Po wielu tygodniach dyskusji i medialnej burzy w końcu 48-letnia Amy Coney Barrett została oficjalnie wybrana na urząd sędziego Sądu Najwyższego Stanów Zjednoczonych. Decyzję w tej sprawie podjął Senat USA. Oznacza to, że konserwatyści będą mieli w SN sześciu przedstawicieli, a liberałowie trzech.
Procedura nominacji Barrett miała charakter wręcz bezprecedensowy. Republikanie robili wszystko, aby została ona wybrana na sędziego SN jeszcze przed wyborami prezydenckimi i dopięli swego. W USA Sąd Najwyższy może bowiem odegrać decydującą rolę w kwestii sporów prawnych dotyczących tegorocznych wyborów prezydenckich.
Wesprzyj nas już teraz!
Nominacji Barrett byli przeciwni Demokraci, którzy uważają, że sędzia SN powinien być nominowany przez zwycięzcę nadchodzących wyborów prezydenckich. Politycy tego ugrupowania powołali się na „polityczny zwyczaj”, na który w przeszłości powoływali się Republikanie, którzy zablokowali kandydata Baracka Obamy, gdy ten w ostatnim roku swojego urzędowania usiłował wypełnić wakat po konserwatywnym sędzim Anotnin Scalii.
Barrett, praktykująca katoliczka, cieszy się ogromnym poparciem środowisk religijnych. Ma siedmioro dzieci, w tym dwójkę adoptowaną z Haiti. W dotychczasowych orzeczeniach dała się poznać jako osoba o konserwatywnych poglądach w sprawach m.in. aborcji, imigracji oraz prawa do posiadania broni.
Profesor prawa na Uniwersytecie Notre Dame w Indianie będzie piątą kobietą w historii, która zasiądzie w Sądzie Najwyższym i drugą o poglądach konserwatywnych. To trzecia nominacja do SN prezydenta USA Donalda Trumpa. Poprzedni to Neil Gorsuch oraz Brett Kavanaugh.
Akceptacja kandydatury Barrett przez Senat oznacza, że konserwatyści będą mieli w Sądzie Najwyższym przewagę nad liberałami sześć do trzech. Ponieważ sędziowie powoływani są dożywotnio, jej nominacja będzie miała więc prawdopodobnie długoterminowe konsekwencje.
Źródło: Polskie Radio, polskieradio24.pl
TK