24 stycznia 2014

Gender – społeczna inżynieria wbrew nauce

(fot. łukasz korzeniowski)

Czym jest gender – naukową dziedziną badającą społeczne stereotypy, nierówności i dyskryminację, czy projektem ideologicznym mającym wywrócić tradycyjne pojęcie płci i rodziny? W dyskusji na temat zjawiska, które w ostatnich miesiącach coraz bardziej angażuje opinię społeczną, polityków czy publicystów, zabrali głos naukowcy.  


Odczytywany niedawno w kościołach list polskich biskupów podejmujących z punktu widzenia nauczania Kościoła problematykę gender spotkał się z kontrofensywą dominującej części mediów oraz polityków lewicowych i liberalnych. Głównym zarzutem podnoszonym wobec hierarchów była rzekoma nienaukowość tez zawartych w ich dokumencie – zdecydowanie krytycznych wobec gender.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Ta nieznośna nierówność…

Na polskich uczelniach jak grzyby po deszczu mnożą się katedry zgłębiające zagadnienie tak zwanej płci społecznej. Do szkół wyższych, także katolickich, płyną szerokim strumieniem europejskie dotacje na badania poświęcone gender. Staje się ono urzędowo wprowadzanym przez organa międzynarodowe zbiorem dyrektyw, pospiesznie wprowadzanych w życie przez rządy kolejnych państw. O czym mowa, gdy pada odmieniane przez wszystkie przypadki hasło gender?

 – Gender to konstrukt, który oznacza zestaw ról, oczekiwań, stereotypów opiniowanych jako męskie lub kobiece, obudowanych niejako wokół cech biologicznych. Uważa się obecnie, że wiele zjawisk uznawanych kiedyś za powstające spontanicznie czy naturalnie to właśnie konstrukty. Płeć kulturowa nie jest tutaj żadnym wyjątkiem – mówi prof. Małgorzata Fuszara, dyrektor Instytutu Nauk Społecznych Uniwersytetu Warszawskiego. Przytacza słowa Margaret Mead, jednej z prekursorek gender, która w 1935 roku pisała: „dotychczas podzielałam powszechne przekonanie, że istnieje naturalny temperament wyznaczony przez płeć biologiczną. Świadomość, że życiowe zróżnicowania charakteru są konstruktem społecznym ma kapitalne znaczenie. Można za jej pomocą zbudować nowy ład oparty na elastyczności i zmienności ról, ale można też połączyć jedną bądź obie płci w wąską koleinę, którą trzeba będzie maszerować w zgodnym porządku, nie oglądając się na boki”.

 

– Płeć społeczna, w odróżnieniu od biologicznej, jest kontekstualna i zmienna w czasie – uważa prof. Fuszara i przytacza przykłady odmiennych obyczajów dotyczących ubioru, nadawania imion, modyfikowania prawa rodzinnego dotyczącego władzy rodzicielskiej ojca i matki czy dostępu kobiet do karier na wyższych uczelniach albo przedsiębiorstwach. Zdaniem prof. Fuszary, gender otwiera jedną z najważniejszych obecnie nowych perspektyw naukowych: bada, w jaki sposób płeć wpływa na sytuację grup kobiet i mężczyzn oraz jednostek, jak kształtuje ich pozycje społeczne, regulacje prawne, status ekonomiczny, twórczość i inne zjawiska społeczno-kulturowe. – Termin ‘gender’ jest obecnie powszechnie stosowany w nauce, w międzynarodowych regulacjach prawnych, w zachodniej publicystyce. Wręcz trudno sobie obecnie wyobrazić zastąpienie frazy ‘gender equality’ przez jakąś inną w dokumentach ONZ, Rady Europy czy Unii Europejskiej. W UE, również w Polsce, podejmowany jest cały szereg inicjatyw zmierzających do wprowadzenia ‘gender mainstreaming’, czyli strategii włączania ‘równości płci’ do głównego nurtu wszystkich polityk społecznych, działań, regulacji prawnych.


Naukowcy czy inżynierowie społeczni?

Nie spotkałem się z przypadkiem, by przedstawiciele Kościoła sprzeciwiali się ‘gender studies’ – zauważa ks. dr Leszek Woroniecki, pallotyn, tłumacz książki Marguerite Peeters, pt. „Gender – światowa norma polityczna i kulturowa”, a także uczestnik zorganizowanej przez KAI czwartkowej dyskusji naukowej pt. „Gender oczami specjalistów”. – Kościół wręcz jest zainteresowany tego typu badaniami jeżeli robione są one rzetelnie, wielodyscyplinarne, jeżeli faktycznie analizują pewien model kobiecości i męskości, relacje między płciami, manifestowanie się płci na przestrzeni wieków w różnych kulturach. Ale niekiedy opisy badań prowadzonych w ramach ‘gender studies’ zdradzają cele ideologiczne. To zawsze budzi pewien niepokój. Ks. dr Woroniecki przypomina obnażający zarówno strategie oraz pseudonaukowość gender serial dokumentalny, który wzbudził gwałtowną dyskusję w Norwegii przodującej we wprowadzaniu „równościowych” standardów w prawodawstwie.  – Tamtejszy rząd od wielu lat inwestował ogromne środki i duże siły po to, by stworzyć warunki równości płci i parytety. Pomimo tego, ciągle 10 procent inżynierów oraz 90 procent pielęgniarek w tym kraju to kobiety. Norwescy specjaliści od ‘gender’ na pytanie o naukowe podstawy swych twierdzeń musieli przyznać, że nie mają dorobków naukowych, że opierają się nie tyle na badaniach naukowych, co na rozważaniach teoretycznych, ale utrzymują, iż nauki humanistyczne powinny kwestionować utarte pojmowanie ról biologicznych.


Ksiądz Woroniecki zwraca uwagę na zasadniczą różnicę pomiędzy zwykłymi studiami nad rolami płci a ideologią gender, definiującą płeć jednostki jako odczuwaną subiektywnie, w zupełnym oderwaniu od płci biologicznej. W tym kontekście znamienny jest fakt, że do głównych propagatorów gender zaliczają się aktywiści LGBTQ, ale także neomarksiści i lobby dążące do ograniczenia liczby ludności w świecie. – Antropologia chrześcijańska wskazuje na wszystkie wymiary płci: i duchowy, i biologiczny, i kulturowy. Niepokój budzi próba rozmontowania całościowego postrzegania płci. Zaczyna się od dekonstrukcji płci biologicznej. Jeżeli uznamy, że określają ją tylko zewnętrzne narządy kobiety i mężczyzny, automatycznie wszystkie inne czynniki uznamy za konstrukt, który może zostać zdekonstruowany.


Kolejnym groźnym postulatem genderystów jest odejście od „hetero normatywności”, jako rzekomo efektu ucisku kultury patriarchalnej. Uznanie innych niż heteroseksualna tzw. orientacji seksualnych ma swoje coraz dalej idące konsekwencje, chociażby w prawodawstwie. W ślad za tym roszczeniem idzie chęć odejścia od uznania małżeństwa kobiety i mężczyzny jako powszechnej normy.

 

Płeć zapisana w genach

Prof. dr hab. Alina Midro, kierownik Zakładu Genetyki Klinicznej Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku wylicza czynniki determinujące biologiczną płeć człowieka: płeć chromosomową, genową, chromatynową, hormonalną, płeć wewnętrznych narządów płciowych, płeć zewnętrznych narządów płciowych określających naszą płeć metrykalną, cechy genotypowe morfologiczne i poczucie przynależności do płci. Sekwencje genów determinujące płeć kobiety i mężczyzny są wyraźnie odmienne i kształtują się w przed narodzeniem człowieka. Z punktu widzenia genetyki nie można zatem wybrać sobie płci, chociaż również ta dziedzina nauki zaczyna dostrzegać wpływ kultury i uczenia się człowieka na zmiany w materiale genetycznym, co przejawia się w dziedziczeniu zachowań czy skłonności.

 

Zapomnisz o swojej płci, zapomnij o… atrakcyjności

Nieskłonna do przyjmowania postulatów genderowych jest również seksuologia. Jak mówi profesor Zbigniew Lew-Starowicz, którego trudno byłoby posądzać o negatywny stosunek do postulatów rewolucji seksualnej, jesteśmy zaprogramowani na prokreację. Mężczyźni i kobiety różnią się, chociaż znacznie, tylko w strategiach zachowań przyciągających drugą stronę. Wszystkie społeczne aspekty tej kwestii są tylko pochodną tej prawidłowości. Prowadzone w ostatnich latach badania dowodzą istnienia znaczących różnic pomiędzy mózgami kobiet i mężczyzn, w tym odmiennych ośrodków sterujących seksualnością. Charakteryzują się one odmienną wrażliwością, działają już od bardzo młodego wieku. Kobieca reaktywność dotycząca tej sfery znacznie różni się od męskiej. Różnice w zachowaniu obu płci zaznaczają się już w bardzo wczesnym dzieciństwie i nie wszystkie można wytłumaczyć socjalizacją. – Na sto osób, które w wieku dwunastu, trzynastu i czternastu lat deklarują chęć zmiany płci, po osiągnięciu 18. roku życia zaledwie 29 podtrzymuje taki zamiar. Zatem 71 procent, bez żadnych nacisków ze strony rodziny czy terapeutów zaczyna utożsamiać się w tym okresie ze swoją płcią biologiczną – podkreśla prof. Lew-Starowicz.  


– W naszych gabinetach zajmujemy się relacjami partnerskimi, terapią małżeństw. W sferze partnerstwa, równości praw, itd. zachodzą w Polsce znaczne zmiany. Mamy już urlopy tacierzyńskie, zarówno mężczyzna jak i kobieta mogą wybrać prace w policji, wojsku. Kobieta może zajmować się rodziną, ale i być ‘businesswoman’, podczas gdy mężczyzna w tym czasie będzie opiekować się niemowlakiem. Co ciekawe jednak, jeżeli dojdzie do takiej polaryzacji, pojawiają się kłopoty w zakresie pożądania i wzajemnej atrakcyjności. Walka pomiędzy ideologią równości a zakorzenionymi od wieków archetypami męskości i kobiecości odbija się negatywnie na związkach. W parach dążących do niwelacji różnic między płciami, takich, w których kobiety najchętniej zrobiłyby z partnera kobietę bis albo przyjaciółkę, zanika pożądanie. Słowem, polaryzacja płci wiąże się ze wzrostem wzajemnej atrakcyjności – konkluduje seksuolog.

 

„Zniewolenie w imię wolności”

Prof. Aleksander Stępkowski z Wydziału Prawa i Administracji UW, szef Instytutu na rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris zwrócił uwagę, że gender realizuje oświeceniowy postulat antropologii indywidualistycznej, najdobitniej zarysowany przez Immanuela Kanta. Zakłada on sprowadzenie człowieka do rangi zredukowanej jednostki, „wypranej” z fizyczności, w tym także z płciowości, za to równej i wolnej względem innych jednostek. Wprowadzenie w życie takiej strategii oznaczało w przeszłości rozprawę ze strukturą społeczną (wówczas feudalną), później z nierównościami majątkowymi, oderwaniem kobiety od jej społecznej roli zdeterminowanej naturą i macierzyństwem.

– W miarę wprowadzania poszczególnych postulatów tej ideologii, a więc im bardziej dzisiaj stajemy się ‘wolni’ i ‘równi’ tym bardziej cierpimy na brak wolności. Zgodnie z przeprowadzonymi w 2009 roku badaniami Eurostatu najmniej dyskryminowani czuli się Turcy, a najbardziej – Szwedzi – mówi prof. Stępkowski. Przypomina też, że po raz pierwszy to w pismach Fryderyka Engelsa i Karola Marksa monogamiczna rodzina została zdefiniowana jako źródło wszelkiej przemocy. Inspirujące się marksizmem feministki odnoszą więc walkę klas do walki pomiędzy płciami.

Profesor Stępkowski przytacza przykład przyjętej przez rząd PO-PSL konwencji o przemocy wobec kobiet, która – wbrew swej nazwie – nie wprowadza do systemu prawnego znaczących rozwiązań w dziedzinie określonej swoją nazwą, za to odnosząc się do płci nie wychodzi poza definicję tejże określoną przez ideologię gender. Konwencja wzywa i zobowiązuje rządy do wprowadzania zmian w świadomości społeczeństw, czyli do walki ze „stereotypami” dotyczącymi płci. – Chodzi o instytucjonalizację inżynierii społecznej.

Jeśli konwencja wejdzie w życie, czeka nas nie tylko np. rewizja podręczników szkolnych i programów nauczania, ale ingerencja agresywnej ideologii właściwie w każdej niemal dziedzinie życia społecznego, włącznie z funkcjonowaniem Kościoła katolickiego (seminaria, kapłaństwo kobiet, etc.) . – Zgłębiamy różnice pomiędzy tym co męskie i żeńskie tylko po to, żeby wiedzieć, jak lepiej je wykorzeniać, dekonstruować – podsumowuje założenia gender prof. Stępkowski.

RoM

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie