24 marca 2015

„Wprost” straszy: grzech nie robi na Polakach wrażenia. Czy na pewno?

(Fot. Lukasz Dejnarowicz/FORUM )

„W redakcji jesteśmy zdziwieni kampanią działającego przy episkopacie Krajowego Ośrodka Duszpasterstwa Rodzin” – napisał redaktor naczelny „Wprost”. Doprawdy? A cóż w tym dziwnego, że duszpasterz przypomina o grzechu?

 

Można byłoby zrozumieć, gdyby Sylwester Latkowski napisał, że przesłanie akcji billboardowej jest mu obojętne i w ogóle uważa ją za słabą, bo do niego i jego znajomych takie przesłanie nie trafia. Jednak naczelny „Wprost” zdecydował się na kuriozalne uzasadnienie: przytoczył ni stąd ni z owąd badania mówiące o wzroście akceptacji dla konkubinatów wśród Polaków i wzroście liczby związków „na kocią łapę”.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Jeśli badania te przeprowadzono uczciwie – niestety, ośrodki badawcze często zajmują się „produkcją” tego typu statystyk, nie zadbawszy uprzednio o właściwe podglebie metody badawczej – to przedstawiają one raczej trudną sytuację, w jakiej znajduje się obecnie rodzina, nie zaś argument na rzecz zaprzestania podobnych akcji, jak ta antykonkubencka. Co więcej, jeśli wierzyć badaniom, kampania „Konkubinat to grzech” wydaje się być tym bardziej potrzebna, wszak kryzys trwa, trzeba więc go powstrzymać. Skąd więc zdziwienie Latkowskiego? Czy tak samo dziwiłby się akcji „alkoholizm niszczy. Nie pij!”, a zdziwienie to wzmacniał cytowaniem statystyk o rosnącej liczbie osób uzależnionych od alkoholu? Byłoby to kuriozalne.

 

Podobnie kuriozalny jest inny artykuł „Wprost” autorstwa Katarzyny Nowickiej. Autorka skupiła się przede wszystkim na młodych ludziach, żyjących oczywiście w konkubinacie i niewidzących w tym niczego złego. Wszyscy mają problem z Kościołem, który zdecydowanie krytykuje wybraną przez nich drogę. No dobrze, ale skąd ów problem? Skoro są przekonani, że to dobra droga, to czemu tak bardzo drażnią ich plakaty przypominające, że konkubinat to grzech? Przekonany o podjęciu dobrego wyboru człowiek raczej nie przejmuje się niespersonalizowaną przecież krytyką. Zapewne muzułmanie skrytykowaliby nas chętnie za to, że en masse pozwalamy swoim żonom i córkom chodzić bez zakrytych twarzy, ale czy kogokolwiek z nas martwi ich opinia, o ile wyznawcy Mahometa nie przemówią do nas za pomocą kałasznikowa czy maczety?

 

Dlaczego więc pary udzielające wypowiedzi Nowickiej, choć niespecjalnie dbają o swoje relacje z Kościołem, tak bardzo martwią się kampanią billboardową? Na pozór wydaje się to po prostu niezrozumiałe. Tylko na pozór, wszak okazuje się, że plakaty jednak zabolały, przypomniawszy o dziwnym zapachu siarki, unoszącym się w mieszkaniach i domach konkubenckich par. Czyżby ujrzawszy plakat, poczuli, że jednak coś jest nie tak, że coś tu nie gra, że zbudowana przez nich relacja jest nietrwała, chybotliwa i narażona na sejsmiczne wstrząsy większych bądź mniejszych problemów?

 

Wygląda na to, że billboardowa akcja jednak zabolała. Zabolała i tych, uparcie zapewniających, że z „surowym” Kościołem nie chcą mieć wiele wspólnego. Przypomnienie o grzechu i obecności zła boli, a zapach siarki przeszkadza. A to oznacza, że najbardziej nawet pokrętna logika nie przekreśli sukcesu akcji „Konkubinat to grzech”.

 

 

Krzysztof Gędłek

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie