18 grudnia 2019

Zandberg – nowy Marks czy socjalistyczny celebryta?

(Fotograf: Arkadiusz Lawrywianiec / Archiwum: Forum)

Nie szata zdobi człowieka i nie broda czyni marksistą, ale poglądy już tak – i właśnie dlatego Adriana Zandberga możemy określić właśnie mianem marksisty. Ów polityk nie jest jednak jedynym w naszym kraju przedstawicielem skrajnej lewicy. Dlaczego więc akurat nim tak żywiołowo zainteresowały się media?

 

W ostatnich tygodniach przeróżne publikatory – od prawa do lewa – przyglądały się postaci Adriana Zandberga, a analizom tej postaci towarzyszyło swoiste dzielenie włosu na czworo. Z różnych relacji mogliśmy się więc dowiedzieć zarówno o dotychczasowej karierze ważnego polityka partii Lewicy Razem, jak i o jego osobowości.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Młody – jak na polską politykę – postępowiec swoim płomiennym przemówieniem w trakcie debaty nad exposé Mateusza Morawieckiego zwrócił na siebie uwagę wielu komentatorów oraz internautów. Najprawdopodobniej to efekt potężnego głodu liderów i jakichkolwiek osobowości, jaki panuje w szeroko pojętych szeregach opozycji. Czego byśmy bowiem o Zandbergu nie powiedzieli, to jest bez wątpienia postacią wyrazistą. Ale czy to wystarczy, by ująć za serca miliony Polaków i stanąć na czele lewicowej części anty-PiS-u?

 

Nieformalny lider Lewicy Razem dał się poznać szerszej grupie wyborców podczas debaty przed wyborami parlamentarnymi w roku 2015. Efektowny występ polityka pozwolił jego partii przekroczyć próg 3 proc., dzięki czemu skrajna formacja mogła liczyć na finansowe zastrzyki z budżetu państwa. Od tego czasu trudno jednak doszukać się politycznych sukcesów Zandberga i spółki. Mimo subwencji, ulicznej aktywności działaczy ugrupowania (np. podczas „czarnych marszów”) oraz częstej obecności polityka w mediach, jego formacja w eurowyborach w roku 2019 uzyskała około trzykrotnie mniejsze poparcie niż jesienią roku 2015 (1,24 proc. wobec 3,64 proc. przed czterema laty), zaś uzyskane teraz poselskie mandaty Lewicy Razem to w zasadzie wyłącznie efekt umowy partii z SLD i Wiosną (które obecnie łączą się w Nową Lewicę). Jeśli więc „czar” Adriana Zandberga działał na Polaków, to tylko na wąską grupę i do tego wyłącznie przez krótki okres.

 

Czy jednak zdobycie poselskiego mandatu i uznawana przez wielu za udaną mowa w trakcie debaty nad exposé premiera Morawieckiego zmienią tę sytuację, a marksista Zandberg na dłużej zyska zaufanie postępowych wyborców? Paradoksalnie więcej w tej sprawie może zależeć od ideologicznie obcych skrajnej lewicy międzynarodowych rynków finansowych oraz globalnej koniunktury. Dopóki bowiem sytuacja gospodarcza Polski pozostaje stabilna, dopóty trudno spodziewać się szybkich i głębokich zmian w krajowej polityce. Oczywiście, zbliżające się wybory prezydenckie mogą zachwiać obecnym układem sił, jednak nie zanosi się, by w roku 2020 w Pałacu Prezydenckim zamieszkał ktoś o jaskrawo lewicowych przekonaniach.

 

Natomiast ziszczenie się prognoz sporej części ekonomicznych analityków i – w konsekwencji – wzrost w Polsce inflacji (a więc biedy najmniej zamożnych grup społecznych) oraz ponowne zaistnienie bezrobocia na większą skalę może stanowić dla lewicowych radykałów okazję do zbicia politycznego kapitału w oparciu o krytykę ugrupowań głównego nurtu i ich podejścia do gospodarki. W sytuacji kryzysu poglądy Adriana Zandberga mogą okazać się dla socjalistów siłą napędową i okazją do przejęcia władzy.

 

Dla Polski oznaczałoby to z jednej strony budowę wszechobecnego w gospodarce państwa nadopiekuńczego, które nadzorowałoby każde działanie obywatela w stopniu – choć trudno to sobie wyobrazić – większym niż obecnie, zaś z drugiej ostateczne wyprowadzenie naszej Ojczyzny z kręgu cywilizacji łacińskiej i zadekretowanie nad Wisłą proaborcyjnego homolandu. Przekonania Zandberga i towarzyszy można bowiem streścić w trzech „-izmach”: socjalizm, homoseksualizm, aborcjonizm.

 

Oto bowiem w programie partii Razem czytamy zarówno o budowie mieszkań pod wynajem przez państwo, wprowadzeniu dodatkowych danin (w tym „podatku dla tych korporacji, które – zamiast inwestować – przetrzymują bezproduktywne nadwyżki kapitałowe na kontach”), jak i „równouprawnieniu rodzin niezależnie od płci partnerów”, finansowaniu z budżetu „procedury uzgodnienia płci”, „powszechnym dostępie do antykoncepcji”, „refundacji środków antykoncepcyjnych i pełnej refundacji zabiegów in vitro” oraz bezpłatnej i legalnej aborcji. Co ciekawe, formacja sprzeciwia się „szczególnej kryminalizacji zakażeń HIV”, popiera zaś prawne dopuszczenie marihuany i „odejście od karania za zażywanie substancji psychoaktywnych”. Socjalnych obietnic – czyli tego, co Razem deklaruje, że da, gdy przejmie władzę – trudno zliczyć.

 

W najbliższych miesiącach realizacja takiego scenariusza jawi się jednak – na szczęście – jako mało prawdopodobna. Natomiast bez wątpienia – niezależnie od gospodarczej koniunktury – lewica będzie w Polsce rosła w siłę, zarówno z powodu nijakości i bezideowości PO, coraz wyraźniejszego umacniania się w sercach i umysłach Polaków tendencji zakorzenionych w rewolucji seksualnej roku 1968, jak i bierności, a niekiedy nawet wspierania skrajnych postępowców przez PiS.

 

Wydaje się więc, że Adrian Zandberg może w polskiej polityce odegrać pewną rolę, jednak trudno twierdzić, że jego czas już nadszedł. Główną przeszkodę stanowią jego radykalne poglądy, które w odmiennych okolicznościach politycznych mogą stać się siłą. Im głębszy okaże się kryzys wieszczony przez wielu ekspertów, tym łatwiej będzie fanatycznej lewicy przedstawić swoją polityczną ofertę jako antidotum na wszelkie bolączki – z biedą i pogłębiającymi się nierównościami natury ekonomicznej na czele.

 

Recepta Zandberga i Lewicy Razem – o ile polityk i jego formacja nie zerwą z dotychczasową retoryką – będzie jednak drogą donikąd. Polska socjalistyczna to bowiem Polska biedna i oderwana od swoich cywilizacyjnych korzeni. Jeśli więc w trakcie potencjalnego kryzysu Polacy postawią na neomarksistów, to niechybnie pójdziemy szlakiem wytyczonym przez Hiszpanię, w której można dokonać aborcji i zawrzeć „ślub” z osobą tej samej płci, ale nie można znaleźć pracy. Ale czy tego chcemy?

 

 

Michał Wałach

 

  

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie