8 lutego 2013

Nienawiść ze strachu

Z przykładami skrajnie objawianej nienawiści środowisk homoseksualnych wobec katolików mieliśmy już do czynienia w wielu krajach. W Polsce też to się niestety dzieje. Nie ma mowy o tolerancji dla wierzących – mówi w rozmowie z PCh24.pl Grzegorz Pabijan, koordynator Krucjaty Młodych.

 

Internautami wstrząsnął opublikowany na PCh24.pl film, na którym widać prawdziwe oblicze homoseksualistów. Wyzywają oni brazylijskich katolików, którzy modlili się na ulicy do Najświętszej Panienki. Na wyzwiskach jednak się nie skończyło, doszło do rzucenia kamieniem w głowę jednego z modlących się mężczyzn, rzucania jajkami i obrzydliwymi prowokacjami. To chyba niestety coraz częstszy widok?

Wesprzyj nas już teraz!

Tak. Na wspomnianym filmie widzieliśmy naszych brazylijskich kolegów z siostrzanej dla Krucjaty Młodych, działającej przy Instytucie Księdza Piotra Skargi organizacji, czyli z Instytutu im. Plinio Correa de Oliviery. Obie organizacje stoją na straży tradycji, rodziny i własności, bronią Kościoła katolickiego i cywilizacji chrześcijańskiej.

 

To, co wiedzieliśmy na nagraniu, nie jest dla organizacji broniących rodziny żadną nowością. Niestety z tego typu sytuacjami, mieliśmy do czynienia już w wielu krajach, w tym nawet w tak „wolnościowym” i „tolerancyjnym”, jakim są Stany Zjednoczone. To właśnie w USA manifestujący katolicy o mało co nie zostali rozjechani przez pędzący w ich kierunku samochód, który celowo próbował w tak drastyczny sposób przerwać protest tradycjonalistów. Na takiej samej, a możliwe iż nawet na tej samej manifestacji, jednego z uczestników spryskano pestycydem. Pomijam już pomniejsze sprawy, jak oplucia czy oblewanie gorącą kawą ludzi, którym bliższe niż zboczone zachcianki są przepisy prawa Bożego.

 

Również w Polsce szybko staliśmy się obiektem nienawiści ze strony środowisk homoseksualnych. Spotykają nas podobne rzeczy, jak te uwiecznione na filmie z Brazylii. Otrzymywaliśmy już np. fekalia w przesyłkach pocztowych, byliśmy opluwani itp. Ale rozmiar homoseksualnej frustracji rośnie. Nie tak dawno w Warszawie pojawiła się (spędzona z innych krajów) bojówka homoseksualna – grupa agresywnych homoseksualistów, straszących katolików.

 

W komentarzach pod filmem, prócz dziesiątków głosów oburzenia, pojawiła się znana śpiewka, że katolicy mogli – zamiast manifestować na ulicy – iść do kościoła i tam się modlić. Katolickie kampanie uliczne są jednak coraz liczniejsze.

 Warto zwrócić uwagę na jeszcze jedną sprawę – otóż kampanie uliczne w USA czy w Ameryce Południowej, to rzecz o wiele bardziej powszechna, niż nad Wisłą. My jesteśmy jako społeczeństwo dość zamknięci, na protestujących – w jakiejkolwiek sprawie – patrzy się jak na dziwaków, tam jednak, człowiek manifestujący na ulicy jest widokiem powszechnym, nie wzbudzającym negatywnych uczuć. Jest to po prostu normalność.

 

Kampania uliczna ma kilka zasadniczych plusów. Prócz tak oczywistych, jak to, że łatwo znaleźć sobie sojusznika i przebić się do mediów, jest jeszcze jedna zaleta tego typu spotkań – przeciwnik ideowy, jeśli chce się ujawnić, ujawnia się w całej okazałości, w pełni. Staje z nami oko w oko i nie może już więcej udawać, że jest  kimś innym, niż jest.

 

Homoseksualiści – a więc grupa społeczna której przedstawiciele zaatakowali brazylijskich katolików – są zazwyczaj pokazywani jako subtelni, kochający młodzi ludzie, którzy szukają akceptacji i tolerancji dla „swojego ja” i swojej miłości w „konserwatywnym” świecie. Taki ich obraz lansują media. Jednak prawda jest inna, prawdę widać właśnie na ulicy, tak jak w tym filmie. Tu nie chodzi o żadne uczucia, ale o zwykłą, rozpasaną namiętność. Miłość bowiem jest – jak pisał św. Tomasz – pragnieniem dobra dla drugiej osoby. Praktyki homoseksualne są zaś obiektywnym złem, świadczą o duchowym nieuporządkowaniu człowieka. Taki nieuporządkowany człowiek na pewnym etapie swego duchowego upadku (zamiast będzie zawsze) będzie próbował rzucić kamieniem – jak w Brazylii, czy przejechać człowieka – jak w USA. Czymś nieco innym, ale świadczącym o tym samym, jest zachowanie czarnoskórego pederasty widocznego na nagraniu, w sposób wyzywający, ohydny i wulgarny prowokującego modlących się młodych ludzi. To już było zwykłe bluźnierstwo.

 

Te środowiska co i rusz powołują się na modne hasło „tolerancji”.

Tolerancja jest dziś pustym frazesem. Klasyczne rozumienie tego słowa bowiem mówi o uwarunkowaniu moralnym – toleruję coś niedobrego, gdy chodzi o jakieś większe dobro. A tutaj nie chodzi o żadne dobro, tylko o seksualne zachcianki. Nas dziś nie namawia się do tolerancji dla promocji homoseksualizmu, ale do ignorancji.  Kończy się to pytaniami zadawanymi przez małych chłopców rodzicom, czy mogą w podstawówce całować się z kolegą z ławki, bo widzieli to w telewizji czy w kawiarni. Jeśli w dodatku takie zachowania będą chronione przez prawo, ojciec czy matka stoją przed wielkim kłopotem – jak wytłumaczyć dziecku, że to jest zło.

 

Poseł Godson, który zagłosował przeciwko formalizacji związków partnerskich, tłumaczył to tym, że czyny homoseksualne są grzechem. Spotkała go za to wielka fala krytyki.

Kościół od zawsze klasyfikował homoseksualizm jako grzech. Jeśli zgodzimy się dowartościowywać grzech prawem, musimy pogodzić się z tym, że nasze społeczeństwo będzie coraz bardziej podobne do tej zgrai z filmu. Czy aby na pewno chcą tego zwolennicy legalizacji związków partnerskich, oczarowani skutkami promocji homoseksualizmu?

 

Musimy pamiętać również o zmilczanej często kategorii grzechów, jaką są grzechy kolektywne o których naucza św. Augustyn. To grzechy bardzo bolesne w skutkach – już w życiu doczesnym (zamiast chodzi bowiem o karę doczesną). I to nie dla jednej osoby, ale np. dla całego narodu. Grzech kolektywny popełnić mogą bowiem przedstawiciele narodu w imieniu narodu. Karany przez Pana Boga jest wówczas – jeszcze na ziemi – cały naród.  Taką karą może być np. wojna, lub inne tragiczne wydarzenia.

 

Dlaczego homoseksualiści tak bardzo nienawidzą katolików?

 Kto zachował niewinność z dziecięcych lat wie doskonale, że szatan prześladuje dobro. Wie, że Zły będzie walczył z Dobrym. Skoro istnieje święty Kościół katolicki, przypominający stale przykazania Boże, w tym „nie cudzołóż” i „nie pożądaj żony bliźniego swego”, musi istnieć też druga strona. Ktoś, kto nie chce żyć w zgodzie z prawem Bożym, w sposób niejako naturalny tego prawa nienawidzi. Wie, że za to czeka wieczna kara. Jest to więc nienawiść – w dużej mierze – ze strachu.

 

 

not. kra

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie