9 października 2020

Grzechy zaniedbania w modlitwie

Często zapominamy zupełnie, że modlitwa powinna być przede wszystkim aktem uwielbienia. Nie rozumiemy, że potrzeba, aby się święciło Imię Boże, by przyszło Królestwo Jego i stała się Jego wola, zanim nam Bóg udzieli chleba powszedniego.

Naprzykrzamy się Bogu swoimi kłopotami, nie interesując się specjalnie Jego sprawami. Wzywamy Go na modłę pogan, jedynie dla uproszenia sobie pomyślnego obrotu w jakichś trudnościach lub uzdrowienia w chorobie. Wzywamy Go zwłaszcza wtedy, gdy wyczerpawszy już wszelkie ludzkie środki uważamy pośrednictwo nadprzyrodzone za ostatni atut w grze – ostatnią stawkę do przegrania.

Wesprzyj nas już teraz!

Nie łączymy się z całym stworzeniem Boga, aby Go wielbić za ranki i wieczory, za szron i chmury, i rosę, i mgłę, za burze i góry, za niziny i morza, za ptaki niebieskie i zwierzęta polne, i ryby oceanu.

Przechodzimy obojętnie obok wszystkich tych ołtarzy i hymnów dziękczynnych, starzejemy się pośród nich z duszą ślepą i głuchą, a w ogólnym hołdzie wszechświata jeden tylko człowiek – kapłan stworzenia – często nie bierze żadnego udziału.

Nie łączymy się z całą ludzkością w celu wielbienia Boga. Słowa modlitwy Pańskiej wymawiamy bezmyślnie samymi tylko wargami. Nie rozumiemy, że jeśli Bóg jest wspólnym naszym Ojcem, winniśmy Go też wspólnie uwielbiać za dobroć, którą nas wszystkich ogarnia. W modlitwach naszych nie składamy Mu hołdu za wszystkie dobrodziejstwa, którymi obsypał ludzkość od pierwszych chwil jej istnienia. Nie wielbimy Go za raj, za przebaczenie udzielone w dniu upadku, za patriarchów i proroków, za obietnicę Odkupienia i jej ziszczenie przez Syna Jego, Jezusa Chrystusa, za apostołów i męczenników, za święte dziewice i wszystkich wyznawców Jego Kościoła, troistego a jedynego jak On sam, Kościoła triumfującego, cierpiącego i walczącego w jednej wierze i jednym chrzcie świętym.

Jeśli zatem pierwsze słowa modlitwy Pańskiej – Ojcze nasz – nie wywołują w naszych sercach całego szeregu tych uczuć, są one tylko pustym dźwiękiem na ustach naszych.

Nie zwracamy też uwagi na głos liturgii, przemawiający do naszej wrażliwości i wyobraźni, aby dopomóc naszym duszom do wielbienia Boga. Nie zgłębiamy znaczenia okresów roku liturgicznego, ani barwy szat, ani obrzędów. Nie staramy się poznać sztuki ani poezji kościelnej, które by nam tak bardzo mogły ułatwić radosne wzniesienie duszy ku Stwórcy i Ojcu w łączności z całą przyrodą i z ludzkością całą.

Nie znamy modlitw Mszy św. i nie zadajemy sobie trudu, aby je poznać. Zamiast w niej uczestniczyć zadowalniamy się bierną tylko obecnością w czasie jej odprawiania. Podczas gdy Zbawiciel przelewa na ołtarzu swą Krew Przenajświętszą, przesuwamy mechanicznie ziarnka różańca lub przerzucamy kartki pierwszej lepszej książeczki do nabożeństwa, nie zwracając uwagi na niepojętą tajemnicę, która się za nas na ołtarzu dokonywa. Modlimy się w czasie Mszy św. i zamawiamy ją tylko na intencję osobistych potrzeb, zapominając, że święta ta Ofiara jako odnowienie Ofiary Kalwaryjskiej ma przede wszystkim charakter ogólny i powszechny.

Poza tym wszelkie znane nam modlitwy, wyrażające uwielbienie, skruchę i dziękczynienie odmawiamy prawie wyłącznie w celu uproszenia sobie darów i łask. Jesteśmy przekonani, że odmówienie pewnej ilości Pozdrowień Anielskich ma w pierwszym rzędzie na celu – nie uczczenie Przenajświętszej Dziewicy, lecz głównie pomyślny wynik jakiegoś egzaminu, procesu czy operacji.

Nie poddajemy się działaniu myśli i uczuć, natchnionych przez Ducha Świętego, uświęconych przez Kościół i przesiąkniętych poprzez wszystkie wieki i na każdym miejscu żarem miłości i utęsknienia ludzkiego. Myślimy o Bogu w terminach chłodnej filozofii lub taniego sentymentalizmu, zdobywając się zaledwie tu i ówdzie na jakiś mizerny, czysto osobisty poryw, Odnosimy się do Niego w sposób wyszukanie lub naiwnie indywidualny, modernistyczny lub przestarzały, W każdym razie w tych nawet chwilach, kiedy się nam zdaje, że wielbimy Boga, myśli nasze i uczucia skierowane są przede wszystkim na nas samych i na nasze potrzeby.

Słowem – nie rozumiemy często modlitwy uwielbienia lub rozumiemy ją źle.

 

Jakub Debout, Grzechy zaniedbania, Warszawa 1939, s. 7-10.

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 127 724 zł cel: 300 000 zł
43%
wybierz kwotę:
Wspieram