4 grudnia 2017

O Lutrze tylko dobrze? Kto boi się filmu Grzegorza Brauna?

(fot. braunmovies.com)

Pełna sala podczas premiery, kolejne pokazy przy wypełnionych po brzegi kinach, a w mediach głucha cisza. Czy ktoś próbuje wziąć zaistniałą sytuację na przeczekanie i „zamilczeć” film „Luter. Rewolucja protestancka”?

 

Jedną z technik przez lata stosowanych przez salonowe media w celu zwalczania niewygodnych tematów i osób było ostentacyjne pomijanie i zaciąganie kurtyny milczenia. W czasach kiedy „Gazeta Wyborcza” niepodzielnie rządziła i dzieliła na rynku prasy, ta metoda manipulacji okazywała się bardzo skuteczna. Dla wielu uczestników debaty publicznej to, co nie pojawiało się w gazecie Michnika, po prostu nie istniało.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Lata mijają, a sposoby walki z niepoprawnymi twórcami i ich dokonaniami nie zmieniają się. Ofiarą tego typu akcji „masowego zamilczenia” zdaje się padać najnowszy film w reżyserii Grzegorza Brauna „Luter. Rewolucja protestancka”. Warto się zastanowić, komu może zależeć na tym, aby informacja o istnieniu tego obrazu nie wypłynęła na zbyt szerokie wody. Aby właściwie udzielić odpowiedzi na to pytanie, można posłużyć się sentencją łacińską: cui bono?  A zatem kto zyskuje i na czyją korzyść działa otaczanie kordonem wymownego milczenia filmu Grzegorza Brauna?

 

Bez wątpienia – co dość oczywiste – pierwszą grupą zainteresowaną tym, aby o filmie nie było dostatecznie głośno, są sami protestanci. Jednak, czy w naszym kraju istnieje dostatecznie silne lobby duchowych spadkobierców Marcina Lutra, które zdolne byłoby do przeprowadzenia takiej akcji dezinformacyjnej? Wydaje się, że nie. Gdyby sytuacja miała miejsce choćby w Niemczech czy w Szwecji, wówczas taka sytuacja byłby oczywiście dużo bardziej prawdopodobna.

 

Może zatem odpowiedzialnych, przynajmniej w jakimś stopniu, za otoczenie filmu Brauna kordonem milczącego bezpieczeństwa, należy szukać poza granicami Polski? Nie od dziś wiadomo, że nasz kraj wcale nie leży aż tak „z kraja”, aby nie sięgały tu wpływy różnorakich grup i koterii nieposługujących się językiem polskim. Tego zatem wykluczyć nie można, zwłaszcza kiedy przyjrzymy się dokładnie udziałowi kapitału zagranicznego w polskim rynku medialnym. Choć oczywiście posłużenie się określeniem „polskim” nie oddaje powagi sytuacji, bowiem aby właściwie opisać sytuację, należałoby mówić raczej o „polskojęzycznych” środkach masowego przekazu.

 

Kolejny trop, który zdecydowanie warto podjąć – a naprowadza na niego bardzo wyraźnie wspomniana łacińska sentencja – wskazuje na środowiska silnie zaangażowane w „świętowanie” 500. rocznicy buntu Marcina Lutra. Podjęcie przez nie działań zmierzających do całkowitego przemilczenia filmu Grzegorza Brauna byłoby przecież całkowicie zgodne z ich interesem. Wyobraźmy sobie bowiem sytuację, w której „Luter. Rewolucja protestancka” trafia do medium cieszącego się dużą oglądalnością. Czym wówczas okazałyby się wszystkie ciepłe słowa i gesty, wyrazy serdeczności, jakie padały wobec „braci protestantów” i samego Marcina Lutra w kontekście szokującej prawdy o reformacyjnym buncie ukazanej w obrazie Grzegorza Brauna?

 

Być może już nigdy nie posiądziemy stuprocentowej wiedzy o powodach, dla których w mediach zapadła głucha cisza na temat obrazu „Luter. Rewolucja protestancka”. W jakim świetle sytuacja ta stawia wszystkich tych, którzy w swoich środkach masowego przekazu – często mieniących się prawicowymi czy nawet katolickimi – potrafią zająć się dogłębną analizą raczej niegodnych uwagi wytworów popkultury? Dlaczego – jeśli film wywołał wasz sprzeciw, nie podobał wam się – nie wystarczyło wam odwagi, aby polemizować z wizją znanego reżysera?

 

Cóż, wygląda na to, że w obrazie Grzegorz Brauna nie ma po prostu ani jednego fałszywego słowa. A więc nie bardzo jest jak z nim polemizować. I niech to stanowi ostateczną tego filmu reklamę.

 

Łukasz Karpiel

 

Zobacz także:

 

„Luter i rewolucja protestancka” – film Grzegorza Brauna

 

Luter i rewolucja protestancka

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie