7 grudnia 2018

Wszyscy jesteśmy populistami

(Zdjęcie ilustracyjne. Źródło: pixabay.com)

Populizm – słowo to od wielu miesięcy odmieniane jest przez wszystkie przypadki. W ten sposób liberałowie usiłują bronić się przed kwestionowaniem ich pozycji. Bo „populistów” – kimkolwiek dla nich są – po prostu się boją.

 

W pierwszym polskim filmie Netflixa „1983”, twórcy ukazują nieco fantastyczny obraz Polski rządzonej przez totalitarną władzę w 2003 roku. Wizja totalitaryzmu może zaskakiwać – jej elementem obok wszechobecnej władzy, jest również specyficznie zaprezentowana religia. Biskup dokonuje swoistego „poświęcenia” nowego ładu, nadając mu sakralnego wymiaru.

Wesprzyj nas już teraz!

 

To obraz znamienny, wszak pokazuje, w jaki sposób ułożony jest współczesny liberalny światopogląd. Totalitaryzm to opresja, za którą odpowiedzialne są wszelkie hierarchiczne struktury. W ich ramach bowiem „narzuca się” określony system wartości. Mowa o takich instytucjach, jak rodzina, szkoła i wreszcie Kościół. Ten ostatni wydaje się szczególnie niebezpieczny, ponieważ pozostaje instytucją działającą poza sferą państwową, wymykającą się władzy. Nie podlega więc jej reżimowi, co najwyżej zaś może stać się obiektem propagandy.

 

Liberalizm, rozumiany jako wolność od opresji (rozumianej często w dość swoisty sposób), ze zmiennym szczęściem święci tryumfy mniej więcej od zakończenia II wojny światowej. W imię walki z totalitarnym państwem i ograniczaniem wolności człowieka (patrz: groźbą nowego nazizmu i nowej wojny), wytoczono batalię wielu tradycyjnym instytucjom oraz wartościom przez nie konserwowanym.

 

Ostatnie miesiące pokazują jednak, iż liberalny porządek chwieje się w posadach. Rozchybotana Unia Europejska, rozedrgana politycznie Ameryka, targana emocjami Wielka Brytania, dominacja na Węgrzech Viktora Orbana, zaś we Włoszech kwestionującego zastany ład Ruch Pięciu Gwiazd i Ligi. W Polsce również do tego samego zestawu kontestatorów – choć nieco na doczepkę – zaliczany jest Jarosław Kaczyński i rządzący wraz z koalicjantami PiS. Silne poparcie społeczne dla Alternatywy dla Niemiec, partii Partii Finów czy Frontu Narodowego pokazuje, iż liberalne paliwo straszenia „nowym nazizmem” dawno się wypaliło. Dlatego ukuto nowe stwierdzenie: populizm. Do worka z tą etykietką wrzucani są wszyscy kwestionujący postęp, liberalizm czy ład zaprogramowany po II wojnie światowej.

 

Populiści są niebezpieczni

Zgodnie z pomysłem zachodnich elit liberalizm miał stanowić wielki projekt, stanowiący przez kolejne dekady remedium na wszelkie problemy. Dotąd zachodnia Europa szczyciła się opinią cywilizowanej politycznie – to znaczy takiej, której polityka jest przewidywalna i oparta na liberalnym konsensusie. Jeśli ów konsensus się chwiał, to tylko na moment. Tak było chociażby w przypadku Margaret Thatcher. Jej premierostwo co prawda zburzyło zmowę elit politycznych Wielkiej Brytanii, lecz jedynie w zakresie polityki gospodarczej. Żadnych poważniejszych wstrząsów słynna Żelazna Dama nie zafundowała swoim rodakom.

 

Tymczasem ostatnie lata poważnie zachwiały ładem politycznym w zachodniej Europie. Rządy Kaczyńskiego czy Orbana w strefie Środkowo-Wschodniej nie wydawały się niczym zaskakującym, wszak – w mniemaniu europejskich elit – region ten zawsze pozostawał miejscem „specjalnej troski”. Nic zatem dziwnego, że jej mieszkańcy wybrali sobie „ekscentrycznych polityków” – najważniejsze jednak, by szybko ich „ucywilizować”.

 

Jednak rosnąca gwałtowanie popularność takich partii jak francuski Front Narodowy, hiszpański Podemos, włoski Ruch Pięciu Gwiazd, holenderska Partia Wolności, Partia Finów, a wreszcie dokonanie aktu Brexitu sprawiły, iż polityczne elity europejskie zadrżały. Trzeba zatem było pokusić się o refleksję. Takiej dokonał chociażby prof. Jan Zielonka, kierując do polskiego czytelnika książkę mającą pomóc mu zrozumieć, co takiego właściwie dzieje się w Europie. Z jednej strony Zielonka celnie zauważa, iż liberalizm przestał stanowić ofertę zdolną obsłużyć interesy współczesnych narodów i składających się na nie grup interesu, wskazując chociażby na jego życzeniowość na wielu płaszczyznach, z drugiej podpowiada w jaki sposób utrącić niebezpiecznych populistów, by utracili niebezpieczny oręż popularności społecznej. „Kontrrewolucja” jest zatem książką człowieka, który nie może pogodzić się z tym, że liberalizm przegrał. Intelektualna bezradność Zielonki udowadnia, że nawoływania tradycjonalistów o polityczny zwrot ku trwałym wartościom, które przez formowały Europę, okazują się aktualne jak nigdy dotąd.

 

Inną analizą zjawiska kontestacji obecnego ładu politycznego jest książka „Populizm” lewicowego intelektualisty, Jana-Wernera Mullera. Ten niemiecki politolog bardzo skrupulatnie przygląda się tytułowemu zjawisku, usiłując niezdarnie wyodrębnić je pojęciowo, określić czym jest populistyczna partia na tle pozostałych. Wyraźnie jednak nie może sobie z tym poradzić, za to świetnie radzi sobie z sytuowaniem populizmu po prawej stronie sceny politycznej, właściwie nie poszukując odpowiedzi na pytanie, jak klasyfikować lewackie Podemos czy Syrizę. Nade wszystko proponuje, by populistów w żadnej mierze nie lekceważyć, rozmawiać z nimi i włączać w system sprawowania władzy. No cóż… trudno, byłoby wypowiedzieć im wojnę, pozamykać w więzieniach czy potraktować skrytobójczo. Wówczas bowiem Muller musiałby zużyć tony papieru, by wyjaśnić, w jaki sposób agresywny stosunek demokratów do populistów mieści się w liberalnym rozumieniu polityki.

 

Co ciekawe, zamykanie ugrupowań protestu w ciasnej ramie populizmu staje się powoli praktyką, a publicyści rozszerzają ją na inne instytucje. Jeśli ktoś kwestionuje „oczywiste oczywistości” narzucane przez kręgi władzy zaliczane do głównego nurtu, prędko staje się populistą. Lewicowo-liberalne kręgi mianem populistów określały chociażby osoby, które po słynnym liście abp. Vigano do papieża Franciszka miały odwagę stawiać pytanie Watykanowi o jego stosunek wobec homoseksualizmu wśród duchownych czy zakres wpływów homolobby.

 

Co dalej?

Pytanie o przyszłość zawsze warto postawić, jednak w ostatnich latach snuto całe multum profetycznych opowieści o przyszłości Europy – w ostatnim czasie często katastroficznych. Nie tylko tradycjonaliści wieszczyli jej poważne problemy w świecie, zdominowanym przez silne i agresywne tożsamości kulturowe. Pamiętamy przecież również ciekawe wizje Jeana Raspaila czy Michela Houellebecqa. Nic dziwnego zatem, że liberałowie drżą przed spełnieniem, którejś z wizji Europy przyszłości, rękami i nogami broniąc się przed słowem „kryzys”.

 

Niewykluczone zresztą, iż jest to metoda, która, choć prymitywna, pozwoli współczesnym liberałom zachować miejsce w gronie elity politycznej jeszcze bez mała przez kilka dekad. Kolejne próby odpowiedzi na wyzwanie, rzucone przez partie „antysystemowe” usiłujące zagospodarować społeczne rozczarowanie, to respirator podpięty do ust nie tylko już zmęczonej Europy – by zacytować celną frazę publicysty i dyplomaty Marka Magierowskiego – ale poważnie chorej, ledwo zdolnej do tego, by swobodnie łapać oddech.

 

Niewiele wskazuje jednak, by wśród obecnych elit świata Zachodu kiełkowała jakakolwiek autorefleksja. Według nich wszyscy, którzy nie godzą się na narzucony, liberalny ład powinni zostać zepchnięci do narożnika z uwłaczającym szyldem „populizm”. Taka etykieta od razu ustawia spór – światły myśliciel kontra odpychający manipulator. Nie jest to prawdziwa dychotomia, ale pozwala złapać propagandowy oddech przerażonym liberałom. Dlatego wszyscy jesteśmy populistami, dopóki będziemy kwestionować wydolność obecnego systemu. Role w tej grze zostały bowiem rozdane, zasady określone. Przynajmniej dotąd, dopóki rozchybotany stolik z pionkami się nie przewróci. Chociaż nawet wówczas można bezczelnie udawać, że to, na jakich polach gry stały pionki przed wywrotką jest „oczywistą oczywistością”, a związku z tym można śmiało powrócić do starych zasad. Tylko czy wtedy ktokolwiek w to uwierzy?

 

 

Tomasz Figura

 

  

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie