26 października 2020

Czas na samoorganizację! Trzymajmy barbarzyńców z dala od kościołów

(Katedra w Białymstoku broniona przez wiernych. Fotograf:Anatol Chomicz/Archiwum:Forum)

Furia mentalnych faszystów spod znaku czerwonego pioruna w kształcie zbliżonym do hitlerowskiej „runy sieg” skierowała się przeciw Kościołowi. Od niedzieli ze wszystkich stron kraju spływają informacje o napadanych, profanowanych lub dewastowanych świątyniach. Także od niedzieli rozpoczęła się spontaniczna akcja pilnowania świątyń. Czas rozszerzyć działania obronne na wszystkie parafie!

 

Uczestnicy „czarnych marszów”, ale też ich działający z dala od światła reflektorów rewolucyjni towarzysze, swoim zachowaniem ustawili się na społecznym marginesie, jeśli nie poza nim. Samodzielnie wykluczyli się także z polskości. Dlaczego?

Wesprzyj nas już teraz!

 

Wulgaryzmy stanowiące centrum wypowiedzi. Obelżywe transparenty. Słowne atakowanie osób o innych poglądach zamiast cywilizowanego prezentowania argumentów (zapewne z powodu ich braku, bo uzasadnić mordowania bezbronnych się nie da). Napastowanie werbalne (i nie tylko) ludzi zmierzających na niedzielną Mszę świętą. Celowe przeszkadzanie w nabożeństwach. Przerywanie ich, zakłócanie, prezentowanie w świątyniach haseł niedopuszczalnych, ale też bluźnierczych (np. „módlcie się za aborcję”). Szykany wobec księży i obrońców życia. Próby siłowego wtargnięcia do budynków kościelnych, ale też zupełnie pobawione honoru (co akurat w przypadku tych ludzi nie dziwi) działanie pod osłoną nocy nakierowane na dewastowanie świątyń przy pomocy sprejów, plakatów, a nawet wyrzucania śmieci w pobliżu.

 

To polska rzeczywistość. Tak wygląda w roku 2020 Ojczyzna świętych i błogosławionych, kraj papieża, poetów, pisarzy, malarzy, muzyków, prawników, dowódców, teologów, kardynałów, ale też wielu pokoleń przyzwoitych i pracowitych rolników, rzemieślników i robotników, którzy przez wieki pobożnie i cierpliwie budowali krok po kroku lepszy świat. Zawsze z modlitwą na ustach. Zawsze w wierności Kościołowi.

 

Bez wątpienia więc październikowe dni pokazały dobitnie, że wielu ludzi posługujących się językiem polskim zdecydowało się wyjść nie tylko poza nawias cywilizowanego społeczeństwa, ale także polskości.

 

To jednak tylko część osób posiadających dokumenty wydane przez Rzeczpospolitą Polską. Protesty – nawet liczne (choć tym razem liczby uczestników „czarnych marszów” nie pozwalają na kolana) – gromadzą bowiem garstkę obywateli. Cały czas natomiast potężna część polskiego społeczeństwa nie życzy sobie profanacji i dewastacji świątyń oraz wulgarności w przestrzeni publicznej.

 

Dlatego też wierni katolicy  – niezależnie od spraw, które mogą na co dzień ich dzielić – powinni w miarę swoich możliwości włączyć się w obronę kościołów przed działaniami fanatyków o mentalności bolszewicko-faszystowskiej. Sposobów może być wiele. Od najważniejszego: modlitwy i postów w intencji opamiętania się lewicowych fundamentalistów, przez samoorganizację w ramach lokalnych społeczności (w dobie internetu to łatwiejsze niż kiedykolwiek, można np. założyć grupę na Facebooku i skierować jej uwagę na dekanat) w celu wspólnego patrolowania konkretnych wybranych obszarów najbliższej okolicy, dzielenia się wiedzą i alarmowania o ewentualnym ryzyku napadu na świątynie (np. posiadając informację o szwędającej się blisko kościoła grupie osób z czarnomarszową symboliką należy poinformować policję i proboszcza) lub nawet rotacyjnego sprawowania warty przy kościele, po samodzielne przemierzanie okolicy celem namierzenia potencjalnych wandali i – oczywiście – poinformowania o sytuacji organów ścigania.

 

Postawa wielu osób broniących w niedzielę swoich świątyń przed rozhisteryzowanym i agresywnym tłumem aktywistów walczących o możliwość mordowania chorych dzieci jest budująca. Widzimy bowiem, że pomimo wielu lat siania w umysłach młodych Polaków lewicowo-liberalnych ideologii wylewających się z pop-kultury i próbujących przekonywać do pseudo-wartości, ciągle są w naszym społeczeństwie osoby mające bliski związek z Wiarą, narodowymi ideałami oraz tak podstawowymi sprawami jak… kultura osobista. Zaangażowali się narodowcy (prezes Stowarzyszenia Marsz Niepodległości Robert Bąkiewicz ogłosił powstanie Straży Narodowej), działacze rozmaitych stowarzyszeń, partii i środowisk prawicowych, katolickich oraz obrońcy życia, włączyli się dotąd stroniący od aktywności wierni świeccy i spontanicznie, jak grzyby po deszczu zaczęły powstawać w Polsce straże parafialne. Słychać nawet głosy, że gdzieniegdzie także księża prosili o wsparcie lub wyrażali zgodę na wyprowadzanie zakłócających Msze święte lewaków ze świątyni. Inaczej sytuacja wygląda natomiast w Katowicach, gdyż tamtejsza kuria wydała oświadczenie, w którym czytamy, że władze kościelne nie wydały Młodzieży Wszechpolskiej zgody na zajmowanie schodów przed katedrą. Jak dotąd nie udało nam się ustalić, czy przy następnej lewackiej próbie profanacji śląscy katolicy chcący bronić świątyni będą musieli przedłożyć w kurii wypełniony stosowny formularz ze zdjęciem podpisany dodatkowo przez dwóch żyrantów.

 

Abstrahując natomiast od absurdalnej sytuacji z Katowic, trzeba pójść dalej, jeszcze mocniej wyjść poza krąg zaangażowania tych, którzy angażują się praktycznie zawsze. Sytuacja jest bowiem wyjątkowa, gdyż środowiska skrajnie lewicowe, które już dawno temu wypowiedziały wojnę Kościołowi, teraz przeszły od słów do czynów. Czynem więc trzeba bronić tego, co święte. Nie chodzi jednak – żeby była jasność – o wyręczanie policji, ale o swoiste uzupełnienie jej działań. Funkcjonariusze nie mają możliwości czatowania pod każdą parafią. Parafianie natomiast mogą pilnować okolicy i informować służby o podejrzanych sytuacjach.

 

Jest to także o tyle istotne, że postawa policji w ostatnich dniach rodzi wiele pytań. Z jednej strony bowiem funkcjonariusze z narażaniem zdrowia, a może nawet życia, bronili – i chwała im za to! – wielu kościołów wręcz szturmowanych przez lewackich furiatów, a także miejsc publicznych czy okolic domów polityków, gdzie proaborcyjny tłum dopuszczał się chociażby rzucania kamieniami w pilnujących porządku mundurowych (także w policjantki, co rodzi kolejne pytania o prawdziwe „ideały” bojowników o „prawa kobiet”). Z drugiej jednak policja nie reagowała stanowczo na proaborcyjne wiece, jakie odbyły się w kilku miastach Polski.

 

Ale przecież – ktoś słusznie zauważy – w naszym kraju obowiązuje wolność zgromadzeń. To prawda, jednak w związku z sytuacją epidemiczną rząd wprowadził poważne limity dotyczące zgromadzeń publicznych. Od kilku dni w „czerwonej strefie” obejmującej aktualnie cały kraj różnego rodzaju wiece mogą liczyć co najwyżej… 10 osób. Tymczasem na zdjęciach z pikiet proaborcyjnych fanatyków widzimy setki, a czasami nawet tysiące ludzi. A to wszystko w sytuacji, gdy na sobotni protest przeciwników pandemicznych restrykcji służby zareagowały z całą stanowczością. Pytania o równość wobec prawa są więc w tym miejscu jak najbardziej zasadne. Przecież wirus nie atakuje przeciwników obostrzeń omijając manifestacje aborcjonistów. Co więcej, warto pamiętać historię z Hiszpanii, której lewicowe władze – z powodów ideologicznych – bagatelizowały zagrożenie sanitarne, aby odbyły się zaplanowane wcześniej potężne feministyczne wiece. Po 8 marca, gdy do nich doszło, sytuacja epidemiczna w kraju rządzonym przez socjalistę Pedra Sáncheza zaczęła się dramatycznie pogarszać. Czy polska policja wyciągnęła wniosku z cudzych błędów? Cóż… Zamiast stanowczo rozganiać lewicowe towarzystwo, co najwyżej legitymuje uczestników nielegalnych zgromadzeń proaborcyjnych i niekiedy kieruje do sądów wnioski o ich ukaranie.

 

Tymczasem sytuacja epidemiczna to nie wszystko, gdyż art. 195 Kodeksu karnego § 1. głosi, że „Kto złośliwie przeszkadza publicznemu wykonywaniu aktu religijnego kościoła lub innego związku wyznaniowego o uregulowanej sytuacji prawnej, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2”. Dlatego też wszyscy lewaccy aktywiści zakłócający Msze święte bezapelacyjnie powinni naleźć się na celowniku organów ścigania, a o ich dalszym losie, w tym o pobycie na wolności, winien zdecydować sąd. Wszyscy. A nie niektórzy. Tymczasem z wielu medialnych relacji wynika, że części aborcjonistów łamiących prawo nawet nie wylegitymowano… Pod znakiem zapytania zdają się znajdować ponadto także przepisy chroniące własność przed dewastacją, skoro do aktów wandalizmu (np. napisy na murach) dochodziło również w miejscach, w których aż roiło się od funkcjonariuszy. Doprawdy trudno odgadnąć powody takiej sytuacji. Warto natomiast w tym miejscu odnotować, że funkcjonariuszka z Wrocławia biła proaborcyjnym fundamentalistom brawo. Na służbie.

 

Możliwy do zaobserwowania niekiedy brak policyjnej skrupulatności w reagowaniu na sytuację z polskich ulic oraz spod kościołów nie odstrasza potencjalnych sprawców profanacji czy wandalizmu. Co więcej, bezkarność zachęca ich do działania, a nawet eskalacji przemocy. Niestety nie da się nawet wykluczyć, że kiedyś rozhisteryzowani lewacy, kierowani nie rozumem, a stadnym instynktem zwanym psychologią tłumu, dopuszczą się zbrodni. Dlatego też konieczna jest – z jednej strony – zmiana policyjnej strategii i błyskawiczne przywrócenie porządku w kraju wszelkimi dostępnymi sposobami, aby furia lewackich zwolenników mordowania dzieci nienarodzonych nie doprowadziła do rozlewu krwi osób już urodzonych. Potrzeba jednak w tej sytuacji także katolickiej mobilizacji społecznej, aktywizmu, włączenia się we wszelkie inicjatywy mające na celu spłoszyć potencjalnych intruzów spod naszych kościołów. Barbarzyńcy ante portas. Nie przyglądajmy się temu biernie!

 

 

Michał Wałach

 

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie