29 marca 2019

Wygra aktor czy stare twarze polityki? Ukraina przed I turą wyborów prezydenckich

(Wikimedia Commons, Forum)

Tuż przed głosowaniem w I turze wyborów głowy państwa wśród Ukraińców utrzymuje się mocny podział preferencji politycznych. Niemal pewne jest, że nie dojdzie do rozstrzygnięcia w pierwszym rozdaniu, a do drugiej tury przejdzie aktor Wołodymyr Zełeński i ktoś z dwójki weteranów sceny politycznej – była premier Julia Tymoszenko lub obecny prezydent Petro Poroszenko.

 

Im bliżej 31 marca, tym gorętsza robi się kampania polityczna i wzajemne ataki w gronie kandydatów. Po wcześniejszych zakłóceniach wieców zwolenników Julii Tymoszenko doszło niedawno do eskalacji napięcia, a w jej wyniku do podpalenia w Kijowie dwóch sklepów, należących do firmy Petra Poroszenki, nazywanego za Bugiem „królem czekolady”.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Liczą na cud niepamięci?

Obecny gospodarz Pałacu Maryńskiego w Kijowie próbuje zagrać serią nowych obietnic, mimo że nie spełnił jeszcze tych złożonych w 2014 roku. Julia Tymoszenko stara się wrócić na najwyższą półkę polityki ukraińskiej, licząc na krótką pamięć współobywateli i nie wracanie do spraw z czasów, gdy dzierżyła tekę premiera. W najlepszej sytuacji jest Wołodymyr Zełeński, komik i aktor, grający w serialu TV rolę prezydenta i prowadzący w sondażach przedwyborczych, mający szanse na zwycięstwo w I turze i stosunkowo nieduży elektorat negatywny. Te warunki pozwalają mu mieć nadzieję na wygranie w II turze z Tymoszenko lub Poroszenko, którzy w długoletniej karierze zdążyli zdobyć już sporo wrogów, deklarujących, że na byłą premier i obecnego prezydenta nigdy nie oddadzą głosów.

 

Ubiegłotygodniowe badania sondażowe Kijowskiego Międzynarodowego Instytutu Socjologii dawały Wołodymyrowi Zełeńskiemu 32,1 proc. poparcia, Petrowi Poroszence 17,1 proc., Julii Tymoszenko 12,5 proc., Jurijowi Bojko 10,4 proc., Anatolijowi Hrytsenko 6,9 proc., Ołeksandrowi Wiłkułowi 5,7 proc. i Ołehowi Laszko 5,2 proc. Pozostali kandydaci nie przekraczali poparcia 5-procentowego.

 

Lider z silnym zapleczem

Co ciekawe, powszechnie na Ukrainie mówi się, że za wynalezieniem kandydatury Wołodymyra Zełeńskiego stoi oligarcha, z którym Petro Poroszenko poróżnił się niedługo po zwycięstwie Euromajdanu w 2014 roku, Ihor Wałerijowycz Kołomojski. Kołomojski od 2 marca 2014 do 24 marca 2015 był gubernatorem obwodu dniepropietrowskiego, zdobywając zwolenników wśród ekipy, która obaliła Wiktora Janukowycza, opowiadając się za integralnością państwa, zagrożonego rozpadem zapoczątkowanym powstaniem separatystycznych republik w Donbasie. Kołomojski jednak szybko poróżnił się z Poroszenką i od tej pory mówiło się, że czas zapłaty nadejdzie w wyborach prezydenckich.

 

Kołomojski jest osobą znaną na Ukrainie, jednym z największych oligarchów z majątkiem liczonym w miliardach dolarów, znanym na arenie międzynarodowej m.in. jako prezes Zjednoczonej Wspólnoty Żydowskiej na Ukrainie. Przy obecnych nastrojach społeczeństwa ukraińskiego osoba tak majętna miałaby jednak niewielkie szanse na sukces wyborczy, stąd też pomysł na wykreowanie „ukraińskiego Reagana”, czyli Wołodymyra Zełeńskiego. Determinacja duetu Zełeński – Kołomojski jest tak duża, że w stacji telewizyjnej „1+1”, należącej do Kołomojskiego, nawet w ciszy wyborczej będą emitowane programy oraz film pt. „Reagan”, z udziałem aktora – kandydata do fotela prezydenta.

 

Weterani polityki i stare obietnice

Wobec dynamicznej kampanii Zełeńskiego dwoje najsilniejszych kandydatów nieco się pogubiło. Julia Tymoszenko, kiedyś nazywana „Aniołem Ukrainy”, gra na dawnej popularności i obiecuje pomoc socjalną najuboższym. Więcej argumentów i możliwości ma Petro Poroszenko, jako polityk sprawujący najwyższy urząd w państwie z własnym zapleczem parlamentarnym – Blokiem Petra Poroszenki. Aktywny w polityce międzynarodowej, grający na nutach nacjonalizmu ukraińskiego i kreujący się na głównego reformatora kraju prezydent ma jednak dość niskie poparcie i wielu wrogów. Konflikty z Kołomojskim, Saakaszwilim i forsowanie ustaw oświatowych źle odbieranych w rosyjskojęzycznej części Ukrainy już odbiły się negatywnie na jego notowaniach przedwyborczych. Powtarzanie obietnic o rychłym wejściu do Unii Europejskiej i NATO już nie działa tak, jak w 2014 roku.

 

Młodzi Ukraińcy dzisiaj głosują nogami, wyjeżdżając do Polski i innych państw europejskich za stabilną pracą i godnym życiem, tracąc wiarę w zdolność ekipy Poroszenki do postawienia gospodarki państwa na nogi. Starsi chcą widzieć efekty działania władzy, którą wybrali po „rewolucji godności”, na miejscu. Tymczasem w poszukiwaniu poparcia w poprzednim tygodniu Petro Poroszenko udał się na Zakarpacie, region znany z bardzo kiepskich dróg, gdzie obiecał, że budowa dróg w obwodzie zakarpackim będzie pod jego osobistym nadzorem.

 

Na wzrost poparcia dla Petra Poroszenki nie przełożyło się również jego osobiste zaangażowanie w powołanie w grudniu ubiegłego roku Kościoła Prawosławnego Ukrainy, który 5 stycznia tego roku uzyskał autokefalię. Zamieszanie wokół podziału świątyń, konflikty między wiernymi i zaangażowanie administracji w wewnętrzne sprawy cerkwi prawosławnej raczej zaszkodziły niż pomogły Poroszence. Sama autokefaliczna cerkiew też zamierza włączyć się w kampanię wyborczą i w niedziele 24 i 31 marca skieruje do wiernych apel synodu KPU w związku z wyborami ale trudno jej będzie jasno wskazać kogo popiera.

 

Pierwsza tura i co dalej?

Realiści na Zachodzie już rozważają warianty pierwszych ruchów po wysoce prawdopodobnym zwycięstwie Wołodymyra Zełeńskiego. Ludziom związanym z Poroszenką powoli puszczają nerwy, czego przykładem może być zachowanie przewodniczącego Ukraińskiego Instytutu Pamięci Narodowej Wołodymyra Wjatrowycza i jego atak na Zełeńskiego. Przyczyną ataku była odpowiedź w ankiecie przeprowadzonej przez portal „eastbook.com” na temat wizji kandydatów na fotel prezydenta Ukrainy w zakresie przyszłych relacji z Polską.

 

Pierwszy odpowiedział sztab wyborczy Wołodymyra Zełeńskiego, który dość ciepło wyraził się o współpracy polsko – ukraińskiej a Polskę nazwał „uniwersytetem europejskiego stylu życia” dla Ukraińców. Na te pozytywne wobec Polski słowa szybko zareagował przewodniczący Ukraińskiego Instytutu Pamięci Narodowej Wołodymyr Wjatrowycz, który na jednym z portali społecznościowych zamieścił swoje stanowisko, zarzucając Polsce prowadzenie w ostatnim okresie „pogłębionego kursu ukrainofobii”, „organizowanie antyukraińskich mitingów”, „niszczenie ukraińskich mogił” i „pobicia za mówienie po ukraińsku”. Uderzanie w nacjonalistyczne tony przez szefa UIPN może zaktywizować w drugiej turze elektorat partii radykalnych do oddania głosu na kontrkandydata Wołodymyra Zełeńskiego, niezależnie czy będzie nim Julia Tymoszenko czy Petro Poroszenko, również chętnie oddający cześć bojownikom UPA i grający na wyborców radykalnych. Wyniki poszczególnych kandydatów będą ważne również ze względu na czekające Ukrainę jeszcze w tym roku wybory parlamentarne, dla których wybory prezydenckie są testem siły różnych ugrupowań i ich liderów.

 

JB

Źródła: Censor.net, Korrespondent.net, Eastbook.eu, Unian.ua, Vesti-ukr.com, Zak-insider.com

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie