22 grudnia 2013

Dzieci demoralizowane – rzecznik milczy

(Fot. Koralik82/Wikimedia)

Rzecznika Praw Dziecka Marka Michalaka nie interesuje to, że dzieci w przedszkolach bombardowane są genderową propagandą, a w szkołach – permisywnym wychowaniem seksualnym. Jego zdaniem, wszystko co dzieje się na terenie szkół to sprawa wyłącznie resortu edukacji.

 

Rzecznik Praw Dziecka ma przede wszystkim chronić dzieci. A jeśli kogoś trzeba chronić, to także przed instytucjami państwa. Rzecznik winien być adwokatem najmłodszych Polaków. Ale nie jest. Na pytanie PCh24.pl, czy monitoruje problem organizowania dzieciom w przedszkolach zajęć z gender Rzecznik Praw Dziecka odpowiada wzruszeniem ramion. To sprawa MEN. Wychowanie seksualne w szkołach prowadzone przez mających obsesje na punkcie seksu zewnętrznych edukatorów? To samo. Proszę pytać w MEN.

Wesprzyj nas już teraz!

 

To jawna kpina. Nie z nas – dziennikarzy, ale z wszystkich Polaków, którzy łożą swoje ciężko zarobione pieniądze na miękko wyściełaną posadkę Marka Michalaka. „Posadkę”, bo – wydaje się – poza siedzeniem przy biurku Michalak niczym więcej się nie ma zamiaru się zajmować. Układanie się w miękkim fotelu i googlowanie różnych ciekawostek na komputerze też jest, oczywiście, jakimś zajęciem, ale trochę głupio za lenistwo brać pieniądze z państwowej kasy. Bo wikt i opierunek Michalakowi fundujemy wszyscy.

 

Teoretycznie dla Rzecznika Praw Dziecka pracy jest tyle, że powinien urobić się po pachy. Państwo po bandycku zabiera dzieci rodzicom, argumentując stosowanie przemocy jakimiś bzdurami, że sąsiad coś tam naskarżył, że naczynia nie umyte, że kołderka do szpitala przyniesiona. Co na to Rzecznik Michalak? Żadnych skutecznych kroków nie podjął. Sprawa sześciolatków w szkołach też jakoś niespecjalnie go zajmuje. Blisko milion podpisów za referendum, alarmujące raporty NIK, że szkoły nie są przygotowane do przyjęcia dzieci – to wszystko nie robi wrażenia na Michalaku. Zapewne dlatego, że obniżaniem wieku szkolnego – podobnie jak wychowaniem seksualnym – zajmuje się MEN. Rozumiem, że psychiczna krzywda zadawana dzieciom poprzez zmuszanie ich do intelektualnego wysiłku na poziomie starszych uczniów nie stanowi problemu dla Rzecznika Praw Dziecka.

 

Słusznie kilka miesięcy temu na naszym portalu Krystian Kratiuk zaproponował, by Rzecznika Praw Dziecka nazywać Rzecznikiem Praw Państwa. Choć ja – po kolejnych kompromitacjach Michalaka – poszedłbym krok dalej i napisał, że nie jest on już rzecznikiem niczego. Jego działalność opiera się na siedzeniu w czterech ścianach gabinetu i przebąkiwaniu od czasu do czasu na przykład o tym, że stomatolodzy powinni zamienić się w detektywów i badać, czy ich najmłodsi pacjenci przypadkiem nie są ofiarami przemocy ze strony rodziców.

 

Kiedy Rzecznik Praw Dziecka zacznie się martwić o los dzieci? Czy wtedy, zaczną być realizowane postulaty WHO i w szkołach sześciolatki będą się uczyć masturbacji? Czy może wtedy, gdy na siłę seksualizowane dzieci zaczną powszechnie dopuszczać się na sobie nawzajem różnego rodzaju przestępstw seksualnych? Myślę, że i wówczas Rzecznik wzruszy ramionami na krzywdę dzieci oraz apele ich rodziców. W końcu, co tam dzieci. To przecież sprawa MEN…

 

Krzysztof Gędłek

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie