24 marca 2020

Wielka Brytania: wbrew wcześniejszym informacjom rząd z powodu pandemii nie zezwoli na aborcje w domu

(Zdjęcie ilustracyjne. Źródło: unsplash.com (Maria Oswalt))

W związku z pandemią choroby COVID-19 powodowanej przez nowego koronawirusa pojawiła się informacja, że brytyjski rząd zezwoli kobietom na mordowanie w domach, poprzez dwuetapową aborcję farmakologiczną, dzieci poczętych. We wtorek Departament Zdrowia stwierdził jednak, że wcześniejsze stanowisko w tej sprawie zostało opublikowane błędnie, a doniesienia o zmianach w przepisach nie są aktualne. Informację dotyczącą tematu przekazał gazecie „The Independent” rzecznik DHSC.

W poniedziałek w dokumencie opublikowanym na stronie internetowej brytyjskiego Ministerstwa Zdrowia i Opieki Społecznej (DHSC) stwierdzono, że kobiety nie muszą już iść do szpitala lub kliniki, aby dokonać aborcji medycznej. Stało się tak, ponieważ dom – zarówno pacjenta, jak i lekarza – tymczasowo zmieniał status prawny, by umożliwić aborcję farmakologiczną. Ponadto konsultacje z lekarzem mogłyby odbywać się za pośrednictwem łącza wideo lub telefonu. Teraz jednak DHSC wycofuje się z tych zmian – wynika z doniesień „The Independent”.

Umożliwienia aborcji w domu i maksymalnego uproszczenia „procedury” oczekiwały organizacje proaborcyjne. Wysunięcie żądań tłumaczono pandemią i swoiście rozumianą troską o kobiety – by nie musiały wychodzić do placówek, by uśmiercić swoje dziecko.

Wesprzyj nas już teraz!

W poniedziałek wiele organizacji i instytucji napisało list do sekretarza zdrowia Matta Hancocka. Przekonywano w nim, że w związku z pandemią kobiety nie będą mogły uzyskać dostępu do „opieki zdrowotnej” i będą „zmuszone” stawić się na aborcję w bardziej zaawansowanej ciąży. Ponadto, jak zauważono, kobiety zainteresowane zamordowaniem dziecka wychodząc z domu, ryzykują zarażeniem się koronawirusem i jego rozprzestrzenieniem na innych. Pod listem znajdziemy podpisy przedstawicieli 13 podmiotów takich jak m.in. Royal College of Midwives, Royal College of Obstetricians and Gynaecologists i British Pregnancy Advisory Service.

W liście stwierdzono, że w zwykłej sytuacji takie rozwiązanie nie byłoby potrzebne, ale teraz – w związku z pandemią – publiczna służba zdrowia znajduje się pod presją i chce zmniejszyć ryzyko rozprzestrzeniania się SARS-CoV-2. Dodano, że wedle szacunków w ciągu najbliższych 13 tygodni 44 tys. kobiet w Anglii i Walii będzie „potrzebowało” dostępu do wczesnej aborcji medycznej.

W poniedziałek na stronie brytyjskiego rządu pojawiło się oświadczenie następującej treści: „Sekretarz stanu ds. zdrowia i opieki społecznej zatwierdził w Anglii dwa tymczasowe środki w celu ograniczenia przenoszenia koronawirusa (COVID-19) i zapewnienia ciągłego dostępu do usług wczesnej aborcji medycznej. Kobiety i dziewczęta będą mogły przyjmować obie pigułki wczesnej aborcji medycznej we własnym domu, bez konieczności przybycia do szpitala lub kliniki. Praktykujący lekarze będą mogli przepisać obie pigułki w celu wykonania wczesnej aborcji medycznej we własnym domu”.

Decyzję ministerstwa zdrowia potępiło Stowarzyszenie Obrony Dzieci Nienarodzonych (SPUC) wskazując, że naraża się kobiety na niebezpieczeństwo. Ponadto rząd „wykorzystuje czas kryzysu krajowego, aby przyspieszyć zmianę opartą na ideologii”.

– To niebezpieczny, ale przemyślany ruch – komentowała Antonia Tully, dyrektor ds. kampanii SPUC. – Mifepriston i mizoprostol są silnymi lekami mającymi zabić nienarodzone dziecko. Nie można w ten sposób zmieniać zasad regulujących ich stosowanie – zaznaczyła.

Okazuje się także, że pomysł aborcji w domu pojawił się jeszcze przed przed pandemią koronawirusa. Royal College of Obstetricians and Gynecologists (RCOG) od miesięcy prowadzi kampanię mającą ułatwić takie działania. Tamtejsi medycy twierdzą, że pigułki aborcyjne są „bezpieczne” i proste w użyciu.

Tymczasem analizy wskazują, że tzw. aborcje domowe są śmiercionośne nie tylko dla dzieci, ale także stanowią zagrożenie dla życia i zdrowia kobiet. W jednym z badań, w którym sprawdzano kobiety mieszkające w środowisku wiejskim, odnotowano wzrost powikłań z 4,2 proc. w 2008 roku do 8,2 proc. w 2015 roku. Zdaniem autorów powodem są właśnie aborcje wykonywane w domu – przypomina portal lifesitenews.com.

Z kolei John Smeaton, dyrektor generalny SPUC, stwierdził na Facebooku: „rząd Borisa Johnsona nie zdaje sobie sprawy, że koronawirus jest karą między innymi za zabijanie niewinnych dzieci w łonach matek. (…) Musimy modlić się o skruchę i nawrócenie ze strony nas wszystkich” – apelował.

W ubiegłym tygodniu lekarze z USA zauważyli, że przeprowadzanie aborcji podczas pandemii jest „medycznie nieodpowiedzialne”. W oświadczeniu przesłanym do LifeSite amerykańskie stowarzyszenie Prolife OB / GYNs (AAPLOG) oświadczyło, że „aborcje oferują kobietom zerowe korzyści zdrowotne i nie leczą procesu chorobowego”. Wezwano do przerwania wykonywania aborcji, tak, jak wydano zalecenia dotyczące ograniczenia procedur elekcyjnych i uczęszczania do pracy.

 

Źródło: lifesitenews.com / independent.co.uk
AS

 

 

Polecamy także nasz e-tygodnik.

Aby go pobrać wystarczy kliknąć TUTAJ.

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 105 285 zł cel: 300 000 zł
35%
wybierz kwotę:
Wspieram