29 marca 2016

Wielka Brytania. Między idolatrią a bezbożnością

(FOT.REUTERS/Peter Nicholl/FORUM)

Pomiędzy rokiem 2001 a 2011 liczba rodzących się w Wielkiej Brytanii chrześcijan zmniejszyła się o 5,3 miliona, a to oznacza spadek niemal o 10 tysięcy tygodniowo. Trzeba przy tym zaznaczyć, że wskaźniki byłyby jeszcze bardziej dramatyczne, gdyby nie migracja katolików z Europy kontynentalnej, Ameryki Południowej, Afryki oraz Filipin. Jeżeli obecne trendy się utrzymają (a patrząc na topniejącą religijność polskich emigrantów na Wyspy, nic nie wskazuje na to, by miały wyhamować, nie mówiąc już o odwróceniu się), chrześcijaństwo w Zjednoczonym Królestwie przejdzie do historii w roku 2067. Kres anglikanizmu jest jeszcze bliższy, według badań British Social Attitudes zniknie on w 2033. Już teraz na niedzielne nabożeństwa uczęszcza jedynie milion wiernych wspólnoty anglikańskiej.

 

To oczywiście tylko prognozy, ale bazujące na najlepszych narzędziach oraz danych statystycznych, jakimi dysponujemy. Mogą być chybione o kilka lat, ale ich przekaz mówi jasno – brytyjskie chrześcijaństwo jest jak gatunek zagrożony wymarciem. Kościoły zostaną zamienione na restauracje, kluby nocne (jak choćby Òran Mór w szkockim Glasgow) albo apartamenty, będą wyburzane albo porzucane. Katedry być może przetrwają jako muzea cywilizacji lub galerie sztuki, przestaną być jednak tymi symbolami Europy, o jakich pisał ksiądz Janusz Pasierb. To kwestia jednego pokolenia.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Dlaczego brytyjskie chrześcijaństwo znajduje się w tak katastrofalnej sytuacji? Zazwyczaj omawiając duchowy pejzaż Zjednoczonego Królestwa wskazuje się na islam jako najgroźniejszego rywala religii Apostołów. Istotnie, te same badania, które liczbę anglikanów na Wyspach oceniły na 8,6 miliona, wskazały na niemal dziesięciokrotny wzrost wspólnoty muzułmańskiej, która obecnie sięga 5 procent populacji a jej liczebność niedawno przekroczyła 3 miliony dusz. Zresztą islam, hinduizm oraz sikhizm już dawno prześcignęły judaizm jako największe nie-chrześcijańskie grupy religijne.

 

Bezradni wobec tsunami

 

Islam bez wątpienia rozkwita w Wielkiej Brytanii, jednakże jego ekspansja jest nie tyle przyczyną, co smutnym skutkiem obumierania chrześcijaństwa,. Przy czym pamiętać należy, że obumieranie to, nazywane zazwyczaj sekularyzacją, zachodzi zarówno od zewnątrz, jak i od wewnątrz: w liberalnych kongregacjach bardziej zainteresowanych globalnym ociepleniem niż zbawieniem dusz, w modernistycznych seminariach zajmujących się prawami człowieka chętniej niż obowiązkami wobec Boga, w szkołach – także tych katolickich – zdominowanych przez żargon ekumenizmu i kult koegzystencji.

 

Armand de Malleray w ubiegłorocznej homilii wygłoszonej w londyńskim kościele św. Jakuba powiedział: Gromadzą się wielkie fale tsunami, przeciwko życiu, przeciwko zdrowemu rozsądkowi, przeciwko wolności przeciwko niewinności! Zobaczcie szkarłatną falę aborcji; zieloną falę islamu; różową falę inwersji; czarną falę pornografii oraz tę śmiertelną mieszankę wszystkich kolorów, fluorescencyjny przypływ politycznej poprawności. Zalewają nas szybko, a na tych falach, niczym armia surferów, nasi nieprzyjaciele podbijają nasze parlamenty, nasze trybunały, nasze uniwersytety, nasze media, nasze szpitale, nasze koszary, nasze szkoły, nasze miejsca pracy, nasze cukiernie, a nawet nasze domy. Co będzie z naszymi kościołami? Nie ma nikogo, kto by nas ochronił. Nasi męczennicy są historią. Nasi wyznawcy i doktorzy to „głupcy”. Nasze dziewice są wyśmiewane. Nasi przywódcy nieśmiali i zagubieni. A my… my jesteśmy słabi. Jesteśmy samolubni. Jesteśmy leniwi. Boimy się.

 

Jest czego się bać. Raport opublikowany po dwóch latach pracy specjalnej komisji pod kierownictwem baronowej Butler-Sloss, komisji, w skład której wchodzili także przedstawiciele wszystkich głównych grup wyznaniowych, rozpoczął gorącą debatę na temat dechrystianizacji życia publicznego Wielkiej Brytanii. Zgodnie z treścią dokumentu, podczas gdy jedynie dwóch na pięciu Brytyjczyków identyfikuje siebie jako chrześcijan, liczba osób uznających się za agnostyków lub ateistów, stanowiąca w roku 1983 niecałą 1/3 społeczeństwa, wzrosła w 2014 roku do niemal połowy wszystkich obywateli (49 procent). Jasne stało się zatem, że obok wymierającego chrześcijaństwa, najważniejszym trendem ostatniej dekady na Wyspach jest ofensywa sekularnego materializmu. Zjednoczone Królestwo staje się państwem ludzi nie wierzących w nic.

 

Imamowie do Izby Lordów!

 

Obojętność religijna pomogła utworzyć społeczeństwo, w którym rodzina jest zjawiskiem w stadium atrofii. To nie przypadek, że państwo przejmuje coraz więcej ról, które dotychczas pełnili bliżsi i dalsi członkowie rodziny wielopokoleniowej. Wiele mówi na przykład fakt, iż rząd szkocki uchwalił przepisy ustanawiające opiekuna państwowego dla każdego narodzonego dziecka, opiekuna, któremu przyznano niemal uprawnienia rodziców. Tysiąc pięćset lat chrześcijaństwa pozwala zachowywać zewnętrzne oznaki cywilizacji, ale kraj, gdzie ateizm zastąpił chrześcijaństwo, zamieszkują ludzie, którym coraz częściej brakuje nadziei, ludzie coraz częściej rozdarci pomiędzy materializmem i autodestrukcją. Jeśli spojrzeć poza wąską grupę elity, zobaczymy, że coraz powszechniejsze są uzależnienia od alkoholu i narkotyków, stale rośnie liczba osób z problemami psychicznymi, szczególnie długotrwałymi depresjami, zaś antykoncepcja i tzw. aborcja są „normą”. Liczba dzieci poniżej 16. roku życia wzrasta głównie wśród imigrantów, podczas gdy populacja osób w wieku powyżej 65 lat ma wzrosnąć wśród autochtonów aż o 63 procent.

 

Owa wspomniana przez raport dechrystianizacja kraju byłaby zatem jedynie dostosowaniem rozwiązań instytucjonalnych do stanu faktycznego. Mówi się o potrzebie nowej „Magna Carta”, która pozwoliłaby na przyznanie praw politycznych zarezerwowanych dotychczas dla anglikanizmu wyznawcom innych religii, a także ludziom niereligijnym. Po co bowiem rezerwować w Izbie Lordów miejsca dla biskupów anglikańskich, skoro niedługo wymrą oni sami oraz wszyscy ich wierni. Lepiej zapewnić reprezentację imamom – tych będzie coraz więcej. Trzeba brać także pod uwagę ludzi, którzy mogą czuć się obrażeni przez obecne w życiu publicznym relikty dawnej religijności.

 

W ramach takich właśnie środków prewencyjnych na tydzień przez ostatnimi świętami Bożego Narodzenia zakazano w brytyjskich kinach pokazywania „reklamy” nagranej na zlecenie „Kościoła Anglikańskiego”, w obawie, że może być ona „obraźliwa”. Jakie to obraźliwe treści niósł ze sobą niespełna minutowy wideoklip? Otóż pokazywał on różnych ludzi, którzy pośród swoich codziennych obowiązków odmawiają “Ojcze nasz”, poczynając od arcybiskupa Canterbury, Justina Welby’ego modlącego się podczas spaceru w parku, poprzez policjanta, mężczyznę ćwiczącego na siłowni, rolnika, wiernych podczas ślubu, po dzieci w szkole. Co ciekawe, podczas gdy w 2012 roku burmistrz Londynu Boris Johnson interweniował aby zatrzymać pokazywanie na miejskich autobusach reklam, promujących przekaz, że homoseksualiści mogą z powrotem stać się heteroseksualni, w 2009 kampania „Bóg prawdopodobnie nie istnieje. Przestań się martwić, zacznij się cieszyć życiem” nie napotkała żadnych problemów i ze środków komunikacji miejskiej „nawracała” londyńczyków na ateizm.

 

Na ruinach cywilizacji

 

Chesterton stwierdził, że kiedy ludzie przestają wierzyć w Boga, uwierzą we wszystko. To prawda, jak pokazuje historia, zastąpienie Stwórcy bezbożnością doprowadziło do gilotyny, komór gazowych i Archipelagu Gułag. Wiek ubiegły, najbardziej bezbożny w historii ludzkości, był również stuleciem najkrwawszym i najbardziej barbarzyńskim. W dzisiejszej Wielkiej Brytanii, konwencjonalna moralność jest traktowana z cyniczną pogardą a tradycyjna rodzina zanikła niemal zupełnie. Pijaństwo, narkotyki i powszechna rozpusta są normą, a słowa takie jak „świętość”, czy „czystość” nie pojawiają się ani w rozmowach prywatnych, ani w dyskusjach publicznych. Co gorsza, ta zanurzona w zepsuciu, krzykliwa kultura prezentowana jest jako „wolność” i „postęp cywilizacyjny”, których Brytyjczycy powinni bronić przed zagrożeniem islamu.

 

W imię wolności więzienie grozi temu, kto publicznie broni tradycyjnego rozumienia małżeństwa i seksualności. „Postęp cywilizacyjny” oznacza, że jakakolwiek krytyka, czy nawet sceptycyzm wobec homoseksualizmu, są automatycznie klasyfikowane jako przejawy nienawiści. Usunięcie chrześcijaństwa z przestrzeni publicznej staje się niezbędnym elementem odcięcia od „czarnej przeszłości”. Czym jednak dokładnie jest cywilizacja? Czy jest to po prostu powolny i cierpliwy rozwój nauki i rzeczy, które można dzięki temu osiągnąć? Czy cywilizacja polega po prostu na posiadaniu wiedzy? Bomba atomowa jest niewątpliwie owocem wiedzy na najwyższym poziomie, ale jest przecież różnica pomiędzy wiedzą i mądrością. Czy jednak istnieje związek między mądrością a kulturą? Czy cywilizacja żyje swoją nagromadzoną mądrością a obumiera, kiedy ową mądrość traci, bądź nawet odrzuca? Jeżeli przez „życie” danego kraju rozumiemy kulturę żywą, kulturę życia, która obejmuje godność osoby ludzkiej i żyje zgodnie z dziedzictwem oraz duchem swojej cywilizacji, myślę, że możemy bezpiecznie powiedzieć, że Wielka Brytania nie tyle umiera, co już nie przejawia żadnego znaku życia. Co wyrośnie na jej ruinach? Co zadomowi się w pozostawionej przez chrześcijaństwo pustce? Jest to smutny wybór pomiędzy idolatrią a bezbożnością. Niestety, Brytyjczycy nie pozostawili sobie innej opcji.

 

Monika Gabriela Bartoszewicz

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie