13 września 2019

„Piłsudski”. Szkoda tego filmu

Niewiele jest postaci w historii Polski, które tak często i tak różnorodnie byłyby pokazywane na ekranach jak Józef Piłsudski. Mimo to, wcale nie odnosi się wrażenia, iż jest to postać, którą dobrze zdążyliśmy poznać.

 

Choć wiemy o niej wiele, to nadal zadajemy sobie pytanie: kim był? Tak, Piłsudskiemu niewątpliwie należał się wielki, pełnometrażowy, wysokobudżetowy film biograficzny. A czego się z niego dowiadujemy?

Wesprzyj nas już teraz!

 

Wszechobecny Piłsudski

Polskie kino historyczne nie jest szczególnie prężne ani obfite. Większość wielkich polskich postaci historycznych ma szczęście, jeśli pojawili się chociaż w jednym filmie czy serialu telewizyjnym. Na tym tle, Piłsudski naprawdę rysuje się wyjątkowo. Domyślamy się (choć nie jest nam niestety dane zobaczyć) w jaki sposób jego życie pokazywano w schyłkowych latach II RP, gdy obóz rządzący agresywnie promował kult swego niedawno zmarłego wodza. Myliłby się natomiast ten, kto zgadywałby, iż w dobie PRL-u Piłsudski był prezentowany jednoznacznie negatywnie – choć był czarnym lub przynajmniej ponurym charakterem w Śmierci prezydenta (1977) i w Zamachu stanu (1981), już Polonia Restituta (1981, serial 1983), zaprezentowała go zdecydowanie pozytywnie, choć wyrywkowo, jako jednego z wielu aktorów ówczesnych wydarzeń.

 

Potem przyszła III RP. Najpierw serial Marszałek Piłsudski (2001), prezentujący historię Piłsudskiego szczegółowo, ale z niskim budżetem telewizyjnym i większym naciskiem na fakty historyczne niż na psychologię postaci. Następnie znowu sceny incydentalne na tle wielkich wydarzeń: serial 1920. Wojna i miłość (2010), i wielkobudżetowy film 1920. Bitwa warszawska (2011) który starał się uchwycić wszystkie możliwe wątki, a w efekcie nie pokazał niczego.

 

Wyliczanka robi się długa, więc zostawimy już na boku spektakle z teatru telewizji w których też parę razy widywano Piłsudskiego. Dosyć powiedzieć: Piłsudskiego było pełno, ale… jak gdyby go wcale nie było. Gdy bowiem film kładzie nacisk na wydarzenia, postacie stają się tylko jakby kukiełkami – mają swoje przypisane akcje i kwestie, pozbawione są jednak głębi.

 

A przecież Piłsudski jest nie tylko jednym z najwybitniejszych Polaków z pamiętnych czasów walki o niepodległość, ale przede wszystkim – jednym z najbardziej kontrowersyjnych, hołubionych przez część narodu (z obecną partią rządzącą na czele), a pogardzanych czy wręcz znienawidzonych przez innych. Obydwie strony postrzegają Piłsudskiego przede wszystkim przez pryzmat jego politycznych działań i osiągnięć.

 

Film dydaktyczny

Teraz więc mamy na ekranach film Piłsudski, który, jeśli tytuł na cokolwiek wskazuje, obrał sobie za cel przybliżyć nam tę postać. Niewątpliwie film ten powstał jeszcze na fali historycznych produkcji zaplanowanych z okazji obchodów stulecia powstania niepodległej II Rzeczypospolitej.

 

Niewątpliwie również można w wyborze biografii Piłsudskiego jako przewodniego tematu doszukiwać się politycznego zamówienia – wszak nie widzimy w kinach choćby Hallera czy Dowborczyków, nie wspominając nawet o Dmowskim i Paderewskim. Niemniej, nie jest to kino propagandowe. Pod tym względem, Piłsudskiemu można najwyżej zarzucić dydaktyczność.

No, właśnie, dydaktyczność. Z pewnością Piłsudski jest filmem celowanym w wycieczki szkolne. A w takim razie należy mieć zastrzeżenia do paru śmielszych scen miłosnych. Poza tym natomiast film grzeszy tym, czym grzeszą wszelkiej maści filmy wymierzone w uczniów – dydaktyczność bowiem oznacza koncentrację na wydarzeniach, na faktach, a nie na fabule. Dobry materiał dydaktyczny przecież nie musi być wciągającym filmem fabularnym, może być chociażby i dokumentem, albo najlepiej połączyć te dwa gatunki w formie fabularyzowanego dokumentu.

 

Piłsudski nazbyt często, niestety, przypomina taki fabularyzowany dokument. Takie dzieła od filmów fabularnych różnią się tym, czym różni się zdjęcie od malowanego obrazu. Fabularyzowany dokument stara się precyzyjnie, fotograficznie, odtworzyć realia i wydarzenia. Film fabularny natomiast często odstępuje od niektórych faktów historycznych, nieraz nawet z lekka zafałszuje wydarzenia po to tylko, aby tym bardziej uwypuklić charakterystyczne cechy głównych postaci.

 

Gdy mówimy o dziełach biograficznych, dokument stara się zaprezentować kto zrobił co, kiedy i jak. Film fabularny natomiast poszukuje odpowiedzi na tylko jedno pytanie: kim był ten człowiek? Właśnie dlatego fabularne biografie często przekręcają historię postaci, zmieniając wydarzenia i żonglując faktami, po to widać było lepiej ciąg przyczynowo-skutkowy i ewolucję postaci w reakcji na wydarzenia. Dokument z kolei pozwala sobie na skakanie w czasie od wydarzenia do wydarzenia, łącząc je nieraz zaledwie tylko drogą narracji lub napisów na ekranie.

 

Wszystkie te cechy filmu dokumentalnego, choć prezentowanego w formie sfabularyzowanej, ma właśnie Piłsudski. Czy robi to zgodnie z faktografią? O to należałoby pytać historyka. Niewątpliwie byłyby rozmaite zastrzeżenia, bo choć Piłsudski wygląda jak dokument fabularyzowany, to jednak nieraz pozwala sobie na swobodę historiograficzną filmu fabularnego. Z resztą, ewentualne błędy historiograficzne są w pewnym sensie bez znaczenia; ważniejsze jest to, że przyjmując taką formę, Piłsudski po prostu nie może być dobrym filmem fabularnym.

 

Seria scen z życia

Proszę mnie dobrze zrozumieć: nie twierdzę, że Piłsudski jest złym filmem. Od strony technicznej jest udany, momentami bardzo dobry. Jedyne właściwe co może naprawdę psuć obraz to współczesna „piosenka”, która dokonuje gwałtu na naszych uszach w końcowych napisach. Poza tym film brzmi i wygląda dobrze, gra aktorska też jest udana, a Borys Szyc dobrze się sprawdza jako Piłsudski, nawet jeśli nie oddaje sprawiedliwości jego kresowemu akcentowi (ale kto by temu podołał?).

 

Tyle tylko że w tym wszystkim niewiele może być prawdziwych emocji czy choćby chwili napięcia, bo taka forma filmu zwyczajnie na to nie pozwala. Nie ma tu głównego wątku w klasycznym sensie dramatycznym – jest tylko sekwencja scen pokazujących działania Piłsudskiego na przestrzeni dwudziestu lat walki o Polskę, z głównym naciskiem na lata PPS-owskie.

 

Nie jest to, nawiasem mówiąc, hagiografia – widzimy, niemalże bez komentarza, udział Piłsudskiego w karygodnym wywoływaniu zamieszek i walk w rewolucji 1905 roku. Razi nas – przynajmniej tak ja to osobiście odebrałem – satysfakcja Piłsudskiego na wieść o strzelaninach w Warszawie zaledwie chwilę wcześniej pokazanych w pełnej „krasie,” co tylko uwydatnia bezsens całej PPS-owskiej agitacji i terroryzmu tamtych lat. Podobnie, twórcy nie próbują w żaden sposób usprawiedliwiać porzucenia przez Piłsudskiego małżonki na rzecz innej kobiety. Ale z drugiej strony, nie usiłują też w ogóle wnikać w jego motywacje, więc jakże mieliby cokolwiek potępiać czy usprawiedliwiać?

 

Mamy więc wielki, pełnometrażowy, wysokobudżetowy film biograficzny o Józefie Piłsudskim. Do oglądania się nadaje. Ale obejrzawszy go, nie zyskujemy nic nowego: nadal bowiem o Piłsudskim wiemy dużo, ale o tym kim on był tak naprawdę – nic a nic. I to, w przypadku filmu o tytule Piłsudski, pozostawia niedosyt.

 

Jakub Majewski

„Piłsudski.” Polska 2019.
Reżyseria: Michał Rosa. Scenariusz: Michał Rosa. W rolach głównych: Borys Szyc, Magdalena Boczarska.
Czas trwania: 108 min.

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie