17 maja 2019

Kard. Burke: patriotyzm oznacza rozpoznanie dobrego porządku, który Bóg umiejscowił w świeckim społeczeństwie

(fot. ŁK)

W piątek, drugiego dnia Rzymskiego Forum Życia, głos zabrali znani z bezkompromisowej obrony wiary i Tradycji kardynał Walter Brandmüller oraz kardynał Raymond Leo Burke. Warto przypomnieć, że hierarchowie byli autorami – wraz z śp. kardynałem Caffarą i śp. kardynałem Meisnerem – słynnego już dokumentu Dubia, w którym zwrócili się do Franciszka o jasne ustosunkowanie się do zadanych pięciu pytań dotyczących niejasnych, ale niezwykle ważnych sformułowań zawartych w „Amoris laetitia”. Hierarchowie do tej pory nie uzyskali odpowiedzi od papieża.

 

W swoim wykładzie pt. „Synowska pobożność i narodowy patriotyzm jako podstawowe cnoty obywateli Nieba w pracy na ziemi” kardynał Leo Raymond Burke przypomniał że, pobożność to jeden z siedmiu darów Ducha Świętego. Hierarcha zauważył, że wiąże się ona z kwestionowaną w dzisiejszych czasach kwestią relacji z ojczyzną, nazywaną patriotyzmem.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Odnosząc się do zwolenników rządu światowego stwierdził: „Dla tych, którzy są przekonani, że jedyną drogą na osiągnięcie wspólnego dobra jest koncentracja całego rządu w ręku pojedynczej władzy, lojalność do własnej ojczyzny czy patriotyzm stały się złem. Często określa się je mianem nacjonalizmu, terminu określającego zło niewłaściwie ukierunkowanej lub zepsutej tożsamości narodowej”.

 

Kardynał Burke podkreślił że, cnota patriotyzmu wiąże się z IV Przykazaniem Dekalogu. Jest to pierwsze z siedmiu Przykazań dotyczących naszych relacji ze światem. Jak zauważył święty Tomasz w Summie Teologicznej, po Bogu człowiek winien jest największą wdzięczność swym rodzicom i państwu. Cnota pobożności jest odpowiedzią na dobro otrzymane od Boga, rodziców i ojczyzny (ang. piety – słowo to ma w języku angielskim szersze znaczenie niż polski termin pobożność, odnoszący się wyłącznie do życia duchowego). Oczywiście cześć oddawana rodzicom i ojczyźnie różni się jakościowo od najwyższej czci należnej Bogu.

 

Patriotyzm stanowi zatem aspekt cnoty pobożności, a ta jest istotnym elementem cnoty miłości. Dlatego też absurdem jest twierdzenie, jakoby patriotyzm był grzechem – gdyż jest on czymś dobrym. „Patriotyzm oznacza rozpoznanie dobrego porządku, który Bóg umiejscowił w świeckim społeczeństwie” – stwierdził amerykański kardynał. Dodał, że „rządzący muszą szanować najpierw i przede wszystkim Boże prawo, tak aby ci, co są rządzeni szanowali władze świeckie, w których dobro wspólne jest chronione i promowane”.

 

Jak zauważył kardynał Burke, w dzisiejszych czasach wiele rządów nie umie rozpoznać, że ich władza pochodzi od Boga. Dlatego też naruszają na przykład prawo do życia od poczęcia do naturalnej śmierci czy też szkodzą małżeństwu i rodzinie. „W wielu społeczeństwach dominuje wroga życiu, antyrodzinna i antyreligijna kultura trwająca w otwartym buncie przeciwko dobremu porządkowi, w którym stworzył nas Bóg” – podkreślił hierarcha.

 

Łukasz Karpiel, Rzym

oprc. mjend

 

                                                                                         * * *

 

Preznetujemy całość wystąpienia kardynała Waltera Brandmüllera wygłoszonego 17.05 2019 r. podczas Rzymskiego Forum Życia.

 

 

W ubiegłym roku wspominaliśmy encyklikę Pawła VI Humane vitae ogłoszoną w lipcu 1968, w środku rewolucji kulturowej tamtego roku.

 

W encyklice tej Paweł VI między innymi położył w doktrynalny sposób kres debatom nad legalnością i moralną karygodnością sztucznej antykoncepcji, prowadzonych z wielkim zacięciem nawet w samym Kościele katolickim. Encyklika wywołała ostry protest wewnątrz Kościoła.

 

Sprawa stała się w świecie katolickim przedmiotem kontrowersji, gdy na Konferencji Lambeth w 1930 roku Kościół Anglii, opierając się na 193 głosach „za” i 67 głosach „przeciw”, podjął decyzję aprobująca antykoncepcję – całkowicie w zgodzie ze świeckim duchem tamtego czasu.

 

Pierwszą osobą otwartą na neomaltuzjańską propagandę po I Wojnie Światowej był prawdopodobnie anglikański biskup Birmingham, Russel Wakefield. Z drugiej strony, Konferencja Lambeth w 1920 roku – zgromadzenie biskupów Kościoła Anglii – zdecydowanie sprzeciwiała się wszelkim próbom propagowania medycznych, finansowych czy społecznych argumentów na rzecz kontroli narodzin. Tymczasem sondaż przeprowadzony wśród kapłanów wykazał, że połowa przebadanych świeckich nie używała antykoncepcji, podczas gdy druga połowa stosowała profilaktykę lub coitus interruptus. Co więcej osobisty lekarz głowy Kościoła Anglii, lord Dawson di Penn, ogłosił, w sprzeczności z decyzja Konferencji Lambeth z 1921 roku, że nie należy zabraniać kontroli narodzin ani z przyczyn medycznych, ani eklezjalnych. W ten sposób bariera została złamana i Kościół Anglikański przyjął wiodącą rolę we wpływaniu na opinię w niekatolickim świecie.

 

Na początku tak jednak nie było. Prominentni reprezentanci luteranizmu i Metodystycznego Episkopalnego Kościoła Południe (Methodist Episcopal Church South) widzieli w antykoncepcji jedną z „najbardziej odrażających współczesnych parodii”, powrót do moralnie zrujnowanego pogaństwa. 2 kwietnia 1931 roku [gazeta] The Presbyterian napisała w związku z przyjęciem Rezolucji z Lambeth przez Federalną Radę Kościołów USA: Ostatnie oświadczenie dotyczące kontroli narodzin powinno być wystarczającym powodem, nawet gdyby nie było żadnych innych, by cofnąć poparcie dla tego gremium, które twierdzi, że przemawia w imieniu Kościołów Prezbiteriańskiego i innych protestanckich w oświadczeniach ex cathedra.

 

Co zaskakujące, 22 marca 1931 roku Washington Post przyłączył się do protestów przeciwko przyjęciu decyzji z Lambeth: W logicznej konsekwencji raport Komitetu [Lambeth], jeżeli zostanie wcielony w życie, przyniesie efekt w postaci sygnału zwiastującego śmierć małżeństwa jako świętej instytucji, a to z powodu ustanowienia niszczycielskich praktyk, które będą zachęcać do bezmyślnej niemoralności. Sugestia, jakoby użycie legalnych środków antykoncepcyjnych miało być „ostrożne i ograniczone” jest niedorzeczna.

 

Encyklika Piusa XI, Casti connubii, ogłoszona 31 grudnia 1930 roku, która prezentowała katolickie stanowisko z wielką jasnością, została przyjęta z godnym podziwu ekumenicznym konsensusem.

Niestety, ten szczęśliwy okres miał swój nagły koniec. Mimo encykliki mnożyły się dyskusje, także w świecie katolickim; przeszkodziła im tylko II Wojna Światowa. Pewna liczba katolickich teologów, w większej lub mniejszej mierze, poparła Federalną Radę Kościołów USA i jej rezolucję z 23 lutego 1961 roku:

Większość Kościołów Protestanckich uważa antykoncepcję i czasową wstrzemięźliwość za moralnie usprawiedliwioną, jeżeli motywy są słuszne. Protestanci uważają zasadniczo, że główny problem moralny stanowią raczej motywacje, a nie metody, o ile tylko metody są ograniczone do zapobiegania poczęciu. Protestanccy chrześcijanie zgadzają się w potępieniu aborcji i wszelkich metod, które niszczą życie ludzkie, chyba, że zagrożone jest zdrowie albo życie matki.

 

Nie można zignorować faktu, że za tym oświadczeniem kryje się koncepcja etyki sytuacyjnej: prominentne postacie, takie jak J. Paul Sartre, Albert Schweitzer, Martin Buber i wreszcie A. T. Robinson, zaprzeczały istnieniu zawsze obowiązujących standardów moralnych. Ta idea przeniknęła później katolicką teologię moralną.

 

Takie były zasadniczo rzecz biorąc okoliczności, w których II Sobór Watykański był zobowiązany zająć się kwestią antykoncepcji. W czasie debat podnoszono w auli soborowej katolickie głosy na rzecz poparcia opisanego wyżej stanowiska amerykańskich protestantów.

 

Trzeba odnotować pomysłowość kardynała Suenensa, który sądził, że może porównać rozwój współczesnych środków antykoncepcyjnych z odkryciami Galileusza.

 

Przypominamy także w tym kontekście także ostrzeżenie kardynała Suenensa – w istocie rzecznika „Renu wpadającego do Tybru” Döpfnera, Alfrinka i Héldera Câmary – które z olbrzymim patosem wygłosił przed obliczem ojców soborowych, że Kościół nie powinien, z miłości do Boga, stwarzać nowego przypadku Galileusza, ponownie sprzeciwiając się odkryciom współczesnej nauki poprzez swoje odrzucenie antykoncepcji. Ta wypowiedź nie znamionowała bynajmniej zbyt wielkiej wiedzy o sprawie Galileusza.

 

Dziś wszakże musimy zmagać się z rezultatami procesu erozji zainicjowanej na Konferencji Lambeth w 1930 roku, która, wychodząc od zgody na sztuczną antykoncepcję, doprowadziła nas do potworności tego, co dziś znane jest jako medycyna prokreacyjna, poprzez którą człowiek umieścił samego siebie na tronie Stworzyciela.

 

Prometeusz Goehtego powiedział: „Ja siedzę tu i stwarzam człowieka na swój obraz…”.

Te słowa, napisane ponad dwieście lat temu, w istocie odzwierciedlają pojęcie „siebie”, które dzisiaj prowadzi protagonistów tak zwanej medycyny reprodukcyjnej do przeprowadzania tych eksperymentów, poprzez które świętokradczo gwałcą oni świętość ludzkiego życia. Są to czyny – brakuje prawie słów, by je opisać – o niemal diabelskiej potworności, ogłaszane dzisiaj jako spektakularne przełomy…

Pozostaje nam tylko czekać, aż te prometejskie osoby doczekają tego samego losu, jak ich mityczny bohater.

 

Stąd, w kontekście tych okoliczności, trzeba oddać hołd encyklice Humanae vitae opublikowanej w 1968 roku, dokumencie, którego profetyczna natura została po czasie uznana także przez wiodących niekatolickich myślicieli. Jednym z najwybitniejszych z nich był Max Horkheimer, pierwszy pomiędzy liderami a później pomiędzy krytykami Szkoły Frankfurckiej, który przyłączył się do Pawła VI. Dziennikarz Malcolm Muggeridge, wówczas jeszcze komunista, życzliwie przyjął papieską encyklikę. W encyklice tej Paweł VI zakończył serię doktrynalnych stwierdzeń na temat antykoncepcji rozpoczętych przez Piusa XI w Casti Connubii i kontynuowanych przez Piusa XII i Jana XXIII. Zostały one wreszcie podniesione, rozwinięte i pogłębione przez Jana Pawła II.

 

Humanae vitae dostarcza niezwykłych przykładów działania procesu paradosis, co oznacza przekazywanie doktryny Kościoła. Kiedy prawda wiary jest przyjmowana, akceptowana i przekazywana, to dzieje się tak, że to, co jest przyjmowane – gdy jest akceptowane i przekazywane – odpowiada z głębszym rozumieniem i większą precyzją potrzebom danej chwili, będąc nadal ze sobą identyczne. Tutaj sprzeczność pomiędzy wczoraj a dziś jest niemożliwa: to Duch Święty działa w Kościele Jezusa Chrystusa by przewodzić procesowi paradosis. To Duch Święty zapewnia, że wiara Kościoła rozwija się z biegiem czasu, tak, jak osoba dorosłą jest identyczna z dzieckiem, którym była w przeszłości; to intuicja sformułowana przez Wincentego z Lerynu już w 430 roku i opracowana przez bł. Johna Henry’ego Newmana.

 

Dzisiaj mamy nadzieję na odnowione przyjmowanie, akceptowanie i przekazywanie prawdziwie profetycznego nauczania Pawła VI w naszych czasach.

 

 

tłm. Pach

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 132 773 zł cel: 300 000 zł
44%
wybierz kwotę:
Wspieram