4 lutego 2020

Widmo gospodarczej recesji krąży nad światem – co czeka Polaków?

(Zdjęcie ilustracyjne. Źródło: pixabay.com (TheAndrasBarta+Andrew Khoroshavin))

Widmo globalnej recesji krąży nad światem. Do przekonania o nim skłaniają niektórych: amerykańsko-chińska wojna handlowa, możliwa zmiana polityki monetarnej banku centralnego Stanów Zjednoczonych czy obserwacja wskaźników ekonomicznych. Niestety, nie pozostaje to obojętne dla Polski – zmagającej się zresztą z licznymi własnymi problemami.

 

Przed możliwością globalnej recesji w 2020 roku ostrzega ONZ. Zagrożenie dotyczy zarówno krajów rozwiniętych, jak i rozwijających się. Według Unctad – agencji zajmującej się handlem i rozwojem, to skutek wojen handlowych, widma bezumownego Brexitu oraz wahań kursu walut i długoterminowych stóp procentowych – podaje „The Guardian”.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Niepokojące sygnały dochodzą z wpływowej gospodarki amerykańskiej. Latem 2019 roku ujrzeliśmy inny zwiastun nadchodzącej depresji w Stanach Zjednoczonych, otóż 3-miesięczne obligacje skarbowe zostały oprocentowane wyżej niż długoterminowe. Na pozór przeczy to ekonomicznym prawidłom, wszak zamrożenie pieniędzy na dłuższy termin oznacza większe poświęcenie i pokaźniejsze ryzyko – inwestorzy nie zgodzą się zatem na ten krok, jeśli nie otrzymają dobrej rekompensaty.

 

Bywa jednak, że ludzie patrzą z niepokojem w najbliższą przyszłość i spada zainteresowanie obligacjami krótkoterminowymi. Wiąże się to też ze spadkiem obaw o inflację zjadającą długoterminowe oszczędności (wedle powszechnego poglądu, inflacja występuje w okresie boomu). Wówczas, jak zauważa Brad McMillan z „Forbesa”, rządowe papiery wartościowe o krótkim terminie wykupu stają się lepiej oprocentowane (gdyż mniej osób chce je kupować bez tej dodatkowej nagrody). Taka sytuacja jak dotąd zwiastowała nadchodzącą recesję. Obecnie sytuacja uległa na pozór normalizacji – długoterminowe papiery wartościowe ponownie są wyceniane lepiej.

 

Niepokoją także inne dopływające ze Stanów Zjednoczonych sygnały: spowolnienie PKB, spadek świadczącego o kondycji producentów wskaźnika PMI a z drugiej strony wzrost cen złota. To ostatnie uchodzi bowiem za schronienie w trudnych czasach. Historyczne szczyty odnotowuje też amerykańska giełda, jednak nie ma to umocowania w realnej ekonomii ani nawet w zyskach firm. Współczynnik cena/zysk dla S&P 500 wynosi obecnie około 25 punktów, co oznacza, że akcje kosztują 25 razy więcej niż zysk firmy z ostatniego roku. To o około 10 punktów procentowych powyżej średniej [multpl.com].

 

Napompowana wycena akcji jest w znacznej mierze skutkiem „dodruku” pieniądza przez amerykański Fed (bank centralny). Nowe środki trafiają w znacznej mierze na giełdę, powodując wzrost cen papierów wartościowych. Zmiana tej polityki może jednak łatwo doprowadzić do upadku.

 

Widmo dotrze nad Polskę?

Truizmem jest stwierdzenie, że nasza gospodarka to nie samotna wyspa i pozostaje powiązana z globalną ekonomią. Spowolnienie czy recesja w Stanach Zjednoczonych i innych krajach wywrze także wpływ na Polskę. Tutejszy wzrost należy do najszybszych w Europie i Azji Środkowej. Jednak szykuje się spowolnienie, pod koniec 2019 roku Bank Światowy prognozował, że wzrost gospodarczy w Polsce w roku 2020 wyniesie 3,6 procent a w 2021 roku – 3,3 procent.

 

Niepokój budzą także niektóre sygnały wysyłane z Polski. Przyszłą dynamikę PKB zwiastuje świadczący o kondycji przemysłu wskaźnik PMI – zauważa ekspert rynku finansowego Michał Stopka [michalstopka.pl]. Dobra sytuacja w przemyśle przekładała się do tej pory na korzystną koniunkturę w gospodarce. I odwrotnie – obniżenie PMI obwieszczało gospodarcze spowolnienie w przyszłości. We wrześniu 2019 wskaźnik PMI wynosił 45 punktów. Na tak niskim poziomie nie znalazł się od kryzysowego 2009 roku. Wkrótce potem współczynnik wzrostu PKB spadł poniżej 1 procenta.

 

Dla niektórych pocieszające okazuje się niskie bezrobocie. Jednak warto tu zwrócić uwagę na dwie sprawy. Po pierwsze: niskie bezrobocie charakteryzowało do tej pory szczytową fazę cyklu gospodarczego, potem sytuacja pogarszała się. Po drugie – wiele wskazuje na to, że szczyt już za nami, a bezrobocie już się zwiększa. Nie widać tego jednak w statystykach. Obecnie mamy bowiem w Polsce do czynienia z anomalią: spadkiem bezrobocia (rejestrowanego w urzędach pracy) przy jednoczesnym spadku liczby pracujących. Dzieje się tak za sprawą obniżenia wieku emerytalnego. Osoby przechodzące na wcześniejszą (w porównaniu z wcześniejszymi przepisami) emeryturę zmniejszają szeregi pracujących (jeśli wcześniej pracowały). O ile jednak przebywały na bezrobociu, przy przejściu na emeryturę wyrejestrowują się z Urzędu Pracy. W efekcie dochodzi do nietypowej sytuacji: spadku bezrobocia i jednoczesnego spadku liczby pracujących – zauważa analityk.

 

W kontekście spodziewanych problemów gospodarczych warto pomyśleć, co stanie się z rządzącym PiS. Wzrost bezrobocia, spowolnienie gospodarcze pogorszą społeczne nastroje, a odium winy spadnie na miłościwie panujących. Co więcej, problemy demograficzne w połączeniu z obniżeniem wieku emerytalnego doprowadzą do utrudnień w wypłacaniu świadczeń socjalnych. Dziś, zdaniem Michała Stopki, PiS łata je opłatą manipulacyjną za likwidację OFE, zniesieniem limitu składek dla najlepiej zarabiających czy skokowym wzrostem płacy minimalnej. To jednak rozwiązania krótkoterminowe lub niewystarczające.

 

Gdy w Polsce dojdzie do kryzysu, PiS-owi trudno będzie utrzymać władzę. Tymczasem w kolejce do niej czeka już skrajna lewica z Adrianem Zandbergiem i Robertem Biedroniem na czele. Kryzys gospodarczy zwiększy popyt na partie głoszące łatwe zaspokojenie potrzeby bezpieczeństwa socjalnego, a jednocześnie rewolucję obyczajową.

 

 

Marcin Jendrzejczak

 

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie