnych jak i porno, dochodzi do tych samych, trwałych zmian w mózgu.

 

Osoby oglądające porno i masturbujące się mają też ogromne kłopoty w życiu małżeńskim. Wśród osób, które korzystają z serwisów dla dorosłych, co czwarty ma dysfunkcje seksualne. Nałogowy konsument pornografii traci więc zainteresowanie drugą osobą i skłania się ku zachowaniom autoerotycznym. A może robić to dowolnie i o każdej porze, dzięki nieograniczonej liczbie filmów pornograficznych.

 

Pornobiznes

Skoro jest popyt na obsceniczne, wulgarne treści, musi być ktoś, kto popyt zaspokoi. Twórcy filmów erotycznych robią ogromne pieniądze za dostarczanie konsumentom coraz to nowszych treści. Wygrywa ten, komu uda się przyciągnąć najwięcej użytkowników i reklamodawców. A że wśród odbiorców pornografii coraz więcej jest bezdusznych, seksualnych maniaków, możemy sobie tylko sobie wyobrazić, na jaki kontent stawiają twórcy.

 

W tej branży liczy się zysk i tylko zysk. Pornografia nigdy nie była udokumentowaniem piękna cielesnego aktu pomiędzy kobietą i mężczyzną – a takie argumenty padają ze strony jej zwolenników. To nie sztuka, ale brutalne obdzieranie ludzi z jakiejkolwiek intymności i zmuszanie ich do wykonywania coraz to bardziej perwersyjnych czynności seksualnych – wszystko po to, aby zadowolić rzeszę erotomanów. Nieważne, jakim kosztem. Najczęściej jednak cierpi na tym kobieta.  Dziwnym trafem akurat problem maltretowanych na planie kobiet nie spędza ruchom feministycznym snu z powiek.

 

„Kultura” porno

Przed twardą pornografią można się zabezpieczyć. Wystarczy nie wpisywać w wyszukiwarkę kluczowych słów. Kiedy mimo to, przez przypadek, użytkownik wejdzie na strony erotyczne, to zawsze pojawia się okienko z prośbą o potwierdzenie wieku – można tego nie zrobić i wyjść. Niestety, inaczej sprawy się mają z pornografią miękką – ona atakuje nas na każdym kroku. Cały świat uległ bowiem seksualizacji i wykorzystuje ludzkie ciało do osiągania własnych celów.

 

Tymczasem seksualizacja szczególnie druzgocąco wpływa na młodzież. To, co było dostępne niegdyś tylko dla dorosłych, teraz ma na wyciągnięcie ręki. I jak pokazują statystyki – nie waha się z tego korzystać. 61 proc. chłopców i 42 proc. dziewcząt miało już pierwszy kontakt z pornografią przed ukończeniem 12. roku życia. Prawie 50 proc. chłopców ogląda porno częściej niż raz w miesiącu, a 15 proc. czyni to codziennie. Jeśli chodzi o młodzieńczą masturbację, jest jeszcze gorzej, bo chodzi już o 90 proc. chłopców i ponad 40 proc. dziewczynek.

 

Kiedy wreszcie powiemy temu „stop”? Kiedy uświadomimy sobie, że to, co według niektórych jest synonimem wolności, tak naprawdę zniewala?

 

Marcin Szkodziński

Materiał Czytelnika nadesłany na skrzynkę [email protected]

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie