10 października 2017

Separatyzm podzieli Brazylię? Bogate Południe ma dość zepsutych elit państwowa

(Zdjęcie ilustracyjne. Źródło: pixabay.com)

Niedzielna mobilizacja mieszkańców trzech stanów południowej Brazylii była ostrzeżeniem dla elit politycznych – coraz częstszych bohaterów skandali korupcyjnych oraz prowadzonej polityki wspierania północy z podatków obywateli bogatszych stanów południowych. Referendum zorganizowane w stanach liczących około 26 mln mieszkańców tego ponad dwustumilionowego państwa na razie nie wpłynie na kształt państwa. Niemniej fakt zmobilizowania przy urnach około 617 tys. głosujących na fali niezadowolenia społecznego może być impulsem do wzrostu nastrojów separatystycznych w innych regionach tego piątego pod względem ludności państwa na świecie.

 

Potencjał ludnościowy stawia Brazylię w ścisłej czołówce światowej – za Chinami, Indiami, Stanami Zjednoczonymi i Indonezją. Z wielkością Produktu Krajowego Brutto, wyliczonego wartością siły nabywczej pieniądza na ponad 3 biliony dolarów, Brazylia jest siódmą gospodarką świata, depczącą po piętach Rosji. Mimo tych wysokich notowań państwo targane jest niepokojami społecznymi, które w tym roku przybrały dość radykalny charakter i postawiły władze przed koniecznością wyprowadzenia wojska i policji na ulice. Pomimo wysokiej pozycji w rankingach i opinii gospodarki wzrostu, nie wszyscy obywatele Brazylii odczuwają potęgę państwa przez siłę (a raczej brak siły) własnego budżetu domowego. Dysproporcje majątkowe są ogromne, a strefa biedy nie odzwierciedla sukcesu ekonomicznego. Frustracje Brazylijczyków pogłębiają afery z politykami z pierwszych stron gazet, nie wyłączając głowy państwa – prezydenta Michela Temera.

Wesprzyj nas już teraz!

 

W końcu czerwca tego roku Prokurator Generalny Brazylii wystąpił do Sądu Najwyższego z aktem oskarżeniem głowy państwa o wzięcie łapówki od firmy z branży przetwórstwa mięsnego. Od marca do kwietnia tego roku wysokość pobranych łapówek wyniosła ponoć 152 tys. dolarów. To wystarczyło do sformułowania zarzutów wobec Michela Temera, ale z czasem pojawiały się nowe wątki w sprawie, z utrudnianiem pracy wymiaru sprawiedliwości i próbą wpływania na zeznania świadków. Czasowe odsunięcie prezydenta od pełnienia funkcji pozwoliłoby na przeprowadzenie normalnego procesu lecz na to się na razie nie zanosi. Społeczeństwo, będąc świadkiem skandali na najwyższych szczytach władzy, straciło zaufanie do elit i w wrześniowych badaniach poparcia rządzących zaufanie do obecnych elit zadeklarowało tylko ok. 3,4 proc. obywateli. Nic dziwnego, że na fali krytyki uaktywnili się secesjoniści, którzy dopiero zapoczątkowali swój marsz o podzielenie Brazylii i pozbycie się w ten sposób znienawidzonych elit.

 

Zorganizowane w ostatnią niedzielę referendum nie było tak dopracowane jak katalońskie, gdzie koordynację wzięły na siebie władze wspólnoty autonomicznej. Secesjonistyczny ruch brazylijski South is my country (południe jest moim krajem) nie miał też takiej sprawności ani zaplecza, jak rząd Katalonii. Mimo to głosowanie odbyło się w ponad 1 tys. okręgach trzech stanów brazylijskich – Rio Grande do Sul (ok. 11 mln mieszkańców), Santa Catarina (5,4 mln) i Parana (9,6 mln mieszkańców). Stany te liczą łącznie ok. 6 proc. ludności Brazylii, ale należą też do dość dobrze rozwiniętych gospodarczo. Jednocześnie swoim charakterem i położeniem tworzą południową część państwa, granicząc z Argentyną, Paragwajem i Urugwajem. W przypadku udanej secesji stałyby się podmiotem kilkukrotnie ludniejszym od Paragwaju czy Urugwaju.

 

Pójście do urn 617 tys. mieszkańców tych stanów nie spełniło oczekiwań lidera South is my country, Celseo Deuchera. W informacji Al Jazeera Balkans cytowany przez nią Deucher deklarował jako swój cel uzyskanie 3 mln głosów poparcia za secesją z Brazylii. Pójście do urn takiej grupy ludności z trzech południowych stanów nie spełniło jego oczekiwań ale przejęcie takiej dużej i mocno zdeterminowanej grupy obywateli może być zaczynem poważnego ruchu separatystycznego, rozsadzającego Brazylię od środka.

 

Jak podaje brazylijski portal Folha de Sao Paulo, ruch South is my country powstał 25 lat temu w Santa Catarina, a w ubiegłym roku przygotowywał klimat dla referendum, organizując setki spotkań i wydarzeń, mających zmobilizować zwolenników odłączenia się od reszty Brazylii. Separatyści dobrze wiedzą, że łamią brazylijską konstytucję, mówiącą o nierozerwalności Federacji Republiki Brazylii. Wyczuli jednak moment słabości państwa zajętego aferami korupcyjnymi i konfliktami społecznymi. Nie wydaje się, aby po pierwszej próbie sił zechcieli zrezygnować z liczącej ponad 600 tys. osób mocno zdeterminowanej grupy, popierającej secesję. Zachowania elit i wsparcie biedniejszych stanów z podatków płaconych przez ludność Rio Grande do Sul, Santa Catariny i Parany będą silnym paliwem dla secesyjnych ruchów, grających na niezadowoleniu społecznym.

 

 

Jan Bereza

 

 

 

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 104 675 zł cel: 300 000 zł
35%
wybierz kwotę:
Wspieram