11 czerwca 2013

Mowa serca w Tbilisi

(Fot. M. Żuraw)

Pomoc, jaką możemy zaoferować chorym ludziom, nie ogranicza się wyłącznie do tej materialnej. Wiedzą o tym doskonale ojcowie Kamilianie prowadzący w stolicy Gruzji misyjną placówkę dla osób niepełnosprawnych. To tu, oprócz pomocy lekarskiej, rehabilitacyjnej i wyżywienia, każdy potrzebujący znajdzie również wsparcie duchowe i ciepłe słowo. 

 

Święty Tomasz w swojej filozofii człowieka zawarł jedną rzecz, którą profesor Mieczysław Gogacz wdzięcznie nazwał mową serca. Mowa serca – gdy byt oddziaływuje na inny byt swoimi pryncypiami (istotą) – pomaga nam w codziennym rozpoznawaniu dobra i zyskiwaniu świadomości, jak mamy postępować.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Wystarczy dopuścić ją do głosu i nagle okazuje się, że – nie posiadając praktycznie wspólnego języka – z niepełnosprawnymi (nie tylko fizycznie) podopiecznymi ośrodka prowadzonego przez ojców Kamilianów w Tbilisi, można się dogadać. Wystarczy użyć potocznie rozumianej mowy serca, gdzie bardziej niż słowa liczy się uśmiech, czuły gest, podanie ręki czy pogłaskanie po włosach i również wystarczy pozwolić, by to wszystko, czego tak naprawdę potrzebuje każdy z nas niezależnie od stanu swojego zdrowia, ilorazu inteligencji, narodowości czy szeroko pojętej sytuacji życiowej, stało się niezawodnym słownikiem.

 

Przebywając na zupełnie obcym terenie z ludźmi, z którymi nie mamy wspólnego języka, do zrozumienia wystarczy bowiem być człowiekiem. I jest się nim tym bardziej, im bardziej zamiast używania słów trzeba otwierać swoje serca na innych. Dzięki temu można pomóc także w niematerialny, a równie ważny sposób – dać schorowanym, cierpiącym, osamotnionym ludziom poczucie akceptacji, świadomość, że są potrzebni i żywe przekonanie, iż nie są wyrzuceni na margines życia społecznego.

 

– Osoby, które trafiają do ośrodka, są nieraz w ciężkim stanie fizycznym i tym bardziej potrzebują wsparcia psychicznego – mówi  rehabilitantka z Polski. Jak podkreśla, wielu z nich boryka się przy okazji z problemem odstawiania na dalszy plan życia społecznego i zwyczajnej biedy.

 

Podopieczni tbiliskiego ośrodka, choć właśnie wykluczeni i niezaradni, a w wielu przypadkach  potrzebujący nieustannej, fizycznej opieki, dają w zamian coś, co jest całkowicie bezcenne – szczerą radość i niekłamane przywiązanie.

 

Chleba naszego powszedniego…

 

Centrum Leczniczo-Rehabilitacyjne Zakonu Posługujących Chorym, wyrastając z działającej od lat Polikliniki, zostało oddane do użytku w lipcu 2012 r. Pracuje tu obecnie na oddziale rehabilitacji czterech fizjoterapeutów, dwie osoby zajmujące się krioterapią i dwóch lekarzy, na oddziale terapii zajęciowej zaś m.in. czterech terapeutów i logopeda.

– Trudno było dobrać kadrę tak, aby sprostać ilości pracy – mówi jeden z pracowników Centrum. – Jest nas jeszcze za mało, ale ośrodek stale się rozwija.

 

Nie braknie pomocy płynącej z Polski: parę razy w roku przyjeżdżają nasi rehabilitanci, którzy prowadzą odpowiednie szkolenia dla Gruzinów pracujących w klinice – dodaje wolontariuszka, zaznaczając, że poziom wykształcenia rehabilitacyjnego jest w Gruzji niestety na niskim poziomie. 

 

Na terapie zajęciowe pacjenci przyjeżdżają w systemie zmianowym – jedni są dwa razy w tygodniu, inni trzy, jeszcze inni niemalże cały czas. Codziennie zatem kamiliańskie marszrutki (najpopularniejszy w Gruzji środek transportu) przywożą do ośrodka osoby niepełnosprawne fizycznie i intelektualnie.

 

Każdy dzień zaczyna się od spotkania na wspólnym śniadaniu w stołówce, gdzie wolontariusze razem z terapeutami kładą przed pacjentami talerze, widelce, serwetki. Każdy dostaje kanapkę, ser, herbatę, mleko. Niektórych pacjentów trzeba karmić, innym podawać słomkę do ust, żeby mogli napić się herbaty – sporo z nich jeździ na wózkach inwalidzkich i jest praktycznie całkowicie uzależnionych od pomocy z zewnątrz.

 

Po śniadaniu pacjenci idą wraz z opiekunami na poranną toaletę. Ci, którzy mogą, myją się sami, innym trzeba pomóc. Najedzeni, czyści i podzieleni na parę grup, udają się na zajęcia. W zależności od stanu swojego zdrowia trafiają do grupy muzycznej, logopedy, na zajęcia z nauki czytania i pisania, komputerowe, rękodzielnictwa, malunku.

 

Staramy się urozmaicać czas naszym dzieciom – mówi jedna z terapeutek. – Tak, aby przez twórczą pracę mogły się nadal rozwijać.

 

Ściany w tematycznych salach pełne są obrazków wykonanych przez podopiecznych ojców Kamilianów, na półkach stoją własnoręcznie zrobione dzbanuszki, ramki, koszyczki, modele drewniane sklejane przez chłopców i mężczyzn.

 

Przed południem pacjenci wraz z terapeutami spędzają pół godziny na nowowybudowanym placu zabaw, przystosowanym dla osób niepełnosprawnych, obok jest boisko, gdzie wieczorami schodzą się okoliczne dzieci grać w piłkę.

 

Obiad wydawany jest zaraz po czasie spędzonym na świeżym powietrzu, po nim zaś pacjenci wracają do swoich czynności w salach terapeutycznych, a centrum pomocy opuszczają przed godziną 17:00.

 

Ośrodek dysponuje również oddziałem rehabilitacji. Fizjoterapeuci przyjmują codziennie ponad dwudziestu pacjentów, w różnym stopniu potrzebujących pomocy, w różnym wieku – od paroletnich brzdąców, po leciwych staruszków. Wszyscy zaś mają możliwość skorzystania z zabiegów krioterapii, pomocy fizjoterapeuty, porady lekarskiej.

 

I tak jest codziennie – te same punkty programu, te same twarze, te same czynności w różnych odmianach. Właśnie ta stałość bowiem dająca podopiecznym poczucie bezpieczeństwa jest tak istotna.

 

W piątek, po skończonym tygodniu, jest Msza święta – mówi mi jedna z pacjentek, polskiego pochodzenia – Przyjdź, proszę. 

Nieprzypadkowo modlimy się słowami: „Chleba naszego powszedniego racz nam dać Panie”. Dla „wychowanków” ośrodka ojców Kamilianów tym chlebem (prócz realnej pomocy) jest dobroć innych ludzi, którym na nich zwyczajnie zależy i którzy traktują ich jak swoich bliskich.

 

Misja kamiliańska działa na terenie Gruzji od parunastu lat. W ciągu ostatnich kilku ojcowie z Polski doprowadzili do powstania nowego ośrodka, który prowadzą wraz z dwiema siostrami zakonnymi, lekarzami, terapeutami, fizjoterapeutami i wolontariuszami. Centrum Leczniczo – Rehabilitacyjne Zakonu Posługujących Chorym wyrosło obok funkcjonującej nadal Polikliniki, gdzie nieodpłatnie przyjmowani są pacjenci niewymagający opieki rehabilitanta i terapeuty. Sprzęt rehabilitacyjny finansowany jest przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych w ramach programu „polska pomoc”.  

 

Tekst i fotografie: Magdalena Żuraw

 

{galeria}

   

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 127 724 zł cel: 300 000 zł
43%
wybierz kwotę:
Wspieram