26 marca 2014

„Mniejsze zło” po hiszpańsku

(Mariano Rajoy nie musi liczyć się z głosami katolików, bo ci nie mają swojej politycznej reprezentacji. Skąd my to znamy? Fot. Reuters/Forum)

Konsekwentni katolicy w Hiszpanii już od bardzo dawna kierują się w wyborach zasadą tzw. mniejszego zła. Dla nich tym mniejszym złem jest głosowanie na Partię Ludową, która walczy o głosy wyborców centrolewicowych uznając, że poparcie osób mających poglądy prawicowe i tak jest już zapewnione, z braku konkurencji – mówi dr Paweł Skibiński w rozmowie z PCh24.pl.

 

 

Wesprzyj nas już teraz!

 

 

 

Hiszpania ma za sobą prawdziwe ideologiczne tsunami, jakim były rządy Jose Luisa Zapatero, który w sferze moralnej, obyczajowej, odnoszącej się do rodziny, realizował najbardziej szalone pomysły lewicy. Czy skutki spustoszenia dokonanego przez hiszpańskich socjalistów można będzie w miarę szybko naprawić?

 

– Przede wszystkim wydaje mi się, że z polskiej perspektywy przeceniamy znaczenie samego okresu rządów Zapatero, który tak naprawdę kontynuował tylko wcześniejsze trendy. Od śmierci generała Franco w gruncie rzeczy nie było żadnego rządu, który stawiałby na integralność w sferze wartości. Początkowo, w okresie „demokratycznego przejścia” za czasów Suareza  były przynajmniej chronione jeszcze takie wartości jak życie. Od kadencji Felipe Gonzaleza ten stan odszedł jednak daleko w zapomnienie. Zatem ani pseudomałżeństwa homoseksualne, ani ułatwienia w dziedzinie rozwodów nie zostały wymyślone przez Zapatero. Owszem, przeforsował on wszystkie genderowe pomysły odnoszące się do sfery edukacji: tzw. wychowanie do obywatelstwa i tym podobne eksperymenty. Natomiast inne sztandarowe pomysły przywódcy socjalistów były już, że tak się wyrażę, zasiane i ugruntowane znacznie wcześniej. Za taki stan rzeczy odpowiadają zresztą zarówno rządy socjalistyczne, jak i centroprawicowe.

 

Oczywiście, możliwość odwrócenia złych trendów zawsze istnieje, natomiast, niestety, jak na razie niewiele wskazuje na to, by mogło się tak niedługo stać. Stopień inercji obecnego, centroprawicowego rządu w odniesieniu choćby do obiecanego w czasie kampanii wyborczej wzmocnienia prawnej ochrony życia, powolność działania w tej materii i brak jakichkolwiek innych zmian, doskonale pokazują, że sytuacja nie będzie prosta. Nie ma bowiem w tej chwili na prawo od Partii Ludowej żadnej zorganizowanej politycznej alternatywy, w związku z tym rządzące ugrupowanie nie widzi powodu, żeby liczyć się z głosami wyborców katolickich i konsekwentnie prawicowych, ponieważ nie są oni w stanie zmienić swych preferencji wyborczych na kogoś innego. Hasła narodowe podejmowane są natomiast przez organizacje lewicowe, takie chociażby jak partia pani Rosy Diez –  Związek, Postęp, Demokracja (UPyD) , tak naprawdę nawiązująca do wzorców dawnej lewicy republikańskiej i organizacji inspirowanych przez masonerię.

W sferze polityki możliwości konserwatywnego zwrotu na razie więc nie widzę.

 

Jest jeszcze jednak sfera działań społecznych, które w Hiszpanii wprawdzie nie są jakoś szczególnie rozbuchane, dają jednak jakiś asumpt do nadziei. W sferze edukacji, na różnych jej szczeblach, działają instytucje konsekwentnie katolickie (oczywiście z wszystkimi zastrzeżeniami w tym zakresie) związane z różnymi formami działalności osób świeckich, działają stowarzyszenia obrońców życia i rodziny. To wszystko napawa nadzieją, że będzie można na takim gruncie coś zbudować. Widziałbym jednak taką możliwość w bardzo długiej perspektywie, myślę, że co najmniej jednego pokolenia i w sumie bardzo powolnego marszu przez instytucje.

 

Konsekwentni katolicy w Hiszpanii już od bardzo dawna kierują się w wyborach zasadą tzw. mniejszego zła. Dla nich tym mniejszym złem jest głosowanie na Partię Ludową. Być może w niektórych aspektach polityki gospodarczej czy obrony hiszpańskiego interesu narodowego ona jest takim mniejszym złem, natomiast na pewno nie jest nim w przestrzeni wartości. Tutaj bowiem Partia Ludowa jest, moim zdaniem, równie zdeprawowana jak Partia Socjalistyczna. Owszem, w ostatniej kampanii wyborczej deklarowała chęć cofnięcia ustawy aborcyjnej, ale wyłącznie do stanu sprzed rządów Zapatero, czyli tak naprawdę zmiana byłaby drugorzędna. Problem w Hiszpanii tak naprawdę polega na tym, że nawet przed Zapatero ustawa formalnie bardzo zbliżona wówczas do polskiej dawała w istocie możliwość masowego mordowania dzieci nienarodzonych. Praktyka wyglądała w taki sposób, iż bez żadnego problemu można było zaopatrzyć się w dokumenty, które pozwalały dokonać tzw. aborcji na podstawie „wyjątku społecznego”.  Stan braku ochrony życia dzieci nienarodzonych trwa do dnia dzisiejszego, gdyż rządzący nie cofnęli nawet ustawodawstwa do stanu sprzed kadencji Zapatero. Po Mariano Rajoyu nie widać jakiejkolwiek chęci spełnienia postulatów środowisk obrońców życia.

 

Jaki mechanizm powoduje, że w Hiszpanii katolicy nie mają swojej politycznej reprezentacji?

 

– Mechanizm ten wynika z pozostawienia po prawej stronie sceny politycznej prawdziwej pustyni. Została jedna, hegemoniczna Partia Ludowa, która walczy w gruncie rzeczy o głosy wyborców centrolewicowych uznając, że poparcie osób mających poglądy prawicowe i tak jest już zapewnione, z braku konkurencji. Jednocześnie Partido Popular wewnętrznie wyewoluowała w stronę daleko posuniętego, nazwijmy to, pragmatyzmu (czy to ze względu na obecność w jej szeregach osób związanych z masonerią, czy to z uwagi na niską świadomość i słabą formację katolicką znacznej części kadr partyjnych). W efekcie osoby konsekwentne pod względem przywiązania do wartości religijnych zostały z partii stopniowo usunięte lub zmarginalizowane. W ten sposób Partia Ludowa stała się tak naprawdę nie ugrupowaniem centroprawicy, tylko centrum, ugrupowaniem cały czas skręcającym na lewo po to, by wygrać wybory z socjalistami.

 

Przez 30 lat nie powstała żadna siła polityczna, by utrzymać się się po prawej stronie Partii Ludowej. Ta zaś dba w przestrzeni medialnej o monopol na reprezentowanie wyborców cechujących się prawicową wrażliwością, a jednocześnie skutecznie uniemożliwia próby bardziej naturalnego organizowania się, nazwijmy to, niezadowolonych prawicowców.

 

W efekcie wszystkie próby stworzenia prawdziwej alternatywy dla PP okazały się nieudane. Jest na hiszpańskiej scenie politycznej pewien ruch, działają partie reprezentujące nurt, powiedzmy,  liberalnego nacjonalizmu, ale nie znajduję tam przestrzeni dla katolików.

 

Jaką pozycję i siłę oddziaływania w społeczeństwie hiszpańskim ma obecnie Kościół?

 

– Nadal jest poważną instytucją społeczną. Ma on tam jednak zupełnie inny model funkcjonowania niż w Polsce. W Kościele hiszpańskim osłabły takie tradycyjne narzędzia oddziaływania społecznego jak parafia. Kryzys przeżywa większość zgromadzeń zakonnych, które wciąż formalnie wpływają na edukację poprzez posiadane szkoły. Charakterystyczne jednak, że w czasie rządów Zapatero sprzeciw wobec projektu nauczania „wychowania do obywatelskiego” czyli genderyzmu w szkołach, po stronie rządu opowiedziały się m.in. stowarzyszenie szkół zakonnych! Wiąże się to z faktem, iż w tzw. szkołach zakonnych nie uczą już duchowni, ze względu na bardzo małą liczbę powołań.

 

Stanowiska katolików broniły więc w tej sytuacji szkoły prywatne i prowadzone przez samych rodziców. Ponadto, jeszcze w latach 1970. Kościół pozbył się praktycznie prasy katolickiej i możliwości oddziaływania poprzez rozgłośnie radiowe. Ta utracona pozycja w sferze medialnej została w pewnym stopniu odbudowana w latach 1990. – dzisiaj istnieje katolicka rozgłośnia i stacja telewizyjna, związana z Episkopatem.

 

W związku z brakiem powołań parafie nie są więc, jak wspomniałem najżywotniejszymi miejscami działań katolików. Natomiast bardzo aktywne wciąż są rozmaite rodzaje formacji katolików świeckich, z których najbardziej widoczne są dwie: Opus Dei i Neokatechumenat. Stanowią one jakieś zaplecze społeczne dla  obrony wartości katolickich. Pamiętajmy, że tam, zamiast jak w Polsce uzupełniać normalne, instytucjonalne struktury Kościoła, różne struktury formacji świeckich pełnią tam istotniejszą rolę, gdyż wypełniły z konieczności próżnię wynikająca z kryzysu, jaki dotknął Kościół począwszy od lat 1960. do początku 80. minionego stulecia.

 

Czy w Hiszpanii możemy obserwować – analogicznie np. do francuskiego ruchu La Manif pour Tous – organizowanie się oddolne celem nacisku na władze w obronie rodziny?

 

– Nie w tym stopniu determinacji, natomiast były próby takiego właśnie organizowania się rodziców w okresie rządów Zapatero. Te wysiłki nie przyniosły aż takich efektów jak we Francji. Zacznijmy od tego, że Hiszpanii sfera kultury nie jest aż tak jak nad Sekwaną przesiąknięta laicyzmem. Mechanizm pewnego samozadowolenia katolików, który rozbrajał ich w perspektywie walki o wartości bronione przez Kościół, wciąż się nie wyczerpał. Nie widać więc tam takiej, powiedziałbym, śmiertelnej determinacji, jaka cechuje katolików we Frasncji. Nie widać więc również tak skutecznych i spektakularnych działań. Natomiast tkanka społeczna katolicyzmu w Hiszpanii jest jednak w dalszym ciągu żywa, co widać choćby po dużej liczbie wspomnianych spolecznych i prywatnych inicjatyw edukacyjnych, powstających w oparciu o diecezje i ruchy kościelne (np. uniwersytety w Murcii, Avili czy miastach prowincjonalnych).

 

Pamiętajmy, że nad Sekwaną zawsze istniała ta mniejszościowa „Francja katolicka”, która była swego rodzaju gettem broniącym się przed naporem „Francji republikańskiej”. Natomiast w Hiszpanii załamanie się tożsamości katolickiej było pokoleniowe i nastąpiło stosunkowo niedawno. W latach 1970. nastąpiło gwaltowne i niemal całkowite zalamanie a katolicka tkanka społeczna zaczęła się dopiero odtwarzać, co jest przyczynkiem do zrozumienia tezy o tym, iż bardzo łatwo jest niszczyć, natomiast znacznie trudniej odbudować. To, co zburzono w ciągu 15 czy 20 lat nie da się odtworzyć w podobnym okresie. Potrzeba na to 60, 70, może nawet stu lat.

 

Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiał Roman Motoła

 

Dr Paweł Skibiński – wykładowca Uniwersytetu Warszawskiego i specjalista od historii Hiszpanii XX wieku.

{galeria}

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie