9 kwietnia 2020

Tomasz Adamski: Święta przeżyte z wyboru

(Fot. PCh24 TV)

O tym, że tegoroczna Wielkanoc będzie inna niż wszystkie, pisano już chyba wszędzie, zresztą nie jest to komunikat szczególnie odkrywczy. Samo uwarunkowanie Wielkiego Postu z jednej strony wymagające całkowitego ograniczenia wielu prozaicznych elementów życia codziennego, takich jak np. rozrywka poza domem, a z drugiej – towarzyszące mu stale poczucie zagrożenia życia i zdrowia, troska o najbliższych i – co daj Boże! – pogłębiona refleksja, stworzyły okoliczności raczej sprzyjające przeżywaniu Wielkiego Postu, którego kres – a właściwie: szczyt – nadchodzi wielkimi krokami.

 

Oczywiście byłoby niewłaściwe i niezgodne z prawdą twierdzić, że drastycznie ograniczona możliwość udziału w liturgii Wielkiego Postu i „wąska” dostępność sakramentów mogą nam w jakikolwiek sposób pomóc przeżywać najważniejsze święta chrześcijaństwa. Trudno też odczuwać z tych powodów radość i satysfakcję. Mimo to osobiście żywię pewną nadzieję, dostrzegając, że te szczególne okoliczności wnoszą do naszego świętowania pewien wymiar, którego dotychczasowa forma obchodzenia świąt nie podkreśla wystarczająco mocno, a którego dziś nie da się uniknąć. Ufam, że wymiar ten – odpowiednio podjęty – może nam wręcz pomóc przyjąć duchowe korzyści tej wyjątkowej Wielkanocy.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Święta przeżyte przypadkiem

Przeżycie zbliżającego się czasu to niewątpliwie religijne i duchowe wyzwanie. Jest to próba, której nam, chrześcijanom Zachodu Europy, a myślę, że w szczególności Polski, brakowało w takim wymiarze pewnie od czasów największych konfliktów zbrojnych minionego stulecia. Przyzwyczailiśmy się do komfortu, w którym Kościół – a w zasadzie szafarze jego sakramentów – jest na wyciągnięcie ręki. Przywykliśmy, że szczególnie w wielkich miastach można sobie wedle własnego uznania przebierać w świątyniach, które zawsze są otwarte i zawsze się znajdzie w nich miejsce oraz kapłan, który wyspowiada lub odprawi mszę św. W tym konkretnym znaczeniu byliśmy przez łaskawość Pana Boga – tak, tak – rozpieszczeni zwłaszcza w ostatnich latach i dobrze, jeśli dziś sami sobie tego zazdrościmy. W tym trudnym czasie dobrze jest docenić dotychczasowy sakramentalno-duchowy „luksus”, który tymczasowo utraciliśmy.

 

Głównie z tego powodu sądzę, że najbliższe dni będą dla nas wyzwaniem. Wyzwania zaś mają to do siebie, że nie pozwalają na bierność i wymagają z naszej strony odpowiedzi, aktywnej reakcji.

 

W tym roku Świąt Paschalnych nie będzie się dało przeżyć przypadkiem – niejako rykoszetem dźwięku dzwonów, które w rezurekcję będą odbijać się echem po blokowiskach i przypominać, że to już Wielkanoc. Tym razem przeżycie świąt będzie zależało nie tylko od duchowego przygotowania, ale też od naszych własnych, świadomie podjętych starań i kreatywności, do której przecież nie zawsze byliśmy wzywani w tym okresie. W nadchodzące święta trzeba będzie włożyć słuszną dozę właściwie ukierunkowanego wysiłku, którego dawniej można było – świadomie lub nie – uniknąć, pożytkując energię w inny sposób: sprzątając, robiąc zakupy, czasem pakując wielkanocne prezenty.

 

Nie da się bowiem w tych okolicznościach nie zaproponować szerszego spojrzenia na modlitwę rodzinną i przede wszystkim na liturgię; spojrzenia, które pozwala nam dostrzec rzecz oczywistą, że oto liturgię można i nawet należy przeżywać także poza murami kościoła. Parafialna świątynia nie może dziś pełnić swojej funkcji w pełni, dlatego za „zorganizowanie liturgii” w swoim domu każdy z nas ponosi osobistą odpowiedzialność.

 

Szansa

Rytualna forma obchodzenia świąt – dotychczas obligatoryjna – mogła sprzyjać pewnej fasadowości, o czym wie każdy obserwator parafialnych wydarzeń szczególnie w Wielką Sobotę. Tymczasem dziś nie czekają na nas pięknie udekorowane kościoły czekające w gotowości na rozpoczęcie najpiękniejszych ceremonii roku liturgicznego. Dziś nie uda się przeżyć świąt bez uprzednio przygotowanego fundamentu życia duchowego i silnej woli, by chrześcijańskie rytuały przenieść do naszych domostw.

 

Kto w tym roku zechce przeżyć święta dobrze, będzie musiał autentycznie przygotować siebie i swoją rodzinę na poszczególne dni Triduum Paschalnego i Świąt Wielkanocnych oraz optymalnie zaplanować i zorganizować życie modlitewne, ponieważ akcent przeżywania tego czasu nie może zostać położony jedynie na bierne oglądanie telewizyjnych czy internetowych transmisji z naszych kościołów.

 

Sądzę więc, że w tych nietypowych okolicznościach najlepiej odnajdzie się wierzący, który nie przyjmuje sakramentów z przyzwyczajenia albo ze względu na pokracznie rozumianą „tradycję”, ale dlatego, że żyje nimi na co dzień i prowadzi życie modlitewne. A to dlatego, że tym razem zaproszenie Zmartwychwstałego Jezusa Chrystusa do serca będzie wymagało realnego wysiłku, którego taka właśnie osoba jest gotowa się podjąć, a z którego w wielu wypadkach wszyscy byliśmy przez lata zwolnieni, bo przecież wystarczyło pojawić się w parafialnej świątyni. Tymczasem dziś – oczywiście, z zachowaniem wszystkich proporcji – sami dla siebie jesteśmy celebransami, ministrantami i kościelnymi.

 

To nowa sytuacja, ale uważam, że należy ją traktować jako szansę na odnowę lub przynajmniej odświeżenie rodzinnego, domowego przeżywania wiary.

 

Ojcowie, do dzieła!

Myślę, że szczególnej mocy w tym kontekście nabiera rola ojców rodzin, aby podjęli się niełatwej roli kapłana swojego domowego Kościoła i przewodnika w wierze dla swoich dzieci. Choć te sformułowania weszły już do standardu języka duszpasterskiego, okoliczności towarzyszące tegorocznej Uroczystości Zmartwychwstania będą wymagały wcielenia w życie tych właśnie pastoralnych dominant współczesnego Kościoła, a – jak się okaże – nie jest to wcale zadanie łatwe.

 

Liturgii sprawowanej w świątyni przewodniczy przecież celebrans, a wszyscy jej świeccy uczestnicy pełnią w zasadzie tę samą rolę, a więc i cała rodzina ma do wykonania te same zadania. Dziś przed tym nowym zadaniem „zastąpienia celebransa” stoi głowa rodziny. Tymczasem dla wielu ojców będzie to sytuacja zupełnie nowa i – nie bójmy się tego określenia – zawstydzająca. Ale może właśnie teraz, właśnie w te święta w wielu domach dzieci po raz pierwszy zobaczą ojca trzymającego w rękach Biblię i czytającego zgromadzonym Ewangelię – a jest to obraz wart każdego wysiłku.

 

Ponadto, w tym czasie w sposób wyjątkowy na barkach rodziców – pierwszych i najważniejszych świadków wiary – spoczywa troska o rozwój duchowy dzieci i właściwie położone akcenty katechetyczne i mistagogiczne tego czasu. Zamknięcie świątyń, a w każdym razie drastyczne ograniczenie możliwości osobistego uczestnictwa w celebracjach tych dni, nie może być przecież pretekstem do ich całkowitego pominięcia. Uważam, że rodzice, który nie zadbają o to, by w tych dniach dać szczególne świadectwo trwania w wierze Kościoła, na próżno będą oczekiwali, że w epoce po pandemii to jacyś inni, obojętni dziecku katecheci skutecznie rozpalą w nim światło wiary.

 

Na marginesie: kto wie, może cała ta sytuacja pozwoli w erze po pandemii inaczej spojrzeć na funkcję i rolę kapłana po ostatnich miesiącach i latach pogardy w przestrzeni publicznej? Gdyby tak się stało, należałoby to zaliczyć do niewątpliwych i najbardziej niespodziewanych plusów liturgicznej kwarantanny.

 

Nowy rytuał rodzinny

Powstaje więc pytanie, co zrobić, by przeżyć Święta Paschalne w sposób, który nie zaprzepaści łaski, jaką w te dni ofiaruje nam Jezus przez swoją Mękę, Śmierć i Zmartwychwstanie.

 

Oprócz elementów najbardziej oczywistych, takich jak – w miarę możliwości – spowiedź św. i uczestnictwo w rekolekcjach, trzeba zastanowić się nad możliwością niejako „wyniesienia” z parafialnych świątyń tych obrzędów, symboli, modlitw, które się do tego nadają i wprowadzenia ich do naszych domów.

 

Nie chodzi o to, by wiernie odzwierciedlać ceremoniał przewidziany w księgach obrzędowych Kościoła, ale o to, by wspólna modlitwa rodziny mogła tego dnia wyróżniać się tak, jak od codziennej kolacji wyróżnia się przeżyta po katolicku wieczerza wigilijna.

 

Atrakcyjnym i coraz głośniej proponowanym w różnych źródłach pomysłem wydaje się być przeniesienie obrzędu umycia nóg. Nic przecież nie stoi na przeszkodzie, by mąż umył nogi żonie. Właściwie rozumiana intymność tego gestu sprawi zapewne, że obie strony będą się czuły nieswojo, podobnie jak niekomfortowo czuli się apostołowie. Mimo to, szczególnie w rodzinach, które potrzebują pojednania, taki uniżony gest ojca rodziny może stanowić krok w kierunku uzdrowienia. Nadchodzący czas, jak żaden inny zachęca, by spróbować.

 

Należy przy tym pamiętać, że powielanie tego gestu w domowych warunkach na poziomie symbolicznym niesie ze sobą inną treść niż rzeczywisty obrzęd mandatum dokonany przez kapłana w ramach Mszy Wieczerzy Pańskiej.

 

W skład tych wyjątkowych ceremoniałów domowego Kościoła mogą wejść również bardziej oczywiste i podstawowe elementy ceremonii świąt i poprzedzającego je Triduum, takie jak Liturgia Słowa, adoracja krzyża, odnowienie przyrzeczeń chrzcielnych, pokropienie domu, czy także poświęcenie pokarmów.

 

Osobną kategorią rytuałów pozostają zaś te gesty i słowa, które mogą stać się stałym elementem religijnego życia rodziny także po zakończeniu świąt – zwyczaj modlitwy przed posiłkiem, wspólnego różańca, czy Koronki do Miłosierdzia Bożego, a może również jutrzni i komplety w ramach powrotu do Liturgii Godzin…

 

Jak widać, na horyzoncie pojawia się wiele możliwości ożywienia życia religijnego w ramach tegorocznej Wielkanocy. Paradoks polega na tym, że choć większość tych elementów mogła zostać przysposobiona przez katolickie rodziny w każdym czasie, dopiero ograniczenie dostępu do parafialnej liturgii skłania nas do aktywnej refleksji nad katolickim przeżywaniem Świąt Wielkanocnych. Kto wie, może dzięki niej wiele domów odkryje na nowo piękno rodzinnych katolickich rytuałów? Życzmy sobie tego.

 

Oby Bóg błogosławił nam, abyśmy przeżyli święta z sposób godny Jego Krzyżowej Ofiary i Chwalebnego Zmartwychwstania.

 

Tomasz Adamski

 

 

 

Polecamy także nasz e-tygodnik.

Aby go pobrać wystarczy kliknąć TUTAJ.

 

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie