10 lutego 2013

Zapomniani przez Trzecią RP

(Polacy deportowani 10 lutego 1940 i pracujący w Bazie nad Wyczegda przy spławianiu drewna. Fot. Karta/Forum)

W nocy z 9 na 10 lutego przypada 73. rocznica pierwszej wywózki na Sybir w ramach zaplanowanych przez NKWD antypolskich działań państwa sowieckiego w czasie II wojny światowej. Ofiarami czystek etnicznych stali się Polacy z powodu przynależności narodowej, a deportacje spowodowały depolonizację całych regionów dzisiejszej Ukrainy i Białorusi. W kolejnych falach wywózek tysiące naszych rodaków zostało wysłanych do syberyjskiej tajgi i na azjatyckie stepy.

 

73 lata temu na Kresach, w zimową noc, do domów Polaków, mieszkających na ternach okupowanych przez Armię Czerwoną w wyniku ustaleń paktu Ribbentrop – Mołotow, załomotali funkcjonariusze NKWD. Polakom na spakowanie się dawano kilkanaście minut. Poza podręcznym bagażem nie mogli ze sobą zabrać nic więcej. Dorobek całego życia musieli zostawić na ojcowiźnie. Jak szacują dziś historycy, co trzeci wywieziony nigdy nie wrócił do domu. Wielu dopiero po wojnie, w wyniku umów repatriacyjnych między PRL a ZSRS, przyjechało do Polski, ale już nigdy nie wrócili do rodzinnych swoich domów na Kresach.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Wasalne wobec sowietów PRL nigdy nie upomniało się o godność setek tysięcy Polaków, skazanych na długie lata życia na obczyźnie. Warunki życia na Syberii były tragiczne. Polacy pracowali na budowach i przy wyrębie tajgi. Katorżniczą pracę okupili często chorobami lub śmiercią. Groby wielu z nich rozsiane są od Władywostoku po Ural. W zamian za niewolniczą pracę komunistyczne państwo Stalina oferowało im głodowe racje żywnościowe i życie w ciągłym niepokoju, czy z rozkazu funkcjonariuszy służb bezpieczeństwa nie zostaną nagle skazani na karę śmierci. Ci i tak byli w lepszym położeniu niż wywiezieni z polskich ziem podejrzani klasowo Polacy, którzy trafili do łagrów lub prosto przed pluton egzekucyjny.

Tragedia całych rodzin zesłanych na wschód ZSRS przez lata była objęta zmową milczenia. Po 1989 roku można było już mówić o losach Polaków wywiezionych przez państwo sowieckie w wyniku realizacji polityki likwidacji obecności polskiej na terenach dawnej II Rzeczpospolitej.

 

Mimo upływu wielu lat od upadku PRL, gehenna Polaków wywiezionych na Sybir nie znalazła należnego sobie miejsca w świadomości narodowej. Powstawało wiele instytucji kultury i muzeów, ale Muzeum Pamięci Sybiru ma być oddane dopiero za kilka lat. To w dobitny sposób pokazuje stosunek władz do losów setek tysięcy Polaków dotkniętych zbrodniami komunizmu.

 

We wspomnieniach ludzi pamiętających tamtą tragedię wciąż żywe są obrazy rodaków zamykanych w więzieniach i innych miejscach odosobnienia do czasu zorganizowania wagonów do transportu na Wschód. Związani drutem kolczastym, często na kolanach, musieli „iść” do kolejowej rampy przez całe miasto, bici w drodze kolbami karabinów przez sowieckich oprawców. Takie tragiczne wspomnienia wciąż żywe są w pamięci chociażby mieszkańców Berdyczowa. W tamtejszym klasztorze urządzono tymczasowe więzienie dla mężczyzn – Polaków, pojmanych w promieniu kilkudziesięciu kilometrów od Berdyczowa. Za mężczyznę uważano każdego chłopca od 14 roku życia. W ciasnocie i nieludzkich warunkach oczekiwali na wywózkę, a przed wysyłką na Syberię lub na śmierć mieli tylko okazję pożegnać się ze swoimi żonami, matkami, siostrami w bramie oddzielającej miasto od klasztoru. Te kilkuminutowe pożegnania dla wielu były ostatnią okazją do zapamiętania najbliższych. Ponieważ grupa kobiet oczekujących na pożegnanie z mężczyznami była olbrzymia, nawet na 2-3 dni oczekiwania, a enkawudziści zakazali ustawiania się w mieście, kolejka Polek sięgała daleko za granice miasta, od strony położonego na jego obrzeżach klasztoru. Miejsce kultu Matki Bożej Berdyczowskiej komunistyczni aparatczycy zamienili na miejsce cierpień Polaków.

 

Takich przykładów prześladowań było wiele. Do tej pory jednak państwo polskie nie dokonało właściwej oceny wymiaru tamtej tragedii, która zamyka się w słowie „Sybiracy”. Żenujące dla władz państwowych jest to, że sowieccy oprawcy zesłańców na Sybir nawet w biednej Rosji czy na Ukrainie cieszą się z uprawnień kombatanckich, podczas gdy Polacy – ich ofiary, żyjący kiedyś na Syberii, nie otrzymali choćby symbolicznych odszkodowań za wygnanie z domów i tragedie, jakich byli uczestnikami. Co pewien czas pojawiają się informacje o planach rozpoczęcia prac legislacyjnych nad objęciem opieką garstki żyjących jeszcze Sybiraków oraz o odszkodowaniach, jakie mają im być wypłacone. Uwłaczające godności tych 4,5 – 5 tysięcy osób jest to, że nie ma ani w Pałacu Prezydenckim ani w Sejmie czy Senacie siły, która skutecznie przeprowadziłaby ustawę rekompensującą prześladowania za polskość w latach 1939-1956. Równie szokujące jest tłumaczenie niewypłacenia do tej pory odszkodowań z powodu złej sytuacji budżetowej państwa. Od 1989 roku chyba nigdy nie stwierdzono, że budżet naszego państwa jest w dobrej kondycji, co nie przeszkadzało w zachowaniu przywilejów dawnych aparatczyków z PZPR i służb bezpieczeństwa, wysługujących się polskim i sowieckim komunistom – prześladującym m.in. Sybiraków.

 

Stosunek do Sybiraków ma więc wymiar moralny, tak jak stosunek do każdej grupy prześladowanych przez systemy totalitarne. Na szczęście o problemie tym mówią ludzie mający w swoich rodzinach Sybiraków. Ma swój udział w oddaniu prawdy także Kościół. 18 listopada 1991 roku Kardynał Józef Glemp w homilii wygłoszonej podczas Mszy świętej w bazylice św. Pawła za Murami w Rzymie powiedział, nawiązując do postaci patrona Sybiraków – świętego Rafała Kalinowskiego, następujące słowa: „Jest patronem Sybiraków. Sybirak to nie tylko ten, kto pracował w tajgach za Uralem, ale to każdy, któremu przemoc odbiera sprawiedliwość. A tacy są na całym świecie. Dla tych wszystkich św. Rafał Kalinowski, wpatrzony synowsko w Matkę Miłosierdzia, jest potężnym patronem.”

 

Szacunek i należny honor dla naszych rodaków, którzy w katorżniczych warunkach zachowali w sercach polskość, jest dzisiaj obowiązkiem narodu i państwa, które powinno tak służyć swoim obywatelom, jak św. Rafał Kalinowski pomagał zesłańcom na Sybir.

 

Piotr Koźmian

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie